Olympus TG-5 - wakacyjny test. Twardziel na sterydach: z filmami 4K i zapisem RAW

Olympus TG‑5 - wakacyjny test. Twardziel na sterydach: z filmami 4K i zapisem RAW

Olympus TG-5 - wakacyjny test. Twardziel na sterydach: z filmami 4K i zapisem RAW
Jakub Kaźmierczyk
11.08.2017 13:19, aktualizacja: 14.08.2017 17:55

Firma Olympus zapezentowała nowy, odświeżony model topowego kompaktu. Otrzymaliśmy nowy, mocny procesor i matrycę o mniejszej liczbie megapikseli. Jak przełoży się to na jakość zdjęć i nowe funkcje?

Specyfikacja i opis

Firma Olympus tuż przed wakacjami zaprezentowała nową odsłonę flagowego "twardziela”, który jest bezpośrednim następcą udanego modelu TG-4. Poleciał on ze mną do Portugalii, gdzie sprawdziłem, jak radzi sobie na krótkim urlopie.

Od pierwszych testów tego typu aparatu bardzo doceniłem odporność na ciężkie warunki. Co prawda miejsca, do których zabieram aparaty seri Tough, nie są wymarzone do nurkowania, bo wody Atlantyku czy Morza Śródziemnego przy piaszczystych plażach są zmącone i nieprzejrzyste. Niemniej jednak możliwość wrzucenia aparatu do torby z ręcznikami, piwem i kremem do opalania, bez przejmowania się piaskiem czy wilgocią, dają naprawdę duży komfort psychiczny. Tu oczywiście musimy liczyć się z gorszą jakością zdjęć niż w przypadku lustrzanek czy bezlusterkowców, ale z drugiej strony - nie musimy martwić się o zachlapanie czy zapiaszczenie.

Zgodnie z tradycją, na plaży w Portimao trzeba było sprawdzić wytrzymałość korpusu.
Zgodnie z tradycją, na plaży w Portimao trzeba było sprawdzić wytrzymałość korpusu.

Aparat testowałem, robiąc nim głównie pamiątkowe zdjęcia podczas 5-dniowego pobytu na południu Portugalii. Był on uzupełnieniem dla Olympusa PEN-F i DJI Mavic.

Olympus TG-5 został wyposażony w nowe podzespoły. To, na co warto zwrócić uwagę, to nowa matryca CMOS, która ma obecnie 12, a nie 16 megapikseli, a także nowy procesor TruPic XVIII. Ten nowy tandem ma zapewnić przede wszystkim lepszą jakość zdjęć na wysokich czułościach za sprawą większego, pojedynczego piksela. Dalszym elementom specyfikacji będę przyglądał się w kolejnych rozdziałach testu.

Cena nowego Olympusa TG-5 to 2199 zł, więc jest o około 300-400 zł wyższa od poprzednika w momencie premiery.

Olympus TG-5
Olympus TG-5
ProducentOlympus
Data premiery2017
RodzajAparat kompaktowy
Maksymalny rozmiar zdjęcia4000 x 3000
Rozdzielczość matrycy12 Mpix
Rozmiar matrycy6.17 x 4.55 mm
Nośniki zapisuSD
Przejdź do pełnej specyfikacji

Budowa i obsługa

W porównaniu do poprzedników korpus nie został znacząco zmieniony. Mamy do czynienia z kilkoma ulepszeniami, ale wygląd i wykonanie aparatu jest bardzo podobne. Producent zapewnia 15 metrów wodoszczelności, odporność na nacisk 100 kg, a także możliwość pracy w minimalnej temperaturze -10 stopni Celsjusza.

Obraz

Wygląd aparatu od razu zdradza, że to korpus do zadań specjalnych. Jest masywny, ozdabiają go widoczne śruby, liczne żłobienia i charakterystyczne dodatki. W moim odczuciu bardziej pasuje do męskich dłoni niż damskiej torebki. W stosunku do poprzednika udoskonalono kilka elementów. To przede wszystkim głębszy i obszerniejszy grip. Zaślepka mocowania akcesoriów do obiektywu wreszcie doczekała się przycisku blokady (TG-2 testowałem bez tego elementu, bo ktoś przede mną go zgubił). TG-5 ma również normalne koło nastaw obok spustu migawki, a dźwignia zoomu powędrowała na obwód spustu migawki. To drobne, ale znaczące zmiany, które pozytywnie przekładają się na obsługę aparatu.

