Canon EOS RP - budżetowy aparat wcale nie musi być zły [TEST]

Różnica w cenie pomiędzy Canonem EOS R, a najnowszym budżetowym EOS RP jest znaczna. Nie ma możliwości, żeby cena niższa o 4 tysiące złotych nie odbiła się na jakości sprzętu. Sprawdziłam, jak budżetowy Canon EOS RP sprawdza się w prawdziwym życiu.
Ten artykuł ma 4 strony:

Canon EOS RP to młodszy, mniejszy brat Canona EOS R. Odchudzony o sporo bajerów aparat, wciąż jest jednak pełnoklatkowym bezlusterkowcem, a dzięki pozbawieniu go "świecidełek" jego cena znacznie spadła. Canon EOS RP kosztuje o 4 tysiące złotych mniej niż Canon EOS R, a to prawie połowa ceny. Sprawdziłam, jak obniżenie ceny wpłynęło na jakość tego aparatu.
Naprawdę mały i lekki korpus Canona EOS RP
Zacznę może od tego, co widać gołym okiem. Wymiary najnowszego aparatu Canona są naprawdę niewielkie: 132,5 × 85 × 70 mm. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to, że zmieściła się tam pełnoklatkowa matryca. Choć wyglądem przypomina R-kę, jest nieco niższy, a wizjer jest wyraźnie mniej wysunięty. Na górnej ściance aparatu nie znajdziecie już wyświetlacza, a nieco "udziwnione" pokrętło wyboru trybów PASM zostało zastąpione klasycznym, znanym z lustrzanek Canona.
Zobacz również: Sony A7S vs Canon 5D Mark III, porównujemy możliwości filmowe
Producent zdecydował się też nie umieszczać w Canonie EOSie RP dotykowego paska wielofunkcyjnego, co według mnie nie jest wielką stratą. Właściwie nie jest stratą wcale - korzystanie z niego w Canonie EOSie R nie jest dla mnie ani intuicyjne, ani wygodne.
Akumulator pozwala na zrobienie tylko 250 zdjęć
Istotną różnicą jest zastosowanie w RP mniejszej baterii, niż w R-ce. Zamiast znanej z zaawansowanych lustrzanek LP-E6, zastosowano mniejszą LP-E17, którą znajdziecie też w lustrzankach i bezlusterkowcach APS-C. To spory minus, bo aparat jednak jest energożerny - bez dwóch akumulatorów się nie obejdzie. Na jednym zrobicie około 250 zdjęć.
Pozwoliło to jednak zaoszczędzić trochę miejsca i slot kart pamięci znajduje się pod klapką baterii, co według mnie jest kiepskim posunięciem — kojarzy mi się z lustrzankami dla początkujących, choć w gruncie rzeczy nie wpływa znacznie na funkcjonalność aparatu. Na plus jest za to możliwość ładowania akumulatora w aparacie przez USB-C. Kiedy padnie nam bateria w terenie, możemy podładować go z powerbanku.

Mniejszy korpus, to też mniejszy wizjer
Mniejszy wizjer nie może być mniejszy bez utraty jakości. Porównując obraz z obu aparatów, wyraźnie widać, że ten w RP jest słabszej jakości, niż w R-ce. Ponad milion punktów różnicy musi jednak wpływać na jakość. Mimo tego w wizjerze elektronicznym o wielkości 0,39 cala i z ponad 2 milionami punktów całkiem nieźle widać to, co chcemy fotografować.
Trzymając w ręku oba modele, widać że Canon EOS RP jest dość mocno okrojony względem Canona EOS R. O jakieś… 4 tysiące złotych. Jest też znacznie lżejszy, co jest jego niezaprzeczalnym plusem.


Polecane przez autora:
- Perseidy 2019: Jak obrabiać zdjęcia Perseidów?
- O tym, jak pracownik lotniska zobaczył spadający myśliwiec "Błyskawica"
- Betonowa dżungla Hong Kongu pokazana na wyjątkowym filmie
Ten artykuł ma 6 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze