Co kryje się poza słynnymi kadrami?

Co kryje się poza słynnymi kadrami?17.06.2012 11:00
"Guerrillero Heroico", 1960, Alberto "Korda" Gutierrez
Piotr Dopart

Fotografie z czasów, gdy fotoedytor nie był jedynie niepożądanym dodatkiem do redakcji gazety, zdjęcia przycięte przez samych autorów... Czy zastanawialiście się, co kryją fragmenty szerzej niepokazane opinii publicznej?

Fotografie z czasów, gdy fotoedytor nie był jedynie niepożądanym dodatkiem do redakcji gazety, zdjęcia przycięte przez samych autorów... Czy zastanawialiście się, co kryją fragmenty szerzej niepokazane opinii publicznej?

Z historii znamy wiele zdjęć, których zawartość została w ten czy inny sposób zmodyfikowana, aby zmienić punkt nacisku, skoncentrować się na wybranym obiekcie czy po prostu w celu poprawienia estetyki i/lub przejrzystości fotografii. Kilka z nich przypomniał niedawno PetaPixel, jednak dobór kadrów zdecydowanie nie wyczerpuje tematu w całej jego rozciągłości.

Zdjęcie ilustrujące szczyt wpisu to typowy przykład słynnego wykadrowania niemal kompletnie nieznanego oryginału. Fotografia, którą wykonał Alberto "Korda" Gutierrez, zatytułowana została "Guerrillero Heroico" ("Bohaterski powstaniec") i przedstawia Ernesto "Che" Guevarę uchwyconego w 1960 roku w Hawanie.

Guevara pojawił się na chwilę na podwyższeniu podczas jednej z przemów Fidela Castro, gdzie został dwukrotnie "ustrzelony" przez Kordę. Fotograf następnie wykadrował i powiększył klatkę, której odbitka zawisła w jego gabinecie. Tam w 1967 wypatrzył ją Giangiacomo Feltrinelli, który wykazał się marketingowym talentem i przewidział rychłą śmierć Che.

Plakaty ze słynnym wizerunkiem dało się kupić dosłownie w ciągu dni po zabiciu przywódcy boliwijskiej partyzantki. Zwrot z "inwestycji" był dla Włocha ogromny - jako "przyjaciel rewolucji" Feltrinelli otrzymał odbitkę za darmo. Brak podpisu Fidela Castro pod konwencją berneńską pozbawił autora zdjęcia prawa do udziału w zyskach ze sprzedaży - kubański przywódca miał określić prawa autorskie mianem "imperialistycznych bzdetów".

Poza kadrowaniem czysto fizycznym w przypadku fotografii Kordy mamy do czynienia z kadrowaniem ideologicznym. Wizerunek Che stał się popkulturową ikoną i pojawia się na koszulkach, plakatach i innych tego typu materiałach. Ich użytkownicy często nie wiedzą, że marksistowska partyzantka Guevary odpowiada za liczne mordy, a sam jej przywódca miał zachwalać "skuteczną nienawiść, która czyni z człowieka efektywną, działającą szybko, selektywnie i bezwzględnie maszynę do zabijania".

Christopher Hitchens posunął się wręcz do stwierdzenia, że legenda Che zasadza się właściwie tylko na fakcie jego porażki. Gdyby żył, prawdopodobnie byłby nieznany szerszej publice.

O fotoedytorach wspomniałem na początku wpisu nieprzypadkowo, gdyż częstym powodem ingerencji w kadr są pobudki czysto polityczne. Najsłynniejszymi (choć niejedynymi) orędownikami takiego poprawiania prawdy były reżimy totalitarne, co mogliśmy "podziwiać" już od czasów Lenina. Gdy nie wystarczało zwykłe przycięcie zdjęcia, do akcji wkraczali profesjonalni retuszerzy, którzy za pomocą umiejętnej pracy przy powiększalniku oraz pewnej ręki i pędzelka z tuszem potrafili zdziałać cuda. Tak oto ze zdjęcia z Leninem znikał Trocki (dla porównania - oryginał)...

