Kilka słów o tym, dlaczego nie warto pracować za darmo

Kilka słów o tym, dlaczego nie warto pracować za darmo

Kilka słów o tym, dlaczego nie warto pracować za darmo
Źródło zdjęć: © © Jacek Tomczak
Jakub Kaźmierczyk
21.03.2014 14:13, aktualizacja: 26.07.2022 20:00

Ogłoszenia osób, które poszukują darmowego fotografa, to prawdziwa plaga, z którą my, fotografowie, powinniśmy walczyć! Niestety, często sami przyczyniamy się do tego, że takie ogłoszenia się pojawiają.

Jak się domyślam, każdy z nas spędza długie godziny przy komputerze, przeglądając Facebooka, Joe Monstera i inne popularne strony, które raczej nie wnoszą nic szczególnego do naszego życia. Owszem, możemy się pośmiać, wziąć udział w wyzwaniu piwnym, ale domyślam się, że wielu z nas, fotografów, przegląda również różne zlecenia fotograficzne.

Nie od dziś wiadomo, że rynek fotograficzny jest trudny. Trzeba mieć dużo szczęścia, żeby móc wybierać zlecenia, a nie chwytać się czego popadnie. Oczywiście jedni tego szczęścia mają więcej, inni mniej, ale nie o tym będzie ten tekst. Dość często odwiedzam serwisy ogłoszeniowe, takie jak Gumtree czy Tablica.pl, aby dowiedzieć się, jakich fotografów szukają nasi drodzy zleceniodawcy.

Fotografa, studenta, amatora

Niemal każdego dnia trafiam na ogłoszenia, w których różne firmy czy też osoby fizyczne szukają fotografa za darmo. Szczerze mówiąc, trochę mnie to dziwi, bo gdy ja idę coś zjeść, nie oczekuję, że dostanę obiad za darmo, ani tym bardziej nie śmiem o to prosić.

Obraz

Więcej na temat osób szukających darmowego fotografa napisałem w artykule o zasadach TFP, ale przez ten czas trafiłem na wiele ogłoszeń, w których również firmy szukają fotografa za darmo. Często dopisują w ofercie, że jeśli współpraca będzie owocna, kolejne zlecenia będą już płatne. OK, wezmę zlecenie za darmo, pod warunkiem że podpiszemy umowę na kolejne zlecenia po określonej stawce i że będzie ich minimum np. 3 czy 5.

Natknąłem się ostatnio na ogłoszenie nowo powstającego salonu z modą ślubną, który proponował, że zareklamuje fotografa w zamian za zdjęcia sprzedawanej kolekcji. Włos mi się zjeżył na głowie, kiedy przeczytałem, że ten „profesjonalny salon” szuka tylko dobrych fotografów, bo nie chce reklamować usług niskiej jakości. Jeśli podpiszemy umowę, że taki salon zapewni nam konkretną liczbę zleceń w określonym czasie, to w porządku. W przeciwnym razie obstawiam, że więcej narobimy się przy zdjęciach mody ślubnej niż przy zleceniach, które dzięki temu salonowi otrzymamy. Warto wspomnieć, że suknie ślubne są piekielnie trudne do fotografowania z uwagi na jednolity kolor i mnogość detali. Wchodzicie w to?

Obraz

Niestety, osoby czy firmy szukające fotografów za damo przy kolejnych zleceniach nadal nie będą chciały płacić za zdjęcia. To działa podobnie jak Groupon: kupujemy coś, co jest tanie, a niekoniecznie dlatego, że jest najwyższej jakości. Jeśli chcę zjeść tanie sushi i znajdę je na Grouponie np. 70% taniej, to prawdopodobieństwo, że za podobny zestaw będę chciał zapłacić regularną stawkę, jest raczej nikłe. Oczywiście pomijam przypadki naciągania sprzedawców w serwisach zakupów grupowych, którzy często regularne kwoty biorą z kosmosu.

