Coś Wi-Fi w powietrzu, czyli sterowanie bezlusterkowcem z poziomu smartfona

Coś Wi‑Fi w powietrzu, czyli sterowanie bezlusterkowcem z poziomu smartfona

Coś Wi-Fi w powietrzu, czyli sterowanie bezlusterkowcem z poziomu smartfona
Krzysztof Basel
25.03.2014 16:26, aktualizacja: 28.03.2014 14:54

Dwa lata temu pisałem ze zdziwieniem, że aparaty z Wi-Fi są gatunkiem wymarłym. Od tego czasu na szczęście wiele się zmieniło, a technologia bezprzewodowego sterowania aparatami odżyła na nowo.

Obraz

Pomysł na zdalne, bezprzewodowe sterowanie aparatem nie jest nowy. Zawodowi fotografowie wykorzystują go od lat. Tyle że kiedyś trzeba było używać komputera i specjalnych nadajników doczepionych do lustrzanki. Wciąż pamiętam, jak 7-8 lat temu z wielkim zachwytem spoglądałem na kolegów fotografujących zdalnie podczas meczów koszykarskiego Śląska Wrocław. Ich lustrzanki były przymocowane zazwyczaj tuż przy koszach, za przeźroczystymi tablicami, podczas gdy fotoreporterzy siedzieli za bandami z laptopami na kolanach, od razu zgrywali zdjęcia i wysyłali je do agencji.

New Orleans Hornets Team Photographer Layne Murdoch

Dzisiaj sprawa jest o wiele prostsza. Moduł Wi-Fi ma coraz więcej aparatów na rynku: od średniej klasy kompaktów, przez większość nowych bezlusterkowców, po amatorskie lustrzanki. Aby się z nimi połączyć, nie trzeba ciężkiego laptopa - wystarczy mały smartfon czy tablet. Prościej się już chyba nie da, dzięki czemu bogate możliwości zdalnego sterowania są dostępne dla dużej grupy entuzjastów fotografii.

Jeśli aparat jest wyposażony w moduł Wi-Fi, a ty masz w kieszeni czy torbie smartfona lub tablet pracujący pod kontrolą iOS lub Androida, to połączenie urządzeń nie powinno sprawić ci problemu. Każdy producent ma inne programy i odrobinę inaczej rozwiązał proces łączenia się, jednak ogólny koncept jest prosty i przebiega to szybko. W testach aparatów zawsze opisuję, jak to wygląda.

Obraz

Ogólnie żeby połączyć urządzenie mobilne z aparatem, trzeba pobrać odpowiednią aplikację i włączyć funkcję Wi-Fi w aparacie. Następnie należy połączyć ze sobą urządzenia. Można wybrać w ustawieniach na ekranie smartfona sieć utworzoną przez aparat i podać hasło lub wykonać tę czynność automatycznie: poprzez funkcję NFC lub sczytanie kodu QR z ekranu aparatu. To ostatnie rozwiązanie jest według mnie najlepsze: działa błyskawicznie, jest uniwersalne i proste. A zatem skoro już podłączyłeś swój aparat, to do dzieła! Oto kilka powodów, dla których jestem wielkim fanem funkcji Wi-Fi w aparatach.

  1. Zdalne sterowanie podczas sesji

Możliwość zdalnego sterowania aparatem z poziomu urządzenia mobilnego jest kapitalna. Wykorzystuję ją coraz częściej – ostatnio przy okazji wykonywania zdjęć grupowych, na którym sam byłem; aparatem sterowałem za pomocą iPhone’a. Podczas warsztatów fotografii kulinarnej Kuby Kaźmierczyka wielkie zainteresowanie uczestników budziła część, w której można było wykonać zdjęcia żywności, sterując aparatem z poziomu iPada, a następnie od razu podejrzeć rezultaty nie na 3-calowym ekraniku, ale 10-calowym wyświetlaczu dobrej jakości.

Obraz
© © KB

To robi ogromną różnicę – w komfortowej sytuacji jest nie tylko fotograf, ale też fotografowana modelka czy wymagający klient, który zniecierpliwiony ciągle zagląda nam przez ramię. Możliwość pełnych, manualnych ustawień aparatu oraz wyzwalania migawki przyda się też, kiedy twój aparat stoi na statywie, a ty chcesz wykonać nieporuszone zdjęcie krajobrazu czy rozgwieżdżonego nieba.

