Z głową w chmurach - rzecz o trudach fotografii spotterskiej

Z głową w chmurach - rzecz o trudach fotografii spotterskiej13.09.2017 13:41
Jacek Waszczuk

Sprawdzam encyklopedyczną definicję słowa „spotter”. To „osoba fotografująca samoloty”. To zdecydowanie nie takie proste.

Podczas I wojny światowej, kiedy wszystko się zaczynało, chodziło o obserwację i rozpoznawanie maszyn przeciwnika. W chwili wybuchu II wojny światowej w Wielkiej Brytanii istniał już radarowy system ostrzegania przeciwlotniczego i cały system posterunków obserwacyjnych. Każdy obserwator na wyposażeniu posiadał lornetkę, telefon i ewentualnie książeczki z sylwetkami samolotów. Zadaniem dyżurujących było rozpoznawanie nadlatujących maszyn i zgłaszanie do centrali możliwie jak największej liczby szczegółów - wielkości formacji, kursu, pułapu, typu samolotów, prędkości itp. Często trafiali tam żołnierze z różnych względów niezdolni do służby na pierwszej linii, starali się więc jak najlepiej służyć krajowi. Po II wojnie korpus obserwacyjny został rozwiązany. Zdemobilizowani obserwatorzy w dalszym ciągu obserwowali samoloty, stając się pierwszymi „spotterami” w dzisiejszym rozumieniu.

Kilkadziesiąt lat później sytuację do góry nogami przewróciła fotografia cyfrowa. Dziś każdy może kupić dobrej jakości sprzęt foto i po odpowiednim wsparciu programami graficznymi przywieźć z wypadów na lotniska doskonałe zdjęcia - porównywalne z tymi, jakie można spotkać w publikacjach drukowanych.

Przełom sierpnia i września to dość gorący okres pokazowy. Tak w Polsce, jak i niedalekiej okolicy. W Czechach, Słowacji i Niemczech w tym czasie odbyło się kilkanaście większych lub mniejszych imprez lotniczych o randze air show, bądź nieco mniejszych, określanych jako „pikniki lotnicze”. Nie da się odwiedzić wszystkiego, więc jednym z moich wyborów był słowacki Sliać.

Mocne argumenty były dwa – zapowiadana pogoda i program

Nie sposób w pełni wykorzystać dużych pokazów w jeden dzień. Po pierwsze, wypada obejść i obfotografować ekspozycję statyczną. Wczuć się w atmosferę, wyłapać krzątających się mechaników czy pilotów przygotowujących się do pokazów. Po drugie, w końcu trzeba też złapać ciekawe kadry z pokazów dynamicznych. Samoloty powstały w jednym celu – by latać. Gro osób stara się więc przywieźć jak najwięcej właśnie takich ujęć. Idealnym rozwiązaniem jest przyjazd dzień przed imprezą i wyjazd w poniedziałkowy wieczór. Dzięki takiej opcji można uchwycić w kadrze samoloty, które cały weekend stały na ekspozycji naziemnej - a tylko nieliczni mogą te maszyny fotografować podczas startów czy lądowania.

Słoneczna pogoda podczas pierwszych minut pokazu zapowiadała sporo zdjęć przed zakończeniem pokazów, ale oznaczała też kłopoty w najcieplejszych godzinach dnia. Jak często bywa, na początek odbyła się część aeroklubowa, oficjalne otwarcie imprezy i desant spadochroniarzy z flagami państw uczestniczących w pokazach.

Potem przyszła pora na inscenizacje z początkowego okresu lotnictwa. To zrekonstruowane maszyny z pierwszej wojny światowej, kiedy piloci latali w goglach i szalikach na szyi. Nie każdemu przypada do gustu takie latanie, ale połączenie maszyn w powietrzu z grupą inscenizującą atak na lotnisko musi robić wrażenie. Zwykle nie może zabraknąć w powietrzu jednego z najbardziej znanych myśliwców pierwszej wojny, trójpłatowego Fokkera Dr.I.

