Dlaczego Polacy boją się bezlusterkowców?

Dlaczego Polacy boją się bezlusterkowców?

Dlaczego Polacy boją się bezlusterkowców?
Jakub Kaźmierczyk
08.05.2014 12:31, aktualizacja: 26.07.2022 19:57

Dzięki temu, że mam częsty kontakt z czytelnikami, fotografami i zupełnymi amatorami, chyba udało mi się zrozumieć, dlaczego niechęć i strach wobec bezlusterkowców są tak duże. Zacznijmy jednak od początku.

Rynek aparatów jest naprawdę spory, jednak klasyczne lustrzanki produkują już tylko trzy firmy: Nikon, Canon i Pentax (jest jeszcze Sigma, ale ona ma marginalny udział w rynku). W ich ofercie znajdują się również konstrukcje bezlusterkowe. Aparaty bez lustra wytwarzane są przez wszystkie wiodące marki: Panasonica, Olympusa, Fuji, Sony, Samsunga. Co ważne, wszystkie firmy, które produkują teraz bezlusterkowce, były obecne na rynku lustrzanek. Olympus i Panasonic miały system 4/3, Samsung korzystał z technologii Pentaxa, Fuji zawsze zaskakiwało rozpiętością tonalną, ale z czasem wszystkie te firmy porzuciły lustrzanki na rzecz bezlusterkowców. Jedynie Sony pozostaje pośrodku z trzema liniami aparatów z półprzepuszczalnym lustrem. Warto jednak zaznaczyć, że ta firma oferuje również trzy pełnoklatkowe bezlusterkowce (A7, A7R, A7S) i trzy bezlusterkowce o matrycy APS-C. Widać więc, że te bardziej klasyczne rozwiązania schodzą na dalszy plan.

Obraz

Obecna sytuacja na rynku fotograficznym jest dziwna. Dwaj najbardziej rozpoznawalni producenci aparatów, czyli Canon i Nikon, nie do końca mają pomysł na bezlusterkowce. Nikon wymyślił serię „1”, w której umieścił jednak bardzo mały sensor (crop x2.7), a jego produkty tanieją o 50-70% w ciągu roku. Z kolei Canon wypuścił na rynek EOS-a M, który ma tak marny autofokus, że używanie go z jasnymi obiektywami mija się z celem. Jakiś czas temu zaprezentował również drugą odsłonę emki, ale jest ona dostępna tylko w Japonii.

Jeśli miałbym ten aparat, byłbym mocno zniecierpliwiony niejasną sytuacją. Swoją drogą EOS-M też bardzo staniał. Początkowo kosztował około 4000 zł, a dziś bez żadnego problemu można go kupić za 1200-1300 zł. Najdziwniejsze ruchy wykonuje jednak Pentax, który w bezlusterkowcach umieszcza nawet matryce 1/2,3”, ale ponieważ nie spotkałem się jeszcze z nikim, kto miałby taki aparat, sprawę Pentaxa zostawiam do osobnego rozpatrzenia.

Obraz

Na drugim biegunie są pozostałe firmy, które konsekwentnie tworzą bardzo udane konstrukcje. Każda z nich ma w ofercie kilka linii aparatów: od amatorskich, niewielkich konstrukcji po większe, zaawansowane aparaty. Olympus zaczynał od linii Pen Mini, Panasonic od GM, Fuji od X-A, Samsung od 4-cyfrowych NX-ów, a Sony od Alph o niskim numerze.

Ale ja chcę lustrzankę

Dość często doradzam różnym osobom przy zakupie aparatu. Zazwyczaj są to amatorzy, którzy kupują albo swój pierwszy aparat, albo przesiadają się z aparatu kompaktowego lub smartfona. Zazwyczaj wybór pada na Canona 600D lub Nikona D3200. Oczywiście nie są to złe aparaty, ale moje doświadczenie podpowiada, że kupowanie lustrzanki za wszelką cenę nie zawsze ma sens. Dlaczego? Amatorzy, którzy kupują aparat cyfrowy, są przyzwyczajeni do kadrowania za pomocą wyświetlacza.

Obraz

Testowałem sporo aparatów i jeszcze w żadnej lustrzance ustawianie ostrości przy użyciu ekranu nie działało w sposób, który by mnie zadowolił. Na tym polu najlepiej wypadają aparaty Sony, ale jak wspomniałem wcześniej, nie są to klasyczne lustrzanki. Ostatnie testy Nikona D3300, jak również codzienne użytkowanie Canonów 5D dobitnie pokazują, że kadrowanie i sprawne robienie zdjęć przy użyciu Live View graniczy z cudem. Najlepiej radzi sobie z tym Canon 70D, ale i tak jest daleko w tyle za np. Olympusem E-M1.

