Trzydziestka piątka kontra trzydziestka piątka czyli Sony A7 + Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA i Canon FD 35 mm f/2,8

Trzydziestka piątka kontra trzydziestka piątka czyli Sony A7 + Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA i Canon FD 35 mm f/2,806.11.2015 21:08
Z lewej: Canon New FD 35 mm f/2,8; z prawej: Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA
Jarosław Brzeziński

Wyznaję prostą zasadę, że nie ma obiektywu, którego nie da się założyć na bezlusterkowca. Oczywiście istnieją wyjątki od tej reguły, ale zbyt nieliczne by się nimi przejmować w praktyce. Poza skromną - chociaż nieustannie poszerzaną - ofertą optyki tworzonej specjalnie do systemu z bagnetem Sony E, użytkownik bezlusterkowców Sony ma teoretycznie nieograniczony wybór nowych i używanych obiektywów innych systemów, ale rzadko wystarczające zasoby finansowe, aby ten potencjał móc w pełni wykorzystać. Ja znajduję się w tej szczęśliwej sytuacji, że mogę wypożyczać niezwykle szeroką gamę optyki różnych producentów. Będę starał się testować rozmaite obiektywy i dzielić wynikami swoich eksperymentów.

Z lewej: Sony A7 + Canon New FD 35 mm f/2,8; z prawej: Sony A7 + Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA
Z lewej: Sony A7 + Canon New FD 35 mm f/2,8; z prawej: Sony A7 + Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA

Użytkownicy pełnoklatkowych bezlusterkowów Sony zostali pierwotnie „zmuszeni” do próbowania na nich optyki innych producentów przez ubóstwo firmowej optyki i jej wysokie ceny. Z drugiej strony do takich prób skłania bezproblemowa współpraca aparatów Sony E z obiektywami innych producentów poprzez proste adaptery, oraz łatwość ręcznego ustawiania ostrości na wyświetlaczach ciekłokrystalicznych w wizjerze i na monitorze. To drugie jest wspomagane poprzez powiększanie obrazu oraz funkcję „focus peaking” – czyli pokazywania zarysu obszarów o najwyższym kontraście. Od początku wielu użytkowników faworyzowało obiektywy starego systemu Canon FD z trzech powodów: dobra jakość, dobre ceny oraz powszechna dostępność na rynku wtórnym.

Z lewej: Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA; z prawej: Canon New FD 35 mm f/2,8
Z lewej: Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA; z prawej: Canon New FD 35 mm f/2,8

Zanim przedstawię wnioski z pierwszego testu, czynię ważne zastrzeżenie: caveat emptor. Każdy, kto czyta moje testy musi kierować się własnym rozeznaniem przy zakupie obiektywu. Nie czynię żadnych deklaracji, że ich wyniki są naukowo obiektywne, niepodważalne i nieomylne. Wręcz przeciwnie: z pełną mocą podkreślam ich subiektywizm; są to testy konkretnych egzemplarzy, czasem używanych, obiektywów. Elementem pozwalającym porównywać wyniki różnych przeprowadzanych przeze mnie testów i zachować ich spójność jest korpus aparatu: obiektywy będą mocowane na moim własnym pełnoklatkowym Sony A7, który wybrałem do testów jako najpopularniejszy model w swojej klasie (matryca w nowym Sony A7 II jest taka sama, jak w oryginalnym Sony A7); czasem dodatkowo będę torturował niepełnoklatkowy aparat Sony a6000 (matryca formatu APS-C). Zawsze staram się wypożyczać egzemplarze obiektywów w jak najlepszym stanie, ze sprawdzoną historią, ale w przypadku optyki 30-letniej rzadko możliwe jest prześledzenie jej od A do Z. Do tego dochodzą oczywiste nawet w obecnej produkcji różnice jakości między egzemplarzami. Dodatkowo trzeba pamiętać, że obiektyw pracujący dobrze na A7/A7 II nie musi równie dobrze spisywać się na A7R/A7R II, czyli modelach o jeszcze bardziej wymagających matrycach. Nie fotografuję tablic testowych, aby policzyć ile linii dany obiektyw rozdziela; badam ostrość, winietowanie, dystorsję czy bokeh obiektywów, ale większość testów przeprowadzam fotografując trójwymiarowe obiekty, z którymi mam do czynienia na co dzień bo interesuje mnie nie to, czy osiągnę dany poziom wyników na tablicach testowych, lecz czy dany obiektyw pozwoli mi sfotografować wybrane przeze mnie obiekty w zadawalający sposób. Swoje opinie opieram na wykonanych zdjęciach, których próbki publikuję.