Przez lata wypracowano standard fotografowania samolotów. By wyłapać efekt ruchu i dynamiki w kadrze, zdjęcia wykonuje się w trybie S, czyli z preselekcją czasu. Śmigła rejestruje się wtedy rozmyte. Jeśli oprócz samolotu i błękitu nieba w tle trafią się chmury, ptaki czy zieleń drzew przy niskich przelotach, tło też zawsze takie będzie. Daje to jasny przekaz, co chcieliśmy pokazać, a reszta tworzy ciekawy dodatek. Nie ma prostej odpowiedzi na to, jakie czasy stosować - jak zrobić nieporuszone zdjęcie samolotu lecącego z prędkością 300–400 km/h. Początkujący raczej nie schodzą poniżej 1/400 sek. Po pewnej wprawie można zejść do 1/200 czy 1/160. Aparat z zainstalowaną stabilizacją pomaga, lecz nic nie zastąpi treningu i wyczucia sytuacji. Zdecydowanie pomaga znajomość oglądanego pokazu - gdy z wyprzedzeniem wiemy, jaka ewolucja zostanie wykonana za moment.

Pogoń za dynamiką początkowo może frustrować. Po kilku imprezach efekty cieszą - w sprzyjających okolicznościach możemy pokusić się o zjechanie z czasem tak, by utrwalić zamkniętą tarczę śmigła. Nie każdemu się to udaje, ale warto próbować.

Samolot akrobacyjny wraz z doskonałym pilotem potrafi stworzyć mieszankę prawdziwie wybuchową. Taką waśnie tworzył latający w Sliać Węgier Zoltan Veres na samolocie MXS. To pilot, który nie potrafi latać „wysoko i spokojnie” - każda sekunda pokazu musi być wypełniona czymś nowym. Na zdjęciu samolot wychodzi z szybkiego przelotu beczką, widać wyraźnie poruszone końcówki skrzydeł.

Na pokazie do dyspozycji miałem korpus Olympus OM-D E-M1 Mark II z trzema obiektywami - do zdjęć w powietrzu najbardziej przydatny okazał się Zuiko ED 300 mm F/4. I korpus, i obiektyw posiadają metalową, uszczelnioną obudowę. To szczególnie ważna cecha podczas zdjęć plenerowych w każdych warunkach atmosferycznych. Uszczelnienie spełnia swoje zadanie - po wykonaniu przeszło 2000 zdjęć na matrycę nie trafił żaden pyłek. Na plus zaliczam też zastosowanie dwóch pokręteł, po jednym z przodu i z tyłu korpusu, które pozwalają zmienić ustawienie bez odrywania oka od wizjera.

Kolejna przydatna nowość to zmiany w pokrętle PASM, gdzie dodatkowo pojawiły się pozycje C1, C2 i C3, czyli dostęp do trzech indywidualnych trybów użytkownika. Idąc tym tropem, bardzo przydatny okazał się limiter odległości w obiektywie, który po ustawieniu w pozycji od 4 do nieskończoności „ostrzy” o połowę szybciej w stosunku do pełnej ogniskowej. Obiektyw w systemie cztery trzecie będący ekwiwalentem 600 mm generuje zaskakująco dobrą jakość zdjęć przy minimalnych aberracjach i dystorsji. Warto też wspomnieć o szybkiej serii, czyli 18 zdjęciach przy działającym autofokusie i do 60 zdjęciach na sekundę bez autofokusa w serii. Gdy dwa samoloty zbliżają się do siebie z prędkością około 180 m/sek szybka seria pomaga złapać właśnie ten właściwy moment.

Na niektórych zdjęciach akrobaci do pokazu włączają dodatkowy element – smugacze. Dymy dodają atrakcyjności, szczególnie gdy pokaz rozgrywa się na jednolicie błękitnym niebie. Pętle czy beczki zakreślone dymem pokazują, czy figury wykonane były wzorcowo, czy może się rozjechały. To broń obosieczna - brak wiatru może zabić najpiękniejszy pokaz i po chwili zaczyna się lot we własnym zadymieniu. Na szczęście wytwornice można w dowolnym momencie wyłączyć.

Identyczne ustawienia aparatu wykorzystuję podczas pokazów śmigłowców.

