"Pociągają mnie rzeczy, które są właściwie niewidzialne" - mówi Yota Yoshida o samotności w Tokio
Yota Yoshida jest japońskim fotografem ulicznym. Jako temat swojego projektu ”From Somewhere to Elswhere” obrał temat samotności, dotykający mieszkańców Tokio na ogromną skalę. Rozmawialiśmy z tym twórcą na temat problemu oraz tego, jak realizował swój materiał.
19.05.2017 | aktual.: 19.05.2017 14:10
Skąd u ciebie zamiłowanie do fotografowania?
Zrobiłem to, co inni ojcowie robią, gdy rodzi im się dziecko. Kupiłem aparat, gdy moja córka przyszła na świat. Na początku robiłem zdjęcia tylko jej, z czasem zacząłem wychodzić z aparatem na ulice. Było to na początku 2014 roku, więc można powiedzieć, że moja fotografia dopiero raczkuje.
Dlaczego wyszedłeś na ulice?
Nigdy nie byłem świadomy ani pewny konkretnego powodu. Prawdopodobnie zrobiłem to dlatego, że na ulicy czuję się dobrze – nie jest mi obca. Pewnie gdybym żył na przedmieściach lub na wsi, zająłbym się w głównej mierze tematyką krajobrazową.
Wychodzisz na ulice w konkretnym celu? Coś cię tam ciągnie?
Wciąż nie mogę zrozumieć samego siebie. Pociągają mnie rzeczy, które są właściwie niewidzialne, jak na przykład różne emocje i poetycki wyraz, zwłaszcza ta atmosfera codzienności dookoła nas.
Kiedy już jesteś na zewnątrz, przemierzasz ulice – co czujesz?
To bardzo trudne pytanie, ale przedstawię ci to na przykładzie, który może pomoże zrozumieć to, co czuję. Wszystko jest na zdjęciu szyby, na którym ktoś pisze wiadomość palcem.
Pamiętam, że był deszczowy i bardzo zimny dzień. Siedziałem na ostatnim siedzeniu w autobusie, gdy wracałem do domu. Chłopiec siedział naprzeciwko mnie, napisał coś palcem na szybie okna, gdy autobus odjeżdżał. Prawdopodobnie było to po prostu jego imię, ale nie było to japońskie nazwisko – wyglądało na chińskie lub koreańskie. Zauważyłem to i zrobiłem tylko jedno zdjęcie.
Dosłownie chwilę po tym chłopiec zmazał napis ręką. Wiadomość zniknęła.
Nie rozumiem dokładnie zachowań mniejszości w Japonii, ale ten mały akcent zaczął wibrować wewnątrz mnie, więc jeśli pytasz mnie o to, co czuję – to jest właśnie odpowiedź. Widzę i czuję te chwile.
Jak podchodzisz do zdjęć?
Moim zadaniem nie jest ustalanie czegoś z góry. Nie wyobrażam sobie, że zamysł zdjęcia to sposób, jaki chciałbym coś pokazać. W przypadku tego projektu też tak nie było. Wszystko zaczęło się, gdy przeglądałem zdjęcia i zwróciłem uwagę na podświadomie umieszczane na obrazach ich wspólne cechy. Tak zaczęła się całą historia.
Jak ona brzmi?
To prosta historia, w której ludzie przychodzą skądś i odchodzą dokądś. Do opowiedzenia jej zainspirowały mnie relacje społeczne, jak również sztuka, opowiadania, filmy i inne rzeczy. W pamięć zapadła mi jedna powieść autorstwa Jorge Luisa Borgesa oraz obraz ”Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy” francuskiego malarza Paula Gauguina, który koncentruje się na tematach cyklu życia i śmierci w buddyzmie.
Czym są dla ciebie te zdjęcia?
Ci ludzie pokazują mnie, gdy o nich mówię i ciebie, gdy na nie patrzysz. Wszystko współistnieje ze sobą tu i teraz, w naszych niepowtarzalnych chwilach. Dla mnie – ”ty” jesteś przyszłością, bytem, który mogę sobie tylko wyobrazić.
Jak mógłbyś opisać swój projekt?
Podstawy tego projektu opierają się na koncepcji ruchu. Postaraj się myśleć o tym, że istniejesz na tej samej płaszczyźnie co ”oni” i ”ja”, gdy patrzysz na zdjęcia. Pragnę, by widz, oglądając zdjęcia, dał trochę z siebie, ze swojej emocjonalności.
Jakiego sprzętu używałeś do realizacji materiału?
Wcześniej fotografowałem Fujifilm X100S, ale ostatnio przesiadłem się na Fujifilm X100F. Marzę o Leice M10, ale na razie jest dla mnie za droga.
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autora.