Nikon D5300 - solidny krok naprzód [test]

Gołym okiem nie widać różnicy pomiędzy Nikonem D5300 i jego poprzednikiem. Jednak pozory mylą, bo lustrzanka ma nowy korpus wykonany w technologii podobnej, co Boeing 787 Dreamliner, zmodyfikowaną matrycę bez filtra dolnoprzepustowego, a także nowy ekran LCD i po raz pierwszy w lustrzankach Nikona moduły Wi-Fi oraz GPS. Czy to wystarczy, aby skutecznie odpierać konkurencję bezlusterkowców? Czy warto przesiąść na nowy model z Nikona D5200?
Ten artykuł ma 5 stron:
Budowa i obsługa
Wykonanie
Nikon D5300 jest łudząco podobny do swojego poprzednika Nikona D5200, którego Kuba testował w lutym. Z zewnątrz lustrzanki różnią się minimalnie – nowszy korpus ma mniej obłe kształty, odrobinę większy grip oraz trochę więcej miejsca na kciuk z tyłu. Po raz pierwszy w historii lustrzanek tego producenta obudowa została wykonana w technologii monokok (Monocoque), co oznacza monolityczną konstrukcję (jednolity korpus) wykonany z jednolitego materiału (poliwęglanu), który jest swoistym szkieletem konstrukcji nośnej, do którego montuje się pozostałe elementy. Producent skorzystał tu z materiału Sereebo CFRTP wyprodukowanego przez firmę Teijin. Konstrukcja jest na tyle wytrzymała, że wyeliminowano element metalowej obudowy wewnątrz. W efekcie Nikon D5300 jest odrobinę lżejszy od poprzednika - waży 530 g (z baterią i kartą pamięci). Podobny rodzaj tworzywa wykorzystuje się przy budowie bolidów Formuły 1 oraz samolotów Boeing 787 Dreamliner. Jak więc widać (a raczej nie widać gołym okiem), różnice są spore.
Przedni uchwyt oraz mały fragment z tyłu na kciuk są pokryte dosyć twardą, ale przyjemną w dotyku gumą. Aparat dobrze leży w dłoni, grip jest głęboki, konstrukcja nie trzeszczy i jest solidnie spasowana. Na prawej ścianie umieszczono gniazdo kart SD/SDHC/SDXC, a u dołu baterię. Konstrukcja nie jest uszczelniana. Nikon przyzwyczaił nas do wysokiej jakości wykonania, także w amatorskich lustrzankach. W tej klasie Nikon D5300 podtrzymuje dobrą tradycję.
Zobacz również: Sony A99 - test
Nowym elementem jest też 3,2-calowy ekran LCD o rozdzielczości 1 037 000 punktów. Podobnie jak w poprzedniku wyświetlacz jest umieszczony na bocznym przegubie, który umożliwia odchylenie go w niemal dowolnym kierunku. Drobnym korektom poddano wizjer, który wprawdzie nadal kryje 95% powierzchni kadru, ale ma powiększenie 0,82x zamiast 0,78x. Dodano też moduły Wi-Fi oraz GPS, które jak wiadomo, konsumują sporo energii. To wymusiło na konstruktorach zastosowanie nowej, wydajniejszej baterii. Aparat zasila akumulator litowo-jonowy EN-EL14a o pojemności 1030 mAh, który powinien wystarczyć na zrobienie do 600 zdjęć, czyli o 100 zdjęć więcej niż EN-EL14 użyty w D5200. Na szczęście, baterie są ze sobą kompatybilne, a to oznacza, że nowy akumulator może zostać wykorzystywany także w poprzednim modelu.
Sercem tej niedużej amatorskiej lustrzanki jest ta sama matryca co w poprzedniku, czyli CMOS APS-C o rozdzielczości 24 Mpix. Sensor został jednak pozbawiony filtra dolnoprzepustowego, dzięki czemu aparat powinien wykonywać bardziej szczegółowe fotografie. Nowością jest też procesor obrazu Expeed 4, który umożliwia pracę z czułością do ISO 12800 (rozszerzalna do ISO 25600), prędkością zdjęć seryjnych do 5 kl./s oraz nagrywanie filmów Full HD (60p/50p/30p/25p/24p). Nikon D5200 oferował maksymalną czułość ISO 6400 z możliwością rozszerzenia do 25600. Widać zatem, że nowy procesor poszerza natywną czułość aparatu o 1 EV. Potężny Expeed 4 ma także sprawić, że aparat lepiej poradzi sobie z oddaniem barw oraz balansem bieli.
Lustrzanka ma ten sam moduł AF co poprzednik: 39-punktowy moduł Nikon Multi-CAM 4800DX z 9 czujnikami krzyżowymi oraz system pomiaru ekspozycji TTL korzystający z 2016-pikselowego czujnika RGB.
Obsługa
Układ przycisków i pokręteł w Nikonie D5300 jest niemal taki sam jak w poprzednim modelu. U góry znajduje się pokrętło trybów, które w nowej lustrzance jest błyszczące, co może utrudniać ustawianie trybów w słoneczne dni. Z tyłu króluje nawigator z przyciskiem OK w środku.
Nie zabrakło też tarczy pod kciukiem. Szkoda, że podobnej nie zastosowano z przodu. Lustrzanka ma stosunkowo niedużo przycisków, co z jednej strony nie przytłacza użytkownika, z drugiej jednak sprawia, że ustawianie niektórych parametrów trwa dłużej. Myślę jednak, że projektantom udało się osiągnąć rozsądny kompromis.
Menu w D5300 jest podobne do tego w D5200. Dodano jedynie funkcje związane z Wi-Fi oraz GPS. Całość jest utrzymana w klasycznym nikonowskim stylu. Na co dzień przydaje się skrócone menu, które uruchamiane jest przyciskiem i. Większość najważniejszych ustawień można zmieniać bez zagłębiania się w główne menu. Szkoda jedynie, że nie można samodzielnie wybrać paramentów wyświetlanych w skróconym menu.
Ten artykuł ma 5 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze