Fotoreporter Jakub Szymczuk opowiada o pracy na Majdanie

Fotoreporter Jakub Szymczuk opowiada o pracy na Majdanie26.02.2014 14:44
Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny
Piotr Kała

Jakub Szymczuk, fotoreporter "Gościa Niedzielnego", trafił na najbardziej krwawy dzień protestów na Majdanie. Dziś, po powrocie z Kijowa, opowiada nam o pracy fotoreportera w warunkach walk ulicznych.

Opowiedz o warunkach pracy na Majdanie. Jacy są tam ludzie, jaka atmosfera? Czego się spodziewałeś, a co zastałeś?

Warunki pracy były bardzo dobre. Ludzie byli przyjaźnie nastawieni do fotoreporterów, zwłaszcza z Polski. Częstowano mnie herbatą, kanapkami. W trakcie strzelaniny ktoś mi dał paczkę papierosów, sok pomidorowy i snickersa, a poprosiłem tylko o zapalniczkę. Nie było szans odmówić, ludzie nam dziękowali, mówiąc, że bez nas Majdanu by już nie było. Ani razu nie spotkałem się z agresją czy niechęcią wobec mnie jako fotoreportera.

Niebezpieczne były jedynie walki z milicją albo Berkutem i czwartkowa strzelanina [podczas której zginęło najwięcej osób na Majdanie – przyp. red.]. Służby i majdanowcy byli tak agresywni, że często nikt nie kontrolował, w kogo rzuca albo strzela. Było bardzo niebezpiecznie. Mam na myśli głównie czarny czwartek, kiedy obok mnie został ranny w udo fotoreporter rykoszetem kulą odbitą od barykad. Ogólnie zastałem to, czego się spodziewałem. Dużo czytałem o warunkach na Majdanie, pytałem kolegów, którzy tam byli wcześniej. Zrobiłem porządne rozeznanie.

Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny
Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny

Czy dało się tam pracować bez zaangażowania emocjonalnego? Na przykład: kiedy widzisz rannego człowieka, to czy w pierwszym odruchu próbujesz mu pomóc czy jednak wypełniasz obowiązek reporterski?

Na szczęście nie było takiej sytuacji, że musiałem pomóc rannemu. Kiedy ktoś upadał, natychmiast pojawiało się obok niego kilku kolegów i medyk. Nie będę robił z siebie bohatera w teorii, nie wiem, jak bym się zachował, gdybym musiał komuś pomóc i zaryzykować życie. Może bym pomógł, może bym robił zdjęcia, a może skuliłbym się w barykadzie, modląc się o życie. Cieszę się, że nie miałem takiej sytuacji i że obrońcy Majdanu mieli świetnie zorganizowany wzajemny system pomocy.

Starałem się wykonywać swoją pracę bez zaangażowania emocjonalnego, choć za każdym razem gdy widziałem postrzelonego człowieka, robiąc zdjęcia, błagałem Boga o jego życie. Kiedy widziałem martwego człowieka, modliłem się za jego duszę. Nie zostałem tam wysłany po to, aby brać udział w rewolucji, tylko po to, aby robić zdjęcia. Obrońcy Majdanu wymagali ode mnie tego, żebym fotografował; często nawet wołali nas, żeby robić zdjęcia ofiarom. Wiedzieli, że gdyby nie media, gdyby nie dziennikarze, ich sprawa dawno byłaby przegrana.

Czy możliwe było pokazanie w jakiś sposób strony rządowej, milicji, Berkutu? Jak milicja traktowała fotoreporterów? Czy słyszałeś, że dziennikarze oznaczeni "Press" też ucierpieli podczas protestów?

Fotografowałem głównie stronę opozycji. Majdanowcy nie pozwalali nam przechodzić przez barykady w stronę milicji, głównie dlatego, że regularnie palili opony, a milicjant nie wiedziałby, kto idzie w jego stronę i mogłoby się to źle skończyć. Poza tym słyszałem o fotoreporterach, którzy zostali ostrzelani z gumowych kul i pobici przez Berkut; jeden z fotoreporterów z Kijowa mówił, że strzelali po oczach. Nosiłem oznaczenia prasowe, jednak uważam, że w przypadku walk ulicznych dużo większe znaczenie miało szczęście i refleks niż oznaczenia, ponieważ panował tam ogromny chaos. Skoro rewolucjoniści potrafili sami wzajemnie ranić się brukiem, dlaczego mieliby przypadkiem nie trafić w dziennikarzy. Takie miejsce, taka praca, trzeba się liczyć z konsekwencjami…

Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny
Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny

Do Kijowa pojechałeś z redakcji "Gościa Niedzielnego", dla którego pracujesz. Powiedz, jakie wsparcie otrzymałeś ze strony redakcji i jak dużo czasu spędziłeś na Majdanie?

