Fotografowie w Polsce są oburzeni zwolnieniami fotoreporterów PAP-u. Oto manifest

Fotografowie w Polsce są oburzeni zwolnieniami fotoreporterów PAP‑u. Oto manifest

Fotografowie w Polsce są oburzeni zwolnieniami fotoreporterów PAP-u. Oto manifest
Monika Homan
04.02.2019 11:13, aktualizacja: 26.07.2022 15:57

"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - Maksymilian Rigamonti zbiera podpisy pod pismem w sprawie nieprzedłużenia umów czterem fotoreporterom PAP-u. Prezes Polskiej Agencji Prasowej pisze: "Tak się kończy "dojenie" PAP Foto."

Z końcem stycznia Polska Agencja Prasowa nie przedłużyła umów z czterema fotoreporterami: Jackiem Turczykiem, Bartłomiejem Zborowskim, Stachem Leszczyńskim i Marcinem Kmiecińskim. Wiadomość o tym wywołała spore poruszenie w gronie fotografów i dziennikarzy.

Fotoreporterzy Maksymilian Rigamonti i Donat Brykczyński napisali pismo do Krzysztofa Czabańskiego, przewodniczącego Rady Mediów Narodowych, w którym wyrażają swój sprzeciw wobec tej decyzji, ale przede wszystkim wobec formy zakończenia współpracy z fotoreporterami.

Kontrowersje budzi też wpis na Twitterze Prezeza Polskiej Agencji Prasowej, Wojciecha Surmacza i zdanie "Tak się kończy "dojenie" PAP Foto.", który pojawił się po opublikowaniu przez Maksymiliana Rigamontiego, fotografa współpracującego z "Dziennikiem Gazetą Prawną" tweeta, w którym fotograf opisał sposób, w jaki fotoreporterzy podobno zostali zwolnieni - bez uprzedzenia, przez telefon, po południu, w dniu zakończenia trwania umowy.

W piśmie kierowanym do Czabańskiego czytamy: "Odebraliśmy to jako sugestię, że fotografowie okradali PAP i dlatego zostali zwolnieni. Uważamy za skandaliczne zarówno formę zwolnienia fotografów jak i komentarz prezesa PAP”.

Maksymilian Rigamonti i Donat Brykczyński od poniedziałku do środy do godziny 18:00 w siedzibie Press Club Polska w Warszawie zbierają podpisy pod pismem.

  • Zwracam się do was z prośbą o poparcie naszej wspólnej inicjatywy, która zrodziła się po bulwersującym zwolnieniu naszych kolegów fotoreporterów Jacka Turczyka, Bartłomieja Zborowskiego, Stacha Leszczyńskiego i Marcina Kmiecińskiego z Polskiej Agencji Prasowej oraz publicznym komentarzem Wojtka Surmacza, prezesa PAP. Jacek pracował w PAP 23 lata, Bartek 14 lat.
 Oboje pokazali, że są doskonałymi fotografami, uczynnymi kolegami i ludźmi, do którym można mieć przez ich wiedzę i doświadczenie po prostu ogromne zaufanie. Udowodnili to tysiące razy dokumentując życie polityczne, społeczne, religijne i sportowe naszego kraju - pisze Maksymilian w poście.
Wypowiedź Prezesa PAP jest skandaliczna i uderza w dobre imię fotoreporterów. PAP powinna świecić wzorem rzetelności i profesjonalizmu. Poinformowanie ich o nieprzedłużeniu umowy przez telefon o godzinie 16:30 w dniu, w którym kończyła się umowa, rzuca światło na prezesa agencji. Widać, że nie wie on, czym jest budowanie relacji. Nie powinno się w ten sposób traktować dziennikarzy.

Bartłomiej Zborowski, jeden z fotoreporterów, któremu PAP nie przedłużyła umowy odniósł się na Facebooku do wypowiedzi Wojciecha Surmacza. W swoim wpisie rzeczowo wyjaśnia jak wyglądają zarobki fotografów pracujących dla agencji,

"W sytuacji, w której znalazłem się ja i trzech moich kolegów, widzę że zostaliśmy ukarani za pracowitość, dyspozycyjność i poświęcenie się pracy. Za to, że nie migaliśmy się od roboty i większość życia spędziliśmy z aparatem poza domem. Za to że nasz dzień pracy zaczynał się często w środku nocy i kończył po północy. Za to że byliśmy dyspozycyjni o każdej porze.

Zarządza Pan firmą od 9.00 do 17.00, nie zdając sobie sprawy że ludzie w tej firmie pracują całą dobę. Fotograf musi być w danym miejscu, w danej chwili. Nie załatwi sprawy przez telefon lub przez rozmowę z rzecznikiem prasowym.

Wierzę jednak, że Pan to wszystko wie, że ma Pan świadomość i wiedzę o firmie, którą Pan kieruje, a teraz ktoś po prostu wprowadził Pana w błąd. 
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym sprawnym zarządzaniu.

Nikt nigdy nie doił PAP Foto, i przyjmijmy że fotografowie też nie byli "dojeni"" Czytamy we wpisie Bartłomieja Zborowskiego.  

Poprosiłam o komentarz prezesa PAP, Wojciecha Surmacza. Tak brzmi jego odpowiedź:

"Polska Agencja Prasowa - w ramach redukcji kosztów - nie przedłużyła umów z firmami, prowadzonymi przez czterech fotoreporterów. Umowy te nie zostaną zamienione na kontrakty z innymi firmami.

Maksymilian Rigamonti nie pracuje w PAP. Stanął w obronie kolegów, co dobrze o nim świadczy ale nie usprawiedliwia faktu, że cała akcja – zupełnie niepotrzebnie - nabrała emocjonalnego podtekstu.

Jeśli Maksymilian Rigamonti podjął się reprezentowania interesów firm swoich kolegów i chciałby rzetelnie podejść do sprawy, to mógłby przedstawić problem bardziej merytorycznie. To byłaby dobra podstawa do spokojnej wymiany poglądów na temat wynagradzania fotoreporterów - nie tylko w PAP lecz we wszystkich agencjach i redakcjach, działających w Polsce.

Słowo "dojenie" było skrótem myślowym, wynikającym z poetyki Twittera i odnosiło się do nadmiernych wydatków PAP na usługi fotograficzne.

Nie postawiłem nikomu zarzutu okradania PAP. Jeśli komuś "dojenie" kojarzy się z okradaniem pracodawcy i zna takie przypadki, to powinien je zgłosić odpowiednim organom."

Zobacz też: Wzdłuż Ściany Wschodniej - wyprawa z północy na południe Polski na pokładzie Škody Kodiaq 4x4
Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)