Czy rozwój technologii fotograficznej osiągnął już swój szczyt? Czy wymyślimy coś nowego?

Czy rozwój technologii fotograficznej osiągnął już swój szczyt? Czy wymyślimy coś nowego?

Sony A9 - pokaz możliwości tej firmy.
Sony A9 - pokaz możliwości tej firmy.
Źródło zdjęć: © © Krzysztof Basel
Redakcja Fotoblogia.pl
16.06.2017 13:05, aktualizacja: 26.07.2022 18:27

W ostatnich kilku latach rozwój sprzętu fotograficznego nieco przyhamował, a ceny poszybowały mocno w górę. Z drugiej strony mamy wiele świetnych aparatów i doskonałych obiektywów. Czy możemy liczyć na więcej? Swój głos w tej sprawie zabrało kilku autorów WP Fotoblogia: Krzysztof Basel, Marcin Falana, Marcin Watemborski, Maciej Galas oraz Michał "Massa" Mąsior.

Nie mam wątpliwości, że rozwój technologii nie osiągnął szczytu. Wiele jeszcze przed nami. Jestem też przekonany, że wspomniany rozwój nie będzie już tak szybki, jak jeszcze niedawno. Przynajmniej w branży samych aparatów i obiektywów fotograficznych. A liderem zmian będzie firma Sony, która już teraz przoduje w innowacjach w dziedzinie sprzętu fotograficznego.

Rozwój już jest i będzie spowolniony, ponieważ na rynku sprzętu fotograficznego trwa spory kryzys. Od kilku lat liczba sprzedanych aparatów leci na łeb na szyję. Wprawdzie spadki nieco wyhamowały w tym roku, jednak nadal nie jest dobrze. Wystarczy tylko powiedzieć, że firmy sprzedają mniej aparatów niż w 1987 roku, kiedy to swoją drogą się urodziłem.

Kryzys odbił się czkawką chyba wszystkim producentom sprzętu fotograficznego, ale najbardziej krwawi Nikon. Japońska korporacja zwolniła masę ludzi, straciła w zeszłym roku sporo pieniędzy i jest w trakcie poważnej restrukturyzacji. Brak funduszy niestety przekłada się też na wolniejszy rozwój. I tak na rynku nie pojawiły się zapowiadane przez Japończyków aparaty z serii Nikon DL. Obawiam się też, że będziemy musieli jeszcze długo poczekać, zanim Nikon zaprezentuje pełnoklatkowego bezlusterkowca. Przy obecnie kurczącym się rynku, inwestycja w rozwój tak drogiego projektu może okazać się po prostu nierentowna i ryzykowna.

Nikon D500 to jeden z ostatnich aparatów Nikona. Swoją premierę miał 1,5 roku temu razem z modelem D5. Od tamtej pory Nikon nie zaprezentował żadnego nowego, interesującego aparatu.
Nikon D500 to jeden z ostatnich aparatów Nikona. Swoją premierę miał 1,5 roku temu razem z modelem D5. Od tamtej pory Nikon nie zaprezentował żadnego nowego, interesującego aparatu.

Z drugiej strony mamy firmę Sony, która powoli wychodzi z dołka i poczyna sobie coraz odważniej. Ich flagowy bezlusterkowiec Sony A9 zbiera bardzo dobre recenzje i jest świetnym przykładem ich intensywnego rozwoju technologicznego.

Sony już teraz przeskoczyło Nikona w USA, będąc na drugim miejscu wśród sprzedaży aparatów pełnoklatkowych z wymienną optyką. To znaczący sukces tej firmy, która zarazem dostarcza średnio co drugą matrycę na rynku (licząc aparaty i smartfony) i coraz więcej inwestuje w rozwój tego dochodowego sektora.

To właśnie producenci smartfonów mogą przyczynić się do wzrostu tempa zmian, dużych inwestycji i... jeszcze większego dołka w branży foto. Przynajmniej tej konsumenckiej, bo segment profesjonalny może sobie radzić całkiem nieźle. Jestem niezwykle ciekawy, jak zmieni się rynek sprzętu fotograficznego przez najbliższych kilka lat. Z pewnością ceny będą rosnąć, ponieważ producenci muszą sobie odbić wyższą marżą spadek liczby sprzedanych aparatów.