Miałem pełne wsparcie redakcji: od ubezpieczenia, przez utrzymanie na miejscu, po bilety na podróż. Byłem dwa razy w Kijowie w ostatnim czasie: pierwszy raz, gdy było jeszcze spokojnie, 11-16 lutego, i drugi raz już w okresie przełomu, 19-23 lutego.

Czy fotografowałeś coś poza Majdanem?

Chciałem zrobić materiał o codziennym życiu Kijowa, ale nie było czasu na nic poza Majdanem i przyległymi ulicami. Za dużo się tam działo. Wystarczyło wyjść na kawę z mieszkania, żeby zniknąć na 5 godzin, bo w międzyczasie zdarzały się spontaniczne pogrzeby, tłum starał się linczować złapanego Tituszkę albo gdzieś trzeba było biec, bo nastąpił potężny wybuch... Często okazywało się, że to np. butla z gazem, ale nie mogłem sobie pozwolić, żeby tego nie sprawdzić.

Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny
Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny

Czy słyszałeś o tym, że fotografowie czy dziennikarze z Rosji byli gorzej traktowani przez majdanowców?

Jak pisałem wcześniej, bycie Polakiem otwierało wiele furtek. Rosjan traktowano z dystansem. Oni z reguły nie przyznawali się, że są z Rosji, chociaż o atakach na ich dziennikarzy nie słyszałem.

Czy znasz język i czy ewentualny brak znajomości rosyjskiego/ukraińskiego był problemem?

Znam podstawy rosyjskiego, ale jeśli się wplecie w to polski i okrasi angielskim... można się dogadać praktycznie z każdym. Poza tym tam sporo ludzi mówi po polsku albo zna podstawowe słowa. Nigdy nie było tak, że nie mogłem się dogadać, choć czasem trzeba było trochę cierpliwości.

Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny
Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny

Czy pojechałeś do Kijowa sam i czy sam tam pracowałeś?

Wyruszyłem sam, w samolocie spotkałem dziennikarza z innej redakcji. Wynajęliśmy apartamenty 20 metrów od pierwszej barykady Majdanu. Kiedy zobaczono, że jesteśmy dziennikarzami z Polski, dano nam bardzo dobrą cenę i darmowy (normalnie płatny) dostęp do szybkiego Internetu. Właściciel mieszkań chciał wesprzeć Majdan, ułatwiając pracę dziennikarzom. Mieliśmy rewelacyjne warunki i standard w wyjątkowo atrakcyjnej cenie. Później dojechał również mój redakcyjny dziennikarz, jednak ze względu na specyfikę wydarzeń pracowaliśmy osobno.

Jak oceniasz obraz Majdanu pokazywany w Polsce?

Trudno mi powiedzieć, nie miałem czasu śledzić przekazów. Ogólnie wiedza ludzi w Warszawie na temat tego, co się działo na Majdanie, jest ogromna, czasem większa niż moja, więc przekaz był bardzo szczegółowy. Pewnie jakość tego przekazu zależała od medium, ale ogólnie oceniam go pozytywnie, choć mogę się mylić.

Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny
Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny

Czy obok tragedii, która działa się na Twoich oczach, były jakieś sytuacje zabawne?

Szczerze mówiąc, atmosfera nie sprzyjała zabawnym sytuacjom. Było wiele miłych akcentów, na przykład dokarmianie nas na Majdanie czy pomaganie w wejściu na barykady. Wiele osób, widząc, że jestem Polakiem, krzyczało: "Jeszcze Polska nie zginęła...". Na co spodziewali się odpowiedzi "Póki my żyjemy". Było dużo uśmiechów i dużo podziękowań dla nas, Polaków. To mnie bardzo poruszyło.

Jak te wrażenia z ostatnich dni zmienią Twoje patrzenie na świat i fotografię, pracę fotoreportera w przyszłości?

Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny
Źródło zdjęć: © © Jakub Szymczuk/Gość Niedzielny

Nie jestem fotoreporterem wojennym, a w czwartek byłem na wojnie. Widziałem dziesiątki ofiar, śmierć, krew, płacz. Nie byłem gotowy na takie zdjęcia, jednak udało mi się powstrzymać emocje i strach i po prostu fotografować. Jestem z siebie zadowolony. Czuję, że to mnie odmieniło, jednak jest jeszcze za wcześnie na tego typu podsumowania. Na pewno nie zamierzam zmieniać zawodu i jeśli znowu trzeba będzie pojechać gdzieś, gdzie strzelają, to się tego podejmę.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.