Z lewej: Canon T90 + Canon New FD 35 mm f/2,8; z prawej: Sony A7 + Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA
Z lewej: Canon T90 + Canon New FD 35 mm f/2,8; z prawej: Sony A7 + Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA

Na dodatek płatając paskudnego figla jednocześnie wyświadczam przysługę firmie Sony – otóż wyłączam w aparacie profile korygujące winietowanie i aberrację chromatyczną dla firmowych obiektywów. Płatam figla, bo obnażam ewentualne niedoskonałości obiektywów w tym zakresie; wyświadczam przysługę, ponieważ taka korekta odbywa się kosztem jakości obrazu, więc odkrywam pełne możliwości obiektywu jeśli chodzi o rozdzielczość, szczególnie na brzegach.

Pierwszy test wydaje się karkołomny. Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm F2,8 ZA kosztował do niedawna 3500 PLN; teraz jego cena spadła do 3000 PLN. Canon FD 35 mm f/2,8 w świetnym stanie kosztuje 160 PLN, czyli mówimy o około dwudziestokrotnej różnicy w cenie. Jeśli do tego dołożymy magiczne słowo „Zeiss” w nazwie obiektywu Sony i dość powszechne przekonanie, że stare obiektywy projektowane do aparatów rejestrujących obraz na filmie nie nadają się do współpracy z matrycami pełnoklatkowymi Sony, wydaje się, że staruszek Canona nie ma żadnych szans w tym starciu. Tym bardziej byłem ciekaw jego wyniku.

Z lewej: Canon New FD 35 mm f/2,8; z prawej: Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA
Z lewej: Canon New FD 35 mm f/2,8; z prawej: Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA

Canon FD 35 mm f/2,8 to obiektyw stworzony do dawno „osieroconego” przez producenta systemu Canon FD, który zniknął z rynku, gdy fotografia cyfrowa jaką znamy dzisiaj była jeszcze w sferze myślenia życzeniowego. Był to wtedy najtańszy model obiektywu Canona o ogniskowej 35 mm. Nawet w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku uważano, że stałoogniskowy obiektyw o ogniskowej 35 mm i świetle f/2,8 jest ciemny; tym bardziej dziwiło mnie promowanie obecnie przez Sony optyki Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm F2,8 ZA jako szkła zawodowego i tak wysokie ustawienie poziomu cenowego.

Kod fabryczny z tyłu Canona New FD 35 mm f/2,8
Kod fabryczny z tyłu Canona New FD 35 mm f/2,8

Testowany tutaj egzemplarz obiektywu Canon FD 35 mm f/2,8 ma z tyłu kod fabryczny U305, co oznacza, że wyprodukowano go w marcu 1980 roku. Pochodzi z serii optyki New FD, którą wtedy powszechnie krytykowano za użycie w konstrukcji dużych ilości tworzyw sztucznych; z perspektywy czasowej podejrzenia, że zmniejszy to trwałość obiektywów, wydają się bezpodstawne. Mówiąc szczerze w porównaniu z większością obecnej produkcji, optyka Canon New FD wydaje się niezwykle solidna; obiektyw Sony ma nieco metalu na zewnątrz, ale wewnętrzne mechanizmy są zrobione z tworzywa. Obydwa obiektywy mają metalowe mocowanie bagnetowe. W długotrwałym użytkowaniu obydwa obiektywy okazują się równie solidnie zrobione. Łączy je coś jeszcze: obydwa wyprodukowano w Japonii.

Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA: pudełko i certyfikat
Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA: pudełko i certyfikat

Kwestia relacji między Sony a marką Carl Zeiss to temat na odrębny artykuł. W skrócie można powiedzieć, że Sony ma się tak do Zeissa, jak Panasonic do Leiki. Dołączony do obiektywu certyfikat, wzorowany na dawnych czasach, nie może robić większego wrażenia, bo podobne znajdziemy obecnie w wielu produktach koreańskich.

Porównanie rozmiarów obiektywów. Z lewej strony Canon bez adaptera, z prawej z adapterem.
Porównanie rozmiarów obiektywów. Z lewej strony Canon bez adaptera, z prawej z adapterem.

Obiektyw Sony jest nieco dłuższy od Canona, ale proporcje zmienia konieczność dodania do tego drugiego adaptera pozwalającego zachować możliwość ostrzenia w pełnym zakresie odległości obrazowych. Ponadto adapter wyposażony jest w pierścień pozwalający przymknąć przysłonę do wartości roboczej. Tu jedna uwaga: pierścień musi był w pozycji „Open” w chwili zakładania na obiektyw, aby przymykanie przysłony było możliwe. Dlatego zmienianie obiektywów na adapterze w trakcie fotografowania jest dość skomplikowane i jeśli mamy kilka obiektywów Canon FD, najwygodniej jest na stałe mieć założony oddzielny adapter na każdy z nich.

Z lewej: Canon New FD 35 mm f/2,8; z prawej: Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA
Z lewej: Canon New FD 35 mm f/2,8; z prawej: Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA

Canon FD 35 mm f/2,8 ma przysłonę 5-pięciolistkową i minimalną odległość ostrzenia 0,35 m. Obiektyw Sony ostrzy od takiej samej odległości 0,35 m, natomiast 7-listkowa tylko teoretycznie po przymknięciu nieco lepsze odwzorowanie nieostrych punktów światła; w praktyce obydwa obiektywy oddają je jako bardzo podobne wielokąty. Ciekawe różnice pojawiają się, gdy fotografujemy obydwoma obiektywami z tej samej, niewielkiej odległości: kadr z Sony (z lewej) jest nieco ciaśniejszy niż z Canona (z prawej):

Wyjaśnienie jest proste. Canon to obiektyw z tradycyjnym ostrzeniem poprzez ruch całego członu optycznego, podczas gdy Sony wyposażono w wewnętrzne ogniskowanie. To ostatnie jest niezastąpione w optyce z autofokusem, ale pociąga za sobą niewielką zmianę ogniskowej przy przechodzeniu od nieskończoności do minimalnej odległości ostrzenia. Canon „trzyma” ogniskową w całym zakresie ostrzenia.

Winietowanie

Analizę własności optycznych zacznijmy od winietowania. Sony to mały obiektyw z niewielką źrenicą wejściową przedniej soczewki. Efekt takiej konstrukcji w postaci winietowania jest do przewidzenia, ale rzeczywiste wyniki widoczne na zdjęciach są uderzające: obiektyw winietuje mocno przy pełnym otworze przysłony i efekt ten nie znika całkowicie nawet po przymknięciu do f/11. Canon winietuje nieco przy f/2,8 ale już przy f/5,6 winietowanie znika prawie całkowicie.

Winietowanie; przysłona f/2,8: z lewej Sony z prawej Canon
Winietowanie; przysłona f/2,8: z lewej Sony z prawej Canon
Winietowanie, przysłona f/5,6: z lewej Sony, z prawej Canon
Winietowanie, przysłona f/5,6: z lewej Sony, z prawej Canon

Dystorsja

Obydwa obiektywy mają minimalną dystorsję beczkowatą; należy stwierdzić, że pod tym względem są bardzo dobrze skorygowane i można ich śmiało używać w fotografii architektury.

Ostrość i kontrast

Przejdźmy dalej do analizy ostrości. Z góry byłem przekonany, że środek jak środek, ale brzegi w nowoczesnym obiektywie szerokokątnym Sony stworzonym specjalnie do matrycy pełnoklatkowej muszą być lepsze niż w stareńkim Canonie. Wyniki testu okazały się nieco inne. Wszystkie zdjęcia oczywiście zostały wykonane ze statywu; różnice w kadrze są ponownie spowodowane tym, że Sony tylko w nieskończoność ma pole widzenia obiektywu o ogniskowej 35 mm. Spójrzmy najpierw na obraz przy pełnym otworze przysłony.

Przysłona f/2,8:

Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.
Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.

W środku kadru obraz z Sony jest nieco ostrzejszy i bardziej kontrastowy. Brzegi są słabsze na zdjęciach z obydwu obiektywów, ale można je uznać za w pełni użyteczne; o dziwo, Sony nie jest wcale lepszy od Canona, i bardziej w nim przeszkadza mocne winietowanie, o którym już pisaliśmy.

Przysłona f/4:

Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.
Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.

Już przy przysłonie f/4 ostrość i kontrast poprawia się w środku obrazu z Canona na tyle, że nie odstaje on od jakości obiektywu Sony przy tej samej przysłonie. Na brzegu obrazu w Canonie też jest lepiej - i to lepiej niż w Sony, gdzie nie widać poprawy po przymknięciu.

Przysłona f/5,6:

Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.
Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.

Jakość obrazu przy f/5,6 wyrównuje się w całym polu obrazowym i trudno znaleźć większe różnice między obrazkami z dwóch obiektywów, chociaż dałbym przewagę Canonowi na brzegu dzięki nieco lepszej ostrości. Ponadto cały czas widać jak silnie winietuje Sony.

Przysłona f/11:

Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.
Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.

Przy przysłonie f/11 jakość obiektywów jest właściwie nieodróżnialna. To, że brzegi na zdjęciach z Sony stają się równie ostre, co środek dopiero przy f/11 może wynikać z krzywizny pola, uniemożliwiającej jednoczesne uzyskanie ostrości w środku i na brzegu w jednej płaszczyźnie.

