Maciej Galas radzi: Nie rób zbyt wielu zdjęć!

Maciej Galas radzi: Nie rób zbyt wielu zdjęć!28.07.2017 12:50
Maciej Galas

Każdy poradnik fotograficzny namawia do ciągłego fotografowania, gdyż tylko w ten sposób możemy osiągnąć doskonałość. Nic tak nie uczy jak codzienna praktyka. Czy aby te przykazania możemy traktować bezkrytycznie? Mam co do tego poważne wątpliwości.

Jestem fotograficznym dinozaurem. Moja przygoda z fotografią zaczęła się w początkach lat osiemdziesiątych minionego wieku. Moim pierwszym aparatem był średnioformatowy Ami, a następnym wypasiona Vilia Elektro… Założę się, że 99 proc. czytających ten artykuł nigdy tych aparatów nie trzymało w swych dłoniach. Może nawet ich nie widziało.

Źródło zdjęć: © Maciej Galas
Źródło zdjęć: © Maciej Galas

Dlaczego rozpoczynam taką retrospekcją? Otóż w czasach fotografii srebrowej (w tamtym czasie w Polsce) materiały fotograficzne były trudno osiągalne. Polowało się na filmy ORWO w salonach Foto-Optyki i stało się w długich kolejkach. Wywoływacze kupowało się łatwiej - polskie, ale o filmach czy wywoływaczach zachodnich można było zapomnieć. Wolny rynek wiele zmienił. Lata dziewięćdziesiąte to początek sprowadzania filmów przez salony foto, pojawiły się wtedy popularne laby obrabiające i sprzedające filmy kolorowe. Sklepy specjalistyczne sprowadzały chemię i filmy czarno-białe. Produkty Ilforda, Agfy, Kodaka czy Fuji stały się wszechobecne. Można było zakupić klasyczne wywoływacze, które cieszyły ludzi na zachodzie od dziesięcioleci. Dla nas były nowością. Rodinal, D76 czy ID11 to tylko niektóre symbole czarno-białej fotografii tamtych czasów. W kolorze dominowały diapozytywy Ektachrome i potem Velvia. Q-Laby oferowały certyfikowane procesy E-6 i C41. Było ciekawie, ale inaczej niż obecnie.

Barierą były ceny materiałów srebrowych i chemii lub też cena wywoływania. W momencie fotografowania na zlecenie oczywiście miało to mniejsze znaczenie, ale z ilością materiałów liczyć musiał się każdy. Trudno to sobie wyobrazić w czasach, w których koszt wykonania zdjęcia (poza zainwestowaniem w sprzęt) jest zerowy. Wiem, wnikliwi przeliczą koszt zakupu sprzętu, wytrzymałość cykli migawki, amortyzację, koszt karty czy dysku do przechowywania danych itd., ale prawda jest taka, że dzisiaj nie musimy się martwić na sesji czy zrobimy 100, czy 1000 zdjęć.

Kiedyś wyglądało to inaczej. Sesja profesjonalna - w moim przypadku - zakładała zużycie maksymalnie ok. 6 rolek filmu średnioformatowego (76 zdjęć 6x6 cm). W przypadku diapozytywów małoobrazkowych - 5 rolek było już przesadą (180 zdjęć). Pamiętam, jak podsłuchałem rozmowę kolegi fotografa, który umawiał się na sesję ślubną - rolka z kościoła, rolka pozowanych i rolka z imprezy (108 klatek).

Dlaczego tak to wyglądało? Osoby prywatne musiały wszystko wywoływać i to czasem wiele razy - dla całej rodziny. Klienci profesjonalni zmuszeni do oglądania diapozytywów na podświetlarce - przez lupę, wybierali następnie kadry do skanu bębnowego - jedynego, jaki oferował wówczas bardzo dobrą jakość zdjęć - a to kosztowało. Nie było sensu robić więcej fotografii.