Po co wybierać się na pokazy daleko od domu, by fotografować samoloty, które można złapać na najbliższym lotnisku? Podczas codziennego użytkowania nie kręci się akrobacji, nie lata się z dymami. Dodatkowym elementem są malowania okolicznościowe. Corocznie w jednej z baz lotniczych w Europie organizowany jest zlot jednostek „tygrysich” - NATO Tiger Meet. Jednostka powinna mieć w swoim logo tygrysa lub pumę. Czesi zaskoczyli malowaniem - jeden ze śmigłowców Mi-24 otrzymał filmowego „Obcego”.

Samoloty mogą latać solo, ale mogą też w grupach. W słowackim Sliaciu zaprezentowali się między innymi Chorwaci z grupy „Krila Oluje”. W przyszłym roku będą obchodzili piętnastolecie istnienia, a przed rokiem nieporozumienia doprowadziły do tego że cała szóstka pilotów z podstawowego składu zrezygnowała ze służby. Nowi zastąpili weteranów, co w efekcie dało zupełnie nowy układ występu. Fotografowanie grupy to nieco inne zagadnienie. Przy dłuższym obiektywie pojawia się kłopot - jak zmieścić w kadrze wszystkie samoloty? Wyjściem jest żonglowanie obiektywami lub dwa aparaty ze szkłem dłuższym i krótszym. Albo rozwiązanie najczęściej stosowane - jedno szkło zapięte na stałe do korpusu. Podczas bliższych przelotów staramy się wyłapać ciekawsze elementy pokazu.

Gro widzów czeka na maszyny bojowe i ich huk silników przyprawiający o gęsią skórkę. Brak śmigieł i wirników nośnych uwalnia od długich czasów. Aparat przestawiam w tryb A, czyli preselekcję przysłony. Ustawiam jej wartość, nieco domykając w stosunku do maksymalnej jasności. Wszystko po to, by uzyskać przysłonę, przy której obiektyw posiada najlepsze właściwości optyczne. Myśliwce, kręcąc akrobacje na dopalaniu, uzyskują większe prędkości i odległości. Trzeba wybierać, czy bardziej nam zależy na samolocie na cały kadr, czy podczas wolnego przelotu na tle nieba. Czasami szczerze wieje nudą.

Dużo ciekawiej jest przy większych prędkościach. Przy przeciążeniach 6-8 G, gdy samolot wykonuje akrobację, na konstrukcji zaczynają tworzyć się kawitacje - czyli strugi zaburzonego powietrza z widowiskowymi kłębami pary. Na skutek parcia dynamicznego na ułamki sekund zmienia się ciśnienie w powietrzu otaczającym samolot i kondensuje się para wodna.

Podobne zjawisko tworzy się, gdy samolot leci po prostej, blisko prędkości dźwięku. Standardem jest, iż na żadnych pokazach samoloty nie przekraczają prędkości dźwięku, by nie ogłuszać zebranych.

By przywieźć z pokazów ciekawe zdjęcia w dobrej jakości, staramy się zwykle zabierać jak najdłuższe obiektywy. Realnie powinno to być około 600 do 800 mm - w zależności o miejsca pokazów. W aparatach z matrycą APS-C - czyli niepełną klatką - do długości obiektywu doliczany jest mnożnik „crop”. Dzięki niemu obiektyw 300 mm z cropem 2.0 w efekcie daje 600 mm. Czasami nie ma wyboru – łapiemy ciekawsze elementy.

Pierwsze godziny pokazów rozpalają namiętność do samolotów. Z chęcią fotografuję na ziemi i w powietrzu. Przy przeglądaniu zdjęć zdarzają się niemiłe niespodzianki – słońce, rozgrzewając płytę lotniska do kilkudziesięciu stopni, uniemożliwia fotografowanie podczas kołowania. Samoloty wyglądają, jakby pływały w akwarium. Gorące powietrze zniekształca i zabija ostrość.

Nawet jeśli ktoś nie jest zapalonym spotterem, zapraszam do zmierzenia się z tego typu fotografią. Od kwietnia do października w Polsce i najbliższej okolicy mają miejsce setki większych lub mniejszych imprez lotniczych. Czasami warto zmierzyć się z nowym wyzwaniem.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.