Fotografia przez cyfry

Fotografia przez cyfry

Fotografia przez cyfry
Źródło zdjęć: © © Paweł Zając
Michał Massa Mąsior
24.07.2016 16:32, aktualizacja: 26.07.2022 18:56

Blogi, teksty, testy, opisy, omówienia, unboxing, pierwsze wrażenia, drugie wrażenia, głebokie omówienie, opinie fachowców, opinie użytkowników, przepłacone testy, niedofinansowane werdykty z niższymi notami, emteefy. Sprzedaj nerkę, by kupić nowy sprzęt. Czy warto podążać za coraz szybszym wyścigiem producentów?

Zanim zaprotestuję poniżej, podkreślam, że nie jestem przeciwnikiem postępu technologicznego. Chciałbym podzielić się jednak moimi przemyśleniami o pędzie, nakręcaniu zakupów, wprowadzaniu mało potrzebnych udogodnień, a także, w moim rozumieniu, bezmyślnym nowościom, które poza wyglądem nic nowego do fotografii nie wprowadzają. Ciekawi mnie także to, jak łatwo jest nami manipulować.

Miliardy megapikseli, a obiektyw kit…

Część firm postanowiła zrezygnować z bezsensownego pościgu megapikselowego. Są jednak takie, które z każdym nowym modelem swojego sprzętu wprowadzają nam kolejne -naście megapikseli. Co ciekawe, nie każda z tych marek ma procesor umiejący obsłużyć opasłą matrycę. W niektórych wypadkach czeka nas 50 Mpix i więcej, w zamian za które dostaniemy opóźnienie w wyświetlaniu podglądu oraz szybkie zapełnianie się buforu pamięci.

Większość producentów nie ma także w swojej ofercie obiektywów mogących przenieść tyle informacji, ile matryce są w stanie zapisać. Pojawiają się błędy optyczne, które nie były tak bardzo widoczne przy matrycach o mniejszej rozdzielczości. Jak się do tego ma tak zwana „zapchajdziura”, czyli niskiej klasy szkło dodawane „w gratisie” do aparatu? Kolejna przykrość przytrafia się już przy pierwszym zgraniu zdjęć z  „nowoczesnej” lustrzanki z tryliardem megapikseli. Okazuje się, że roczny czy dwuletni komputer, który do tej pory świetnie sobie radził, staje się bezużyteczną kupą złomu.

Więcej megapikseli to cięższe pliki, potrzebujące wyższej mocy obliczeniowej oraz pamięci RAM. Szybko kurczy się także  miejsce na dyskach zewnętrznych. A klienci coraz częściej w zapytaniu ofertowym wpisują niestworzone ilości Mpx, tłumacząc potrzebą druku na billboardzie, którego wymagania spełnia z nadwyżką 10 Mpix.

Obraz

W końcu kupiliśmy aparat, o którym producent pisze, że ułatwi nam pracę, a w rzeczywistości wszystko idzie dwa razy wolniej. Plus kolejne mnożące się wydatki. Często mam skojarzenie z podrzędnym tuningiem. Spojler na pół metra sterczy, dyfuzor wisi, audio dudni, wypasiony lakier położony, felgi większe od kół rowerowych przymocowane, chip dopięty, a nie ma hamulców, żeby zatrzymać potwora, bo brakło kasy…

Pięćdziesiąt testów, setki opisujących, miliard opinii

Kilka dni temu świat obiegła informacja o najnowszym produkcie Hasselblada. Ponieważ pierwszy opis fabryczny mnie zainteresował, postanowiłem poszukać więcej informacji w temacie. Znalazłem ich niewyobrażalnie wiele, mimo że, jak się okazało dość szybko, niewielu miało okazję mieć ten produkt w rękach. Spora grupa youtuberów przekazuje newsy kompletnie niesprawdzone, tworząc ze strzępów reklamowych tekstów producenta istną encyklopedię nic nie wartej wiedzy. Istnieją oczywiście kanały YT, którym warto zaufać, jednak coraz trudniej wyłowić wartościowe informacje, nawet ludziom obeznanym w temacie.

