Mac mini 2012 kontra 2011 w studiu fotografa [test]

Czy najtańszy dostępny model Maca na lekkich sterydach, może być jedynym i głównym komputerem w niedużym studiu fotograficznym? Postanowiłem to sprawdzić, porównując Maca mini z 2011 roku z jego najnowszą wersją - pisze na swoim blogu Fabryka Pikseli Miłosz Bolechowski.

Mac mini 2012 kontra 2011 w studiu fotografa [test]
Redakcja Fotoblogia.pl

Wstęp

Dla przypomnienia: dysponuję modelem z ubiegłego roku, w wersji BTO/CTO z procesorem i7 2,7 GHz, do którego samodzielnie dołożyłem dysk SSD (Samsung 830) i 16 GB pamięci RAM. Na prośbę Andrzeja – jednego z czytelników – dokonałem tej samej operacji na nowym mini w podstawowej konfiguracji (i5 2,5 GHz) – jedyną różnicą był model dysku. Do mini 2012 włożyłem nowszego Samsunga, model 840, który jest jeszcze ładniejszy niż poprzedni (dla malkontentów: tak, wiem, że wygląd obudowy dysku SSD nie ma dla Was znaczenia – dla mnie ma).

Codzienna praca Głośność

[solr id="fotoblogia-pl-63042" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://fotoblogia.pl/1903,macbook-pro-13-z-ekranem-retina-czyli-rzut-okiem-fotografa-na-2560x1600-px-test" _mphoto="zrzut-ekranu-2012-12-22--13778ee.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2561[/block]

Założenie to, w dużej mierze, okazało się słuszne. Standardowo przeprowadziłem na tym komputerze swój test wydajności, czyli zwyczajnie pracowałem na nim kilka dłuższych chwil, początkowo nawet nie licząc czasu ani nie sprawdzając wyników w benchmarkach. Chciałem najpierw sam się przekonać, bez znajomości cyferek, jak wypadnie w porównaniu z moim.

Po kilku pierwszych godzinach nie odczułem różnicy. Po kilku kolejnych – również. Obróbka zdjęć odbywała się tak samo płynnie i komfortowo (na tyle, na ile Lightroom pozwala), na oko nie widziałem też żadnych różnic w czasach eksportów. Jedyne, co zwróciło moją uwagę, to... cisza. Zanim przeszedłem więc do etapu testów wydajności, postanowiłem zmęczyć malucha, żeby zobaczyć, po jakim czasie i przy jakim obciążeniu wentylator stanie się słyszalny i/lub głośny.

Uruchomiłem więc proces konwersji wielu godzin materiału wideo 720p w .mkv do formatu Apple TV 3. Zużycie procesora wyglądało tak:

Prędkość obrotów wentylatora była następująca:

Dla wyjaśnienia: 6 godzin 100-procentowego wykorzystania procesora okazało się za małym obciążeniem, żeby wentylator rozkręcił się choć odrobinę szybciej niż w stanie spoczynkowym. Oznacza to, że mini nie wydał z siebie w tym czasie żadnego słyszalnego dźwięku. Dla przypomnienia dodam, że mój mini przy tej samej operacji zaczyna być słyszalny po niecałej minucie, a po trzech jest już głośny i trwa w tym stanie aż do zakończenia procesu.

[solr id="fotoblogia-pl-61749" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://olga.drenda.fotoblogia.pl/1974,pomyslowy-obiektyw-z-pryzmatem-i-lampa-od-manfrotto-czyli-jak-zwiekszyc-mozliwosci-iphonea" _mphoto="hilo-2-61749-223x168-a5a6d065cf8.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2562[/block]

Sprawdziłem także kilka innych operacji, w tym eksport fotografii z Lightrooma, rendering materiału wideo czy CPU Test z zestawem najbardziej obciążających testów (Load Avg. przekraczający wartość 50) – mini pozostał niewzruszony.

Przez 5 dni prób nie udało mi się rozkręcić wentylatorów w mini ponad wartość 2150 obrotów na minutę (co nie było łatwe), a co za tym idzie – przez cały ten czas był niesłyszalny.

