Czy można fotografować wszystko i wszędzie? [poradnik]

Czy można fotografować wszystko i wszędzie? [poradnik]

Fot. Tomasz Tomaszewski
Fot. Tomasz Tomaszewski
Olga Drenda
28.06.2013 14:43, aktualizacja: 26.07.2022 20:13

„Zdjęcie za wszelką cenę” - to jeden z popularnych mitów, opowiadanych o fotografach. Doświadczeni fotografowie, tacy jak Tomasz Tomaszewski, Światosław Wojtkowiak, Jacek Bonecki czy Adam Pańczuk, opowiadają nam o sytuacjach, w których lepiej odłożyć aparat na bok... Szczególnie w podróży czy na wakacjach.

„Zdjęcie za wszelką cenę” - to jeden z popularnych mitów, opowiadanych o fotografach. Doświadczeni fotografowie, tacy jak Tomasz Tomaszewski, Światosław Wojtkowiak, Jacek Bonecki czy Adam Pańczuk, opowiadają nam o sytuacjach, w których lepiej odłożyć aparat na bok... Szczególnie w podróży czy na wakacjach.

Bez kadru, ale z czystym sumieniem

Jedną z lektur, do których lubię powracać, jest antologia „Photographs Not Taken” Willa Steacy'ego. Fotografowie – Roger Ballen, Ed Kashi, Mary Ellen Mark i inni – opowiadają o zdjęciach, których z różnych powodów nie zrobili. Czasem po prostu nie mieli przy sobie aparatu, czasem popełniali błąd; nie o te przypadki jednak chodzi. Interesowały mnie te, gdy wycofywali się, gdy dochodzili do wniosku, że zrobienie zdjęcia w okolicznościach, w których się znaleźli, mogłoby być nieetyczne, krzywdzące, byłoby pójściem o krok za daleko.

Obraz

Sylvia Plachy odłożyła aparat na bok, gdy 11 września 2001 znalazła się w pobliżu ruin World Trade Center i natknęła się na człowieka pokrytego pyłem. „Musiałabym stanąć mu na drodze. Było mi wstyd, wahałam się. To nie było w porządku”, mówiła. Dave Anderson był o krok od sfotografowania groźnie wyglądającego, wytatuowanego kolosa, którego napotkał na swojej drodze, dopóki nie zauważył, że mężczyzna płacze, tuląc nieżywego kota. „Jeśli widzisz czyjś ból, musisz mieć bardzo dobry powód, żeby zrobić zdjęcie”, wyjaśniał. Wbrew mitom, które krążą wokół zawodu fotografa, a zwłaszcza fotoreportera, nie zawsze chodzi o to, aby za wszelką cenę zrobić zdjęcie. Czasem odchodzi się bez świetnego kadru, ale z czystym sumieniem.

Niebezpieczne zdjęcia - dbaj o bezpieczeństwo innych

Gdy podróżujemy z aparatem, powinniśmy uzbroić się w wiedzę z różnych dziedzin – techniczną, o której obszernie pisał Kuba Kaźmierczyk, prawną, ale konieczna jest również znajomość dobrych obyczajów – tak, aby fotografując, zachować się w porządku. Nawet, jeśli konwenanse są nam z zasady obce, w podróży warto je znać: bywa, że od tego zależy życie i bezpieczeństwo nas lub innych osób. Adam Pańczuk, laureat Magnum Expression Award i Grand Press Photo, wspomina sytuację, kiedy ze względu na dobro fotografowanych osób nie opublikował zrobionych przez siebie zdjęć. „Kiedy byłem w Iranie, przygotowywałem materiał o życiu młodych ludzi”, opowiada. „Trafiłem na nielegalną w tym kraju domową imprezę, gdzie było dość ostro, pojawił się alkohol, narkotyki. Nie miałem problemu z fotografowaniem na miejscu, ale w redakcji „Polityki”, dla której przygotowywałem reportaż, ustaliliśmy, że jest jakiś promil prawdopodobieństwa, że ich bohaterowie zostaną rozpoznani. Ze względu na ich bezpieczeństwo postanowiliśmy, że niektórych zdjęć nie opublikujemy”.

© Jacek Bonecki
© Jacek Bonecki

Doświadczony fotograf i podróżnik Jacek Bonecki, przyzwyczajony do ekstremalnych przeżyć w fotografii, wielokrotnie miał do czynienia z niebezpiecznymi sytuacjami. „Najbardziej jaskrawy przykład to przypadek, kiedy znalazłem się w brazylijskiej faweli. Wokół biegały dzieci, chciałem sfotografować je podczas zabawy, ale w pewnym momencie poczułem, że ktoś przystawia mi lufę do skroni i uprzejmie prosi, żebym przestał fotografować. Gdyby nie pomoc moich brazylijskich kolegów, sprawa zakończyłaby się w najlżejszym wypadku utratą sprzętu, w najgorszym – broń mogłaby wypalić”, wspomina. Jak uniknąć tarapatów? „Nasze intencje powinny być jawne i czytelne”, radzi Bonecki. „Powinniśmy wydawać proste sygnały, działać jak radar i wyczuwać, czy dana osoba godzi się na naszą obecność z aparatem, czy nie. Jeśli zauważymy nawet najdrobniejszy sygnał, że coś jest nie tak, to lepiej nie ryzykować, nie eskalować napięcia. Jeśli widzimy symptomy, że fotograf może być niemile widziany, lepiej odpuścić”.

