Sony A7 – pierwsze wrażenia i zdjęcia testowe

Sony A7 – pierwsze wrażenia i zdjęcia testowe

Sony A7 – pierwsze wrażenia i zdjęcia testowe
Krzysztof Basel
31.10.2013 01:02, aktualizacja: 30.05.2016 11:10

Dzięki uprzejmości firmy Sony Polska pod koniec października 2013 r. miałem przyjemność uczestniczyć w polskiej premierze aparatów Sony A7, A7r oraz RX10. Prezentację połączono z niezwykłym wydarzeniem „Kotlina mocy”, organizowanym w Kotlinie Kłodzkiej na Dolnym Śląsku przy współpracy magazynu motoryzacyjnego "Ramp". Dziennikarze tego prestiżowego tytułu z Piotrem R. Frankowskim na czele sprowadzili kilkanaście topowych sportowych samochodów z najwyższej półki, które wcześniej porównywali i fotografowali do nowego wydania magazynu.

Nam przypadł zaszczyt nie tylko fotografowania, ale również niezwykle emocjonujących przejazdów (w roli pasażerów) supersamochodami prowadzonymi przez zawodowych kierowców dziennikarzy i fotografów "Rampa". Wcześniej zostaliśmy przeszkoleni przez redaktora naczelnego magazynu Piotra R. Frankowskiego oraz fotografa Błażeja Żuławskiego. Was pewnie najbardziej interesują jednak aparaty, które zaprezentowano. Mnie na początek przypadł Sony A7, którego nie mogłem się doczekać równie mocno jak przejazdu 5,5-litrowym Mercedesem E63 AMG S.

Pierwsze wrażenia

Korpus Sony A7 jest w dużej części wykonany ze stopów magnezu i waży ok. 470 g. Aparat ma pokryty fakturowanym tworzywem sztucznym grip z przodu, dobrze leży w dłoni, chociaż sam uchwyt mógłby być nieco większy. Urządzenie jest solidnie wykonane – nic nie trzeszczy, a przyciski mają przyjemny skok. Tradycyjnie dla Sony tylna tarcza jest trochę za czuła.

Obraz

Dobrze rozwiązano system ustawiania ekspozycji. Czas oraz wartość przysłony ustawia się tarczami przy górnej ściance, a czułość ISO tarczą z tyłu (nawigator). Pierwsze dwie tarcze niedostatecznie wystają poza bryłę korpusu i są trochę za małe, aby w pełni komfortowo z nich korzystać.

Obraz

Z tyłu znajduje się ruchomy wyświetlacz LCD o przekątnej 3 cali i rozdzielczości 921 600 punktów. Szkoda, że nie jest to ekran dotykowy. Takie ekrany powoli stają się normą w zaawansowanych aparatach. Ekran jest jasny i kontrastowy, a praca nawet w słoneczny dzień nie powinna sprawiać trudności.

Obraz

Zaletą Sony A7 ma być wbudowany wizjer elektroniczny XGA OLED Tru-Finder o rozdzielczości 2 359 296 punktów. Celownik w Sony A7 jest równie komfortowy i duży jak w chwalonym przeze mnie Olympusie OM-D E-M1. Wizjer dobrze oddaje barwy, jest jasny i kontrastowy, ale ma niestety denerwujące opóźnienia, a w nocy smuży. Podczas imprezy „Kotlina mocy” uczono nas fotografowania samochodów pędzących dolnośląskimi zakrętami. Odniosłem wrażenie, że wbudowany wizjer nie nadążał z wyświetlaniem obrazu - nie tylko w przypadku 560-konnego Porsche 911 Turbo S, ale nawet Škody Octavii RS Kombi.

Obraz

Pod obudową Sony A7 znajduje się sensor EXMOR CMOS o rozdzielczości 24 megapikseli. To zaktualizowana matryca znana z Sony A99, którą obsługuje nowy procesor obrazu BIONX X. Ten duet umożliwia fotografowanie z czułością w zakresie ISO 100-25600 (rozszerzalne do ISO 50 I 51200), prędkością do 5 kl./s oraz nagrywanie filmów Full HD (1920 × 1080 50p/25pi) w formacie AVCHD i MP4.

Podczas prezentacji przedstawiciele Sony zachwalali dużą wydajność procesora w Sony A7. Nie od dziś wiadomo jednak, że wiele modeli aparatów marki Sony miało problemy z wydajnością oraz płynnością działania. Liczyłem na to, że Sony A7 odetnie się od nich grubą kreską. Wprawdzie po uruchomieniu aparat pracuje sprawnie - menu działa płynnie, a obrazy wczytują się szybko, ale samo włączenie trwa aż 2-3 s. Wybudzanie zajmuje niewiele mniej czasu, co niezmiernie irytuje i może doprowadzić do straty ważnego ujęcia. Ja kilka straciłem podczas warsztatów z fotografii samochodowej.