USB 3.0

Drugim powodem, który czyni z nowego mini komputer bardziej atrakcyjny niż model ubiegłoroczny, jest obecność portów USB 3.0 – szybszego następcy wysłużonego już standardu USB 2.0.

[solr id="fotoblogia-pl-62683" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://fotoblogia.pl/1922,ulatw-sobie-zycie-i-korzystaj-z-dwoch-monitorow-w-lightroomie-wideoporadnik" _mphoto="lead-62683-270x145-ec586b6f0bf90.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2563[/block]

Z USB 3.0 mam pewien problem. Ze specyfikacji wynika, że jest ponad 10-krotnie szybszy niż USB 2.0, a to oznacza, że jest ponad 6-krotnie szybszy niż używany przeze mnie FW800. Z doświadczenia wiem, że cyferki w materiałach promocyjnych to jedno, a praktyka drugie. Co bowiem z tego, że interfejs jest tak szybki, skoro dyski (w ogromnej większości) nie są.

Postanowiłem więc sprawdzić to samodzielnie, spoglądając na problem z perspektywy tzw. zwykłego użytkownika, który słyszał, że USB 3.0 jest 10x szybsze niż 2.0, więc gdy kupował dysk zewnętrzny, zdecydował się na ten kompatybilny z nowszym interfejsem. Nie ukrywam, że sam byłem ciekaw, czy jeśli ma się w komputerze port USB 3.0, wciąż jest sens kupowania dysków z FW800, które nadal są droższe niż ich odpowiedniki z USB.

W tym miejscu muszę zaznaczyć, że poniższa część tego tekstu nie jest testem przeprowadzonym w warunkach laboratoryjnych na trzech identycznych napędach. Jedynym dyskiem z USB 3.0, jaki miałem do dyspozycji, był 2,5-calowy WD Elements, który nie jest demonem prędkości i z pewnością nie wykorzystuje w pełni potencjału protokołu USB 3.0. Niemniej jednak część zagadnień, które ciekawiły mnie najbardziej, byłem w stanie zweryfikować.

Porównałem więc kilka napędów, korzystając z trzech różnych interfejsów:

  • WD Elements USB 2.0 (3,5-calowy);
  • WD Elements USB 2.0 (2,5-calowy);
  • WD Elements USB 3.0 (2,5-calowy);
  • LaCie Little Big Disk z dwoma 2,5-calowymi dyskami w RAID 0 z FW800;
  • WD MyBook Studio (3,5-calowy) z FW800.

Ponieważ rezultaty dwóch pierwszych oraz dwóch ostatnich pozycji były do siebie bardzo podobne, uśredniłem je; w dalszej części tekstu będą one po prostu oznaczone użytym interfejsem.

[solr id="fotoblogia-pl-63058" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://fotoblogia.pl/1904,10-aparatow-fotograficznych-ktore-zrobily-na-nas-najwieksze-wrazenie-w-2012-roku" _mphoto="5-s-63058-251x168-6e43406ca4344c.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2564[/block]

W pierwszej kolejności sprawdziłem czasy kopiowania (w obie strony) 10,6 GB pliku .zip:

Rzeczywiście, transfer takiego pliku za pomocą USB 3.0 okazał się najszybszy, choć różnicy nie nazwałbym znaczącą (byłaby nieco większa, gdyby dysk z USB 3.0 był szybszy).

Przy kopiowaniu biblioteki Aperture, składającej się z wielu plików o różnej wielkości, wynik nie był już tak jednoznaczny. Biblioteka zajmowała 25,18 GB i kopiowanie jej zajęło:

Poniższe zrzuty ekranu tłumaczą różnicę w czasach:

Zrzut u góry przedstawia transfer via FW800, na dole – USB 3.0, przy czym na dolnym transfer zaczyna się już z lewej strony okna.