Kultura osobista obowiązuje także fotografa

Nawet, jeśli nic nam nie grozi, kultura osobista obowiązuje. Fotograf nie powinien być intruzem. Trudno jednak czasem ustalić, kiedy się nim stajemy. Okoliczności, w których fotografujemy, bywają różne, a zasady nie zawsze transparentne. Warto zdać się na wyczucie: kiedy istnieje ryzyko, że wtargniemy w czyjąś strefę osobistą, zaburzymy spokój? „ Jeśli na wakacjach fotografujemy ludzi na plaży, łatwo możemy naruszyć ich prywatność. Na plażach fotografowanie innych nie jest z reguły mile widziane i nie można tłumaczyć sobie, że np. plaża naturystów to darmowy plener aktu”, mówi o popularnym wakacyjnym temacie Jacek Bonecki.

„Sytuacji jest tyle ile ludzi, każdy przypadek jest indywidualny. Czasem wynika to ze zwyczaju, chociaż zwyczaje to przecież nie matematyka i nie są zasadą niepodważalną”, dodaje Światosław Wojtkowiak (fotograf, włóczęga, autor bloga http://blog.swiatoslaw.com/)i powołuje się na częsty przykład: „Niechęć muzułmańskich kobiet do bycia fotografowanymi nie jest na przykład absolutna, ale często wynika ze strachu przed naciskiem męskich członków rodziny, wystarczy aby ci znikli za rogiem, a często ta sama kobieta zaczyna zachowywać się zupełnie inaczej. W gruncie rzeczy najistotniejsza jest wyostrzona intuicja, ona podpowie nam, chociaż też nie ze stuprocentową pewnością, jak się zachować”, mówi.

Fot. Adam Pańczuk
Fot. Adam Pańczuk

O tym, jak ważne jest intuicyjne rozumienie, kiedy i jak wypada nam fotografować, opowiada również Tomasz Tomaszewski. Fotograf, który w swojej dotychczasowej pracy opowiadał o świecie Romów, robotników ze Śląska czy pracowników archaicznej, pokolonialnej cukrowni na Jawie przekonuje, że cechy te mogą praktycznie zawsze otworzyć fotografowi drzwi do spotkania z drugim człowiekiem. „Najważniejsze - w fotografii, ale nie tylko - jest nie to co, ale jak robimy”, mówi. „Świat jest dość skomplikowany, a życie może zaoferować sto milionów różnych sytuacji, więc nie ma ogólnej reguły. W akcie fotografowania nie ma nic złego, pod warunkiem, że fotograf umie się zachować. Trzeba wiedzieć, jakie zasady obowiązują w krajach muzułmańskich, jakie w kościele, i że na wizytę u prezydenta nie pójdziemy w kamizelce na ryby. Niestety, ludzie przejmują się tym coraz mniej, zachowują się barbarzyńsko, więc odpowiedzi na ich zachowanie również mogą być nieprzyjazne”.

Empatia, czyli przejawianie uczuć innych

Fotograf, zwłaszcza w drodze, nieustannie spotyka ludzi - empatia powinna więc należeć do jego podstawowego „wyposażenia”. Wymownie opowiada o tym Tomasz Tomaszewski: „Fotograf jest rodzajem listonosza, który pobiera informacje od jednych, a dostarcza je drugim. Ludzi należy traktować podmiotowo, nie przedmiotowo; podchodzić do nich z szacunkiem – wtedy dopuszczą nas nawet do intymnych sytuacji. Wtedy również fotografowanie jest czymś intymnym”, przekonuje.

Co jednak w przypadku, gdy na nawiązanie kontaktu, choćby minimalnego, z drugim człowiekiem mamy tylko sekundy? Dynamika fotografii podróżniczej, ulicznej nie zawsze pozwala na budowę więzi. Wtedy musimy zdać się na subtelne kody. „Kiedyś pracowałem w Indiach, fotografowałem rikszarzy”, wspomina Adam Pańczuk. „Aparat miałem cały czas przy oku. Dynamiczność sytuacji nie pozwalała mi na to, żeby pytać wszystkich o zgodę, dlatego przyjąłem zasadę, że aparat mam cały czas na widoku i jeśli ktoś daje mi do zrozumienia, że nie chce być fotografowany, to nie robię zdjęcia. To była specyficzna sytuacja, która wymagała szybkich reakcji, ale zawsze lepiej jest porozmawiać, żeby wszystko było jasne”, mówi.

Tu istnieje kilka szkół: wdać się w rozmowę z napotkanymi ludźmi, zachęcić ich do uczestniczenia w naszych działaniach, albo po prostu fotografować i obserwować reakcje. „Pytanie o zgodę na zdjęcie to dobre wyjście z punktu widzenia portretu, ale już nie reportażu, bo scena staje się trochę sztuczna, zaaranżowana. Jeśli chcemy fotografować spontanicznie, spróbujmy najpierw z krzakiem, drzewem, potem stopniowo z ludźmi. Możemy się w ten sposób przekonać, czy jesteśmy mile widziani. Takie działanie jest bardziej skuteczne niż 'polowanie na twarze'.”, mówi Jacek Bonecki.

Fotograficzna asceza w trakcie zdjęć

„Czasem instynkt sam podpowiada, kiedy odłożyć aparat i po prostu być w pełni obecnym”, mówi Nadav Kander w „Photographs Not Taken”. Te słowa przypomniały mi się, gdy rozmawiałam ze Światosławem Wojtkowiakiem. „Warto często powstrzymać się, nawet jeśli nikomu zrobienie zdjęcia by nie zaszkodziło ani nie przeszkadzało, ot tak - dla czystej przyjemności wstrzymania, ascezy fotograficznej, zamienienia się z konsumenta obrazu w zwykłego obserwatora, a może nawet uczestnika”, mówił i przywołał ceremonię ofiarną, której był świadkiem w Maroku.

Fot. Światosław Wojtkowiak
Fot. Światosław Wojtkowiak
Na koniec
Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)