Z lampą w plener - od czego zacząć? [poradnik]

Z lampą w plener - od czego zacząć? [poradnik]

Z lampą w plener - od czego zacząć? [poradnik]
Jakub Kaźmierczyk
22.05.2015 08:38, aktualizacja: 14.06.2016 10:01

Kiedy opanujemy już fotografię, w której wykorzystujemy światło zastane, większość z nas, fotografów, ciągnie do błyskania w plenerze. W dzisiejszym poradniku wprowadzę Was do tego świata.

Obraz

Błyskanie w plenerze ciągnie właściwie każdego początkującego fotografa. Nic dziwnego - w końcu dzięki temu wchodzimy o level wyżej w naszej fotograficznej drodze. Nie jest to sztuka prosta, ale zdecydowanie warta poznania, bo efekty użycia lamp w plenerze mogą być bardzo ciekawe. Najpierw jednak musimy opanować pracę z samym aparatem i światłem zastanym. W przeciwnym wypadku możemy się szybko zniechęcić, a tego oczywiście nie chcemy.

Studyjna lampa z akumulatorem czy reporterski speedlite?

Nie da się ukryć, że obydwa rozwiązania mają swoich zwolenników. Ciężko stanąć jednoznacznie po którejś ze stron, bo lampy reporterskie są zdecydowanie bardziej mobilne, ale praca w słoneczny dzień jest właściwie niemożliwa. Ich maksymalna energia błysku jest znacznie mniejsza niż lamp studyjnych, z których korzystam na co dzień. Używanie lamp reporterskich jak najbardziej ma sens w momencie, gdy pracujemy w mocno pochmurny dzień lub modelkę ustawimy w cieniu. Jeśli jednak warstwa chmur jest mniejsza, a dodatkowo będziemy chcieli użyć np. softboxa lub parasolki, błysk będzie ledwie widoczny. Wtedy musimy zdecydować się na dwie-trzy lampy, co z kolei zdecydowanie ograniczy mobilność i wygodę. W sesjach, kiedy nie może zabraknąć nam mocy, zdecydowanie lepiej użyć mniej mobilnych lamp studyjnych.

Obraz

Ja do dzisiejszej, krótkiej i lekko deszczowej sesji wykorzystałem lampę Quantuum DP600 o mocy 600 Ws, z której korzystam od ponad 4 lat, ale w związku z niesprzyjającą aurą, przewagę większej energii błysku pokażę Wam w kolejnych materiałach.

Od czego zacząć?

Jeśli zabieramy się do pierwszych zdjęć w plenerze, musimy przede wszystkim poznać zasady, które będą niezbędne, aby błysk na zdjęciach był w ogóle widoczny. Pierwszym krokiem powinno być zmierzenie ekspozycji światła zastanego. W pochmurny dzień, niech będzie to 1/1000 sekundy, przy przysłonie f/2.8 i ISO 100. Jednak włączając lampę, niezależnie od jej maksymalnej energii błysku, błysk na zdjęciu nie będzie widoczny. Tu ogranicza nas czas x-sync, czyli najkrótszy czas otwarcia migawki, w którym cała matryca wystawiona jest na działanie światła, a nie jedynie jej część podczas przechodzenia szczeliny. Ten czas jest różny dla różnych aparatów, ale zazwyczaj waha się w przedziale 1/160 a 1/320 sekundy. Jeśli czas otwarcia migawki będzie krótszy, na zdjęciu zaczną pojawiać ciemne pasy, ponieważ błysk nie jest w całości widziany przez matrycę naszego aparatu.

W pierwszym przypadku błysk widzimy najkrótszy czas, w którym matryca aparatu jest całkowicie odsłonięta i nie zasłania jej z żadna z kurtyn migawki. W przypadku, gdy nie korzystamy z trybu HSS, każde skrócenie czasu otwarcia migawki spowoduje pojawienie się ciemnego pasa na zdjęciu.
W pierwszym przypadku błysk widzimy najkrótszy czas, w którym matryca aparatu jest całkowicie odsłonięta i nie zasłania jej z żadna z kurtyn migawki. W przypadku, gdy nie korzystamy z trybu HSS, każde skrócenie czasu otwarcia migawki spowoduje pojawienie się ciemnego pasa na zdjęciu.