Obraz

Na górnej ścianie znajdziemy także przełącznik zapisu logu, odbiornik GPS i Wi-Fi. Tylną ścianę pokrywa w większości 3-calowy ekran o rozdzielczości 460 tys. punktów. Szkoda, że producent nie zdecydował się na zwiększenie rozdzielczości. Od dłuższego czasu standardem jest rozdzielczość oscylująca w okolicach miliona punktów. Dodatkowo, ekran został osłonięty podatną na zarysowania, miękką szybką. To konieczność wymuszona przez wodoszczelność, ale testowany egzemplarz był już mocno porysowany, a co ciekawe, większość rys powstała przez noszenie TG-5 w kieszeni.

Obraz

Obok ekranu umieszczono zestaw standardowych przycisków, wraz z 4-kierunkowym nawigatorem, oraz wygodne koło trybów. Na lewej i dolnej ścianie umieszczono dwie zaślepki z podwójną blokadą i solidną uszczelką. Dolna kryje akumulator i slot kart SD, druga złącza micro USB 2.0 i HDMI. Bateria o pojemności 1350 mAh wystarcza na zrobienie około 350 zdjęć z włączonym geotagowaniem - to dobry wynik. Dobrze, że użyto tu złącza micro USB, dzięki czemu aparat naładujemy ładowarką do telefonu. Z drugiej strony, szkoda, że nie dołączono zewnętrznej ładowarki, dzięki czemu mając więcej baterii, nie musielibyśmy ładować całego aparatu.

Obraz

Z przodu znajdziemy obiektyw o 4-krotnym zoomie (ekw. 25-100 mm) i jasności f/2.0-4.9. Nie zabrakło oczywiście lampy błyskowej oraz diody LED, która może być używana podczas filmowania, a także służyć jako latarka (po wciśnięciu dłużej przyciski INFO).

Obsługa

Każdy, kto miał wcześniej do czynienia z aparatami Olympusa, bez problemu odnajdzie wszystkie funkcje. Przyciski są jasno opisane, nie są zbyt małe, odpowiednio wystają z obudowy. Zastosowane koło nastaw dodatkowo podniosło jakość obsługi, choć w mojej ocenie jest zbyt głęboko osadzone. Aparat dobrze leży w dłoni za sprawą większego gripa, a dedykowany pasek nadgarstkowy jest wygodny. Na minus należy policzyć nieco zagmatwaną obsługę trybów, bo aparat nie jest wyposażony w klasyczny tryb manualny.

Obraz

Chcąc np. przełączyć się między trybem wideo o wysokim klatkażu, a 4K, trzeba nacisnąć dedykowany przycisk, a dopiero później wybrać np. liczbę klatek czy jakość zapisu. Podobnie w trybie scen - tym samym przyciskiem aktywujemy jedną z 5 scen, a następnie w menu podręcznym wybieramy konkretny tryb (np. live composite, noc+portret czy krajobraz+portret). Całość sprawia, że wybieranie bardziej specjalistycznych trybów wymaga czasu.

Menu

Podobnie jak w innych aparatach producenta, aparat wyposażony jest w dwa typy menu - główne i podręczne. Główne podzielone jest na 6 zakładek, przy czym menu ustawień własnych dodatkowo podzielone zostało na 9 kart. Tu układ przypomina ten z E-M1 Mark II, oznaczony poszczególnymi literami.

Obraz

Z kolei menu podręczne wyświetlane jest w postaci dwóch belek, gdzie w prawej części ekranu wybieramy daną funkcję, a w dolnej - jej wartość. To bardzo wygodne rozwiązanie, bo menu nie zasłania zbyt dużej części kadru. Pracując od kilku lat na aparatach Olympusa, odnalezienie odpowiedniej funkcji nie sprawia żadnej trudności, prócz wspomnianych wcześniej scen.

Obraz

Fotografowanie w praktyce

Bardzo podoba mi się idea aparatów "wszystkoodpornych”. Dzięki wysokiej odporności nie martwię się o zachlapanie czy zapiaszczenie. Należy jedynie pamiętać, żeby po kąpieli w słonej wodzie, po przyjściu wsadzić go na godzinę do słodkiej wody. Niestety, mimo to pod zaślepką portu akcesoriów powstało kilka zacieków z soli, które trzeba było doszorować.

