Jak ulepszyć warsztat podczas sesji miłosnej?

Jak ulepszyć warsztat podczas sesji miłosnej?

Jak ulepszyć warsztat podczas sesji miłosnej?
Kamila Piech
26.01.2018 08:34, aktualizacja: 26.01.2018 09:34

Uwielbiam obserwować zakochanych ludzi. Łapać emocje towarzyszące im w życiu, zatrzymywać iskry krążące w przestrzeni.

Nic dziwnego, że moją specjalizacją jest fotografowanie par – czy to podczas dnia ślubu, czy sesji miłosnej (tak nazywam sesje "narzeczeńskie"). To moja praca, ale przede wszystkim moja miłość i pasja.

Moim ulubionym miejscem na sesje miłosne jest las

Tam wszystkie przyziemne sprawy odchodzą na drugi plan. By pokazać wam, jak ulepszyć warsztat, postanowiłam pójść na spacer z Anią i Adamem.

Jak powszechnie wiadomo, późna polska jesień należy raczej do pór roku z kolorami z palety szarości. Może się wydawać, że nie do końca nastraja do romantycznych spacerów, ale postanowiłam temu zaprzeczyć. Miałam trochę szczęścia, bo wyszło słońce i niezima-niejesień stała się dzięki niemu o wiele ciekawsza.

Obraz

Nie obywa się bez przygotowań

To dla mnie absolutnie kluczowe. Przygotowuję nie tylko sprzęt, ale także siebie – mentalnie – oraz, w miarę możliwości, także samą parę (o czym za chwilę).

Moim zestawem do takich sesji jest lustrzanka Canon 5d MarkIII, a do tego ukochane obiektywy 35 mm oraz 85 mm. Tym razem do sesji wybrałam Tamrona: SP 85 mm f/1.8 Di VC USD oraz SP 35 mm f/1.8 Di VC USD.

Obraz

35 mm to mój ulubiony obiektyw. Idealny do zdjęć portretowych, zdjęć szerokich, a także do detali. Natomiast 85 mm uwielbiam za piękną głębię ostrości i miękkie światło. Najczęściej używam go w momencie, gdy chcę zaznaczyć kształty otoczenia, detale czy złapać rozmarzony portret.

Tamron był dla mnie w tym zestawie nowością, ale zaskoczył mnie już na początku. Przyjemne w dotyku, solidne obiektywy nie są "plastikowe", jak kilka, z których zdarzyło mi się korzystać. Podczas używania zaskoczył mnie cichutko poruszający się pierścień ostrości oraz szybkość ostrzenia. To bardzo uprzyjemniło pracę. W momentach fotografowania pod słońcem miałam wrażenie, że obiektyw 35 mm ma niewielki problem ze złapaniem ostrości, ale ostatecznie udawało się po drugim wciśnięciu spustu. Wymusiło to na mnie trochę większe skupienie. Natomiast podczas zdjęć dynamicznych, gdzie Ania i Adam szybko się poruszali, Tamron 85 mm sprawdzał się idealnie, błyskawicznie trafiając w punkt z ostrością. To ogromny plus w porównaniu z 85 mm 1.8 Canona, który do tej pory posiadałam. Bardzo spodobała mi się również barwa na zdjęciach z tego obiektywu. Była dość ciepła przy standardowych dla mnie ustawieniach aparatu – balans bieli mam ustawiony na cień, a w jego ustawieniach Shift na B5 i M4. Przy Canonie dawało to ciut chłodniejsze zdjęcia niż w Tamronie. Zmiana wyszła bardzo na plus.

Obraz

Wróćmy do samych przygotowań

Siebie przygotowuję nieustannie, codziennymi dawkami inspiracji. To filmy, wystawy, Pinterest czy Vimeo. Skoro jesteście na Fotoblogii, to nie trzeba polecać wam takich rozwiązań. Inspiracji nigdy za dużo.

A fotografowana para? Ich przygotowuję w mailu lub telefonicznie, omawiając jak będzie wyglądała sesja, czego mogą się spodziewać. Uświadamiam też, czemu takie wydarzenie w ich życiu w ogóle ma służyć. Bo to czas dla nich, a nie dla mnie. By mogli popatrzeć sobie w oczy, powygłupiać się w lesie czy po prostu poleżeć w zaciszu mieszkania, w łóżku, przytulając się, marząc o przyszłych podróżach. Relacja z parą jest dla mnie ważniejsza niż aspekty techniczne sprzętu. Muszą się czuć ze mną komfortowo. Inaczej ich miłość nie będzie autentyczna i nawet najlepsze zdjęcia nie będą miały "tego czegoś".

