Historia antywojennego zdjęcia Paula Hansena, które wygrało World Press Photo 2013 [wywiad]

Historia antywojennego zdjęcia Paula Hansena, które wygrało World Press Photo 2013 [wywiad]

Historia antywojennego zdjęcia Paula Hansena, które wygrało World Press Photo 2013 [wywiad]
Źródło zdjęć: © World Press Photo of the Year 2012 © Paul Hansen, Sweden, Dagens Nyheter
Paweł Łączny
30.10.2015 22:22, aktualizacja: 26.07.2022 19:28

Niezwykle wymowna fotografia, która wygrała główną nagrodę World Press Photo 2013 wywołała ogromną dyskusję na wielu frontach. Jej autor, szwedzki fotograf Paul Hansen, zdradził nam jak powstało jego zdjęcie.

Był 19. listopada 2012 roku, gdy na dom rodziny Hijazi spadły izraelskie bomby. W wyniku eksplozji śmierć poniosło dwoje dzieci - dwuletni Suhaib, jego prawie czteroletni braciszek Muhammad, a także ich ojciec Fouad. Matka oraz czworo krewnych zostało poważnie rannych.

Dwa dni później Izrael zaprzestał bombardowań, lecz do tego czasu śmierć poniosło ponad 150 osób , z czego 103 to cywile, w tym 30 dzieci. Tragiczne w skutkach bombardowania rozpoczęły się dwa tygodnie wcześniej, w odpowiedzi na ataki przeprowadzane z terenów Palestyny.

W tym czasie na terenach Gazy pracował szwedzki fotograf, Paul Hansen. Od znajomego lekarza dowiedział się o tragedii, która była udziałem kilku rodzin, w tym i rodziny Hijazi. Zgodnie z tradycją ciała zmarłych zanoszone są do domu, gdzie celebrowana jest żałoba. W tym wypadku było jednak inaczej. Jak dowiadujemy się z wypowiedzi Paula, dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że dom tej rodziny już nie istnieje, został doszczętnie zniszczony na skutek bombardowań. Podążając przed żałobnikami wąskimi uliczkami Gazy, nie przestawał fotografować... tak powstało zdjęcie roku 2013 wg World Press Photo. Zdjęcie, o którym fotograf nam opowiedział.

Fotografia ta odbiła się głośnym echem nie tylko ze względu na jej wartość informacyjną czy też dokumentalną, wywołała kontrowersje natury etycznej - czy fotograf nie manipulował obrazem? Jak uzyskał taki efekt oświetlenia itp.

Warto wiedzieć, że zgodnie z regulaminem konkursu World Press Photo czy też innych konkursów fotograficznych, a także z czysto moralnego punktu widzenia, modyfikacje polegające na usunięciu lub dodaniu pixeli są nie do zaakceptowania. Zmieniają one zdjęcie w coś, co nie oddaje rzeczywistości, coś co po prostu nie miało miejsca, a więc nie jest dokumentacją, lecz kreacją. Na szczęście w tym przypadku sprawy mają się zupełnie inaczej. Ale od początku. Pierwsze wątpliwości pojawiły się w prasie niemieckiej gdzie, zaczęto poddawać analizie sposób, w jaki pada światło na poszczególnych uczestników procesji. Dyskusja o budzącym coraz więcej kontrowersji zdjęciu zalała cały fotograficzny świat. Poza masą samozwańczych znawców fotografii pojawili się i tacy, którzy się na modyfikacji obrazem znają. Jedną z takich osób był kryminolog i sądowy analityk fotograficzny Neal Krawetz. Stwierdził on, że obraz został poddany manipulacji i składa się z trzech zdjęć. Jednak analiza zdjęcia bez dostępu do pliku RAW jest bardzo ograniczona. Jego trzy główne zarzuty zostały obalone przez innych znawców tematu. Wszyscy jednak oczekiwali ustosunkowania się samego autora jak i jury konkursu.