Lenin i brak Trockiego, 1920 (retusz: 1927)
Lenin i brak Trockiego, 1920 (retusz: 1927)

... A z fotografii ze Stalinem - Jeżow (oryginał). Redakcje gazet publikujących fotografie starały się z całych sił udawać, że dane zdjęcie zawsze takie było, głównie z obawy przed dołączeniem do usuniętych bohaterów; zniknięcie z obrazu poprzedzone było zazwyczaj przedwczesnym zniknięciem z tego padołu.

Od lewej: Woroszyłow, Mołotow, Stalin i brak Jeżowa, 1937 (retusz: po 1939)
Od lewej: Woroszyłow, Mołotow, Stalin i brak Jeżowa, 1937 (retusz: po 1939)

Oczywiście pokusa manipulowania obrazem bywa równie silna na Zachodzie, choć tam podejście do koloryzowania jest nieco inne. O ile np. Związek Radziecki wykazywał podejście "czego oko nie widzi, tego sercu nie żal", to media z krajów poza blokiem sowieckim preferowały podejście dużo bardziej subtelne. Jeśli w akapicie o Che pisałem o "kadrowaniu ideologicznym", to w USA praktyka ta niekiedy przybierała kolosalne rozmiary.

Przykładem tego, jak potężne może być pozbawienie fotografii kontekstu, jest słynna fotografia Eddiego Adamsa z 1968 roku. Co widać na zdjęciu? Szef proamerykańskiej, południowowietnamskiej policji, Nguyen Ngoc Loan, składa się do strzału prosto w głowę nieuzbrojonego cywila, który mruży oczy, oczekując na uderzenie pocisku. Kadr ten zrobił w USA furorę, zdobywając nagrody Pulitzera i World Press Photo i stając się ikoną dla antywojennych demonstrantów domagających się zaprzestania interwencji. A jaka była prawda?

Egzekucja Nguyena Vana Lema, Eddie Adams, 1968 (© Wide World Photos / AP / Eddie Adams)
Egzekucja Nguyena Vana Lema, Eddie Adams, 1968 (© Wide World Photos / AP / Eddie Adams)

Ofiara egzekucji to Nguyen Van Lem, jeden z oficerów Wietkongu i dowódca jego plutonów egzekucyjnych. Oddział Lema brał udział w akcji w ramach Ofensywy Tet, podczas której komunistyczne wojsko i partyzantka zaatakowały sprzyjające Amerykanom miasta. Podczas ataków odbyły się czystki, których ofiarą padło 6000 współpracujących z wojskiem USA cywilów. Jak można przeczytać na blogu Zapiski z Granitowego Miasta:

Na wieść o ofensywie wszyscy policjanci w Sajgonie zostali postawieni na nogi. Odwołano urlopy i wezwano do komend wszystkich funkcjonariuszy. Wietkong dzięki swoim szpiegom znał adresy większości z nich. Nie zastawszy ich w domach (policjanci byli przecież na służbie) komuniści wymordowali ich rodziny – żony, córki, synów, rodziców. Słowem – każdego, kogo zastali pod danym adresem. Dowódcą jednego z tych plutonów egzekucyjnych był oficer Vietcongu Nguyen Van Lem. Został schwytany w Sajgonie obok rowu wypełnionego ciałami zamordowanych członków rodzin policjantów. Szef południowowietnamskiej policji Nguyen Ngoc Loan wśród zamordowanych zauważył żony i dzieci swoich dwóch najbliższych przyjaciół. Kiedy doprowadzono do niego schwytanego zbrodniarza po prostu wyciągnął rewolwer i strzelił mu w głowę.

Nie złamał tym ani ówczesnego prawa, ani nie pogwałcił Konwencji Genewskiej, która chroni umundurowanych żołnierzy zaangażowanych w walkę z innymi żołnierzami. Schwytany oficer Wietkongu przebrany był za cywila i mordował Bogu ducha winnych ludzi, którzy nie mieli broni w rękach.