Obraz

Las jak każdy inny?

Nieprawda. Szukam nietypowych kompozycji drzew. Faktur, które z powodzeniem mogą być tłem, dając piękny bokeh – co przy używaniu dużych przysłon jak 1.8 czy 2.2 pięknie je maluje, niczym pędzlem na płótnie. Rozglądam się za otwartymi przestrzeniami, by móc wpuścić do zdjęć więcej światła. Idę tam, gdzie dzieje się coś nietypowego, gdzie leży powalone przez wichurę drzewo, które można wykorzystać do ciekawych portretów siedzących. To zapewnia różnorodność ujęć. Wśród zdjęć samej pary uwzględniam też fotografie krajobrazu, drobne detale, które były częścią spaceru. Albo szeroki plan zrobiony za pomocą obiektywu 35 mm. Takie ujęcia nadają znaczenia i pozwalają łatwiej przywołać wspomnienia z pamięci. A w końcu o to chodzi, by moi bohaterowie wracali do swojej sesji jak najczęściej.

Obraz

Bez światła nie byłoby fotografii. Szukam światła ciekawego, nietypowego, wpadającego znienacka, oślepiającego. Albo takiego, którego jakby nie było, a jednak jest. Nie boję się fotografować pod światło, ale nie zapominam też, by patrzeć ze światłem. Nie bójcie się otworzyć przysłony, ani ją trochę przymknąć.

Mamy już światło, potrzebny jest jeszcze ruch. Dlatego też spacery są idealne – generuje się sam. W ramach rozgrzewki para może się przebiec, ponosić na barana. Szukam momentów i nie czekam, aż coś się wydarzy. Prowokuję, nakierowuję rozmową, czasami bawię się z fotografowaną parą.

Pomocny bywa wiatr, bo kto nie lubi rozwianych włosów na zdjęciu?

Obraz

Materiał zgrywam od razu

Sprawdzam, czy niczego nie brakuje. Zawsze też od razu przygotowuję sprzęt na kolejną sesję. Czyszczę dwa zewnętrze szkła na obiektywach, przedmuchuję tu i ówdzie. Wycieram wyświetlacze na aparacie, ładuję baterie i czyszczę karty po zabezpieczeniu zdjęć. To zwyczaj, który docenia się z czasem, ale zawsze wart jest podkreślenia.

Materiał selekcjonuję w Photo Mechanic, a obrabiam w Lightroomie. Zazwyczaj wybieram po jednym ujęciu z każdej sceny, choć bywają odstępstwa od normy. Na przykład, jeśli stoimy w jednym miejscu i w podobnej scenerii, ale mam fotografie tak szerokie, jak i portretowe, wtedy bez skrupułów biorę obie. Ale w tym przypadku nie można polegać na radach. Liczy się wyczucie, a to każdy ma własne.

99 proc. obróbki robię w Lightroomie. Zaczynam pracę od nałożenia presetu, który stworzyłam sama – minimalnie dodając różowego Tint. Tonuję jasności i biele, dodaję trochę kontrastu i dość sporo szumu. To wszystko przez miłość do analoga, która nigdy we mnie nie umarła. Zresztą, nadal robię zdjęcia na kliszy na moim ukochanym średnim formacie Bronica SqB.

Obraz

Pozostały 1 proc. obróbki to Photoshop, ale to tylko "ciężkie przypadki". Czasami nie ma rady na usunięcie jakiejś tymczasowej niedoskonałości cery czy przypadkowego elementu, którego nie zauważyłam podczas sesji. Co do zasady, staram się jednak nie poprawiać zdjęć. To nie sesja modowa, gdzie wszystko musi być perfekcyjne, ale prawdziwe uczucia zapisane na fotografiach. Im więcej autentyzmu, tym lepiej.

Natomiast te nietypowe dwa portrety, które tu widzicie to nie dzieło obróbki, ale efekt podwójnego naświetlania – wbudowanej opcji, którą posiada m.in. mój Canon 5D mark III. Pozwala stworzyć bajeczne kadry poprzez automatyczne naświetlenie dwóch klatek na sobie. Kombinować można w nieskończoność.

Obraz

Może to truizm, ale nie da się fotografować miłości bez miłości. Jeśli jednak włożycie w pracę całych siebie, to efekty często zaskoczą tak was, jak i waszą parę. I o to w tym wszystkim chodzi.

Obraz
Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)