W każdym razie z darmowymi fotografami czy fotografami oferującymi swoje usługi w zakupach grupowych zwykle jest tak, że ich klienci korzystają z tych usług dlatego, że mają atrakcyjną cenę, a nie dlatego, że szukają usług najwyższej jakości albo że takie usługi są rzeczywiście niezbędne.

Ale jak mam zbudować portfolio?

Nie ma co ukrywać: portfolio samo się nie zbuduje, chyba że pójdziemy w ślady pewnych osób, które tworzą portfolio, ściągając zdjęcia z innych, najczęściej zagranicznych serwisów. Przyjmijmy jednak, że kłamstwo ma krótkie nogi i chcemy, żeby to nasze zdjęcia tworzyły portfolio. Przydadzą się np. zdjęcia ślubne, produktowe czy ciążowe.

O ile portfolio fotografii produktowej możemy stworzyć sobie sami, fotografując chociażby butelkę whisky z domowego barku czy telefon, którego używamy na co dzień, o tyle przygotowanie portfolio ślubnego czy ciążowego nie będzie takie proste.

Obraz

Myślę, że rozpuszczenie wici w gronie rodziny i znajomych (szczególnie w przypadku zdjęć ślubnych) będzie lepszym rozwiązaniem niż umieszczanie ogłoszeń typu „fotograf za darmo”. Mogę się założyć, że w swoim otoczeniu znajdziecie kogoś, kto bierze ślub w najbliższym czasie. A może zostaliście zaproszeni na wesele do znajomych? Porozmawiajcie z młodymi i fotografem, że chcielibyście zrobić zdjęcia na takim ślubie. Jeśli nie macie możliwości pójścia na ślub do kogoś z Waszego otoczenia, może warto zaaranżować plenerową sesję ślubną z parą znajomych? Sam kiedyś nad tym myślałem, ale ostatecznie poszedłem w inną stronę.

Dlaczego nie pracować za darmo?

Te dwa słowa: „praca” i „za darmo” powinny się wykluczać. Nie uważam, że każde klapnięcie lustra ma nabijać złotówki na nasze konto bankowe, ale trzeba szanować swój czas i pieniądze. Oczywiście nie mam nic przeciwko hobbistycznym sesjom TFP, w których liczy się dobra zabawa, wzbogacenie portfolio i rozwinięcie umiejętności, ale o tym pisałem w poprzednim artykule.

Wiele osób twierdzi, że jeśli nie dostaje czegoś namacalnego: albumu, odbitek czy wspomnianego sushi, taka usługa jak najbardziej może być darmowa. W końcu nie wkładamy w nią pieniędzy, a jedynie swoją pracę. Żyjemy jednak w czasach, w których to właśnie kapitał ludzki, know how i usługi zaczynają tworzyć coraz większą wartość PKB, i jeśli jest „praca”, powinna pojawić się „płaca”.

Obraz

Jeśli wykonujemy usługi fotograficzne, za które normalnie trzeba byłoby zapłacić, powinniśmy oczekiwać za nie zapłaty. Jeśli ktoś planuje zarabiać na naszych zdjęciach, np. reklamując sfotografowane przez nas produkty na Allegro, to zapłata nie powinna, ale musi się pojawić.

Decydując się na przyjęcie darmowych zleceń, będziemy budować swoje portfolio. Miejcie jednak na uwadze, że osoby, dla których będziecie pracować w ten sposób, następnym razem najprawdopodobniej również będą szukać darmowej siły roboczej. Jeśli przyzwyczaimy klientów do tego, że usługi fotograficzne są darmowe, może się okazać, że niedługo tylko takie oferty będą się pojawiały w serwisach ogłoszeniowych. Nie lubię pojęcia „psucie rynku”, ale właśnie z tym mamy do czynienia, gdy pracujemy za darmo.

A Wy jakie macie doświadczenia z tego typu „zleceniami”?

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)