Tu pojawia się problem, bo wydłużając czas otwarcia migawki do 1/250 sekundy, zdjęcie będzie prześwietlone o 2 EV, więc pozostaje nam przymknięcie przysłony do f/5.6 lub obniżenie ISO do 25 (choć obecnie nie spotkałem się z taką możliwością).

Kolejnym krokiem jest podjęcie decyzji o tym, jak ma wyglądać finalne zdjęcie - czy decydujemy się jedynie na wypełnienie sceny błyskiem, czy chcielibyśmy, aby błysk na zdjęciu grał pierwsze skrzypce, a co za tym idzie - aby tło było ciemniejsze niż fotografowana osoba.

Na tym przykładzie pokazuję dobranie ekspozycji. Pierwsze zdjęcie to ekspozycja na 0EV, czyli poprawne ustawienie bez błysku. Następnie odjąłem od ekspozycji 1EV (drugie zdjęcie), a następnie włączyłem lampę (trzecie zdjęcie). Dzięki temu mam pełną kontrolę nad ekspozycją.
Na tym przykładzie pokazuję dobranie ekspozycji. Pierwsze zdjęcie to ekspozycja na 0EV, czyli poprawne ustawienie bez błysku. Następnie odjąłem od ekspozycji 1EV (drugie zdjęcie), a następnie włączyłem lampę (trzecie zdjęcie). Dzięki temu mam pełną kontrolę nad ekspozycją.

Ja, błyskając w plenerze, lubię, kiedy tło jest ciemniejsze o około 0,7-1 EV niż bazowa ekspozycja, przez co jestem w stanie odciąć modelkę od tła, uzyskując tym samym ciekawszy efekt. Poniżej widzicie przykład dwóch zdjęć - jedno z tłem naświetlonym na 0EV i drugie, gdzie tło jest ciemniejsze o 0,7 EV niż bazowa ekspozycja (przysłona przymknięta do f/7.1).

Na zdjęciu po lewej, poprawną ekspozycję jedynie wzmocniłem błyskiem (1/250s, f/4, ISO 100), natomiast na zdjęciu po prawej przysłonę przymknąłem do f/7.1, przez co błysk zdecydowanie zdominował kadr.
Na zdjęciu po lewej, poprawną ekspozycję jedynie wzmocniłem błyskiem (1/250s, f/4, ISO 100), natomiast na zdjęciu po prawej przysłonę przymknąłem do f/7.1, przez co błysk zdecydowanie zdominował kadr.

Wbrew pozorom, kiedy chcę zacząć robić zdjęcia w plenerze, zazwyczaj zaczynam od ustawienia wszystkich pozostałych parametrów - ostatnim krokiem jest włączenie lampy. Mądre rozplanowanie sesji pozwoli zaoszczędzić sporo czasu, a także energię w akumulatorach. Doskonale pamiętam swoje pierwsze próby po zakupie lampy plenerowej. Kiedy osiągnąłem zamierzony efekt, połowa energii została zużyta na nieudolne testy. Wy nie popełniajcie moich błędów i najpierw dobierzcie ekspozycję, a dopiero potem włączcie lampę. Jednak wcześniej musimy dobrać odpowiedni modyfikator.

Dobór modyfikatorów

Obraz

Niezależnie czy używamy lampy w plenerze, czy w studio, dobór modyfikatora musi być przemyślany i odpowiadać charakterowi sesji, jednak musimy wziąć pod uwagę fakt, że nie może zabierać zbyt dużo światła. Błyskając w plenerze decyduję się na niezbyt duże modyfikatory. Dlaczego?

Po pierwsze - bez większęgo problemu mieszczą się w samochodzie osobowym. Nie wyobrażam sobie rozkładania i składania 180 cm okty, oczywiście mówiąc w kontekście zdjęć hobbystycznych, a nie komercyjnych.

Po drugie - mniejsze modyfikatory zabierają mniej światła, przez co energia błysku może być mniejsza, dzięki czemu będziemy mogli zrobić więcej zdjęć na jednym akumulatorze, a w przypadku zdjęć w pełnym słońcu - każda watosekunda jest na wagę złota.

Po trzecie - mniejsze modyfikatory są mniej podatne na wiatr. Pracując bez asystenta, który mógłby trzymać statyw z lampą, nawet niewielki podmuch wiatru może wywrócić cały zestaw.

