Piękno zaklęte w porcelanie – lalki Mariny Bychkovej ożywają w obiektywie
Smutne i tajemnicze. Czasem szczęśliwe, a czasem lubieżne. Ich twarze rozkwitają wachlarzem emocji. Lalki Mariny Bychkovej to istoty z innego świata – ożywają wyłącznie w obiektywie aparatu.
Nie ma dwóch identycznych lalek. Nie ma mowy o seryjnej produkcji. Marina nie robi też lalek na zamówienie. Jak twierdzi artystka, każda z nich to oddzielne, spełnione marzenie. A marzenia czasem słono kosztują. Jedna laleczka autorstwa Mariny to koszt od 5 do 45 tysięcy dolarów.
"Uwielbiam tworzyć lalki, ponieważ to najbardziej wszechstronna dziedzina sztuki" – pisze na swoim blogu Marina. "Nie jestem typem tworzącym tylko z jednym medium, np. malarzem lub rzeźbiarzem. Lalki oferują mi różnorodność. Żeby stworzyć lalkę, muszę sięgnąć do tego wszystkiego: rzeźby, wzornictwa przemysłowego, fotografii, malarstwa, grawerowania, modelarstwa, rysunku, metalurgii, projektowania mody i biżuterii. Chcę to wszystko albo nic".
Dzięki precyzyjnemu systemowi stawów kulkowych i naciągów każda z lalek jest w pełni artykułowania. To znaczy, że jej zakres ruchów przypomina człowieka. To właśnie dzięki pełnej artykulacji lalki na fotografiach sprawiają wrażenie żywych.
Lalki typu BJD (ball jointed dolls) to bardzo wdzięczny obiekt do fotografowania. Pozują jak profesjonalne modelki, a nigdy nie narzekają na niewygodę. Nie spływa im makijaż i nigdy się nie męczą. Nie zmieniają także raz przyjętej pozycji, dzięki czemu ich zdjęcia nigdy nie są poruszone. I kiedy złapie się obiektywem ich spojrzenie, wystarczy nacisnąć spust migawki. A potem spróbować oprzeć się wrażeniu, jakby lalka miała zaraz wstać i podać nam swoją małą porcelanową dłoń.