Co mają zrobić początkujący? Czy wzorem personal shopperów część z nas będzie musiała niebawem korzystać z usług specjalistów od zakupu aparatów fotograficznych? Kiedyś, kupując telewizor, na którym się kompletnie nie znałem, zacząłem wertować Internet w poszukiwaniu najlepszego. Dzisiaj już wiem, że wybrałem najgorzej, a setki funkcji multimedialnych, z których skorzystałem jedynie raz - w sklepie, nie spowodowały, że mam ładne kolory, kiedy oglądam film.

Niech zatem fotografowie-sprzętowcy zrozumieją, że zamiast wypasionej stabilizacji obrazu, która w teorii jest najlepsza na świecie, lepiej jest kupić sobie wysokiej klasy statyw, który nie ugina się pod palcem wciskającym spust migawki.  Podobnie rzecz ma się z autofocusem. Pamiętacie, jak pół świata wylewało wiadra łez na system nastawiania ostrości w Canonie 5D Mark II? Minęło sporo czasu od premiery tamtego aparatu, matryce urosły znacznie, a w bardzo wielu nowych modelach AF działa niewiele lepiej, co 10 lat temu.

Poniżej przykład moim zdaniem ciekawie prowadzonego kanału YT

Fuji X-T2 Hands-On Field Test In New York City

Moda Vintage

Świat sprzętu co sezon trochę się zmienia. Producenci szukają nisz, pokazują nowości, na wszelkie sposoby zachęcając nas do kolejnych zakupów. Coraz trudniej sprzedać, łatwiej kupić. Rynek wydaje się powoli nasycać. Używany sprzęt ma coraz niższą wartość i trudno o prawdziwe, pożądane perełki. Jedną z mód w fotografii są aparaty typu Leica M, Q, Fuji X, Sony A i kilka kolejnych im podobnych. Poza jednym, niezbyt udanym mariażem oldschoolowego wyglądu z nowoczesną technologią, jakim był Nikon Df, reszta firm świetnie sobie z tym poradziła. Przywróciła małe gabaryty aparatom fotograficznym, stawiając także na sprawdzone przez wiele dekad rozwiązania.  Nagle znów okazało się, że nie trzeba wyposażać aparatu w gigantyczny, ergonomiczny chwyt, by świetnie leżał w rękach. M-ka od Leiki wydaje się być dobrym tego przykładem. Nie można powiedzieć też złego słowa o rozwiązaniach firm Fuji lub Sony. Ja kibicuję wracającemu co jakiś czas pomysłowi na cyfrowe kasety, które mogłyby być wkładane do starych analogowych sprzętów zamiast filmu. Nikt do tej pory poza pomysłem nie przedstawił właściwie działającego urządzenia. Bardzo mnie ciekawi, czy coś takiego powstanie. Prawdopodobnie mielibyśmy coś na kształt nowej ery w fotografii… Stare perełki otrzymałyby nowe życie cyfrowe. Już widzę wyścigi na eBayu, przebijanie ofert.

Makina 67 (Palermo shooting)

Nie ma drogi na skróty

Już kilka lat temu producenci napchali rynki i zaczęli zapełniać różne nisze. Sprzedaje się coraz trudniej, trzeba zatem wymyślać różnorakie systemy i udogodnienia, które, poparte dobrym hasłem reklamowym, wciskają nam produkt. Narzekam i marudzę, ale tak czy siak, rynek fotograficzny jest coraz ciekawszy. Mamy już świetnie działające, nowoczesne lustrzanki. Dalmierze wróciły do łask. Średni format dalej jest bardzo kosztowny, jednak krok po kroku staje się cenowo w zasięgu nie tylko bardzo dobrze opłacanych profesjonalistów. Hasselblad próbuje swoich sił, wprowadzając technologię bezlusterkową do dużych matryc, automatycznie zmniejszając gabaryty sprzętu. Impossible Project wskrzesza także zdjęcia instant. Tylko czy to nas wzbogaca fotograficznie?

Sprzęt coraz doskonalszy, możliwości coraz więcej, ale nie ma drogi na skróty. Stron na Facebooku z dopiskiem „photography” (sam taką mam) przybywa, a mainstream jak gdyby nie korzystał z dziedzictwa prawie 200 lat istnienia fotografii. Szkoda tracić czasu na sprzęt, lepiej się właściwie zainspirować i spróbować zrobić dobrą fotę. To jak, pochwalicie się czymś WOW?

Helmut Newton on Gear

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)