Przygody z kliszą [odc. 2]: lock 'n' load, czyli wybieramy lustrzankę analogową

Przygody z kliszą [odc. 2]: lock 'n' load, czyli wybieramy lustrzankę analogową

© Virste - Fotolia.com
© Virste - Fotolia.com
Piotr Dopart
24.08.2011 07:00, aktualizacja: 01.08.2022 14:33

W poprzedniej części serii zastanowiliśmy się wspólnie nad głównymi różnicami pomiędzy fotografią cyfrową i analogową, a także nad dziedzinami, w których ta druga pozostaje bezkonkurencyjna. Dziś z kolei powiemy sobie czym się kierować kupując sprzęt na kliszę.

W poprzedniej części serii zastanowiliśmy się wspólnie nad głównymi różnicami pomiędzy fotografią cyfrową i analogową, a także nad dziedzinami, w których ta druga pozostaje bezkonkurencyjna. Dziś z kolei powiemy sobie czym się kierować kupując sprzęt na kliszę.

Ci z Was, którzy czytują Fotoblogię regularnie mieli już szansę zapoznać się z tekstem, w którym argumentowałem, dlaczego większe znaczenie ma dobry dobór optyki, niż korpusu aparatu. Wszelkie wskazówki, których udzieliłem w tamtym poradniku są aktualne, chyba nawet w większym stopniu, kiedy wybieramy analogowe body. Jako że format małego obrazka (AKA 35 mm) jest popularnym standardem i najlepszym wyborem na początek, poradnik skupi się właśnie na nim - o pozostałych na pewno będziecie mogli przeczytać na łamach Fotoblogii już niedługo.

Na co warto uważać kupując używaną lustrzankę?

Już po upatrzeniu sobie sprzętu, a jeszcze przed jego sprawdzeniem warto zapoznać się z jego instrukcją obsługi - jeśli sprzedawca nie udostępnia jej wraz z lustrzanką, zawsze można wyszukać ją w Internecie w formie PDF-a. Dzięki teoretycznej znajomości obsługi sprzętu będziemy mieli możliwość dokładnie sprawdzić czy wszystkie funkcjonalności aparatu działają tak, jak powinny.

Jak nietrudno się domyślić, fakt wymienności materiału światłoczułego sprawia, że możemy jeszcze mniej uwagi poświęcić "zaawansowaniu" obudowy lustrzanki, jednak wzrasta znaczenie mechanicznego stanu aparatu. Mówiąc po polsku - jako że obecnie kupno sprzętu typu SLR wiąże się z wizytą w komisie, trzeba koniecznie upewnić się, że poszczególne elementy aparatu działają bez zarzutu. Wzrasta tym samym znaczenie możliwości osobistego odbioru, jeśli kupujemy na serwisach aukcyjnych. Mimo wszystko bezwzględnie należy przestrzegać kontrolnej procedury, gdy dostajemy do rąk używany aparat.

Sprzęt należy koniecznie otworzyć i odpiąć/odkręcić obiektyw - pozwoli to na sprawdzenie zatrzasku, wykrycie ewentualnego luzu, który naraża film na prześwietlenie. Nie muszę chyba dodawać, że najpierw powinno się poprosić sprzedawcę o pozwolenie na zaglądnięcie do środka i przetestowanie aparatu. Jeśli jej nie wyrazi, należy grzecznie podziękować i zrezygnować z zakupu - jak mawiają Anglicy: "better safe than sorry". Już przy otwartym aparacie należy koniecznie wykonać kilka "zdjęć" bez założonego filmu, bacznie obserwując mechanizm. Ocenimy w ten sposób czy lustro chodzi bez żadnych oporów i czy wraca do poprzedniej pozycji po wykonaniu pełnego cyklu migawki.

