Wyszukiwarki obrazów pomogą ci zdemaskować oszustwo

We współczesnej sztuce, aż roi się od plagiatów, kopii i przeróbek istniejących już prac. Autor bloga "Are you really from the art world" znalazł na to sposób. Zdekonspirował "malarza" za pomocą wyszukiwarek obrazu.

Czasami trudno wymyślić coś oryginalnego, coś, czego jeszcze nie było. Dla artystów inspiracja jest niezwykle ważna. Czasem inspiracja przekracza jednak cienką granicę i delikatnie mówiąc staje się zapożyczeniem, często bezprawnym.

Słyszeliście o Carlosie de la Rosa, malarzu, którego prace wystawiane są w muzeum "Temple of Dreams"? Autor bloga "Are you really from the art world?" w jednym z najnowszych postów dekonspiruje, skąd wzięły się jego prace.

Jak czytamy na stronie muzeum: "Carlos de la Rosa jest mistrzem malarstwa tradycyjnego, urodzonym w Hiszpanii w 1962 roku, a jego obrazy są rozpatrywane zarówno w kontekście sztuki współczesnej, jaki i późnego średniowiecza." Problem polega na tym, że kiedy sprawdzimy te rzekomo jego obrazy w wyszukiwarce obrazów, znajdziemy oryginały - zdjęcia z magazynów: Vouge, Spend It Magazine, Bazaar, które w większym lub mniejszym stopniu zostały przez tego „XX-wiecznego” malarza skopiowane.

Na tym samym blogu znajdziecie też poradnik, z którego dowiecie się jak korzystać z narzędzi do wyszukiwania obrazów, żeby nie dać się oszukać. Autor wykorzystał "Search by Image" żeby odnaleźć źródłowe zdjęcia. Nie zawsze jest to łatwe, a i różne wyszukiwarki różnie się sprawdzają.

Przy odrobinie dociekliwości można jednak dotrzeć do prawdziwych autorów obrazów. Smutne jest tylko to, że współczesna sztuka często właśnie tak wygląda - jest kopią czegoś, w co ktoś włożył wiele pracy. Nie dajcie się zwieść i dociekajcie prawdy. Zwłaszcza, że mamy narzędzie, które na to pozwalają.

Wyszukiwarki obrazów, choć jeszcze nie działają doskonale, mogą nam pomóc kontrolować, czy ktoś przypadkiem nie pożyczył sobie naszego zdjęcia bez pytania. Wystarczy wyszukać własne zdjęcie i sprawdzić, czy nie pojawiło się w miejscu, w którym go nie udostępnialiśmy. Przy okazji można zdać sobie sprawę, że wcale nie jesteśmy oryginalni, a podobnych zdjęć krąży w siebie wiele.