Obraz

Szkoda, że producent nadal nie zdecydował się na umieszczenie klasycznego trybu manualnego, przez co dłuższe czasy naświetlania muszą być realizowane przy użyciu dedykowanych scen, do których jest nieco utrudniony dostęp. Mamy natomiast możliwość zmiany przysłony w trzech wartościach, przy szerokim kącie - f/2, f/2.8 i f/8, natomiast przy użyciu dłuższych ogniskowych, przysłony zmieniają się w takich samych odstępach.

Obraz
Obraz;

Na plus należy jednak policzyć zapis RAW, co jest rzadkością w aparatach z matrycą o wielkości 1/2.3". Tę funkcję otrzymał poprzednik, za co bardzo go chwaliłem. Nie inaczej jest w tym przypadku. Dzięki temu błyskawicznie mogę poprawić balans bieli, przywrócić szczegóły czy zastosować inną postprodukcję. Tryb zapisu RAW znacząco podnosi użyteczność tego aparatu jako uzupełnienie drugiego, bardziej profesjonalnego korpusu. Zdjęcie poniżej wywołałem bez żadnych zmian, a poniżej zwiększyłem jego rozpiętość tonalną i ociepliłem balans bieli. Dzięki tak prostym zabiegom wygląda dużo lepiej.

Autofokus

Zawsze chwaliłem układ ustawiania ostrości w aparatach Tough. W dobrych warunkach oświetleniowych ostrość ustawiana jest niemal w momencie wciśnięcia do połowy spustu migawki. Układ nie przejeżdża całej skali i działa szybko i celnie. Można wybrać jeden z 25 punktów detekcji kontrastu lub zdać się na automatykę. Dopiero kiedy robi się ciemniej, AF pracuje nieco wolniej, ale nadal celnie. Dodatkowo układ może być wspomagany przez diodę LED, dzięki czemu nawet w ciemnościach nie mam zastrzeżeń do jego pracy. Schody zaczynają się podczas filmowania, gdzie ciągły autofokus potrafi płatać figle. Zmieniając ogniskową, obiektyw gubi ostrość, a w innych sytuacjach mamy niemal cały czas z efektem pompowania.

Szybkość i wydajność

Włączenie aparatu zajmuje około sekundę, za co należy się spory plus, szczególnie że mamy do czynienia z aparatem kompaktowym. Nie mam również zastrzeżeń do działania całego aparatu. Wszystkie funkcje włączane są szybko, bez zbędnych animacji czy przestojów. Podczas zapisu serii zdjęć aparat nie zwalnia i bez problemu możemy zmieniać funkcje. Nie mamy jednak możliwości przejrzenia zapisanych dotąd zdjęć.

Obraz

Szybkość zdjęć seryjnych została znacznie poprawiona względem poprzednika. Wynosi obecnie 20 kl./s. Aparat zapisuje maksymalnie 14 plików RAW, natomiast decydując się na zapis JPG, utrzymuje się do zapełnienia karty. Decydując się na prędkość 5 kl./s, zapiszemy do 49 zdjęć RAW. Dobra robota!

Funkcje dodatkowe

W nowym TG-5 znajdziemy pokaźną liczbę funkcji dodatkowych. Przybyło ich również w stosunku do poprzednika. Aparat wyposażony jest w GPS, który geotaguje zdjęcia, ale również mamy możliwość zapisania loga, który tworzy plik z danymi o wysokości, prędkości, trasie. Następnie danymi możemy zarządzać poprzez aplikację Olympus Image Track, w tym nakładać je na filmy. Możliwości jest naprawdę dużo.

Do dyspozycji mamy także kompas, wysokościomierz, a także termometr. Te wszystkie informacje mogą zostać dodane do pliku EXIF.

Wi-Fi umożliwia zdalne sterowanie aparatem, jak również importowanie zdjęć na smartfona. Szkoda, że podobnie jak w innych aparatach producenta, podczas zdalnego fotografowania, na ekranie wyświetlany jest cały czas kod QR.

Z ciekawszych funkcji znajdziemy tu tryb Pro Capture znaną z E-M1 Mark II. Co prawda nie jest on aż tak rozwinięty jak we flagowym aparacie, ale działa naprawdę dobrze. Funkcja ta polega na tym, że aparat zapisuje fotografie jeszcze przed wciśnięciem spustu migawki. W przypadku TG-5 jest to 5 fotografii przed wciśnięciem, przy maksymalnej prędkości 10 kl./s. To wystarczy, żeby rzeczywiście złapać wyczekiwany moment. Za to duży plus.

