Franky Verdickt: „Fotografia nie jest rzeczywistością, pokazuje jakiś jej rodzaj, stworzony przez fotografa”
Najnowszy cykl belgijskiego fotografa, Franky'ego Verdickta, opowiada o odpoczynku nad wodami pięknej Albanii. Zobaczycie tu wiele barwnych obrazów, które uderzają w tematykę kiczu oraz decydującego momentu. Myślę, że sam Martin Parr nie ująłby tego tematu lepiej. Mieliśmy okazję porozmawiać z twórcą projektu.
Franky Verdicky: Zanim zacząłem studia magisterskie w Luca School of Arts w Brukseli w 2003 roku (skończyłem w 2007), już robiłem zdjęcia. Miotała mną tęsknota za wolnością, żądza opowiadania historii w sposób obrazowy. Chciałem opowiadać o rzeczach i pokazywać je w estetycznie przyjemny sposób.
Prawdopodobnie to naiwne, ale byłem przekonany (i dalej jestem), że dzieki pokazywaniu świata w „piękny” sposób, mogę sprawić, że będzie on lepszy. Jeśli rzeczy, które fotografuję mają znaczenie, nie będą tylko „piękne”.
Fotografia jest znakomitym sposobem na lepsze zrozumienie świata. Jest dobrym powodem, by pojechać gdzieś, gdzie nigdy byś nie pojechał oraz jest świetną okazją do poznania ludzi, na których normalnie być nie trafił.
Robienie zdjęć oznacza myślenie o świecie. Sprawia to, że jestem go bardziej świadomy. Oczywiście to nie tylko kwestia fotografii ale i ludzi, których spotykasz – to oni pomagają Ci spojrzeć na świat, poczuć go i zacząć myśleć w inny sposób.
Paradoksalnie, od czasu kiedy jestem fotografem i nie uczestniczę czynnie we wszystkim, co fotografuję, a obserwuję – mam poczucie tego, że uczestniczę w różnych wydarzeniach poprzez dzielenie się nimi za pomocą fotografii. Daje mi to również możliwość nowej interpretacji rzeczywistości.
Fotografia nie jest rzeczywistością, pokazuje jakiś jej rodzaj, stworzony przez fotografa.
Przeważnie czuję spokój i radość z robienia tego, co ma znaczenie. Przynajmniej taką mam nadzieję!
10 lat temu odwiedziłem Albanię, robiąc projekt dla ONZ na temat min lądowych, rozmieszczonych niedaleko granicy Kosowa. Ten projekt to pewnego rodzaju powrót do tego miejsca i sprawdzenie, co się zmieniło. Od tamtego czasu wiele się zmieniło – Albania ma się ekonomicznie znacznie lepiej. Wybrałem się tam jako turysta.
Albania nie jest specjalnie znana jako miejsce wypoczynkowe dla mieszkańców Zachodu. Mimo pięknego klimatu oraz zwiększonego ruchu turystycznego, nad Albanią wciąż wisi czarna chmura i mało turystów decyduje się na zgłębienie jej uroków.
Na przestrzeni wieków te tereny były tematem ogromnych sporów – politycznych, ekonomicznych oraz kulturowych. Po upadku komunizmu, wielu rodzimych Albańczyków wyemigrowało, głównie do Włoch i Niemiec, w poszukiwaniu pracy oraz lepszych warunków życia. Obecnie każdego lata wielu z nich wraca, by przypomnieć sobie piękno swojej ojczyzny.
Na potrzeby tego projektu odwiedziłem popularne nadmorskie ośrodki wypoczynkowe niedaleko Durres oraz jeziora Orhid po to, by udokumentować letnie wakacje Albańczyków oraz mieszkańców Kosowa, którzy etnicznie są tą samą grupą.
Zdjęcia robiłem w sierpniu 2016 roku w miejscowościach: Durres, Divajka, Dhermi, Himare oraz Pogradec. Jako że chciałem, by te zdjęcia były „lśniące i pełne słońca”, pracowałem z asystentem, który trzymał lampę błyskową.
Wiele z tych zdjęć to portrety, więc musiałam zapytać o pozwolenie na wykorzystanie wizerunku, co pozwoliło mi poczuć, że ludzie są lepsi, niż sobie wyobrażałem. Albańczycy są czarującymi, pomocnymi i przyjaznymi ludźmi.
W cyklu można zobaczyć pogląd na to, jak albańska klasa średnia powraca na łono ojczyzny, by spędzić wakacje pełne słońca.
Do tego projektu wykorzystałem Canona EOSa 5D Mark III oraz lampę Elinchrome Quadra, przy której pomagał mi asystent.