Niestety, utarło się u nas, że lustrzanka jest synonimem aparatu dla profesjonalistów, najwyższej jakości. Czy tak rzeczywiście jest? Niekoniecznie. Oczywiście, trudno porównywać jakość Panasonica GM1 z Nikonem D4s, ale zestawienie konkurencyjnych aparatów jest jak najbardziej sensowne. Dla przykładu Sony A7R w testach DxO zdobywa aż 95 punktów, a jego tańszy brat, A7, 90. Nikon Df osiąga 89 punktów, a Canon 6D 82.

Obraz
© DxO Mark

Porównajmy zdecydowanie tańsze aparaty, czyli np. Olympusa E-PM2, Sony A3000, Canona 1200D i Nikona D3200. Canon 1200D plasuje się daleko w tyle za konkurencją: osiąga jedynie 63 punkty, podczas gdy wynik Olympusa to 72 punkty, Sony - 78, a Nikona 81. Warto przypomnieć, że wszystkie te aparaty kosztują około 1500 zł lub mniej. Szkoda, że procedura DxO nie jest w stanie poradzić sobie z matrycami X-Trans MOS z Fuji, bo ich jakość stoi na bardzo wysokim poziomie.

Obraz
© DxO Mark

W związku z tym mówienie, że lustrzanki mają lepszą jakość od bezlusterkowców, to moim zdaniem gruba przesada, bo w obydwu typach konstrukcji występują aparaty lepsze i gorsze. Nie bez znaczenia pozostaje porównanie takich parametrów, jak układy AF czy szybkostrzelność. Najtańsze lustrzanki osiągają 3-4 kl./s, podczas gdy nawet niedrogie bezlusterkowce 8 kl./s. Dzieje się tak za sprawą braku lustra, które w lustrzance z każdym podniesieniem migawki również musi powędrować do góry. W bezlusterkowcach, jak sama nazwa wskazuje, nie ma lustra. Porusza się tylko migawka, co pozwala osiągnąć większą prędkość.

Co z wizjerem?

Rzeczywiście, tańsze bezlusterkowce nie są wyposażone w wizjery. Dla wielu osób nie jest to przeszkoda, ale w niemal każdym teście bezlusterkowca pojawia się zarzut, że nie ma wizjera, a jeśli go nie ma, to znaczy, że na pewno nie jest to dobry aparat. Mimo że mam inne zdanie na ten temat, jestem w stanie zrozumieć osoby, które narzekają na jego brak.

Obraz

Można oczywiście zasugerować kupno osobnego wizjera, ale niestety ich ceny są bardzo wysokie. Są jednak na rynku aparaty, które przy umiarkowanej cenie mają w wyposażeniu wizjer elektroniczny. Zaliczają się do nich np. Sony A3000 i A6000, Panasonic G6 czy Olympus OM-D E-M10. Wszystkie kosztują do 3000 zł, więc wybór wcale nie jest ograniczony.

Wiele osób narzeka również na samą konstrukcję wizjera elektronicznego. Muszę przyznać, że bardzo trudno było mi się przekonać do tego rozwiązania. Na szczęście świat idzie do przodu i wizjery elektroniczne montowane w dzisiejszych aparatach są naprawdę świetne. Rzadko kiedy ich rozdzielczość wynosi poniżej 1 mln punktów, a często przekracza 2 mln, dzięki czemu obraz jest bardzo dokładny. Po porównaniu wizjerów EVF z tańszymi lustrzankami, których klasyczne wizjery oparte są na układzie luster, mogę śmiało powiedzieć, że elektroniczne rozwiązanie jest lepsze. Kolejną zaletą elektronicznych wizjerów jest możliwość wyświetlenia mnóstwa informacji i obserwowania na żywo ekspozycji. Jest to dużo wygodniejsze niż śledzenie drabinki ekspozycji.

Obraz z wizjera Fuji X-T1
Obraz z wizjera Fuji X-T1

Jeśli dodatkowo mamy do czynienia z wizjerem choćby z Fuji X-T1, Sony A7 czy Olympusa E-M1, wówczas fotografowanie staje się prawdziwą bajką.