W plenerze najczęściej korzystam z beauty disha, który daje dość kontrastowe światło, a do tego jest bardzo poręczny pod warunkiem, że nie zdecydujemy się na 70 cm wersję. Ja korzystam z 42 lub 55 cm modyfikatora w zależności od sytuacji. Nie wykorzystuję jednak plastra miodu, który prócz mocnego ukierunkowania światła, powoduje dość duże jego straty. Zdjęcie tytułowe zrobiłem z wykorzystaniem 55 cm srebrnego beauty dish'a.

Beauty dish to jeden z moich ulubionych modyfikatorów. Daje ciekawe, kontrastowe światło, które możemy zmiękczyć dyfuzorem, a do tego jest bardzo mobilny.
Beauty dish to jeden z moich ulubionych modyfikatorów. Daje ciekawe, kontrastowe światło, które możemy zmiękczyć dyfuzorem, a do tego jest bardzo mobilny.

Korzystam również z klasycznych parasolek, najczęściej białych, które są przede wszystkim najbardziej mobilnym modyfikatorem. Minusem jest jednak mocne rozpraszanie światła w całym kadrze, przez co mocno oświetlana jest również ziemia przed modelką.

Parasolka jest niesamowicie lekka i mobilna, ale jej minusem jest niemal zerowe ukierunkowanie światła.
Parasolka jest niesamowicie lekka i mobilna, ale jej minusem jest niemal zerowe ukierunkowanie światła.

Lubię również małą, głęboką oktę 90 cm. Bez problemu mieści się na tylnym siedzeniu mojego samochodu, przyjemnie zmiękcza światło, a dodatkowo mocno je ukierunkowuje dzięki swojej głębokości.

Deep Octa 90 cm idealnie mieści się na tylnym siedzeniu mojego samochodu. Na szczęście udało nam się skończyć zdjęcia przed ulewą.
Deep Octa 90 cm idealnie mieści się na tylnym siedzeniu mojego samochodu. Na szczęście udało nam się skończyć zdjęcia przed ulewą.

Dobór modyfikatora powinien zależeć przede wszystkim od charakteru sesji, a mając któryś z wymienionych przeze mnie, niemal na pewno osiągniemy zaplanowany efekt.

Dopiero po jego wyborze zabieramy się za dostosowanie energii błysku, ponieważ różne modyfikatory, w różny sposób, absorbują światło. Dobór energii błysku jest już metodą prób i błędów, ale mając ustalone wszystkie parametry, bez problemu dobierzemy ją po 3-4 zdjęciach.

Czym wyzwalać lampę?

Dobór metody wyzwalania lamp jest niezwykle ważny, szczególnie podczas pracy w plenerze. Mamy do wyboru kilka rozwiązań, ale trzeba pamiętać, że praca poza studiem będzie bardziej wymagająca, dlatego tak ważne jest odpowiednie dobranie metody wyzwalania.

Dzięki wyzwalaczom Genesis Rapid przenoszącym HSS byłem w stanie pracować z lampami Quantuum DP nie martwiąc się o czas x-sync.
Dzięki wyzwalaczom Genesis Rapid przenoszącym HSS byłem w stanie pracować z lampami Quantuum DP nie martwiąc się o czas x-sync.

Kabel - dołączany jest do każdej lampy. Trzeba jednak sprawdzić czy nasz aparat ma odpowiednie gniazdo, do którego będziemy mogli wpiąć końcówkę PC. Jeśli nie - trzeba zaopatrzyć się w odpowiednią kostkę na stopkę aparatu. To bardzo uniwersalne rozwiązanie, jednak w plenerze nigdy z niego nie korzystam. Raz zdarzyło mi się pociągnąć ze sobą lampę i jakimś cudem udało mi się złapać przed upadkiem na ziemię. W plenerze nie ogranicza nas przestrzeń, przez co dość łatwo o wypadek. Dodatkowo, jeśli pracujemy z więcej niż jedną lampą, będziemy mogli wyzwolić tylko jedną z nich (chyba, że zastosujemy odpowiednie rozdzielcze, czego tym bardziej nie polecam)

Fotocela - to kolejna metoda, z której nie należy korzystać w plenerze. Fotocela wychwytuje błysk innej lampy i wyzwala błysk lampy, w której jest zamontowana. Zdecydowana większość lamp jest w nią wyposażona, ale ma ona swoje ograniczenia. O ile w studio, gdzie pracujemy w zamkniętym, często niezbyt jasnym pomieszczeniu, fotocela bez większego problemu „widzi” błysk innych lamp, o tyle w plenerze, w większości sytuacji, fotocela nie zadziała.

Tanie wyzwalacze radiowe - to dobre rozwiązanie, kiedy nie mamy budżetu na droższe rozwiązania przenoszące np. HSS (czyli możliwość pracy z krótszymi czasami otwarcia migawki niż czas x-sync). Dzięki wyzwalaczom radiowym przede wszystkim nie mamy do czynienia z plątaniną kabli, a także nie jesteśmy ograniczeni ich długością, bo nawet najtańsze rozwiązania mają zasięg kilkudziesięciu metrów. Dodatkowo, działają tak samo, niezależnie od tego czy pracujemy w nocy, czy w pełnym słońcu. Warto jednak sprawdzić czy takie wyzwalacze nie wydłużają czasu x-sync, tzn., czy czarny pas nie pojawia się przy czasie np. 1/125 sekundy, pomimo że czas x-sync dla naszego aparatu wynosi 1/250 sekundy.

Wyzwalacze radiowe z wyższej półki - mając nieco większy budżet, możemy pokusić się o lepsze wyzwalacze radiowe. Prócz wszystkich zalet ich tańszych odpowiedników, zapewnią większy zasięg, będą bardziej niezawodne, a dodatkowo umożliwią pracę w trybie HSS, czyli wykorzystując np. lampy Quantuum DP300/600 będziemy mogli wyzwalać je z czasem otwarcia migawki nawet 1/8000 sekundy. O zaletach tego typu rozwiązań opowiem w kolejnych poradnikach tej serii.

Dzięki wyzwalaczom Genesis Rapid bez problemu mogłem pracować z czasem 1/2500 sekundy. Mogłem otworzyć przysłonę, aby uzyskać płytką głębię ostrości. Bliżej tej problematyce przyjrzę się w kolejnych artykułach.
Dzięki wyzwalaczom Genesis Rapid bez problemu mogłem pracować z czasem 1/2500 sekundy. Mogłem otworzyć przysłonę, aby uzyskać płytką głębię ostrości. Bliżej tej problematyce przyjrzę się w kolejnych artykułach.© 1/2500s, f/1.4, ISO 100, 35 mm

Jak to wszystko ogarnąć?

Z pewnością pierwsze zdjęcia z lampą w plenerze będą sporym przeżyciem, ale też niemałym stresem, bo o ile do tej pory wystarczyło, że opanowaliśmy trójkąt ekspozycji, o tyle po dołączeniu do tego wszystkiego lampy, musimy myśleć o kolejnym parametrze - energii błysku lampy. Żeby tego było mało, jesteśmy ograniczeni przez czas x-sync. Niemniej jednak, kiedy przebrniecie przez te wszystkie zawiłości w ustaleniu parametrów, na ekranie Waszego aparatu zaczną pojawiać się naprawdę ciekawe efekty.

Bardzo prosty setup, kilkanaście minut i nawet mimo paskudnej pogody, efekty mogą być ciekawe.
Bardzo prosty setup, kilkanaście minut i nawet mimo paskudnej pogody, efekty mogą być ciekawe.

Błysk w plenerze krok po kroku:

  • Sprawdź czas x-sync swojego aparatu
  • Wybierz miejsce i zmierz ekspozycję światła zastanego
  • Zdecyduj czy błysk ma dominować nad zdjęciem, czy ma być jedynie wypełnieniem
  • Dobierz parametry ekspozycji tak, aby nie przekroczyć czasu x-sync i uwzględniając czy decydujesz się na niedoświetlenie tła
  • Wybierz modyfikator pasujący do oczekiwanego klimatu zdjęcia
  • Zrób serię zdjęć testowych dobierając odpowiednią energię błysku
  • Ciesz się udanymi zdjęciami!

W kolejnym odcinku pomówimy o metodach na uzyskanie małej głębi ostrości, doborze lampy do sesji, ale również o mniej technicznych aspektach sesji plenerowych, które są niemniej ważne.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)