Choć najwyższe wartości prędkości transferu zostały osiągnięte przy kopiowaniu z dysku USB 3.0, to jednak wcale nie zostało to odzwierciedlone w czasie jego trwania. Zdarzało się bowiem nawet, że w tym samym procesie prędkość spadała nawet do 90 kB/s (!). W przypadku FireWire nie było tego problemu; prędkość, nawet jeśli spadała, to nieznacznie. Wiąże się to oczywiście z odmienną architekturą obu protokołów.

[solr id="fotoblogia-pl-62828" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://fotoblogia.pl/1910,sony-slt-a99-test" _mphoto="8q3a9453-270x142-524791d7dc196e2.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2565[/block]

Podsumowując, choć USB 3.0 to spore udogodnienie dla większości (przy kopiowaniu pojedynczych, nawet dużych plików jest jednak szybszy niż FW800, o USB 2.0 nie wspominając), nie jest w stanie zastąpić mi FW800 ani - z pewnością - nie może konkurować z Thunderbolt (którego, niestety, nie miałem jeszcze okazji testować). Obecność tego portu w nowym mini jest jednak na pewno dużym plusem. Skorzysta z niego wielu potencjalnych nabywców, którzy jednak muszą mieć świadomość tego, że 10-krotnie szybszy interfejs nie oznacza 10-krotnie szybszego transferu.

Wydajność

Wiedząc już, że nowy mini jest zdecydowanie cichszy od poprzedniego modelu i że wygrywa w zakresie uniwersalności portów, nadszedł czas, żeby sprawdzić, jak wygląda różnica w wydajności.

Zacząłem od benchmarków – na pierwszy ogień poszedł dysk. Fabryczny:

I SSD:

Zaskakujące są dwie rzeczy. Pierwsza to znacznie zwiększona szybkość zapisu i odczytu dysku fabrycznego (w moim modelu []dysk fabryczny osiągał maksymalnie 55 MB/s](http://www.fabryka-pikseli.com/2012/05/16/mac-mini-wymiana-dysku-i-pamieci-i-jej-wplyw-na-dzialanie-komputera/#p[Gwtaan)). Druga dotyczy już samego dysku SSD, który w nowej wersji – przy wielkości 128 GB – ma niższą prędkość zapisu niż model 830, prawdopodobnie ze względu na fakt, że model 840 nie jest już dostępny w wolniejszej, 64 GB wersji.

Następnie sprawdziłem nowego mini dość starym (pamiętam, że testowałem nim nawet swojego iBooka G3) narzędziem, które pozwala jednak uzyskać sporo informacji o różnych aspektach systemu (w systemie OS X 10.8 Mountain Lion należy wyłączyć Thread Test, żeby aplikacja się nie zawiesiła), również przed i po wymianie dysku i pamięci:

Porównanie nowego mini z moim egzemplarzem:

Następny w kolejności był Cinebench:

Konwersja półtoragodzinnego pliku .mkv 720p do formatu Apple TV 3 w Permute trwała:

A tak wyglądają rezultaty konwersji materiału 1080p i 720p w Handbrake:

Następnie nadszedł czas na standardowy zestaw operacji w Lightroom 4:

Jak widać na powyższych zrzutach ekranu i wykresach, oba komputery – z punktu widzenia wydajności – to bardzo podobne, porównywalne maszyny. Nie powinno to dziwić, w końcu tak właśnie wygląda rozwój technologii w skali mikro, ale jest jedna rzecz, na którą chciałbym zwrócić Waszą uwagę.

Gdy kupowałem swój komputer w kwietniu, zapłaciłem za niego 4039 zł. 128 GB dysk SSD kosztował mnie 690 zł, a 16 GB pamięci RAM 757 zł. Łącznie wyszło więc 5486 zł. Przypomnę, że []napisałem wówczas](http://www.fabryka-pikseli.com/2012/05/16/mac-mini-wymiana-dysku-i-pamieci-i-jej-wplyw-na-dzialanie-komputera/#p[ZwfCrn):

Biorąc pod uwagę, że ten komputer kosztował niecałe 6000 zł, nie mogłem dokonać lepszego wyboru.

