Domowe studio z lampami za 300 zł - czy to ma sens? [test]

Domowe studio z lampami za 300 zł - czy to ma sens? [test]

fot. Jakub Kaźmierczyk
fot. Jakub Kaźmierczyk
Jakub Kaźmierczyk
23.08.2011 10:32, aktualizacja: 01.08.2022 14:33

Rozpadają się po pierwszym użyciu, nie trzymają mocy i do niczego się nie nadają - niektórzy wygłaszają takie opinie o tanich, budżetowych lampach błyskowych. Kiedy jednak nie mamy pieniędzy na profesjonalny sprzęt, a chcemy nauczyć się wykonywać studyjne portrety, trzeba znaleźć sensowne rozwiązanie. Postanowiliśmy sprawdzić, jakie rezultaty można osiągnąć za pomocą lamp za ok. 300 zł.

Pamiętacie poradniki o budowie własnego studia, które pojawiły się kilka tygodni temu? Opisywałem w nich poszczególne elementy, które na pewno przydadzą się Wam do kompletowania własnego studia.

Dzięki uprzejmości firmy Fripers mogłem przetestować dla Was najtańszy z możliwych zestawów oświetlenia błyskowego. Kosztuje on zaledwie 286 zł, a w jego skład wchodzą:

  • **dwie żarówki błyskowe o mocy 45 Ws, **
  • **dwie oprawki pojedyncze, **
  • dwa statywy oświetleniowe o wysokości 220 cm,
  • dwie białe parasolki transparentne o średnicy 100 cm.

Z tego typu budżetowych zestawów w większości korzysta się w domu, zatem test lamp również przeprowadziłem u siebie w mieszkaniu. Ma on udowodnić, że wydając naprawdę nieduże pieniądze, można mieć choć namiastkę oświetlenia studyjnego. Zdjęcia wykonywałem aparatem Canon 50D z obiektywem 70-200/2.8L przy ogniskowej około 80 mm i przysłonie f/7.1.

Przysłonę celowo domknąłem do takiej wartości przede wszystkim ze względu na jasność tańszych obiektywów, która przy dłuższym końcu wynosi zazwyczaj f/5.6 - f/6.3. Tak więc podobne zdjęcia możemy zrobić każdym innym aparatem z obiektywem np. 17-85 czy 70-300. Oczywiście zdjęcia prezentowane w artykule powstały przy użyciu tego zestawu.

Sesja

Zdecydowałem się na ustawienie lamp typu clamshell (muszla) z miękkim światłem kontrowym, które bardzo lubię. Schemat ten oznacza jedno światło górne oraz słabsze o około 50% światło dolne. Ponieważ nie mam trzech lamp, użyłem blendy, która leżąc na kolanach modelki, wypełniała cienie rzucane przez górną lampę. Z tyłu stała lampa, która służyła za światło kontrowe. Poprzez założenie parasolki ograniczyłem jej moc oraz zmiękczyłem światło, unikając brzydkich cieni rzucanych przez włosy na twarz. Poza tym chciałem, aby portrety były delikatne, wiec twarde światło kontrowe od razu odpada.

Praca z zestawem

Lampy zrobiły na mnie pozytywne wrażenie, podobnie jak cały zestaw. Mimo że każda z nich kosztuje około 40 zł, są całkiem nieźle wykonane i nie odnosi się wrażenia, że za chwilę rozpadną się w rękach. Każda z nich ma przycisk "Test", gniazdo synchronizacji, diodę gotowości i fotocelę. Po zamontowaniu lamp do statywów zacząłem robić zdjęcia.

I tu zaczęły się schody. Żadna z nich nie chciała współpracować z moimi wyzwalaczami radiowymi Yongnuo rf-602. Wprawdzie dioda na odbiorniku sygnalizowała gotowość, jednak lampa pozostawała bezczynna. Na szczęście w każdym pudełku znajduje się trzymetrowy kabel synchronizacji, więc po podłączeniu go do odpowiedniego gniazda pojawiły się pierwsze błyski. Fotocele w obydwu lampach radziły sobie bez najmniejszych problemów.

Pojawił się kolejny kłopot - mimo pełnego naładowania lampy nie zawsze błyskały z taką samą mocą. Raz zdjęcie było ciemniejsze, raz jaśniejsze, do tego na zdjęciach można było się dopatrzyć różowawego zafarbu, który na szczęście łatwo dało się usunąć. Nietrzymanie mocy niestety jest bolączką najtańszych systemów oświetleniowych, więc do robienia zdjęć z takimi lampami polecam używanie trybu zapisu w plikach RAW. Dzięki temu za każdym razem można dopasować jasność zdjęcia tak, aby była ona równa na całym materiale z sesji.

