Fotograf splajtował przez... małpę? Teraz myśli o wyprowadzaniu psów, by zarobić na życie
Kilka lat temu Internet oszalał na punkcie małpiego selfie. David Slater znalazł pewnego dnia na swoim aparacie przypadkowe zdjęcie, które wykonała małpa o imieniu Naruto. Organizacja PETA złożyła przeciwko niemu pozew w kwestii praw autorskich do zdjęcia. Cała sytuacja skończyła się dla niego bardzo niefortunnie.
17.07.2017 | aktual.: 26.07.2022 18:25
Historia Davida Slatera rozpoczęła się w 2011 roku. Fotograf wyruszył w podróż do Sulawessi w Indonezji, gdzie spędził kilka dni, fotografując makaki. Najbardziej pamiętnym momentem wyprawy była sytuacja, kiedy to jedna z małp porwała jego aparat. Zwierzę wcisnęło migawkę aparatu, co zaowocowało zabawnym selfie. Zdjęcie wyszło świetnie, Slater opublikował fotografię w Internecie i zyskał spory rozgłos.
Z czasem pojawiły się niestety kłopoty. W 2015 organizacja PETA podała Davida Slatera do sądu w kwestii praw autorskich. Społecznicy mieli wątpliwości co do praw autorskich fotografii. Składający pozew chcieli, aby Naruto (małpa ze zdjęcia) została ogłoszona jego autorem i otrzymała profity płynące z jego rozpowszechniania. Przyznacie, że brzmi to co najmniej absurdalnie.
Cała sprawa rozpoczęła się po tym, gdy Wikipedia odmówiła usunięcia zdjęcia ze strony i wnioskowała o przeniesienie go do domeny publicznej. Problem pojawił się wtedy, gdy stosowny urząd odmówił, ponieważ prawnie nie mogli zarejestrować zdjęcia będącego dziełem zwierzęcia. Podczas rozprawy strony debatowały na temat płci małpy oraz starały się ustalić jej realną tożsamość. Ta kuriozalna sprawa była brana zupełnie na poważnie i doprowadziła fotografa do ruiny.
Slater musiał spierać się z Wikipedią oraz organizacją PETA na temat autorstwa zdjęcia. W 2016 roku sprawa skończyła się jednak pozytywnie dla fotografa. W pewnym sensie. Sąd ustalił, że małpa nie może posiadać praw autorskich do zdjęcia. Niestety sprawa trafiła do apelacji, lecz Slatera nie było stać na to, by stawić się na rozprawie w San Francisco. Została dla niego zorganizowana transmisja, by mógł uczestniczyć w rozprawie ze swojego domu, w Wielkiej Brytanii.
W rozmowie z "The Guardian", Slater podkreśla, że PETA broni nieodpowiedniej małpy. Fotograf zwraca uwagę na to, że osobnik na fotografiach jest samicą i nie zgadza się również jej wiek, podawany przez organizację. Ironicznie można powiedzieć, że sądziła go nie ta małpa. Od tego wszystkiego można dostać małpiego rozumu.
W wyniku procesów i orzeczenia sądu fotograf musi zapłacić podatek dochodowy, na który go nie stać. Slater wspomina, że obecnie nie stać go na samochód, ani nie ma nawet aparatu, który mógłby zostawić w spadku swojej córce. Cóż – jedyne, co może jej pozostawić, to prawo autorskie do zdjęcia, które nie przynosi już praktycznie żadnych zysków.