Nie idźmy tą drogą, czyli kto krzywdzi współczesną fotografię
Cyfrowa ewolucja sprawiła, że fotografia stała się dostępna praktycznie dla każdego. Niestety, w parze z tym nie poszła tendencja do korzystania z globalnego dorobku kultury. Co w tym właściwie złego? - pytacie. Kiedyś godnymi miana artysty byli ludzie wszechstronni, tworzący w sposób przemyślany, przełamujący kolejne bariery, nowatorscy i walczący ze stereotypami. Często łączący niebywały talent i ciężką pracę z zamiłowaniem do nauk ścisłych. Słowem, prawdziwi humaniści. Dzisiaj niestety bywa zupełnie inaczej.
W jak jawnej opozycji stoi to z rzeczywistością, świadczyć może chociażby przykład Zdzisława Beksińskiego. Jego niepokojące, turpistyczne obrazy powstawały nie podczas zakrapianych i wypełnionych innymi używkami sesji, lecz w zaciszu ascetycznego mieszkania, codziennie, w określonych godzinach pracy. Jedynym uzależnieniem Beksińskiego była dietetyczna cola. W tak odbiegającym od stereotypów nastroju powstawały niesamowite dzieła, które jeszcze długo stanowić będą inspirację dla kolejnych pokoleń.
Kurt Schwitters zapewne wiruje w grobie z prędkością prądnicy i pluje sobie w brodę, że wypowiedział kiedyś słowa: "Sztuką jest to, co wypluje artysta". Potomni potraktowali tę frazę bardzo dosłownie, wykorzystując fakt, że słynny dadaista zapomniał już tak wyraziście zdefiniować, czym ten artysta właściwie jest. Efekt? Zalew kiczu najgorszego sortu - tandety traktowanej niemiłosiernie serioznie, z usilnym dorabianiem ideologii tam, gdzie nie ma jej za grosz.
Co za dużo, to niezdrowo
Fotografią parać się mogą obecnie także osoby, które uważają tę dziedzinę za sprowadzającą się do wycelowania i naciśnięcia guzika, a jednocześnie przejawiają bezkrytyczne uwielbienie względem swoich koszmarków. Na przejawy konstruktywnej krytyki reagują zazwyczaj subtelną sugestią, aby krytyk sp...iesznie się wycofał, bo przecież "wszystko jest względne i każdemu podoba się co innego, poza tym to tak miało być".
Internetowe galerie zdjęć przestały być wyrazem poszukiwań własnej drogi przez poszczególnych fotografów, a stały się raczej miernikiem tego, jaki filtr w Photoshopie jest modny w danym kwartale.
W tym miejscu można zapytać: a może problemem nie są wcale fotografowie, lecz sam dorobek kultury zachodnioeuropejskiej, który przeciętnemu fotografowi nie ma nic do zaoferowania? O tym napiszę w następnym odcinku, a Was zachęcam do podzielenia się swoim zdaniem w komentarzach.