Nie zabrakło również trybu Live Composite, z którego często korzystam w moim PEN-F. Jego działanie polega na dodawaniu jedynie jaśniejszych partii do zdjęcia bez przepalania bazowej ekspozycji. Tak wykonałem zdjęcie z piorunami, naświetlając je 21 razy po 8 sekund. Całość zapisywana jest do RAWa, więc nie zabiera to dalszych możliwości postprodukcji. Szkoda, że w TG-5 trybu trzeba szukać w scenach, co jest dość uciążliwe.

Trybu Live Composite używałem do wykonania tego zdjęcia burzy (Olympus PEN-F).
Trybu Live Composite używałem do wykonania tego zdjęcia burzy (Olympus PEN-F).

Należy także wspomnieć o funkcjach makro, które naprawdę robią wrażenie. Aparat wyposażono w tryb mikroskopu. W nim ostrość ustawiana jest już od 1 centymetra i to przy maksymalnej ogniskowej. Dzięki temu, bez żadnych dodatkowych akcesoriów, zrobienie np. dużego zbliżenia oka czy innych małych elementów nie stanowi żadnego problemu. Duży plus!

18 mm, 1/100 s, f/4.9, ISO 1600
18 mm, 1/100 s, f/4.9, ISO 1600

Filmy

Firma Olympus nigdy nie wiodła prymu w rozwiązaniach wideo. W modelu TG-5 widać jednak znaczącą poprawę. Aparat rejestruje filmy w rozdzielczości UHD z prędkością 25 kl./s i bitrate na poziomie 102 Mb/s. Włączając standardowy tryb FHD, możemy zapisywać filmy z prędkością 60, 50, 30 i 25 kl./s. Mamy także możliwość zapisu filmów z wysokim klatkażem. Dla rozdzielczości Full HD to 120 kl./s, HD - 240 kl./s a 640x480 - 480 kl./s. To bardzo duży krok naprzód, TG-4 oferował 120 kl./s jedynie przy rozdzielczości 640x480. Widać, że nowy procesor ma co robić. Całość może wspomagać cyfrowa stabilizacja obrazu.

Olympus TG-5 - test funkcji wideo

Trzeba przyznać, że filmy są naprawdę dobrej jakości, szczególnie biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z matrycą 1/2.3 cala. Minus należy się jednak za autofokus, który nieustannie szuka ostrości, przez co mamy wrażenie pompowania. Podczas zmiany ogniskowej, obraz mocno się rozostrza i widać migotanie spowodowane ciemnieniem obiektywu. Na długich ogniskowych stabilizacja elektroniczna powoduje delikatny efekt galaretki. Nie występuje za to efekt rolling shutter, a Full HD w 120 kl./s wygląda naprawdę dobrze. TG-5 nie jest najlepszym aparatem do filmowania, ale podczas wakacyjnych wyjazdów, bez problemu może zastąpić średniej klasy kamerę. Przed użyciem należy poznać jego wady i korzystać z niego tak, aby ich nie uwydatniać. Co ważne, nawet w gorszych warunkach oświetleniowych, jakość jest zadowalająca.

Szumy

W stosunku do poprzednika układ odpowiadający za jakość fotografii uległ poważnym zmianom. Do dyspozycji mamy matrycę ½,3” BSI CMOS o rozdzielczości 12 megapikseli, która obsługiwana jest przez procesor TruePic VIII. Pracuje ona w zakresie ISO 100–12800. W porównaniu do poprzednika zdecydowano się na obniżenie rozdzielczości z 16 megapikseli, dzięki czemu pojedynczy piksel jest większy, co powinno przełożyć się na lepszą jakość zdjęć w gorszych warunkach oświetleniowych.

Najważniejszym elementem wpływającym na jakość zdjęć jest dodana funkcja RAWów, dzięki czemu fotografie odszumiane są z poziomu oprogramowania w komputerze, a nie algorytmie aparatu.

