Były CEO Olympusa dostanie 15 milionów dolarów

Były CEO Olympusa dostanie 15 milionów dolarów

© Krzysztof Basel
© Krzysztof Basel
Piotr Dopart
12.06.2012 09:59, aktualizacja: 26.07.2022 20:31

Gdy w ubiegłym roku eks-CEO firmy Olympus poinformował opinię publiczną o wałkach w przedsiębiorstwie, spotkał go typowy los whistle-blowera. Michael Woodford poszedł więc do sądu, a jego byli pracodawcy uznali, że ugoda opiewająca na 15,4 mln dol. będzie dużo bardziej opłacalnym rozwiązaniem niż proces o nieuprawnione zwolnienie.

Gdy w ubiegłym roku eks-CEO firmy Olympus poinformował opinię publiczną o wałkach w przedsiębiorstwie, spotkał go typowy los whistle-blowera. Michael Woodford poszedł więc do sądu, a jego byli pracodawcy uznali, że ugoda opiewająca na 15,4 mln dol. będzie dużo bardziej opłacalnym rozwiązaniem niż proces o nieuprawnione zwolnienie.

Wygląda na to, że ujawnienie wątpliwych działań prezesa rady nadzorczej, Tsuyoshiego Kikukawy, mogło okazać się jedną z najlepszych decyzji Woodforda. Podana przez "The New York Times" kwota ugody może stanowić świetny argument za tym, że uczciwość popłaca - także w biznesie, wbrew obiegowej opinii.

Dobrowolne zadośćuczynienie Woodfordowi stanowi sporą oszczędność dla "Olka", który zapewne sromotnie przegrałby sądową batalię, a byłemu CEO oszczędza czas i pieniądze, które musiałby poświęcić na prawników. Tak czy owak, Olympus pozostaje wciąż w nie lada bigosie.

Ceny akcji Olympusa na Tokyo Stock Exchange oscylują na żałośnie niskim poziomie, w zasadzie niewiele różniącym się od pamiętnego spikowania o połowę po aferze z rewelacjami Woodforda i Kikukawą. Niektóre media podały 6 czerwca absurdalnie brzmiącą wiadomość, jakoby Panasonic miał zainwestować w podupadającą firmę 630 milionów dolarów, przejmując w rezultacie jej pakiet kontrolny - poskutkowało to nagłym i wyraźnym wzrostem cen akcji. Tymczasowym jednak, bo sprawa (co oczywiste) okazała się kaczką dziennikarską.

Wprawdzie udziałowcy Olympusa uwierzyli w prawdopodobieństwo plotki, ale tylko dlatego, że w desperacji chcieli w nią wierzyć. W rzeczywistości Panasonic nie ma żadnego interesu w dotowaniu swojego głównego konkurenta na rynku Mikro Cztery Trzecie, a przejęcie go to tylko niepotrzebne koszta i wysiłek organizacyjny, żeby wdrożyć programy naprawcze itp. - innymi słowy wszystko to, co odciągałoby uwagę od własnej, świetnie prosperującej firmy.

Osoby przywołujące przykład firm Ricoh i Pentax powinny pamiętać, że w tamtym przypadku strony transakcji kładły nacisk na zupełnie inne segmenty rynku fotograficznego, a ich połączenie faktycznie mogło stworzyć nową jakość. Tymczasem profile "Panasa" i "Olka" można przy niewielkim tylko naciąganiu faktów uznać za bliźniacze.

Dlatego zarząd tego pierwszego przedsiębiorstwa musiałby się najeść szaleju i obficie przepić sake, żeby wpaść na równie niedorzeczny pomysł. Olympus zdaje się nie mieć pomysłu na wyjście z impasu, a Panasonic może teraz z założonymi rękoma czekać na zatonięcie konkurenta - a wtedy wśród użytkowników systemu MCT nastanie płacz i zgrzytanie zębów.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)