Przysłona f/16:

Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.
Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.

Przy przysłonie f/16 widać już niewielki spadek ostrości wywołany przez dyfrakcję.

Wnioski: Obiektyw Sony jest nieco lepszy w środku obrazu przy pełnym otworze przysłony. Canon dogania go środkiem już przy f/4 a brzegiem wychodzi lekko do przodu. Przy f/11 obiektywy dają właściwie nieodróżnialne obrazki. Nie tego się spodziewałem; optyka 35-letnia tak dobrze spisuje się na trudnej matrycy Sony? Gdzie jest zatem ten powszechnie głoszony postęp w optyce? (Podpowiedź: oczywiście postęp jest, ale raczej nie w przypadku ciemnych obiektywów stałoogniskowych).

Jako, że zdjęcia testowe pokazywały płaski obiekt (collage), dołączam jeszcze zdjęcia pejzażu wykonane przy f/2,8 i f/11.

Najpierw pełen kadr:

Sony A7 + Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA
Sony A7 + Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm f/2,8 ZA

Przysłona f/2,8:

Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.
Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.

Przysłona f/11:

Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.
Górny rząd: środek obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: brzeg obrazu; z lewej Sony, z prawej Canon.

Aberracja chromatyczna

Pora obalić kolejny mit: powszechnie uważa się, że nowe obiektywy projektowane do aparatów cyfrowych mają mniejsze problemy z aberracją chromatyczną niż stara optyka. Czasem tak, a czasem nie. W tym przypadku ponownie Canon jest lepszy od Sony.

Przysłona f/2,8:

Z lewej Sony, z prawej Canon
Z lewej Sony, z prawej Canon

Nawet przy pełnym otworze przysłony Canon właściwie jest wolny od aberracji chromatycznej, a na zdjęciu z Sony widać wyraźnie niebieskawe obwódki na nieostrej krawędzi światła i cienia. To niestety kolejny efekt wewnętrznego ogniskowania. Ostrzenie poprzez ruch całego członu optycznego zastosowany w Canonie lepiej sobie radzi z tą wadą optyczną. Oczywiście w oprogramowaniu – czy to w samym aparacie Sony czy w trakcie późniejszej obróbki - łatwo wyeliminować taką aberrację chromatyczną i pewnie dlatego Sony nie zadało sobie trudu idealnego skorygowania samego obiektywu.

Bokeh

Na koniec jeszcze kilka słów o sposobie odwzorowania nieostrych punktów światła. Pod tym względem żaden z dwóch testowanych obiektywów nie zdobyłby nagrody. Przy pełnym otworze przysłony bokeh jest co najwyżej neutralne; po przymknięciu pojawiają się wielokąty, nieco tylko przyjemniejsze w przypadku Sony.

Górny rząd: przysłona f/2,8; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: przysłona f/11; z lewej Sony, z prawej Canon.
Górny rząd: przysłona f/2,8; z lewej Sony, z prawej Canon.Dolny rząd: przysłona f/11; z lewej Sony, z prawej Canon.

Krótkie wnioski

Co wynika z tego testu? Na pewno nie to, że Sony to obiektyw słaby. Wręcz przeciwnie: to bardzo dobra optyka z kilkoma tylko „wpadkami”, do których należy zaliczyć silne winietowanie, aberrację chromatyczną oraz słabsze brzegi obrazu przy dużych otworach przysłony, przy czym dwie pierwszy wady są łatwe do skorygowania w oprogramowaniu. Tym bardziej zdumiewające jest to, jak dobry okazał się Canon. Automatyczne ustawianie ostrości w obiektywie Sony nie było dla mnie dostatecznym usprawiedliwieniem różnicy w cenie. Niezależnie od ceny, gdybym miał wybrać spośród tej pary obiektyw lepszy optycznie, właściwie w każdej kategorii wskazałbym na Canona. Zatem nic dziwnego w tym, że postanowiłem zachować ten właśnie obiektyw, a za pozostałe w portfelu pieniądze kupić kilka innych zabawek fotograficznych.

Na koniec kilka zdjęć wykonanych aparatem Sony A7 i obiektywem Canon FD 35 mm f/2,8; jako że adapter jest czysto mechaniczny, aparat nie rejestruje roboczego otworu przysłony. Większość zdjęć zrobiona przy f/2,8.

Dziękuję firmie http://www.interfoto.eu za wypożyczenie obiektywu Sony Zeiss Sonnar T* FE 35 mm F/2,8 ZA do testu.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.