Na szczęście odchylenia nie były znaczące i nie wynosiły więcej niż około 0.5EV powyżej oraz 0.8EV poniżej stałego pułapu. Przy większych sesjach, w których do obróbki mamy kilkadziesiąt zdjęć, może być to uciążliwe, ponieważ każdy plik RAW trzeba wywołać z delikatnie innymi ustawieniami. Przy małych, domowych sesjach nie będzie to duża niedogodność.

Obraz

Kolejną wadą żarówek błyskowych jest bardzo ograniczona możliwość modyfikowania światła. Właściwie możemy używać ich tylko z parasolkami, dedykowanymi kolorowymi filtrami lub bez żadnych modyfikatorów.

Niektórzy krytycy tych tanich lamp mogą stwierdzić,  że moc 45 Ws jest śmiesznie mała. Nic z tych rzeczy! Fotografując przy czułości ISO 100, musiałem przymykać przysłonę do wartości aż f/7.1. Najbardziej lubię pracować na przysłonach rzędu f/2.8, ale niestety lampy nie mają żadnej regulacji, przez co cały czas błyskają pełną. Moim zdaniem to ich największa wada.

Możemy wprawdzie regulować ilość światła poprzez zwiększanie/zmniejszanie odległości od fotografowanego obiektu, wykorzystując prawo odwrotności kwadratów, ale niestety wtedy zmienia się również charakterystyka światła. Robiąc taką sesję przy wykorzystaniu lamp z regulacją, z pewnością zmniejszyłbym delikatnie moc lampy kontrowej, aby uniknąć przepalenia włosów. Niestety, trudno zróżnicować klimat zdjęcia, nie mając możliwości regulacji.

Obraz

Bardzo pozytywne wrażenie zrobiły na mnie statywy. Mimo niewielkich rozmiarów są bardzo stabilne i bez problemów mogłyby utrzymać większe lampy. Bardzo dobrze sprawdzają się w małych wnętrzach, jak np. moje mieszkanie, w którym nie ma miejsca na rozkładanie większych statywów o szerszym rozstawie nóg. Niczego nie mogę zarzucić również parasolkom. Nie zauważyłem, aby przekłamywały kolorystykę zdjęć, są dobrze wykonane i doskonale spełniają swoje zadanie.

Podsumowanie

fot. Jakub Kaźmierczyk
fot. Jakub Kaźmierczyk

Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że podczas pracy z tym zestawem byłem w siódmym niebie. Bardzo denerwuje brak stabilności mocy błysku i współpracy z moimi wyzwalaczami. Praca staje się zdecydowanie mniej komfortowa, a przejrzenie zdjęć na monitorze aparatu trochę zniechęca, głównie z tego względu, że niektóre klatki są ciemniejsze, a niektóre jaśniejsze od innych. Ograniczona możliwość modyfikacji światła również nie skłania do korzystania z zestawu.

Rozpoczynając jednak przygodę z fotografią i tak raczej będziemy korzystać z parasolek, a nie droższych softboxów. Brak regulacji też jest nieco uciążliwy, ale za cenę niespełna 300 zł naprawdę można wiele wybaczyć. Pod tym względem zestaw nie ma sobie równych! Nie mając możliwości dozbierania funduszy do droższych rozwiązań, bez wahania kupiłbym właśnie taki lub podobny zestaw.

Jest to świetne rozwiązanie dla początkujących, dzięki któremu można poznać możliwości i charakterystykę światła błyskowego, uczyć się różnych schematów oświetleniowych i po prostu bawić się światłem. To także bardzo dobry start do budowania bardziej zaawansowanego zestawu studyjnego. Kupując jedną, droższą lampę, możemy użyć statywu z tego zestawu, a jedną z żarówek błyskowych doświetlić dodatkowo tło. Z mojego punktu widzenia to świetny zestaw dla kogoś, kogo po prostu nie stać na nic lepszego, a chce robić zdjęcia. Takie chęci naprawdę się liczą.

[plus] bajecznie niska cena

[plus] kompaktowe rozmiary

[plus] solidność wykonania [minus] jak za taką cenę

[plus] wystarczające możliwości dla początkujących

[plus] opcje dalszej rozbudowy zestawu

[minus] niestabilność mocy

[minus] różowawy zafarb błysku

[minus] niekompatybilność z wyzwalaczami Yongnuo

[minus] brak regulacji mocy błysku

[minus] ograniczone możliwości modyfikacji światła

W kolejnych wpisach postaram się przetestować zestawy z wyższych półek cenowych.


Obraz

Za dostarczenie sprzętu do testów dziękujemy firmie Freepers, właścicielowi sklepu fripers.pl.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)