Obraz

Podczas fotografowania denerwuje też kiepski dostęp do ręcznego ustawiania punktów ostrości. Doskwiera to w szczególności przy fotografowaniu różnych scenek, np. w fotoreportażu czy fotografii ulicznej. Wprawdzie w trybie Flexible Spot do wyboru są aż 3 rozmiary punktów (S, M, L), ale niełatwo jest dotrzeć do miejsca wyboru punktów. Standardowo aby wybrać manualnie punkt ustawiania ostrości, trzeba wcisnąć przycisk C1 ulokowany na górnej ściance, między spustem a tarczą ekspozycji. Jest on zdecydowanie za mały i znajduje się tuż obok dużych, wypukłych elementów, przez co odnalezienie go bez patrzenia nie jest wcale łatwe. Samo ustawienie punktu jest już proste i przyjemne. Można to zrobić nawigatorem z tyłu lub dwoma tarczami. Jedna służy do przesuwania punktu w poziomie, a druga w pionie.

Drugie rozwiązanie jest jeszcze gorsze. Trzeba wcisnąć dolny przycisk nawigatora z tyłu aparatu. Na ekranie pojawi się skrócone menu, w którym do wyboru będą 4 tryby punktów ostrości. Środkowym przyciskiem nawigatora można potwierdzić wybór trybu Flexible Spot, a czterema przyciskami nawigatora wybierać punkt mierzenia ostrości. To, niestety, typowe dla Sony. Programowo ustawianie ostrości jest rozwiązane świetnie, jednak wszystko psuje kiepska ergonomia, która utrudnia dostęp do tej funkcji.

Obraz

Sony A7 został wyposażony w hybrydowy system ustawiania ostrości Fast Hybrid AF. Na jego matrycy znajdują się czujniki detekcji fazowej oraz kontrastu. W efekcie użytkownik może korzystać z 117 pól bazujących na detekcji fazy oraz 25 pól detekcji kontrastu. System działa szybko i celnie w dzień i dosyć powoli, choć skutecznie, w gorszych warunkach oświetleniowych. AF nie jest tak szybki jak w najlepszych aparatach systemu Mikro Cztery Trzecie, ale to zrozumiałe, zważywszy na dużą różnicę w rozmiarach matryc. System AF w Sony A7 pracuje zdecydowanie lepiej niż w aparacie Sony RX1. Przynajmniej z obiektywem FE 28-70 mm f/3.5-5.6, czyli jedynym szkłem, jakie miałem do dyspozycji.

Przykładowe zdjęcia

Pora na najważniejsze, czyli jakość zdjęć. Pod tym wględem Sony A7 wypada zdecydowanie najlepiej. To niezwykłe, że w tak małej obudowie, której wielkość jest porównywalna z tą w Fujifilm X-E1 czy Olympusie OM-D E-M1, udało się zmieścić pełnoklatkową matrycę. To ważna zaleta tego aparatu. Po całym dniu noszenia go na szyi nie czułem żadnego zmęczenia spowodowanego jego ciężarem, a w razie potrzeby mogłem go spokojnie włożyć do kieszeni kurtki.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/25]

Aparat nie przyciąga spojrzeń ciekawskich, jest dyskretny, gustowny. Ma piękną plastykę zdjęć, przyjemną, zbalansowaną, ale zarazem żywą kolorystykę i małe szumy. Zresztą oceńcie sami.

Podsumowanie

Na ostateczną ocenę będziecie musieli poczekać, aż zabiorę Sony A7 do studia i przeprowadzę kompletny test. Po jednym pełnym dniu z nim spędzonym mam już wyrobioną wstępną opinię. Sony ma świetną technologię, kapitalne pomysły oraz sporą odwagę. Niestety, po raz kolejny, podobnie jak w wypadku innych aparatów z serii Alfa, obsługa nie sprawia przyjemności. Ergonomia jest przymyślana, ale nie do końca dopracowana. Z jednej strony Sony A7 ma potężny nowy procesor i dużą wydajność, ale potrzebuje 2-3 s na włączenie oraz wybudzenie. Po jednym dniu fotografowania odnoszę wrażenie (o ile jest to miarodajne), że to prawie świetny aparat. A jak wiadomo, prawie robi dużą różnicę.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)