Źródło zdjęć: © Maciej Galas
Źródło zdjęć: © Maciej Galas

Sama sesja toczyła się mniej spiesznym tempem. Materiał kosztował - to raz, ale - tu pomyślcie - trzeba było być pewnym każdego kadru! Przecież nie można było zobaczyć, "jak wychodzi” wcześniej. Naświetlenie określone za pomocą światłomierza zewnętrznego było koniecznością w przypadku bardzo mało odpornych na prześwietlenie diapozytywów. Do tego bezbłędny balans kolorystyczny. Temperatury barwowe każdej pory dnia i źródeł światła znało się na pamięć. Komplet filtrów niebieskich i ocieplających zawsze był pod ręką. Kompozycja też nie zakładała kadrowania.

Niewiadomą pozostawało, jak wyszło dane ujęcie. Jak wyszła modelka itp. Reszta musiała pozostać pod kontrolą. W czasach RAW-ów jest to nie do pomyślenia. Korekta naświetlania była czymś oczywistym, czymś do czego dochodziło się przez doświadczenie. Wszystko wyglądało wówczas inaczej. W czasach fotografowania, jako firma - na zlecenie - ale wcześniej, nim do tego doszło, musiałem się wszystkiego nauczyć. To było kosztowne.

Dla mnie - początkowo studenta - wielką barierą był zakup materiałów światłoczułych. Na urodziny wszyscy dawali mi tylko pieniądze, ponieważ wiedzieli, że kupię za nie wymarzony zestaw chemii Ilforda i parę filmów. Standardem stał się dla mnie zakup jednego 36 -klatkowego filmu w miesiącu. To szalenie mało. Jeśli chciałem kupić coś profesjonalnego, często kończyło się filmem 24-klatkowym. Pamiętam noszone w kieszeni pudełko Ektara czy Delty 100, tak jakby było to wczoraj. Nie myślcie, że po zakupie od razu pykałem fotki. O nie. Filmy gromadziłem, czekałem, aż uzbierają się 2-3, czasem 4 rolki, co dawało odstęp około 2-3 miesięcy pomiędzy sesjami.

Nie, to nie było dobre - wynikało z ducha tamtych czasów i powinniście korzystać z udogodnień ery cyfrowej. Wymuszało to jednak totalną dyscyplinę i powodowało, że procent udanych fotografii był duży. Nauka była efektywniejsza, gdyż każdy błąd sporo kosztował, wymagając analizy i dojścia do przyczyn błędu.

Każdą sesję starannie przygotowywałem. Umawiałem się z modelką, gdy byłem pewien, że mam miejsce, pomysł i wiem, co chcę osiągnąć. Analizowałem porę dnia, oświetlenie itd. na długo przed rozpoczęciem sesji. Rozrysowywałem kadry, aby wszystko szło sprawnie. Zrobienie kolejnego zdjęcia wymagało dłuższego czasu. Czytałem prasę fachową - zwłaszcza niemiecką, gdyż tam można było wyczytać to, o czym nikt u nas nie miał pojęcia. Dobieranie odpowiedniego zestawu wywoływaczy, filmów i papieru było magią, ale jeśli chcieliśmy osiągnąć np. zimny odcień czerni na odbitce srebrowej, musieliśmy się namęczyć, a nie przesunąć suwaczek na ekranie.

To samo dotyczyło sesji profesjonalnych, gdzie na błędy nie było miejsca. Tyle, że zakładając firmę, wiedziałem już wiele. Pierwsza duża sesja mody dla ogólnopolskiej marki - do katalogu wizerunkowego, pochłonęła trzy rolki filmu Ektachrome Panther. Trzy rolki, ponieważ były trzy lokalizacje, trzech modeli i trzy grupy ubrań. Dzisiaj zrobiłbym około 600 zdjęć.

Po co to wszystko piszę? W trosce o rozwój fotografii. Gdy wszyscy będziemy dążyć do doskonalenia, pięknych fotografii będzie coraz więcej. Zachęcam was do szacunku dla medium, jakim jest fotografia. Myślcie, analizujcie, a nade wszystko szanujcie swój czas i pieniądze. Droga do doskonałości kosztuje. Kosztuje wiele czasu. Nie wystarczy robić mnóstwa fotografii i czekać na te udane. Nawet przygotowana sesja może runąć z jakiegoś powodu i nie dać oczekiwanych efektów, ale - obojętnie, co fotografujecie - przygotujcie się do tego jak najlepiej, aby zminimalizować procent zdjęć nieudanych.

Jeśli fotografujecie krajobrazy, przygotujcie wywiad na temat miejsca, które zamierzacie wybrać do fotografowania. Sprawdźcie porę roku, ułożenie światła i wybierzcie się tam we właściwym momencie. To zapewni wyeliminowanie sporej ilości pułapek i sprawi, że przywieziony materiał będzie ciekawszy.

Fotografujący przyrodę zaszywają się wczesnym rankiem na łąkach i w lasach, aby chłonąć światło wstającego słońca i móc np. w rosie fotografować źdźbła trawy czy kropelki na pajęczynach. To wymaga samodyscypliny, przemyślenia, poznania charakteru światła.

Ze zdjęciami ludzi jest jeszcze gorzej. Wpływ na nie ma miejsce, nasz kunszt, oświetlenie, ale także nastrój i wygląd drugiego człowieka, zgranie zespołu, dobry make-up itd. Nasze przygotowanie minimalizuje ilość potencjalnych błędów. Musimy o tym pamiętać.

Źródło zdjęć: © Maciej Galas
Źródło zdjęć: © Maciej Galas

Pamiętam, jak w czasach studenckich, zakupiony po wielkich wyrzeczeniach Nikon F90X, a potem Nikon F4s, długo leżały w walizce, stojąc niedaleko biurka. Czasami (raz dziennie) walizkę otwierałem i bawiłem się sprzętem. Przy kawie zmieniałem ustawienia, sposób pomiaru światła (punktowy był jedynym słusznym dla diapozytywów), celowałem, sprawdzając AF, czy kadrowałem, zmieniając obiektywy, aby zobaczyć, jak zmienia się pole widzenia. Sprzęt chowałem i czekał do prawdziwej sesji. Gdy do sesji w końcu dochodziło - sprzęt obsługiwałem niemalże automatycznie. Znałem wszelkie jego cechy i kaprysy. Na sesjach dochodziłem do rezultatu maksymalnie 6 zdjęć dających stuprocentowe ujęcie. Dawało to 6 finalnych fotografii z 36 klatkowego filmu. Czasem było ich 10. Nauczyłem się kadrować w ten sposób, że cała klatka jest kadrem - bez liczenia na przekadrowanie w postprodukcji - takiej nie było - zwłaszcza w przypadku korzystania z diapozytywów.

Jeśli więc chcecie wstać, chwycić sprzęt i pobiegać z nim po mieszkaniu, aby coś "przyfocić”, zastanówcie się czy warto? Może lepiej zdrzemnąć się, odpocząć, wypić kawkę czy coś przeczytać. Może lepiej pooglądać mądry film, posłuchać dobrej muzyki czy zobaczyć album?

Zachęcam was do poznania sprzętu, który posiadacie. Poznania granic jego możliwości. Przemyślcie - co chcecie osiągnąć? Jaka fotografia was interesuje? Każda chwila poprzedzająca właściwe zdjęcia nie będzie straconą, a zaprocentuje lepszym i ciekawszym ujęciem. Szukajcie miejsc, plenerów, szukajcie właściwych modeli, doskonalcie się w szybkim posługiwaniu się sprzętem czy oświetleniem. Dopiero gdy będziecie przekonani, że wszystko jest właściwie zaplanowane, przemyślane i przygotowane, sięgnijcie po sprzęt i ruszajcie na zdjęcia. Możecie spróbować starego ćwiczenia - załóżcie, że macie jeden obiektyw i możecie zrobić tylko 6 zdjęć.

Jeden z uczestników mojego ostatniego szkolenia przyznał, że gdy sięga po analoga, wszystko zwalnia, a nim naciśnie spust, stara się zminimalizować przyczyny powstania nieudanej fotografii. Szanujcie swój czas. Szanujcie siebie, swych modeli i dbajcie o to, aby się doskonalić - niekoniecznie strzelając tysiące fotek. Mniej czasem znaczy więcej! Do dzieła!

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.