Autor zabrał głos w tej dyskusji, min. po to by możliwie szybko uciąć spekulacje i powrócić do dyskusji na temat tego, co na zdjęciu widzimy, a nie czy autor dokonał niezgodnych z regulaminem zmian. W wypowiedzi dla News.com.au mówi - „fotografia z pewnością nie jest połączeniem kilku zdjęć i nie została sfałszowana”. Autor przedstawił jury konkursu plik RAW i na podstawie porównania ze zwycięskim jpg. Można było potwierdzić słowa autora, że nie dopuszczono się niedozwolonej ingerencji. Zarówno World Press Photo, jak i autor Paul Hansen, zgadzają się co do faktu, że zdjęcie zostało poddane retuszowi, w pewnych miejscach przyciemnione, w innych rozjaśnione. Nietypowy sposób padania światła potęguje fakt, że zdjęcie powstało w wąskiej uliczce, gdzie refleksu rzucają szyby jak i elewacje budynków. Jak tłumaczy autor, to co widzi ludzkie oko w stosunku do tego co rejestruje aparat, to dwa różne obrazy. Stąd, powszechna swoją drogą „obróbka” zdjęć. Zapewne jeszcze trochę przyjdzie nam poczekać na matrycę o takich parametrach, jakie gwarantuje nam nasze niezastąpione oko.

Dyskusja ta nie przysłoniła najważniejszego - w ciągu dwóch tygodni nalotów zginęło 103 cywili w tym 30 dzieci. Szwedzki fotograf Paul Hansen, poddany temu samemu zagrożeniu życia, był tam, by o takich tragicznych następstwach wojny nam opowiedzieć.

Paweł Łączny: Odpowiedz proszę, jakie kroki zawiodły Cię do Gazy?

Paul Hansen: Gazeta, dla której pracuję, Dagens Nyheter, wysłała mnie tam na zlecenie celem dokumentacji sytuacji panującej w Gazie. Nasza dział zagraniczny jest bardzo prężny i często podróżujemy.

Jaki był główny cel pracy na terenie Gazy, ile czasu miałeś na reportaż?

Moim jedynym zadaniem była dokumentacja tego, co się działo w mieście. Miałem codzienne terminy nadania materiałów zdjęciowych, filmowych oraz tekstu. Przede wszystkim fotografuję, pomiędzy zdjęciami kręcę sekwencję video i wywiady mające stanowić bazę dla projektów multimedialnych.
 Poniżej przykład takiej pracy:

Jakie okoliczności towarzyszyły Twemu pierwszemu spotkaniu z rodziną Hijaz?

Wcześnie rano, z miejsca które wynajmuję w Gazie, pojechałem do szpitala wraz z moim tłumaczem i dziennikarzem. Tego dnia pierwszy raz miałem styczność z rodziną Hijaz, byli to zabici dwaj mali synowie i ich ojciec. Reszta rodziny musiała zostać w szpitalu z powodu ran odniesionych w trakcie bombardowania. Matka chłopców została wysłana do Egiptu z powodu ciężkich ran głowy. Tak jak powiedziałem wcześniej, żałobników spotkałem, gdy nieśli ciała zabitych - Fouada, Muhammada i Suhaib, uliczkami Gazy. Procesja żałobników wiedzie przez ich dzielnice, meczet i po wszystkim do miejsca pochówku. Zwyczajowo zmierzają do domu ofiar, jednak w tym wypadku został on całkowicie zniszczony przez izraelskie rakiety, te, które ich zabiły.
 Po wojnie spotkałem się z rodziną jeszcze trzykrotnie, by kontynuować historię - kiedy piszę, zwykle wracam do bohaterów artykułu po uzupełnienie, dogrywam także dźwięk, cytuję.
 Czy miałem wystarczająco dużo czasu, by zakończyć historię? Odpowiedź zawsze będzie brzmieć: nie. Niezmiennie czuję nieadekwatność między pragnieniem dogłębniejszej dokumentacji a działaniem pod presją czasu, codziennego stresu związanego z terminami i praktycznymi ograniczeniami.

Jaka historia kryje się za powstaniem tego zdjęcia?

