Kłopoty wrocławskiej Marilyn Monroe [Odpowiedź Hali Stulecia]

Kłopoty wrocławskiej Marilyn Monroe [Odpowiedź Hali Stulecia]

Kłopoty wrocławskiej Marilyn Monroe [Odpowiedź Hali Stulecia]
Źródło zdjęć: © © Milton Greene/Desa Unicum
Piotr Kała
06.10.2014 09:31, aktualizacja: 26.07.2022 19:47

Ostatnio chwaliłem władze Wrocławia za zakup kolekcji 3 tysięcy zdjęć Marilyn Monroe, tymczasem okazuje się, że wydając z miejskiej kasy ponad 6 mln złotych nie sprawdzili w jakim stanie są odbitki.

Spółka wrocławskiej Hala Stulecia, która należy do miasta, zapłaciła za cały pakiet 3 tysięcy zdjęć 6,5 miliona złotych, o czym pisaliśmy kilka miesięcy temu. Cena nie była bardzo wysoka, jeśli się tę kwotę podzieli przez sporą liczbę zdjęć. Wśród nich są zapewne lepsze i gorsze ujęcia gwiazdy Hollywood. I tylko część z tej kolekcji ma trafić na stałą ekspozycję, co przyciągnie turystów i pozwoli szybko zarobić na siebie.

Obraz
© © Milton Greene/Desa Unicum

W jaki sposób zdjęcia sławnej MM trafiły do Wrocławia? Autorem zdjęć jest Milton H. Greene, który przez kilka lat miał praktycznie nieograniczony dostęp do aktorki. Dzięki temu miał szansę wykonać bardzo dużo zdjęć, także prywatnych. Większość z tych zdjęć nie była publikowana, więc jej wartość jest tym bardziej wysoka. Po śmierci fotografa zdjęcia kupił grecki milioner Dono Matingas. Ten robił interesy z polskim Funduszem Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. W rozliczeniu za zobowiązania Fundusz przejął kolekcję, która w tym roku została wystawiona na sprzedaż w Desa Unicum.

Obraz
© © Milton Greene/Desa Unicum

Jednak jak donosi portal TVN 24, dopiero teraz zdjęcia zostaną poddane ocenie, jaki jest stan odbitek i czy nadają się do wystawienia. Hala Stulecia twierdzi, że tak dużej kolekcji nie dało się wcześniej ocenić. Teraz same oględziny będą kosztowały kolejne tysiące, nie mówiąc już o ewentualnej konserwacji. Miejmy nadzieję, że kolekcja jest w dobrym stanie, jednak wydaje się dziwne, że potencjalny kupujący nie ogląda rzeczy, którą ma zakupić. To tak, jakby kupować używany samochód w ciemno znając tylko jego markę. Nawet jeśli są to 3 tysiące zdjęć, taki wydatek na ekspertyzę powinien być poniesiony wcześniej, ponieważ to poddaje w wątpliwość umiejętność sprawnego zarządzania publicznymi pieniędzmi przez miejskich włodarzy. To kolejny dowód, że dobre chęci to jedno, a efekty działań to drugie.

Odpowiedź Hali Stulecia na powyższy artykuł

Bożena Rudyk, rzecznik prasowy Hali Stulecia:

"Stan wszystkich zdjęć z kolekcji został zweryfikowany na podstawie udostępnionych przez DESA Unicum ich wiernych odwzorowań w formie elektronicznej, wersje analogowe można było zobaczyć na licytacji – ich stan zachowania jest dobry. Obecnie trwa ekspertyza konserwatorska mająca na celu precyzyjne określenie zakresu prac konserwatorskich, które muszą zostać przeprowadzone na wszystkich eksponatach z kolekcji celem jej zabezpieczenia."

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)