Ale lustrzanka ma ładną plastykę

To kolejny argument, z jakim spotykam się zarówno w mailach, jak i komentarzach. Jednym z elementów "plastyki obrazu" jest łatwość rozmycia tła, jednak wszystko zależy od tego, na który system się zdecydujemy. Lustrzanki wyposażone są w matryce APS-C lub FF. Z kolei bezlusterkowce (pomijając Pentaxa) mają matryce od 1” (Nikon), przez m4/3 (Panasonic, Olympus), APS-C (Samsung, Sony, Fuji), do FF (Sony). Tak więc jeśli chcemy uzyskać małą głębię ostrości, możemy to zrobić zarówno za pomocą bezlusterkowca, jak i lustrzanki. Wszystko zależy od użytego obiektywu i wielkości matrycy.

Skoro bezlusterkowce są takie fajne, to dlaczego upieramy się przy lustrzankach?

Na to pytanie długo nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Wydaje mi się, że my, Polacy, łatwo ulegamy zdaniu innych osób. Jakiś czas temu doradzałem znajomym, którzy chcieli kupić aparat nastoletniej córce. Akurat miałem w domu dwie lustrzanki i dwa bezlusterkowce.

Pokazałem obydwie konstrukcje, porównaliśmy zdjęcia i rzeczywiście te niewielkie bezlusterkowce zrobiły na nich pozytywne wrażenie. Co się potem okazało? Kupili amatorską lustrzankę, bo sprzedawca powiedział, że lustrzanka jest bardziej profesjonalna, poza tym koleżanki z klasy mają lustrzanki i znajomi rodziców też mówili, że jednak trzeba kupić lustrzankę, bo przecież jest lepsza. Co więcej, dziewczyna leci w tym roku na dwa tygodnie do Londynu. Oczywiście, bez lustrzanki, bo kto to będzie nosił.

Druga sytuacja: doradzanie za pomocą maili. Jakiś czas temu dostałem mail z pytaniem o aparat dla kogoś z rodziny w cenie do 2000 zł. Poleciłem kilka bezlusterkowców, o ile dobrze pamiętam: Olympusa, Sony i Panasonica. Jaką odpowiedź dostałem? „Ale ona chce lustrzankę”. Na tym dyskusja się skończyła. Żeby było śmieszniej, po jakimś czasie po zakupie amatorskiej lustrzanki dostałem mail, że szkoda, że nie kupili bezlusterkowca, bo „są takie małe i szybkie”.

W Polsce lustrzanka jest synonimem luksusu, sprzętu z wysokiej półki, a bezlusterkowce uważane są raczej za kompakty z wymienną optyką niż pełnoprawna konkurencja. Poza tym jeśli sąsiad albo kolega z forum mają lustrzankę, my też musimy ją mieć. Kolejnym aspektem są finanse. "Skoro mogę wydać 1500 zł na aparat, to wolę ten z lustrem niż bez niego". Owszem, nie każdy bezlusterkowiec będzie dobrym zastępcą lustrzanki, szczególnie najwyższych modeli (D4s czy 1Dx, ale w innych przypadkach mogę się założyć, że aparaty bez lustra spiszą się nie gorzej niż te z lustrem. Swoją drogą niedawno jeden z komentujących zarzucał, że bezlusterkowiec źle radzi sobie z jasnymi partiami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wskazywał jednocześnie na zdjęcie zrobione…Canonem 5D mark II.

Ale czy lustrzanki są złe?

Obraz

Oczywiście, że nie! Podobnie jak segment bezlusterkowców idzie do przodu, tak i lustrzanki są stale rozwijane. Mimo że rynek jest mniej dynamiczny niż przed kilkoma laty, to wciąż pojawiają się nowe, dobre lustrzanki. Byłbym hipokrytą, gdybym napisał, że lustrzanki są kiepskie, skoro używam ich na co dzień. Sądzę jedynie, że technologia bezlusterkowa poszła w ostatnim czasie tak bardzo do przodu, że w wielu aspektach aparaty bez lustra będą zdecydowanie lepszym wyborem niż lustrzanki, które rozwijają się wolniej.

Najlepszym przykładem jest Sony, które w ostatnim czasie wydało aż trzy pełnoklatkowe bezlusterkowce (jeden korpus, ale różne parametry i matryce). Owszem, nie wszystkie bezlusterkowce są świetne, nie wszystkie są tanie, nie wszystkie mają wizjery, ale przy tak dużym wyborze każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli więc nosicie się z zamiarem zakupu aparatu, może warto się zastanowić, czy lustrzanka na pewno jest tym, czego chcecie.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)