Mac mini, którego opis znajduje się powyżej, kosztuje aktualnie 2699 zł, dysk SSD – 389 zł, a 16 GB pamięci RAM 1600 MHz – 320 zł; łącznie – 3408 zł. To 62% ceny, jaką zapłaciłem ledwie kilka miesięcy wcześniej. Innymi słowy, wydając 2000 zł mniej, otrzymuje się równie wydajny, cichszy, mniej (a właściwie nie)grzejący się komputer, wyposażony dodatkowo w port USB 3.0. Karta graficzna jest wprawdzie nieco słabsza (co potwierdził test w Cinebench – będzie pewnie miało to znaczenie dla graczy), lecz w trakcie mojej pracy nie było to w ogóle odczuwalne.

Konkluzja

Nowy mini – co mnie zaskoczyło – zmienił mój pogląd na kwestię zakupu najtańszego/najsłabszego komputera w ofercie.

[solr id="fotoblogia-pl-62219" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://fotoblogia.pl/1947,sony-nex-6-test" _mphoto="sony-nex-6-0005-62219-25-55755fc.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2566[/block]

Do tej pory, wbrew opinii większości, uważałem, że kupno takiego komputera to strzał w stopę, zwłaszcza jeśli był on adresowany do tzw. zwykłych użytkowników. Tak przecież wygląda proces myślowy większości konsumentów: potrzebuję komputera tylko do Facebooka, poczty i YouTube'a, więc wystarczy mi najtańszy, jaki uda się znaleźć na półce w MediaMarkt.

Stoi więc taki ktoś w kolejce do kasy z paskudnie wykonanym netbookiem, który jest tak wolny, że aż trudno w to uwierzyć. A przecież w rzeczywistości to tzw. power user lepiej poradzi sobie z wolnym komputerem, znając jego ograniczenia i świadomie korzystając z zasobów (wyłączenie niepotrzebnych aplikacji, zamknięcie kart przeglądarki, usunięcie aplikacji uruchamiających się przy starcie systemu itp.). Zwykły użytkownik o tym nie myśli. Dlatego to właśnie temu drugiemu przydałby się komputer ze sporym zapasem mocy, z nadwyżką pamięci RAM i znacznie większym dyskiem, niż uważałby on za wystarczający. Od lat właśnie takie były moje porady, gdy znajomi prosili o pomoc w wyborze nowego komputera.

Nowy Mac mini albo stanowi wyjątek od reguły, albo wyznacza nowy trend w ofercie. Jeśli bowiem najtańszy dostępny model może być w niedużym studiu fotograficznym głównym komputerem, służącym do obróbki fotografii, materiału wideo w wysokiej rozdzielczości i ogólnie pojętego projektowania graficznego (czego jestem żywym przykładem – powyższy test udowadnia, że zarówno Andrzej, jak i ja pracujemy na komputerach tej samej klasy), to znaczy, że coś się zmieniło.

[solr id="fotoblogia-pl-61874" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://fotoblogia.pl/1951,canon-eos-m-test" _mphoto="canon-eos-m-05-61874-252-050c8cc.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2567[/block]

Pozostaje jeszcze kwestia ceny – komputer w tej konfiguracji kosztuje 3400 zł. Pisząc to, sam ledwo w to wierzę. Jeśli bowiem kiedykolwiek zastanawiałeś lub zastanawiałaś się nad zakupem Maca mini, to teraz jest świetna okazja. To zdecydowanie najlepsza iteracja tego modelu.

Posłowie

Gdybym planował teraz zakup nowego modelu przeznaczonego do pracy, bez chwili zastanowienia zdecydowałbym się na droższą o 900 zł wersję z czterordzeniowym procesorem (po kilku miesiącach ze swoim wiem bardzo dobrze, że zrobiłbym z niego użytek), ale już niekoniecznie BTO/CTO. 460 zł różnicy między i7 2,3 GHz a i7 2,6 GHz, które musiałbym dopłacić, prawdopodobnie przeznaczyłbym na większy dysk SSD lub nawet pokusiłbym się o włożenie do obudowy dwóch dysków SSD, spiętych w RAID.



Źródło: Fabryka Pikseli

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)