Udokumentowana sytuacja była jedną z kilku wydarzeń fotografowanych tego dnia. W trakcie nocnych bombardowań zginęło kilka osób, udaliśmy się do szpitala, by zdobyć więcej informacji. Pogrzeb rodziny Hijaz odbywał się równolegle z innymi wydarzeniami będącymi następstwem ataku. Droga do tego konkretnego zdjęcia zaczęła się poprzedniego wieczoru, gdy norweski doktor, Mads Gilbert, opowiedział nam o swojej pracy w szpitalu Shifa. Historię, w której lokalny doktor próbuje uratować umierającemu chłopczykowi życie, by finalnie odkryć, że to jego syn. Historię rodziny, w której śmierć poniosło dwoje dzieci oraz ich ojciec, zaś matka ciężko ranna trafiła na intensywną terapię. Kto miał na tyle odwagi, by jej przekazać, gdy się obudzi, że straciła męża, dwóch synów i dom? Rodzina Hijaz już straciła jednego syna, w wojnie w 2008 roku, zaś matka, Amina, która wówczas była w ciąży, postanowiła nazwac przyszłe dziecko imieniem zabitego. 
19go listopada 2012 roku Fouad spieszył się do domu, żeby zdążyć obejrzeć mecz piłkarski z dwoma najmłodszymi synami. To była ostatnia rzecz, którą wspólnie zrobili. Izraelska rakieta zniszczyła dom, zabijając ich. To, co najbardziej utkwiło mi w głowie z tego dnia, to wrażenie, że 1/800 sekundy nie jest momentem samym w sobie, chwilą, lecz kurzem, zapachami, krzykiem wściekłości i rozpaczy. To był chaos psychiczny i emocjonalny. Pod wieczór tego dnia, gdy zrobiłem te zdjęcia, wysłałem je do redakcji i zacząłem szykować się na kolejny dzień zdjęciowy- jeszcze bardziej krwawy i pełen płaczu. Dziś najstarszy syn jest odpowiedzialny za rodzinę. W środku tego całego zniszczenia starają się, krok po kroku, poukładać swoje życie i iść dalej. 
W trakcie mojej ostatniej wizyty powiedziano nam, że Mustafa się żeni - to był pierwszy raz, gdy widziałem ich uśmiechniętych.

Co w Twojej opinii jest najwyższą wartością, którą ludzie otrzymują patrząc na to zdjęcie? Co byś chciał by ludzie czuli, czego się nauczyli?

Chciałbym, by byli przynajmniej poinformowani, by po zobaczeniu tego zdjęcia nie mogli powiedzieć „nie wiedzieliśmy”. Ale również mam nadzieję, że w jakiś sposób Ci ludzie mogą powstrzymać przywódców, polityków przed tym, czym skutkuje ich retoryka. Prosto rzecz ujmując, informować ludzi, dając im opcje, by coś z tym zrobili. Dać ludziom możliwość poczucia empatii.

Musiałeś zmierzyć się z najgorszym skutkiem wojny, jaki możemy sobie wyobrazić. Spoczywała na Tobie duża odpowiedzialność, by w możliwie najlepszy sposób przekazać te informacje światu. Na czym się wówczas skupiałeś?

Skupiam się na rzeczach, wydarzeniach, które mnie poruszają. Myślę, że również będą w podobny sposób poruszać innych ludzi. Może brzmi to prosto, ale mocno w to wierzę.

Wygrałeś tym zdjęciem najbardziej prestiżową nagrodę, jaką może otrzymać fotograf. Co to dla Ciebie znaczy? Czy to coś zmieniło?

Dla mnie, personalnie, nie zmieniło się nic. Miałem wiele okazji spotkać ważnych, interesujących ludzi, a także opowiedzieć o tym, co się dzieje w Gazie bardzo dużej liczbie odbiorców.

Tak mocne zdjęcie odbija się echem na świecie. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy, co było w tym wszystkim dla Ciebie najważniejsze?

Że miałem swój drobny wkład w pozytywne zmiany, które zaszły w rodzinie Hijaz. Ostatnio bylem u nich po raz trzeci i bardzo mnie ucieszyła informacja, że najstarszy syn się ożenił, że jego matka Amina może znów chodzić. To powoduje uśmiech na mojej twarzy.

Postrzegam to zdjęcie jako antywojenne i w tym widzę jego największą silę. Jak Ty się na to zapatrujesz?

Zdecydowanie się zgadzam. Jeśli jest cokolwiek, czemu możemy przypiąć metkę antywojenny, to jest to zdjęcie dwójki małych dzieci niesionych do ich grobów.

Dziękuję za rozmowę.

Partnerem tekstu jest Tamron.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)