Obraz
  1. Importowanie zdjęć w podróży

W dobie tanich linii lotniczych i połączeń autokarowych za złotówkę podróżujemy coraz częściej. Oczywiście, wielu z nas zabiera ze sobą aparat. Metod jest wiele, jednak moim zdaniem jedną z najlepszych jest możliwość zgrywania zdjęć z aparatu na… tablet. W poradniku pt. "Jak zabezpieczyć swoje zdjęcia w trakcie podróży?" pisałem:

:

Tablet to świetne urządzenie do przechowywania kopii zapasowej zdjęć w podróży, ale też do ich przeglądania, segregowania, podstawowego obrabiania oraz wysyłania do Sieci. 7-8-calowy tablet jest kilkakrotnie lżejszy (ok. 300 g) i tańszy (porządny 8-calowy tablet można kupić już za 900-1000 zł) niż ultrabook. To ogromna zaleta, kiedy trzeba ograniczyć się z bagażem. Z drugiej strony nawet 8-calowy ekran iPada mini oparty na matrycy LED IPS w zupełności wystarczy do komfortowej podstawowej obróbki zdjęć. Nie wspomnę już o możliwości surfowania w Internecie, blogowania, słuchania muzyki czy oglądania filmów.

Od publikacji tego tekstu minął prawie rok i tylko utwierdziłem się w tym, co napisałem. Zestaw, który ostatnio świetnie sprawdza mi się w podróży, to bezlusterkowiec z Wi-Fi oraz iPad mini. Zdjęcia zgrywam pod koniec każdego dnia podróży i w miarę możliwości staram się je selekcjonować, a kilka najlepszych od razu obrobić w aplikacjach Snapseed czy VSCO.

Obraz
  1. Błyskawiczne udostępnianie zdjęć w Sieci

Zawsze wychodziłem z założenia, że fotografie są po to, aby je oglądać. Oczywiście, fotografowanie dla samego siebie, jak to się mówi: do szuflady, również ma głęboki sens, jednak w dobie Facebooka, Twittera czy wirtualnych dysków w chmurze możemy bardzo łatwo dotrzeć do wielu odbiorców w Internecie, którzy obejrzą nasze zdjęcia. Nie chodzi tu o zwykły lans i nabijanie lajków. Chodzi o możliwość oceny czy dzielenia się swoimi zdjęciami ze znajomymi. Ja traktuję swoje konto na Instagramie czy Facebooku jak wirtualny (foto)pamiętnik, dzięki któremu mogę sobie szybko przypomnieć, gdzie byłem i co robiłem.

Aparaty z Wi-Fi pozwalają na błyskawiczne i proste przesyłanie zdjęć na urządzenie mobilne, a od tego już tylko krok do równie szybkiego wysłania najciekawszych kilku fotografii do Sieci. Po kilku miesiącach korzystania z tego rozwiązania zauważyłem, jak bardzo ułatwia ono życie fotografowi i ile potrafi oszczędzić czasu. Fotografując tak po prostu, dla siebie, zniechęciłem się do zgrywania zdjęć na komputer z kart SD/CF, żmudnej selekcji, ręcznej obróbki plików RAW mających po 20-30 MB i potem wysyłania ich do Sieci.

  1. Geotagowanie

GPS w aparacie jest przydatny, jednak większość modeli nie ma tej funkcji. Być może ze względu na to, że taki odbiornik drenuje baterię. Nic straconego: wystarczy zgrać zdjęcia na smartfona i nadać im geotagi. Po powrocie z podróży fotografie można zaimportować np. do Lightrooma i wyświetlić na mapie.

Obraz

To naprawdę przydatne rozwiązanie, zwłaszcza podczas dłuższych podróży czy za granicą, gdzie często nie mamy dostępu do Internetu i pamiętamy, gdzie dane zdjęcie powstało.

  1. Szybki backup zdjęć

Tablet (a w awaryjnej sytuacji smartfon) może pełnić funkcję zapasowego źródła zdjęć. W czasie podróży warto mieć zawsze dwie kopie, np. na kartach pamięci oraz te najlepsze fotografie na urządzeniu mobilnym. Moduł Wi-Fi w aparacie niezwykle usprawnia i przyśpiesza proces zgrywania zdjęć.

Obraz

Dzięki temu mamy więcej czasu na podziwianie pięknych widoków, rozmyślanie czy rozmowę ze współtowarzyszami podróży.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)