W podróż bez lustra, czyli jak uniknąć dodatkowego bagażu w trakcie fotowyjazdów

W podróż bez lustra, czyli jak uniknąć dodatkowego bagażu w trakcie fotowyjazdów

W podróż bez lustra, czyli jak uniknąć dodatkowego bagażu w trakcie fotowyjazdów
Jakub Kaźmierczyk
08.04.2014 12:03, aktualizacja: 22.02.2016 17:25

Nie znam chyba nikogo, kto nie lubiłby podróżować. A tym bardziej nie znam nikogo, kto nie lubiłby fotografować podczas podróży. I nic dziwnego: skoro jesteśmy w ciekawych miejscach, chcemy uwiecznić je na zdjęciach.

Obraz

Dość dużo podróżuję. Gdy tylko nadarza się okazja, znajduję tani lot i lecę w jakieś ciekawe miejsce. Oczywiście, zawsze zabieram ze sobą aparat. Nigdy nie ograniczam się do jednego, ponieważ zwykle podczas wyjazdów testuję sprzęt dla Fotoblogii. Na moje wyprawy fotograficzne zabierałem Canona 5D Mark II, zawsze z obiektywem 17-40L. Bardzo lubię ten sprzęt. Poza tym zabieram ze sobą na zmianę obiektywy 35/1.4, 70-200/2.8 i 85/1.8. Większość zdjęć, które wrzucałem na mojego bloga, zrobiłem Canonem. Przede wszystkim dlatego, że testowany sprzęt trafia do mnie ze standardowymi obiektywami, którym daleko do ideału. Poza tym brakuje im ultraszerokiego kąta, który chętnie wykorzystuję, czy to gdy jestem na plaży, czy gdy przeciskam się wąskimi uliczkami słonecznego Algarve.

Oprócz mnóstwa zalet dobra lustrzanka jest po prostu za ciężka, żeby móc o niej zapomnieć. Jestem wygodnym człowiekiem, nie przepadam więc za plecakiem fotograficznym i całym survivalowym osprzętem, co nie znaczy, że nie chcę przywieźć dobrych zdjęć z wyjazdu. Wspomniany przeze mnie Canon również do najlżejszych nie należy, bo sam zestaw korpus + 17-40/4L waży prawie 1400 g. Jeśli dołożymy do tego obiektywy 85/1.8 i 70-300/4-5.6, waga zbliży się do 2,5 kg.

Obraz
© opracowanie: Jakub Kaźmierczyk

Oczywiście dla chcącego nic trudnego i wiele razy chodziłem z podobnym zestawem po Madrycie czy Barcelonie, ale wieczorem moja szyja i kręgosłup protestowały przed kolejnym dniem zwiedzania. Podczas ostatniego wyjazdu do Aten jeszcze bardziej utrudniłem sobie życie, bo zapomniałem standardowego paska lub Carry Speed. Jakimś cudem udało mi się znaleźć pasek od Panasonica GX-7. Na podbój stolicy Grecji aparat wziąłem ze sobą cztery razy; połączenie ciężkiego aparatu i wąskiego paska jeszcze bardziej dało mi w kość. Oczywiście, na własne życzenie.

Obraz

Czy bezlusterkowce są dobre na wyjazdy? Zdecydowanie tak! Można powiedzieć, że większość z nich ma matryce aps-c lub Mikro Cztery Trzecie, że brak im magii pełnej klatki, że są niedobre, złe, że nie mają klasycznego wizjera, że nie trzyma się ich tak pewnie i w ogóle że trzeba je wysłać do diabła. Ja mam na ten temat inne zdanie, nie ujmując nic zaletom pełnoklatkowej lustrzanki.

Po pierwsze zestaw, który miałem ze sobą tej zimy w Porto, składający się z Olympusa OM-D E-M1 z obiektywami 9-18/4-5.6, 45/1.8 i 40-150/4-5.6, nie przekroczył wagi 1 kg. Co prawda obiektyw 9-18 ustępuje ostrością 17-40 spod znaku Canona, ale pokrywa podobny zakres kątów widzenia. Komfort noszenia zestawu bez lustra jest nieporównywalnie większy niż Canona 5D Mark II. Przede wszystkim bezlusterkowca prawie nie czuć na szyi, a dodatkowe obiektywy bez trudu mieściły się w zwykłych kieszeniach jesiennej kurtki.

Obraz

Czy utrata wagi niesie za sobą jakieś konsekwencje? Owszem. Bezlusterkowce Mikro Cztery Trzecie gorzej radzą sobie z wysokimi czułościami ISO niż pełnoklatkowe lustrzanki, ale jeśli porównać wyniki DXOmark Olympusa E-P5 czy E-M1 z wynikami Canona 7D czy 70D, w ocenie Low Light ISO nie widać przepaści. Często pojawiają się również głosy o kiepskiej dynamice tonalnej mniejszych matryc. Dla przykładu Olympus E-M1 dysponuje dynamiką na poziomie 12,7EV, podczas gdy Canon 5D Mark III - 11,6EV.

