Nowe portretówki Sony FE 100 mm f/2.8 i 85 mm f/1.8 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Firma Sony zaprezentowała ostatnio nowe obiektywy portretowe: zaawansowaną konstrukcję Sony FE 100 mm f/2.8 STF GM OSS oraz budżetową Sony FE 85 mm f/1.8. Podczas premiery w Londynie mogliśmy wykonać serię przykładowych zdjęć i podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami.
Doskonale pamiętam, kiedy podczas testów Sony A7R, dwa i pół roku temu, pisałem o małej dostępności obiektywów. Dziś rodzina szkieł do pełnoklatkowego systemu Sony A7 to już 22 obiektywy i konwertery. Wiele osób narzeka również na wysokie ceny obiektywów, ale obecnie pojawiają się również tańsze konstrukcje, takie jak 50 mm f/1.8 czy 28 mm f/2.0. W ostatnim tygodniu system został wzbogacony o dwa kolejne obiektywy - profesjonalny G Master o ogniskowej 100 mm i przysłonie f/2.8, z filtrem APD (apodyzacyjnym) i cenie 1800 euro, co przełoży się na około 8000 złotych. Drugi z zaprezentowanych obiektywów to budżetowy, bo kosztujący 600 euro, czyli około 2600 zł, obiektyw portretowy o ogniskowej 85 mm i przysłonie f/1.8.
Sony FE 100 mm f/2.8 STF GM OSS
Przyjrzyjmy się pierwszemu z nich. Jak wspomniał Yasuke Aoki, wiceprezes Sony Europe, obecnie firma Sony rozwija przede wszystkim dwie linie obiektywów - budżetowe i te z najwyższej półki, czyli serię G Master. Sony FE 100 mm f/2.8 STF GM OSS to obiektyw stworzony do portretu i innych zdjęć, gdzie bokeh ma kluczowe znaczenie. Jego układ optyczny został wyposażony w filtr apodyzacyjny, który zmienia wygląd rozmycia. G Master jest świetnie wykonany i uszczelniony. Wszystkie elementy pracują z należytym oporem, perforacje pierścieni są dość głębokie i dobrze wyczuwalne. Londyńska pogoda pozwoliła również sprawdzić odporność na deszcz. Kilkanaście minut gęstej mżawki nie zaszkodziło obiektywowi.
To, co rzuca się w oczy, to bardzo duża liczba przełączników na obudowie. Prócz pierścienia ostrości i przysłony znajdziemy przełączniki limitera ostrości, programowalny przycisk blokady ostrości, przełącznik stabilizacji, AF/MF i kliku pierścienia przysłony. Jednak ich mnogość i dobre rozmieszczenie powodują, że już po kilkunastu minutach pracy zaczynamy obsługiwać całość bez odrywania oka od wizjera.
Co ważne, producent podaje liczbę transmisyjną, a nie przysłony. To ma kluczowe znaczenie w przypadku pracy z filtrem APD, który powoduje utratę światła o 2 EV. Tu pojawia się nieścisłość, bo aparat wskazuje i zapisuje dane EXIF jako f/5.6, przy czym na w pełni otwartej przysłonie pracujemy przy f/2.8, choć utrata światła rzeczywiście wynosi 2EV. Ciężko to jednak traktować jako wadę - to po prostu cecha tego obiektywu.
Pierwsze zdjęcia z obiektywu pokazują, czym tak naprawdę chwali się firma. To bardzo charakterystyczny bokeh uzyskiwany przez wspomniany filtr.Konstrukcja filtra APD przypomina promienisty filtr szary, który ogranicza dopływ światła na krawędziach. To zapewnia całkiem inne rozmycie, niż to znane z konwencjonalnych obiektywów. Rzeczywiście - jest niesamowicie miękkie, wręcz aksamitne. Krążki rozmycia są równe w całym kadrze i nie mają wyraźnie zarysowanych krawędzi. Można powiedzieć, że obiektyw maluje, a nie rysuje. Całość wieńczy 11-listkowa przysłona. Jednak specjaliści Sony zadbali również o perfekcyjną ostrość obiektywu. Aż trudno uwierzyć, że obiektyw o takim rozmyciu może być tak ostry od pełnego otworu przysłony. Zdjęcia na f/2.8 (T.5.6) są idealnie ostre, choć na dokładniejsze wyniki trzeba będzie poczekać do pełnego testu.
Warto wspomnieć również o dobrych właściwościach makro. Obiektyw oferuje powiększenie 0.25x i ustawia ostrość od 57 cm, co jest świetnym wynikiem. Tu jednak warto pochwalić limiter ostrości, dzięki czemu, po zgubieniu jej, obiektyw nie przejeżdża całej skali. Sam układ AF pracuje bardzo typowo dla całej rodziny obiektywów - nie jest najszybszy, ale celny i dokładny. Na plus należy policzyć także stabilizację optyczną.
Moje pierwsze wrażenia po premierze Sony FE 100 mm f/2.8 STF GM OSS są bardzo obiecujące. Widać, że inżynierowie Sony nie szukali żadnych kompromisów, bo obiektyw obiecuje naprawdę dużo. Co do samego efektu bokeh - tu zdania są podzielone. Jedni pokochają ostre, widoczne i wręcz nachalne krążki, inni - miękkie i wręcz malarskie rozmycie. O gustach się nie dyskutuje.
Sony FE 85 mm f/1.8
Drugim obiektywem jest Sony FE 85 mm f/1.8. To szkło uzupełnia ofertę tańszych rozwiązań do systemu A7, na które czeka wielu użytkowników. Jeszcze półtora roku temu jedyną portretówką do Sony A7 był rewelacyjny Zeiss Batis (którego mam i ubóstwiam). Dziś mamy trzy obiektywy o tej ogniskowej w cenach od około 2600 zł do niespełna 8000 zł za G Mastera. Podoba mi się, że firma Sony oferuje naprawdę dobrze wykonane obiektywy w przystępnych cenach. Obiektyw wykonany jest z metalu, ma metalowy bagnet i uszczelnienia. Nieźle, jak na najtańszą osiemdziesiątkę piątkę w systemie. Wielkością i wyglądem nieco przypomina Batisa, choć jest od niego nieco bardziej kanciasty, nie ma ekranu, a pierścień ostrości wykonany jest z metalu. Robi jednak bardzo dobre wrażenie. Nie zabrakło przycisku blokowania ostrości i przełącznika AF/MF.
To prostsza konstrukcja niż opisywany wyżej G Master, ale wspólnie z innymi redaktorami, podczas premiery, stwierdziliśmy, że pewnie będzie jednym z najchętniej kupowanych obiektywów do tego systemu. Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie - a przede wszystkim naprawdę ładnie rysuje. Bokeh jest dość ostry, ale w moim odczuciu bardzo przyjemny dla oka. Na plus zasługuje również bardzo dobra ostrość, już od pełnego otworu przysłony. A po przymknięciu do f/2.8 zamienia się w prawdziwą żyletkę. Na plus należy policzyć także szybki i bezgłośny autofokus.
Muszę przyznać, że bardziej trafił w mój gust niż opisywany G Master, ale ja jestem fanem twardego rysowania. Bardzo chętnie przetestuję ten obiektyw w codziennych warunkach, bo zapowiada się naprawdę dobrze.
Zdjęcia przykładowe
Zdjęcia zostały zrobione Sony A7 II, a następnie wywołane w Adobe Lightroom CC przy standardowych ustawieniach.