Społecznościowe agencje fotograficzne. Demokracja czy triumf amatorszczyzny?

Społecznościowe agencje fotograficzne. Demokracja czy triumf amatorszczyzny?

CrowdMedia - zrzut ekranu
CrowdMedia - zrzut ekranu
Olga Drenda
30.07.2013 10:33, aktualizacja: 26.07.2022 20:12

CrowdMedia, Scoopshot, Rawporter to internetowe „agencje fotograficzne”, które umożliwiają mediom korzystanie ze zdjęć z komórek udostępnionych przez użytkowników albo... pozyskanych z mediów społecznościowych, niekoniecznie za zgodą autora.

Tak zwane dziennikarstwo obywatelskie (treści dobrowolnie, zazwyczaj nieodpłatnie publikowane w Sieci przez jej użytkowników) to dla jednych synonim internetowej demokracji i szansa publicznej wypowiedzi dla każdego, dla innych – czysta naiwność i właściwie praca za darmo dla korzyści kogoś innego. Jak wygląda sytuacja na polu fotografii?

O tym, że w świecie fotografii prasowej dzieje się źle, mówi się już od dawna. To, że fotoreporterzy zamieniają czasem aparat na iPhone'a, nie jest żadną kontrowersją – w rękach dobrego fotografa smartfon jest po prostu narzędziem pozwalającym robić zdjęcia nieco inne, ale wciąż na poziomie. Problem zaczyna się gdzie indziej.

Niektóre redakcje, uznając reporterów za zbyt kosztownych, zamieniają ich na tanie lub darmowe zdjęcia z Internetu lub szukają jeszcze innych rozwiązań, na których zazwyczaj cierpi jakość zdjęć. Symbolem niekorzystnych dla fotografów zmian była decyzja niesławnej gazety "Chicago Sun-Times", która zwolniła zespół fotoreporterów, a w zamian wyposażyła zwyczajnych dziennikarzy w smartfony z poleceniem: idźcie w teren i pstrykajcie. Rezultat możecie zobaczyć tutaj.

Tymczasem w Internecie powstają serwisy tzw. crowdsourcingowe - takie jak CrowdMedia, Scoopshot czy Rawporter, które przekonują, że zrewolucjonizują media. Czy tak się stanie – czas pokaże, jednak z pewnością warto się im przyjrzeć. Zasadą działania Scoopshoot i Rawporter jest demokracja absolutna - członkiem takiej agencji może zostać każdy, kto ma telefon z aparatem, kompatybilny z aplikacją służącą do przesyłania zdjęć.

Rejestrując się w serwisie, autorzy udzielają licencji na korzystanie ze swoich prac, a jeśli zostaną one opublikowane, dostają wynagrodzenie (np. 2,5 dolara od zdjęcia w Scoopshooters, 10-20 dolarów w CrowdMedia, z czego połowa trafia do autora). Rawporter na pierwszy rzut oka wydaje się najuczciwszym z nich – zapewnia, że autorzy zdjęć i nagrań zachowują przynajmniej częściowe prawa do swoich materiałów, mogąc publikować je również gdzie indziej, a cennik jest zależny od propozycji zainteresowanego wydawcy.

Scoopshot - zrzut ekranu
Scoopshot - zrzut ekranu

Z kolei CrowdMedia szczyci się pełną automatyzacją usług ("naszym celem jest (...) automatyczna analiza dopasowania zdjęć do tematu, pozyskanie praw od fotografa i przekazanie odpowiednim mediom, wszystko bez potrzeby jakiejkolwiek ingerencji człowieka"). Serwis stawia na szybkie reakcje: wyszukuje związane z danym tematem zdjęcia w zasobach Twittera i Instagrama, wysyła szybką wiadomość na Twitterze do autora zdjęcia, a uzyskawszy zgodę, udostępnia materiały mediom.

Serwis zapewnia, podobnie jak Rawporter, że fotograf zachowuje część praw do swoich zdjęć. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda uczciwie, ale są powody, aby mieć wątpliwości. Aaron Lindberg z portalu Fstoppers przypadkiem znalazł w zasobach CrowdMedia swoje zdjęcie, które opublikował na Twitterze, ale nie wyrażał zgody na to, aby korzystały z niego osoby trzecie.

Problem w tym, że rejestrując konto na Twitterze, automatycznie udzielił licencji na udostępniane przez siebie treści – i prawdopodobnie tę regulaminową dziurę wykorzystują aplikacje takie jak CrowdMedia. Nietrudno się domyślić, że zawiłości, manipulacje i błądzenie po wciąż nieuporządkowanym obszarze, jakim są zasoby Internetu, szkodzą najbardziej samym fotografom.

Media obecnie nie miewają się najlepiej, więc od poszukiwania tańszych rozwiązań prawdopodobnie - niestety – nie ma ucieczki. Czy jednak rynek informacji w Internecie musi przypominać Dziki Zachód? Na mądre, kompromisowe rozwiązanie zapewne przyjdzie nam jeszcze zaczekać.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)