Śledzę rynek technologii fotograficznych, bo muszę to robić. Każdy z nas musi być na bieżąco w kwestiach sprzętowych i wiedzieć kto, co i kiedy zaprezentował. Wśród premier ostatniego roku pojawiło się wiele technologii i doskonałych rozwiązań, jak np. system autofokusu w Nikonie D5, flagowce Fujifilm X-Pro2 oraz X-T2 z genialną matrycą X-Trans III czy reporterski bezlusterkowiec Sony A9.

Co chwilę mamy do czynienia z nowymi obiektywami, w których zmieniają się konstrukcje optyczne, dochodzą nowe soczewki lub powłoki, są ulepszane silniki autofokusu i tak dalej. Właściwie od kilku lat współczesny sprzęt jest naprawdę doskonały. Pamiętam, jak pracowałem na Canonie EOS 5D Mark II i szkłach, które nie były L-kami. Obrazek był świetny, szum znikomy. Jakość tego poprawiła się, gdy przeszedłem na 5D Mark III i L-ki. Postęp technologiczny przekonał mnie do zminiaturyzowania sprzętu i skok na X-T2 ze stałkami, przystosowanymi do matryc APS-C. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to zrobię, a jednak.

Wydaje mi się, że my – fotografowie – zachłysnęliśmy się technologią i odsunęliśmy na rzecz sprzętu kwestię najważniejszą, czyli samo robienie zdjęć. Mało kto pamięta obecnie czasy, gdzie jakość zdjęć z najlepszych cyfrówek była gorsza niż we współczesnych smartfonach. Świat idzie do przodu, a my razem z nim. W tej branży bardzo ważne jest to, by być na bieżąco, ale nie możemy pozwolić się zdominować technologii, bo nawet najlepszy aparat nie zapewni nam dobrych zdjęć.

Bez myślenia o fotografii i fotografowaniu nie można zrobić dobrego obrazka, ponieważ ten powstaje przede wszystkim w głowie fotografa. Świadomość obrazu, estetyka, znajomość zasad i techniki to szalenie ważne kwestie. Dopiero po opanowaniu tego wszystkiego powinien przyjść czas na interesowanie się najnowszymi zabawkami na rynku.

Od 10 lat mam na bieżąco kontakt z najnowszymi aparatami cyfrowymi. Zgodzę się z tezą, że firmy fotograficzne nieśpiesznie wprowadzają konkretne nowinki i starają się wycisnąć przysłowiową cytrynę do końca, jednak postęp jest odczuwalny.

Oczywiście z modelu na model zazwyczaj niewiele się zmienia, ponieważ marketing wymusza częste premiery. Jedynie w segmencie profesjonalnym nie ma takich częstych przetasowań modeli. Jednak, jeżeli porównamy korpusy sprzed kilku lat np. pięciu, to widać, że postęp się dokonuje na naszych oczach. Czasy, kiedy korpusy analogowe zmieniały się co kilka, a nawet więcej lat, już minęły, chociaż nie jest też łatwo zaskakiwać nowinkami.

Fujifilm X-T2 to flagowiec tej marki. Inaczej, niż jeszcze kilka lat temu, to producenci bezlusterkowców przodują jeśli chodzi o innowacje i rozwój branży.
Fujifilm X-T2 to flagowiec tej marki. Inaczej, niż jeszcze kilka lat temu, to producenci bezlusterkowców przodują jeśli chodzi o innowacje i rozwój branży.© © Krzysztof Basel

W czasie ostatnich trzech lat nie widzę już tak dużego postępu, jeżeli chodzi o jakość zdjęć, może jakieś nowe technologie w produkcji matryc przyniosą powiew świeżości, ale to pieśń przyszłości. Jednak inne funkcje idą do przodu, szczególnie w najmłodszej grupie aparatów, jakimi są bezlusterkowce.

Najnowsze profesjonalne bezlusterkowce doganiają lustrzanki pod względem innych funkcji, jak chociażby autofokus w trybie ciągłym. Już od premiery X-T2 kolejne profesjonalne bezlusterkowce prezentują bardzo dobre osiągi pod tym względem, jak chociażby Panasonic Lumix GH5, Olympus OM-D E-M1 II czy Sony A7R II i A9. Przyspieszyły nawet bezlusterkowce Canona dzięki zastosowaniu na matrycy Dual Pixel AF. Także ich szybkość działania, sczytywania danych, jakość 4K, to kolejne wyznaczniki postępu w fotografii. Nie są to funkcje niezbędne do każdego rodzaju fotografii, ale większość fotografów je docenia.