Adams po bardzo niedługim czasie zorientował się, jak wykorzystuje się jego fotografię, że zniszczył Loanowi oraz jego rodzinie życie. Pozostało mu jednak wyłącznie wyrażanie żalu, że w ogóle wykonał to zdjęcie - czynił to wielokrotnie, m.in. na łamach magazynu "Time". Loan nigdy nie miał zresztą do Adamsa pretensji - jak sam mówił, obaj wykonywali po prostu swoją pracę. Nie zmienia to faktu, że do tej pory mało osób zna prawdziwą historię kryjącą się za tym wstrząsającym kadrem.

Eddie Adams Talk About The Saigon Execution Photo

Czasem o popularyzacji tego, a nie innego kadru decyduje głównie łut szczęścia. Tak było w przypadku słynnej fotografii studenta określanego przez zachodnie media jako Tank Man, choć niektórzy podawali nazwisko Wang Weilin (błędnie). Wizerunek stojącego samotnie naprzeciw chińskiego czołgu mężczyzny znamy głównie z kadru pokazującego tylko trzy maszyny, tymczasem zdjęcie wykonane z innej perspektywy spokojnie uznać można za jeszcze mocniejsze i lepiej ukazujące skalę bohaterstwa słynnego demonstranta. Niestety, nie udało mi się dociec autorstwa zdjęcia - perspektywa i ustawienie czołgów nie przypominają żadnej ze znanych wersji fotografii, a już na pewno nie wykonał go Terril Jones, który strzelał przecież z poziomu ulicy.

Tank Man z mniej znanej perspektywy
Tank Man z mniej znanej perspektywy

Mimo powszechnego przekonania, że anonimowy student został zabity na Placu Tiananmen, wiele wskazuje na to, że przeżył demonstrację. Mimo wszystko mediom nigdy nie zależało na prostowaniu tej nieścisłości - powodem były zapewne pobudki czysto propagandowe.

Tank Man did NOT die in Tiananmen Square

Od początku skupiałem się raczej na politycznych powodach mniej lub bardziej dosłownego "kadrowania", ale słynne wycinki z mniej znanych całości to nie tylko domena polityki. Przykładem, który płynnie przechodzi z tej dziedziny do świata muzyki rozrywkowej, jest fotografia częściowo znana każdemu fanowi zespołu The Beatles. Na studyjnym planie wśród licznych podobizn, które trafiły na okładkę płyty "Sgt Peppers" znalazła się jedna odrzucona. Mniej spostrzegawczym z pewnością pomoże czerwona strzałka. Poznajecie tego pana?

Zgadnijcie kto to... (źródło: feelnumb.com)
Zgadnijcie kto to... (źródło: feelnumb.com)

Ostatnim zdjęciem w zestawieniu jest fotografia przedstawiająca grupkę znaną jako The Million Dollar Quartet. W jej skład wchodzili Elvis Presley, Johnny Cash, Carl Perkins oraz Jerry Lee Lewis. Na poniższym podkładzie fotograficznym nagrania ich wspólnej jam session widać zdjęcie, na którym widnieją cztery osoby i to właśnie ta wersja fotografii uznawana jest za kanoniczną.

Na niewykadrowanej wersji widać jednak piątą postać - anonimową do niedawna kobietę. Dziś już wiemy, że dziewczyna to Marilyn Knowles-Riehl, wtedy jeszcze Marilyn Evans - ówczesna partnerka Elvisa. Należy ona do najmniej znanych towarzyszek piosenkarza, przede wszystkim dlatego, że ich związek był czysto platoniczny i potrwał dosłownie kilka tygodni, po których para straciła ze sobą kontakt.

The Million Dollar Quartet
The Million Dollar Quartet

Czy znacie inne zdjęcia, które kryją za sobą więcej niż to co pokazane w wybranym kadrze? Podzielcie się nimi w komentarzach i na Facebooku.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.