Ocena funkcjonowania samej migawki jest trudna do przeprowadzenia "na oko", jednak jeśli aparat udostępnia tzw. czas B (migawka otwierana jest w chwili wciśnięcia spustu, a zamykana w momencie jego zwolnienia) - jeśli "na ucho" zorientujemy się, że pomiędzy puszczeniem przycisku i końcem cyklu istnieje wyraźnie słyszalne opóźnienie - dajmy sobie spokój. W przypadku kupna używanego aparatu, koszt regeneracji migawki może zdecydowanie przekroczyć cenę samej lustrzanki. To samo tyczy się zresztą usług serwisowych innych niż czyszczenie i oliwienie mechanizmu, które powinno zamknąć się w kwocie do ok. 100 złotych. W aparatach z płócienną migawką trzeba uważnie ją obejrzeć pod kątem nawet najmniejszych dziur.

Kolejny element, na który warto zwrócić uwagę to mechanizm nawijania filmu, przy czym tu panuje w pewnym sensie wolna amerykanka - o ile lustrzankowi emeryci (Zenit, Praktica i inne stare SLR) mają zazwyczaj mechanizm manualny, który w obsłudze podobny jest do nakręcania zegarka i nieco skomplikowany w obsłudze - jednak łatwiej go skontrolować niż w bardziej nowoczesnych analogowych automatach.

Przykład? O ile w Zenicie wystarczy przekręcić jeden pierścień i pokręcić wajhą w celu wykrycia "zgrzytów", to w takim Canonie EOS 500N jest to praktycznie niemożliwe bez zmarnowania kliszy. Sprzęt ten wykrywa bowiem automatycznie włożenie filmu i po zamknięciu obudowy rozwija rolkę na pełną długość, a w miarę wykonywania kolejnych fotografii nawija ją z powrotem. Rozwiązanie to ma tę zaletę, że w razie przypadkowego otwarcia obudowy stracimy tylko jedno lub dwa ostatnio wykonane zdjęcia, jednak sprawdzenie sprzętu w serwisie pod tym kątem nie wchodzi w grę.

Po jedenaste - wygoda

Sprawą zupełnie indywidualną jest pewność chwytu, z czym powiązana jest waga sprzętu - choć bywają fotografowie, którzy wolą lekkie, poręczne korpusy, to utarło się uważać, że tylko ciężką puszkę można chwycić z prawdziwą gwarancją stabilności. To prawda, warto jednak wziąć pod uwagę ten czynnik gdy nie należymy do atletów - bieganie cały dzień ze aparatem w rękach i akcesoriami na ramieniu może sprawić, że jeszcze długo będziemy przeklinać dzień swoich narodzin. Optymalne wyjście to, rzecz jasna, kupić coś ciężkiego i "dopakować" bicepsy na siłce. (;

Oczywiście ostatnim czynnikiem, po upewnieniu się, że mamy do czynienia ze sprzętem w pełni (a przynajmniej akceptowalnie) sprawnym technicznie, możemy zająć się kwestią ostatnią - jak dobrze sprzęt leży w dłoni, czy odpowiada nam rozkład przycisków, lista funkcjonalności itp., czyli po prostu wygodą. Powód dla którego znajduje się ona tak daleko na liście priorytetów jest dość prosty. Nawet najbardziej ergonomiczny sprzęt, który jednak sprawia problemy natury technicznej może w najlepszym wypadku irytować i zniechęcić do fotografii analogowej w ogóle. W najgorszym: stracimy klisze wypełnione materiałami z całego dnia.

Odpowiednie przygotowanie do zakupu sprzętu na pewno sprawi, że dobierzecie lustrzankę odpowiadającą waszym potrzebom w stu procentach.

Oczywiście, chcąc poważnie zając się fotografowaniem na kliszy nie będziemy chcieli biegać po zakładach, szukając takiego, który akurat wywołuje filmy w tradycyjnym procesie, a następnie frustrować się odbitkami "wyprodukowanymi" przez automat, bez uwzględnienia korekty, którą na własną rękę na pewno byśmy zastosowali. Dlatego w kolejnych odcinkach dowiemy się jak wybrać materiały światłoczułe i jak zorganizować sobie niewielką ciemnię w zaciszu własnego domu.

W międzyczasie zapraszam do dyskusji o Waszych doświadczeniach i wątpliwościach związanych z fotografią analogową - zarówno w komentarzach pod tekstem, jak i na facebookowym profilu Fotoblogii.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)