Swoją drogą aparaty fotograficzne to nie jest najbardziej dochodowy biznes, a wiele firm traktuje swój dział foto jako element wizerunkowy, z którego trudno zrezygnować. W momencie, kiedy pełnoklatkowe lustrzanki kosztowały około 6000 zł, mówiło się na rynku, że firmy fotograficzne mają na nich minimalne zyski i zarabiają na obiektywach. Trudno się dziwić, że tylko najwięksi gracze, którzy mają podparcie w innych dziedzinach, radzą sobie dobrze, a mniejsze firmy, jak chociażby Nikon czy Pentax, walczą o przetrwanie.

Drugą sprawą jest to, czy tego rzeczywiście potrzebujemy. Teraz w smartfonie mam kamerę i aparat, który spełnia większość moich zachcianek fotograficznych. Zaawansowanych funkcji, super rozdzielczości i szybkości działania potrzebujemy na sesji komercyjnej, eventowej, ślubie czy podczas reportażu, gdy zależy od nich, czy trafimy odpowiedni moment w trudnym oświetleniu. Wtedy warto skorzystać z profesjonalnego, drogiego aparatu, który po prostu ułatwia pracę. Przy amatorskim fotografowaniu na co dzień, wystarczy nam smartfon, a dla bardziej zaawansowanych spokojnie amatorski bezlusterkowiec czy lustrzanka, które obecnie rzeczywiście oferują już świetną jakość zdjęć, szybki autofokus i inne funkcje na satysfakcjonującym poziomie.

Krótko mówiąc, postęp jest, chociaż nie zawsze warto inwestować w najnowszy aparat, czasem lepiej poświęcić te środki na warsztat, inne akcesoria, jak chociażby fajne szkło, albo pojechać w ciekawy plener.

Żyjemy w arcyciekawych czasach gwałtownego rozwoju inżynierii komputerowej, która chcąc nie chcąc, ma wpływ także na sprzęt fotograficzny. Prawo Moore’a, prawo Amdahla czy prawo Gustafsona-Barsisa zdają się zakreślać przybliżający się niechybnie proces zwalniania jeszcze nie tak dawno wykładniczo rosnącej mocy obliczeniowej maszyn cyfrowych.

Stała miniaturyzacja procesów technologicznych, która obecnie oscyluje w zakresie 10 nm, jeszcze w latach 90. szczyciła się procesami 500 nm! To właśnie nanotechnologie odpowiadają za tę część, która interesuje mnie najbardziej, czyli za budowę coraz bardziej złożonych matryc. W 2009 roku kupiłem aparat mający 24 megapikseli i obecnie na rynku nadal dominują te 24 miliony pikseli, więc nie wydaje się to radykalnym postępem. Są jednak już matryce 36, 37, 42 czy 50 megapikselowe i nie jest to ostatnie słowo producentów, którzy wytwarzają w swych laboratoriach znacznie większe rozdzielczości.

To nie wszystko - producenci dążą do zmniejszania odległości pomiędzy poszczególnymi elementami światłoczułymi, przyspieszają odczyt danych z matrycy czy układają jak najgęściej mikrosoczewki tuż nad czujnikami. To wymusza coraz większy przepływ danych, pojemność pamięci operacyjnej itd. To są ważne kryteria rozwoju. Jest jeszcze cena, którą przychodzi nam płacić, magazynując coraz większe ilości bajtów. Myślę, że po osiągnięciu fizycznego limesu, naukowcy zaproponują analogowe matryce o rozdzielczościach dyktowanych gęstością fotonów - czyż to nie byłoby genialne?

Chciałbym, aby firmy szły w kierunku coraz większej rozdzielczości w obrębie czujników pełnoklatkowych i rezygnacji z siatki Bayera (każdy czujnik łapałby całe spektrum widma, a elektronika zajmowałaby się resztą). Chciałbym, aby firmy porzuciły księgowość i korpusy wykonywały jak za dawnych czasów - z metalu. Chciałbym, aby bezlusterkowce wyszły już z okresu błędów młodości i pozwoliły wszystkim fotografującym cieszyć się z braku lustra i co za tym idzie - możliwością zapinania prawie dowolnej optyki.

Hasselblad X1D, czyli średnioformatowy bezlusterkowiec, to dobry przykład innowacji.
Hasselblad X1D, czyli średnioformatowy bezlusterkowiec, to dobry przykład innowacji.© © Michał "Massa" Mąsior

Chcę migawki elektronicznej, gigantycznego podglądu w celowniku o rozdzielczości, której jeszcze nie mogę sobie wyobrazić. Sterowania podstawowymi parametrami mającymi wpływ na naświetlanie nastawianymi metalowymi pokrętłami i przełącznikami. Odpornego na kurz i zachlapania korpusu, szkła szafirowego na odchylanym ekranie. Chcę RAW-ów o co najmniej 16-bitowej głębi, a 32-bitowa też by nie zaszkodziła.

Czy czegoś jeszcze? Z wszystkich wodotrysków typu Wi-Fi, mających wpływ na zrobienie z kamery rozbudowanego kompaktu dla każdego, z powodzeniem mogę zrezygnować. I na koniec jeden ważny aspekt. Na szczęście to się dzieje i nie muszę traktować tego w kategorii życzeń.

Firmy zrozumiały, jak wielką precyzją dysponują współczesne matryce bezlusterkowców i rozpoczęły produkcje zupełnie na nowo obliczanych układów optycznych, które niwelują większość wad, dając niespotykaną rozdzielczość. Optyka, jako część "analogowa” naszych systemów, już kilka lat temu (w najlepszych konstrukcjach) przekroczyła perfekcyjną rejestrację w rozdzielczości 8K, ale to, co powstaje obecnie, bardzo mnie cieszy.

Optyka, która nie musi naginać praw fizyki i omijać komory lustra, budowana jest w oparciu o coraz bardziej skomplikowane projekty. Zobaczcie przekroje takich szkieł jak Zeiss Batis, by zrozumieć, że przez dziesięciolecia kultywowane układy optyczne odchodzą do lamusa.

Podsumowując - coraz większe rozdzielczości, jasna i nowoczesna optyka oraz możliwość korzystania z różnych konstrukcji optycznych to droga rozwoju, która mnie interesuje. Celowo nic nie piszę o systemach AF, które obecnie rozwijają się w ultraszybkim tempie i życzę im jak najlepiej, ale w mojej pracy na nic się nie zdają, więc pomijam tą gałąź rozwoju.

Sięgając 15 lat wstecz, kiedy technologia cyfrowa wchodziła do sprzętu fotograficznego, przypominam sobie teksty w wielu ówczesnych tytułach drukowanych magazynów. Porównywano wówczas cyfrę z analogiem i próbowano określić ramy czasowe, w których producenci osiągną jakość obrazu podobną do klasycznego filmu małoobrazkowego.

Czas pokazał, że takie cechy jak rozdzielczość uzyskano z nawiązką. Wspomniane przez Macieja Galasa układy optyczne musiały ewoluować, by nadążyć za możliwościami matryc. Nienagannie zachowują się dzisiejsze aparaty w wysokich czułościach. Dalej jednak matryce mają kłopot z rozpiętością tonów.

Dane podawane przez producentów 12-16 EV pomiędzy bielą i czernią, które teoretycznie są dostępne w najmocniejszych sprzętach, mają się moim zdaniem do rzeczywistości tak jak dane spalania w kolorowych katalogach samochodowych. Teoretycznie 300-konny samochód ma się zadowolić średnio 6 litrami paliwa na 100 km, tylko że komputer pokładowy nie zna innych wyników niż dwucyfrowe.

Kolejnym kłopotem, który stał się mocno uciążliwy, szczególnie dla aparatów z systemem Live View, jest żywotność baterii. Dawniej w analogach zmienialiśmy baterię co dość określony wymiar czasu, typu co miesiąc, co pół roku. Dzisiaj trzeba to robić co kilkaset zdjęć. Niektórzy producenci stawiają nacisk na „kilka”, co bywa smutne, kiedy idąc na zdjęcia, musimy napakować do kieszeni mniej więcej tyle baterii, ile matchboxów byliśmy w stanie zmieścić, będąc dziećmi. Każdy, kto wypychał nimi spodnie, wie, ile to jest.

Niezaprzeczalnie postęp technologiczny w sprzęcie foto nie jest już tak szybki, jak to miało miejsce jeszcze kilka lat temu. Dzisiejsze aparaty są połączeniem najwyższej technologii z coraz lepszą ergonomią pracy, wygodnymi interfejsami użytkownika. Sprzęt się także coraz mocniej specjalizuje. Małe bezlusterkowce służą do pracy codziennej, duże lustrzanki wygodne są w studio. Brakuje jednak cały czas produktów niszowych. Takich, jak np. miał do zaproponowania Hasselblad z modelem Xpan czy klasyczny Hassy V z kwadratowym kadrem. Dlaczego nikt nie próbuje szczęścia z miechem przypominającym Plaubela Makinę? Osobiście czekam także i na takie wynalazki.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)