Canon EOS 100D - solidnie, ale bez fajerwerków

Ten artykuł ma 6 stron:

Canon EOS 100D to najnowsza, najmniejsza na świecie lustrzanka cyfrowa. Pod jego obudową kryje się odświeżona, ale już nieco leciwa matryca i niezły, ale nie rewelacyjny hybrydowy autofokus. Czy to wystarczy, aby nawiązać walkę z coraz bardziej popularnymi bezlusterkowcami?
Budowa i obsługa
Canon 100D to najmniejsza lustrzanka cyfrowa na rynku. Przeprojektowana płyta główna i zespół migawki pozwoliły na zmniejszenie całej konstrukcji. Aparat na żywo wygląda na mniejszy, niż się spodziewałem, szczególnie w towarzystwie 5D.
Zobacz również: Photokina 2016: Najważniejsze nowości sprzętowe

100D jest w całości zrobiony ze stopu aluminium i żywicy poliwęglanowej. W tak małym aparacie udało się umieścić całkiem spory grip, który pokryto gumą o przyjemnej, ciekawie wyglądającej fakturze. Ta sama guma znajduje się również w miejscu na kciuk. Korpus, jak na wymiary przypominające większe bezlusterkowce czy kompakty superzoom, trzyma się zaskakująco wygodnie. Problem będą miały osoby o większych dłoniach, ale dla większości trzymanie 100D będzie komfortowe.
Po wzięciu aparatu w ręce pojawia się odruch, żeby sprawdzić, czy jest w nim bateria. Waży tylko 407 gramów z baterią i kartą, więc jest to waga iście piórkowa, a trzeba pamiętać, że to pełnoprawna lustrzanka.
Na górnej ścianie umieszczono trzystopniowy włącznik z osobną pozycją do filmowania – to bardzo wygodne rozwiązanie. Nad nim znajduje się koło trybów bez blokady, obracające się o 360 stopni, przycisk zmiany ISO, koło nastaw i spust migawki.

Tylną ścianę w większości zajmuje wyświetlacz. Obok niego ulokowano m.in. klasyczny nawigator, przełącznik trybu Live View i przycisk kompensacji ekspozycji. Jak na tak mały aparat przycisków jest dużo. Mimo że większość z nich jest płaska, cechują się odpowiednim skokiem. Nad ekranem znajduje się wizjer o układzie lusterkowym i 95% pokryciu kadru. Miałem obawy, że patrzenie przez wizjer będzie przypominało patrzenie przez dziurkę od klucza, ale jak się okazało, niepotrzebnie się martwiłem. Jak na tak małą konstrukcję wizjer jest wystarczająco duży i jasny. Widać w nim również wszystkie potrzebne informacje. Na plus należy policzyć czujnik zbliżeniowy, który wyłącza główny wyświetlacz.
Lewa ściana zarezerwowana jest dla złączy ukrytych pod gumą: USB, HDMI, gniazdo mikrofonowe i wężyka spustowego. Szkoda, że gniazdo kart pamięci umieszczono pod klapką akumulatora – jeśli fotografuje się ze statywu, przy wymianie karty trzeba odkręcić stopkę.

Jestem pozytywnie zaskoczony wykonaniem i ergonomią Canona 100D. Dobrze, że nie zdecydowano się na rażące dla użytkownika cięcia – moim zdaniem odpowiednio wyważono relacje między miniaturyzacją a ergonomią.
Menu
Menu jest spójne z nową linią lustrzanek Canona. W zależności od wybranego trybu wyświetlane jest od 7 do 11 kart, przy czym ostatnia to menu spersonalizowane, z najczęściej wybieranymi opcjami. Nie ma zbędnych skrótów, wszystkie opcje są dobrze przetłumaczone. W obsłudze menu pomaga dotykowy wyświetlacz, o którym więcej w dalszej części testu.
Menu podręczne także jest przejrzyste i wygodne w obsłudze, każda opcja jest dodatkowo opisana komunikatem wyświetlanym w górnej części ekranu.
Dziwi mnie, że w testach lustrzanek Canona chwalę ich menu, a w kompaktach tego producenta zawsze jest coś nie tak.


Polecane przez autora:
- Co to jest balans bieli? Podpowiadamy, co musisz wiedzieć [Poradnik]
- Co to jest PASM? Wyjasniamy, czym są tryby P, A, S, M i kiedy ich używać
- Co to jest trójkąt ekspozycji w fotografii i jak go rozumieć? [Poradnik]
Ten artykuł ma 23 komentarze
Pokaż wszystkie komentarze