Z aparatem po śmietnikach, czyli o powstawaniu fotoreportażu dla tygodnika „Polityka”

Z aparatem po śmietnikach, czyli o powstawaniu fotoreportażu dla tygodnika „Polityka”07.07.2014 14:08
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Piotr Kała

Pół roku zajęła mi praca nad fotoreportażem, który można obejrzeć w bieżącym wydaniu tygodnika. W tym czasie przekonałem się, że aparat to świetny pretekst do uczestniczenia w nietypowych sytuacjach i wydarzeniach, co stanowi wartość nie do przecenienia.

O polityce „Polityki”

Warszawski tygodnik opinii jest jednym z ostatnich tytułów na polskim rynku prasowym, który publikuje fotoreportaże. Mowa o słynnej wśród polskich fotografów-dokumentalistów rubryce „Na własne oczy”. Cechą charakterystyczną tego cyklu jest to, że wszystkie zdjęcia do tekstu robione są przez jednego autora. Poza tym redakcja publikuje od 5 do nawet 8 zdjęć z jednego tematu. Regularnie swoje serie publikują tu Maciej Nabrdalik, Adam Lach, Piotr Małecki, Filip Springer. Do wtorku możecie oglądać mój reportaż na łamach tego tygodnika.

Jedno ze zdjęć, które nie zostało opublikowane, a które przedstawia zakładanie społecznego ogrodu na Służewiu., Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Jedno ze zdjęć, które nie zostało opublikowane, a które przedstawia zakładanie społecznego ogrodu na Służewiu.
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Początki współpracy

Nie wiem, w jaki sposób współpracują inni fotografowie z redakcją „Polityki”, ale u mnie zaczęło się od propozycji kilkunastu zdjęć, jakie przesłałem mailem do redakcji do tematu o powracającej modzie na spędzanie czasu nad Wisłą w stolicy. Zdjęcia się spodobały i nijako do nich powstał tekst napisany przez młodą dziennikarkę „Polityki”, Martę Mazuś. Reportaż ukazał się we wrześniu ubiegłego roku. Wspominam o początkach współpracy z gazetą, aby pokazać, że można się dostać na łamy tego pisma przesyłając po prostu swoje propozycje, ale na początku muszą to być z pewnością już gotowe zdjęcia lub prawie gotowe... Choć zasadą w tej rubryce jest, że zdjęcia są autorską wizją fotografa, współpraca z redakcją odnośnie „dofotografowania” pewnych motywów (które współgrają z tekstem), miała miejsce zarówno w przypadku tematu o Wiśle, jak i tematu o Miastożercach, czyli ludziach, których miasto żywi za darmo.

Jedno z nieopublikowanych zdjęć, Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Jedno z nieopublikowanych zdjęć
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Pomysł na temat

Kiedy pierwszy mój autorski reportaż ukazał się w „Polityce”, naturalnym stała się chęć sprawdzenia w innych tematach. Tym razem nie musiałem już podsyłać prawie gotowego materiału zdjęciowego, a jedynie podsunąć pomysł na kolejny reportaż. Muszę przyznać, że w sumie zaproponowałem kilkanaście pomysłów, z czego jeden, pod hasłem: freeganie, dostał zielone światło. Skąd taki pomysł? Nie znałem do tej pory żadnej osoby, która w ten sposób „zdobywała” jedzenie, tym bardziej ciężko było mi zrozumieć postawę ludzi, którzy zamiast pójść do sklepu, jak wszyscy, poświęcają czas, aby ze śmietnika wyciągnąć nadpsute jedzenie. Jak później słyszałem, ludzie Ci nie grzebią w śmietnikach, bo ich nie stać na „normalne” jedzenie, a robią to z ideologicznych powodów. Zatem wiedziony zwykłą ciekawością świata i tych ludzi, chciałem ich poznać, zrozumieć, a przede wszystkim zobaczyć na własne oczy… I to właśnie umożliwia aparat fotograficzny. To on staje się wytłumaczeniem naszej obecności w wielu miejscach. To on umożliwia poznawanie ludzi i świata, który dla wielu pozostaje hermetyczny. Jakkolwiek brzmi to naiwnie, moim zadaniem jest uchylenie drzwi do takich światów.

