Kim jest najmniej znana wśród najbardziej znanych polskich fotografek?
Werdykt jury wyróżniający w Wielkim Konkursie Fotograficznym National Geographic Magdalenę Błachutę za reportaż „Zostać stewardessą” wywołał burzę w Internecie. Ale czy ktoś z nas wie, kim ona jest? Skontaktowaliśmy się z autorką prezentującą u nas wybrane zdjęcia ze swojego nowego cyklu o polskiej religijności, nad którym obecnie pracuje.
Od miesiąca, czyli od czasu ogłoszenia laureatów Wielkiego Konkursu Fotograficznego National Geographic, najczęściej wymienianym nazwiskiem spośród polskich fotografek jest Magdalena Błachuta. Jej fotoreportaż „Zostać stewardessą” został wyróżniony przez jury konkursu. W Internecie werdykt ten wzbudził kontrowersje, przede wszystkim ze względu na użycie telefonu komórkowego i wszelkie niedoskonałości zdjęć związane z fotografowaniem za jego pomocą.
Przyznam, że kiedy zobaczyłem wśród laureatów pierwsze zdjęcie z cyklu, na którym poza plecami przyszłych stewardes był ledwo dostrzegalny samolot wyświetlany na ekranie w sali wykładowej, pomyślałem, że to jakaś pomyłka. Dopiero następne fotografie odkryły przede mną nieznany do tej pory świat obsługi pokładu samolotów, ciekawe ujęcia, a wybór prymitywnego narzędzia do przedstawienia tego tematu pokreślił osobisty, uczestniczący charakter fotorelacji.
Dlatego od razu chciałem dowiedzieć się, kim jest Magdalena Błachuta. W Internecie próżno szukać jej prac, co tym bardziej wzmogło moją ciekawość. Jednak udało nam się do niej dotrzeć, a poniżej zamieszczam to, czym postanowiła się z nami podzielić. Publikujemy także wybrane zdjęcia z nowego cyklu o polskiej religijności, nad którym Błachuta obecnie pracuje.
O związku z fotografią
Magdalena Błachuta:
Zdjęcia tworzę po to, by żyć, ale też po to, by przeżyć. Na co dzień zajmuję się realizacjami wystaw dla artystów i wydrukami fotografii. Reportaż jest formą zdecydowanie mi najbliższą. W zakresie tematyki jestem zawsze blisko człowieka w jego prawdziwych sytuacjach. Myślę, że można by to nazwać fotografią humanistyczną, może socjologiczną, choć nie lubię szufladkowania w żadnej dziedzinie. Do historii o ludziach wkrada mi się czasem trochę melancholii i powstają takie krajobrazy "po człowieku", z fragmentem jego obecności w moim kadrze.
O pomyśle na sfotografowanie kursu stewardes telefonem
Magdalena Błachuta:
Od jakiegoś czasu interesuje mnie świat kobiet w szerokim aspekcie, stąd też wziął się cykl o stewardesach, który to bardzo odważnie został nagrodzony na WKF NG. Wszelkie możliwości wejścia w zamknięte środowiska zawsze były dla mnie pociągające. Chęć pokazania takiej historii, zmagań, realiów.
Moja przekorna natura zachwyciła się niedoskonałością narzędzia, którego użyłam, by opowiedzieć fotografiami tę historię. Telefon to narzędzie, które nie wzbudza niczyjego strachu, nie narzuca ludziom pozerstwa, a przede wszystkim swoją niedoskonałością, która drażni, pozbawia odbiorcę możliwości zachwytu nad stroną techniczną fotografii. Chcę by w swej niedoskonałości taka fotografia kierowała uwagę na treść i tym skłaniała do refleksji. Doceniam zarówno wyczucie i czułość tych, którzy ze mną się zgadzają w tych poglądach, jak i przeciwników.
O reakcji na falę negatywnych komentarzy w Internecie po werdykcie jury
Magdalena Błachuta:
Przypadkiem, dzień po gali rozdania nagród, ktoś ze znajomych skierował mnie do sieci. Zdążyłam przeczytać tylko pierwszy wpis jakiegoś oburzonego, oczywiście anonimowego wirtualnego człowieka i był on dla mnie największą nagrodą podkreślającą mój zachwyt światem - ów anonim pisał, że jego czteroletni syn zrobiłby taką fotkę! Dobry Człowieku, chylę czoła i dziękuję za porównanie mojego "widzenia" z czystym dziecięcym spojrzeniem.
O patrzeniu na świat
Magdalena Błachuta:
Ważne, byśmy mieli oczy otwarte na świat tak samo jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi. Z czasem, w miarę dorastania zapominamy, jak zachwycający jest świat, zarówno z jego pięknymi, jak i okropnymi obliczami.Ja sama, choć fotografuję od blisko dwudziestu lat, zaledwie od kilku działam jako świadomy tego, co robi fotograf.
O braku obecności w Internecie
Magdalena Błachuta:
Co do Internetu: mam zdecydowanie nieekshibicjonistyczną duszę, w żadnym masowym portalu społecznościowym nie zobaczycie mojej osoby, za co wielu żywych przyjaciół i znajomych mnie gnębi. Dla mnie ważny jest prawdziwy kontakt z człowiekiem, zarówno w życiu, jak i w fotografii. Zrobienie dobrego zdjęcia nie jest dla mnie celem samym w sobie. To tylko środek, by pójść dalej. By poznać coś, kogoś. Dzięki temu ktoś lub coś sprawi, że będę lepszym człowiekiem, że ktoś inny będzie lepszym człowiekiem choćby przez to, że poruszy go fotografia. Choćby mała refleksja. To uznaję za cel dobrej fotografii.
O planach na przyszłość
Magdalena Błachuta:
Jestem w trakcie przygotowywania wystawy obejmującej ekspozycję kolekcjonerskich fotografii w dwóch różnych technikach, które prezentują nieco dziwny Kraków. Będzie to wystawa wspólna z artystką wystawiającą monochromatyczne pastele.
Aktualnie kontynuuję cykl o polskiej religijności, będę zgłębiać kobiece światy kolejnymi projektami w innych aspektach. Rozważam również wydanie niskonakładowej książki m.in. z projektem o stewardesach.
O fotograficznych inspiracjach
Magdalena Błachuta:
Inspirują mnie raczej normalni ludzie (inspiruje mnie to, co robią) niż fotografowie. Cenię sobie natomiast fotografie Sally Mann. Z mniej znanych: Tamas Dezso, Joakim Eskildsen, bardzo generalizując - estetyka i treść fotografów Magnum.
Słowa autorki zdjęć o stewardessach przekonały mnie, że jest świadomą tego, co robi fotografką. Mam też nadzieję, że osoby, które do tej pory uważały inaczej, zmieniły zdanie. Myślę, że o pracach Magdaleny jeszcze usłyszymy. Nawet, jeśli będą to kontrowersyjne prace. Bo czy zadaniem fotografa nie jest poszerzać nasze horyzonty myślenia i odkrywać przed nami nowe światy? W równym stopniu fotograficzne, za pomocą nowych metod wyrazu, jak i humanistyczne, opowiadając o ludziach, o których nie wiele wiedzieliśmy.