Obraz
© DxOmark

Wiele osób narzeka również na wizjery elektroniczne, w które wyposażone są bezlusterkowce. Muszę przyznać, że przez długi czas nie byłem ich fanem i nadal nie twierdzę, że są lepsze od klasycznych wizjerów, szczególnie tych opartych na pryzmacie, a nie zespole luster. Trudno będzie mnie przekonać, że w studio przy sesjach modowych czy portretowych wizjer elektroniczny jest lepszy, podczas wyjazdów natomiast chwalę sobie to rozwiązanie.

Bardzo lubię robić zdjęcia ze słońcem w kadrze. Niestety, światłomierz w takich sytuacjach się gubi, drabinka ekspozycji jest słabo widoczna, kiedy słońce znajduje się w wizjerze, więc jasność zdjęcia można ocenić dopiero po jego zrobieniu. Nie dawało się to we znaki w przypadku nowszych Canonów, z którymi wyjeżdżałem za granicę, bo ich światłomierze radziły sobie całkiem nieźle, w przypadku Canona 5D Mark II natomiast była to loteria.

Gdy używałem w Porto Olympusa E-M1, bardzo chwaliłem sobie elektroniczny wizjer. Poza świetną jakością i wielkością dużym plusem tego rozwiązania jest podgląd ekspozycji na żywo. Zanim nacisnąłem spust migawki, wiedziałem, jak będzie wyglądało zdjęcie. Dodatkowo zrobione fotografie są wyświetlane w wizjerze, więc bez problemu można pracować bez odrywania oka od wizjera, bez konieczności sprawdzania na głównym ekranie, czy zdjęcia są udane.

Obraz
© ©Jakub Kaźmierczyk

Dlaczego uważam, że bezlusterkowiec będzie lepszym kompanem na różnego rodzaju wycieczki od dużej lustrzanki? Przede wszystkim opieram się na własnym doświadczeniu. Podczas licznych wyjazdów używałem bardzo wielu aparatów (Canon 5DmarkII, EOS-M, 50D, S100, Nikon D3200, Nikon D5200, Nikon Coolpix A, Olympus E-PL3, E-PM2, E-M5, E-M1, E-P5, TG-2) i gabaryty dużej lustrzanki zawsze dawały mi w kość, a nigdy w przypadku zdjęć, do których używa się dość niskiego ISO, nie odwdzięczyła mi się nadzwyczajną jakością czy innymi fajerwerkami.

Aparaty kompaktowe, takie jak wspomniane Canon S100 czy Nikon Coolpix A, zaskoczyły mnie jakością zdjęć, ale brak wymiennej optyki, a szczególnie ultraszerokiego kąta, zniechęcał mnie do robienia nimi większej liczby zdjęć. Z kolei bezlusterkowce mają wszystko, czego potrzebuję podczas wypadów za granicę. Nie potrzebuję na nich skrajnie wysokich czułości ISO, a możliwość osiągania bardzo płytkiej głębi ostrości przy fotografowaniu szerokim kątem nie ma dla mnie większego znaczenia. Za to oszczędność ponad 1,5 kg wagi jest dla mnie nie do przecenienia.

Obraz
© ©Jakub Kaźmierczyk

Po całym dniu chodzenia po dolinie Douro z trzema obiektywami szyja mnie nie boli, kręgosłup również się nie odzywa. To naprawdę duża wygoda, bez kompromisów. Warto wspomnieć, że oszczędzone 1,5 kg będzie miało również znaczenie przy podróżowaniu tanimi liniami, które w standardzie nie mają bagażu rejestrowanego. Na szczęście pasażerowie Ryanaira od niedawna mogą zabrać ze sobą drugą, niewielką torbę. Wymiary tego dodatkowego bagażu idealnie pasują do torby Tamrac 3. Gdy wracałem z Porto, spakowałem do niej 1,5 kg kawy, aparat, 3 obiektywy i dopchnąłem jeszcze GoPro. Jeśli miałbym do tej samej torby włożyć podobny zestaw fotograficzny oparty na lustrzance, nie jestem przekonany, czy wystarczyłoby miejsca na sam sprzęt, o kawie nie wspominając.

Obraz
© ©Jakub Kaźmierczyk

Nie uważam oczywiście, że lustrzanki cyfrowe to marne aparaty. Wręcz przeciwnie: to zwykle bardzo udane konstrukcje, ale podczas podróży, kiedy waga i wielkość sprzętu mają znaczenie, bezlusterkowiec to moim zdaniem lepsze rozwiązanie, i nie twierdzę tego na podstawie specyfikacji, tylko własnych doświadczeń.

A Wy jaki sprzęt zabieracie ze sobą na wyjazdy?

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)