Dziewczyny prowadzące blog miastozercy.pl, Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Dziewczyny prowadzące blog miastozercy.pl
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Łatwe trudnego początki

Tekst reporterski miała napisać ponownie Marta Mazuś, z którą już wcześniej współpracowałem przy materiale o modzie na spędzanie czasu nad Wisłą w stolicy. Byłem zatem spokojny o efekt naszej współpracy przy „Miastożercach”. Uzgodniliśmy, wspólnie z redakcją, że będziemy chcieli pokazać różne formy poszukiwania jedzenia w mieście. Dla mnie oczywiście najbardziej fotogeniczne miało być uwiecznienie osób chwil szukania jedzenia w śmietnikach, ale zanim to nastąpiło, minęło jeszcze dużo czasu. W rezultacie pracę nad reportażem rozpoczęliśmy w grudniu ubiegłego roku. Na początku musieliśmy znaleźć bohaterów, przez których będziemy mogli pokazać szersze zjawisko. Wśród znajomych zacząłem pytać o takich ludzi. I tak dotarłem na blog miastozercy.pl (skąd później tytuł artykułu) dwóch dziewczyn, które chodzą po mieście i wyszukują jadalne rośliny. Kiedy napisałem do nich z pytaniem o pomoc przy realizacji tematu, okazało się, że jedna z nich jest moją znajomą sprzed lat! Dzięki temu nie miałem problemu z umówieniem się z nimi na spacer po opuszczonych działkach w poszukiwaniu czegoś „na ząb”. Pomimo tego, że był grudzień, okazało się, że można nadal znaleźć owoce głogu. Jedno ze zdjęć z tego spaceru znalazło się opublikowanym materiale.

Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Z aparatem po śmietnikach

Był styczeń, kiedy de facto zabraliśmy się za poszukiwanie kolejnych bohaterów do reportażu. Tym razem pomocny stał się facebook, gdzie istnieją grupy skupiające amatorów chodzenia po śmietnikach. Można tam było zobaczyć wiele zdjęć poruszających wyobraźnię fotografa, które na amatorskich zdjęciach pokazywały ogrom łowów, jakie zostały ze śmietników wyciągnięte. Jednak grupy te są zamknięte, a żeby się w niej znaleźć trzeba być wprowadzonym przez inną osobę. W rezultacie nie było to łatwe. Marta, autorka tekstu, wzięła na siebie dołączenie do takiej grupy i nakłonienie kogoś z tego grona do współpracy. Ja w między czasie szukałem dojść do tych ludzi przez internet: przez fora, innych dziennikarzy, którzy już pisali o tym zjawisku, portale dla wegetarian i wegan (wśród których jest wielu freegan), autorów filmu dokumentalnego o nich itp. Udało mi się dotrzeć różnymi kanałami do freegan, z Częstochowy, Krakowa, czy Torunia, a nam zależało na stolicy, aby przez jedno przykładowe miasto (w tym wypadku Warszawę) pokazać miastożerców.

Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

W rezultacie dopiero po kilku tygodniach namawiania i umawiania udało się podczepić pod wypad z dwoma freegankami z facebooka pewnego późnego wieczoru. Wtedy odwiedziliśmy kilka sklepów, które po zamknięciu wyrzucają nadpsute owoce i warzywa, co jest pożywieniem freegan. Najważniejsze zdjęcie z tego wieczoru wymyśliłem już wcześniej i zależało mi na pokazaniu osoby, która zagląda do śmietnika. Pozostawało tylko czekać na taką sytuację. W sumie odwiedziliśmy tego wieczora kilka sklepów, ale niektóre z nich zamykają swoje kosze na kłódki, więc nie było szans na jedzenie i tym bardziej na zdjęcie, a niektóre z nich nie miały odpowiednich koszy, które pokażą w ciekawy i dynamiczny sposób sytuację. Dopiero przy 4-5 sklepie, który odwiedziliśmy, trafiłem na odpowiednie zgranie wszystkich czynników. Aby pokazać wspomniany ruch i dynamikę tej sytuacji ustawiłem dłuższy czas, a w czasie naświetlania poruszyłem aparatem. Do tego z boku lekko błysnąłem lampą wyzwalaną na odległość. Zaznaczyć muszę, że zdjęcie nie było w żaden sposób ustawiane, reżyserowane.

Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Ponieważ zależało mi na pokazaniu „łupów” z tego wypadu, rozstając się z dziewczynami, sfotografowałem wszystko na ziemi z góry. Natomiast następnego dnia spotkałem się z nimi ponownie, aby sfotografować jedzenie przygotowane z wyciągniętych ze śmietnika produktów. Muszę przyznać, że potrawy były bardzo dobre i nie miałem problemu, po odpowiednim ich przygotowaniu, z ich konsumpcją. Zdjęcia, które wtedy zrobiłem w rezultacie nie zmieściły się w piśmie.

Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Z czarnym bzem w tle

Dwie pary bohaterów, a właściwie bohaterek to za mało, aby przekonać Czytelnika, że miasto-jedzenie to większe zjawisko. Trafiliśmy na kolejny kobiecy duet społeczniczek, które w ubiegłym roku organizowały spacery. Dziewczyny miały zapoznawać jej uczestników z roślinami jadalnymi w okolicy oraz zachęcić do patrzenia na przestrzeń miejską jako miejsce, które może nas w pewnym zakresie wyżywić.

Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Paulina i Jodie, bo o nich mowa, założyły również społeczny ogród na Służewiu, gdzie każdy może przyjść i przyłożyć rękę do własnego wyhodowania marchewki. Poznaliśmy dziewczyny w kwietniu, czyli w okresie kiedy na dworze nie było jeszcze zbyt wielu roślin nadających się do pokazania podczas spacerów. Miałem jednak przeczucie, że będę mógł wykorzystać tę sytuację w ciekawy sposób na zdjęciach. Aż do czerwca czekałem na moment, kiedy taki spacer został zorganizowany. Zaskoczeniem było, że na koniec wyprawy, podczas której zebrano mnóstwo kwiatów czarnego bzu, Jodie przygotowała przepyszny napój z tych owoców. Obie sytuacje, czyli spacer oraz przygotowanie napoju to było to, co chciałem pokazać! I dwa zdjęcia z tego jednego wydarzenia znalazły się w publikacji. Jednak zanim w czerwcu wziąłem udział w tym spacerze, kilka razy wcześniej brałem udział w zakładaniu ich społecznego ogrodu, ponieważ liczyłem, że może taki motyw posłużyć jako uzupełnienie do zilustrowania tematu. Niestety żadne z tych zdjęć nie znalazło się w druku.

Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Więcej miasta w żercach

Choć wydawałoby się, że po tych kilku miesiącach poszukiwania bohaterów i oczekiwania na moment, kiedy wszystko dookoła zakwitnie i zaowocuje, redakcja stwierdziła (po czasie przyznaję jej rację), że na moich zdjęciach za mało jest miasta, a przecież w tytule jest „miasto”. Wobec tego zacząłem poszukiwania kwitnących i owocujących krzewów i drzew z miastem w tle, czyli bloki, ulice, infrastruktura miejska. Przez około 2-3 tygodnie gdziekolwiek jechałem, zabierałem rower i rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu motywów, na które jak zwykle w takich sytuacjach trafiłem zupełnie przypadkowo. Pierwsze zdjęcie czarnego bzu z muralem w tle zrobiłem około 2 kilometrów od miejsca, gdzie mieszkam i wielokrotnie przejeżdżałem. Do tej pory nawet nie zwróciłem uwagi ani na tę miejską grafikę, ani tym bardziej czarny bez.

Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Muszę się też przyznać, że odwiedzałem to miejsce przez dwa dni, aż w końcu udało mi się wykonać odpowiednie zdjęcie. Do tej pory przy muralu ciągle stały zaparkowane samochody. W końcu udało mi się upolować sytuację, kiedy pod blokiem było pusto. Drugie zdjęcie z człowiekiem pod owocującą wiśnią powstało przypadkowo, kiedy przejeżdżałem ulicą Tamka w samym centrum Warszawy. Sytuacja jest autentyczna i niepozowana, a cała akcja z powstawaniem tego zdjęcia zajęła mi 2-3 minuty. To pokazuje, że niektóre zdjęcia motywy są kwestią pracy i wyczekiwania na odpowiedni moment, a inne to czysty zbieg okoliczności.

Źródło zdjęć: © © Piotr Kała
Źródło zdjęć: © © Piotr Kała

Pomimo tego, że realizacja tematu zajęła kilka miesięcy i sporo mojego czasu, to uważam, że było warto. Po pierwsze, poznałem ciekawych ludzi starając się zrozumieć ich „inność”. Poza tym zobaczyłem z blisko to, co mnie ciekawiło, ale nie miałem motywacji do poznania tego zjawiska wcześniej. Aparat okazuje się świetnym pretekstem do uczestniczenia w nietypowych sytuacjach i wydarzeniach, to jest wartość nie do przecenienia. Do tego powstały zdjęcia, z których jestem zadowolony oraz powstało coś namacalnego, czyli papierowa publikacja w prestiżowym piśmie. Muszę również zaznaczyć, że pismo to nadal płaci całkiem przyzwoicie za publikacje. Gdybym zsumował ilość godzin poświęconych na research w internecie, próbę kontaktu z ludźmi, uczestniczenie w wydarzeniach, które fotografowałem, licząc, że znajdą się w gazecie, to może nie wyszłaby z tego jakaś zawrotna kwota, a może nawet byłaby to niska stawka, ale nie zawsze każda godzina spędzona na pracy musi przynosić wymierną korzyść finansową. Tym nie mniej liczę, że następny reportaż nie będzie uzależniony od zmienności pór roku.

Mam nadzieję, że powyższy tekst zachęci Was do szukania i realizowania własnych interesujących Was tematów, do których spróbujecie przekonać prasę. Powodzenia!

Wydanie tygodnika „Polityka” z reportażem „Miastożercy” w cyklu „Na własne oczy” do nabycia w kioskach do wtorku 8 lipca. Publikacja dostępna też w formie elektronicznej tutaj.

Więcej zdjęć z tego tematu i inne moje realizacje do zobaczenia na stronie www.piotrkala.pl

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.