Delikatny szum widoczny jest już przy ISO 100, natomiast nie wpływa on negatywnie na jakość zdjęć i jest bardzo łatwy do usunięcia bez strat jakości. Do ISO 400 zdjęcia wyglądają niemal identycznie. Od ISO 800 pojawia się już wyraźniejsza struktura szumu, ale zdjęcia nadal są w pełni używalne, aż do ISO 1600. ISO 3200 i 6400 wprowadza już znaczne zaszumienie i delikatnie zielonkawy zafarb. Przy ISO 12800 pojawia się purpurowy zafarb, a zdjęcia są nieużywalne. W codziennym fotografowaniu nie polecam przekraczać zatem ISO 800, a ISO 6400 powinno być absolutnym maksimum. W porównaniu do poprzednika widzę poprawę o około 1EV na wyższych czułościach. To zasługa mniej upakowanej matrycy.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/8]

Jeśli chodzi o oddanie szczegółów, również jest nieco lepiej niż u poprzednika. Matryca o mniejszej liczbie megapikseli jest także mniej wymagająca dla obiektywu. Zdjęcia przy wszystkich czułościach są ostrzejsze. Do ISO 800 szczegóły są dobrze reprodukowane, ISO 1600 również nie pozostawia wiele do życzenia. Od ISO 3200 następuje już znaczna degradacja szczegółów, więc fotografując szczegółowe obiekty, najlepiej nie przekraczać ISO 800-1600.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/8]

Zdjęcia przykładowe

Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w formacie RAW, a następnie wywołane przy standardowych ustawieniach w Adobe Lightroom CC z profilem Camera Portrait. Dodatkowa galeria pokazuje wszystkie zdjęcia, na których zmieniłem wartość suwaków highlights, shadows, contrast, vibrance.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/43]

Zdjęcia obrobione

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/45]

Co nam się podoba

To, co zawsze chwalę w tego typu aparatach, to odporność na warunki fizyczne. Obudowa w TG-5 rzeczywiście jest wytrzymała, odporna na zadrapania (prócz ekranu), niestraszna mu woda czy piach. Sam aparat został znacząco zmieniony w stosunku do poprzednika, patrząc przez pryzmat tego, co znajduje się wewnątrz. Matryca o mniejszej liczbie megapikseli lepiej radzi sobie w gorszych warunkach oświetleniowych, a nowy procesor pozwala robić nawet 20 kl./s i nagrywać w rozdzielczości UHD. Na plus należy również policzyć tryb Pro Capture, jasny na szerokim kącie obiektyw, a także rozwinięte funkcje GPS. Nie sposób również nie wspomnieć o zapisie RAW, szybkim i celnym autofokusie podczas fotografowania, a także przydatnej tarczy nastaw.

Obraz

Co nam się nie podoba

Podobnie jak poprzednicy, TG-5 dostaje minus za brak trybu manualnego. Kolejny minus należy się za działanie autofokusu podczas filmowania, a także migotanie i kiepską stabilizację na dłuższym końcu obiektywu. Firma Olympus powinna również dopracować ekran - podnieść jego rozdzielczość i odporność na rysy. Nie sposób nie wspomnieć o cenie, która w chwili pisania tego testu wynosiła ok. 2200 zł.

Werdykt

Olympus TG-5 to dopracowany aparat, który w stosunku do poprzednika przeszedł poważne zmiany. Wymieniono przede wszystkim elementy, które odpowiadają za obrazowanie, czyli matrycę i procesor. Dzięki temu zyskaliśmy lepszą jakość, filmy UHD, a także większą szybkość. Aparat przeszedł również drobne zabiegi kosmetyczne, z czego największym było dodanie wygodnego koła nastaw. Nie obeszło się jednak bez wpadek, które wymieniłem w poprzednim akapicie. W mojej ocenie TG-5 to bardzo dobry aparat dla osób, które podróżują i potrzebują wytrzymałego aparatu na plażę czy w góry, ale również nurkują. Wytrzymałość 15 m to niezły wynik, szczególnie patrząc przez pryzmat osób początkujących. W moim przypadku świetnie sprawdził się jako uzupełnienie większego PENa-F, którego nie zabierałem na plażę, a także alternatywę dla smartfona. Robi od niego lepszej jakości zdjęcia, filmy, a także oferuje zoom, a do tego włącza się bardzo szybko, więc cytat „najlepszy aparat, to ten który masz przy sobie” świetnie znajduje zastosowanie w przypadku testowanego TG-5. Lekki zgrzyt pojawia się, kiedy spojrzymy na cenę, która jest wyższa o 300-400 zł w stosunku do poprzednika w momencie premiery i 700-800 zł wyższa od TG-4 obecnie. W tym miejscu jednak każdy zainteresowany powinien wybrać między niższą ceną, a szybkością, lepszymi filmami i poprawioną jakością zdjęć.

Obraz
Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)