Świetne zdjęcia, które pokazują, jak wyglądały zabawy dzieci przed tym, jak świat zdominowała współczesna technologia
Rozwój technologiczny jest nieunikniony. Co za tym idzie – zmiana sposobu życia również. To właśnie ten czynnik określa sposób naszego funkcjonowania w świecie. Kiedyś normalnym było to, że dzieci biegały po podwórkach z kijkami i bawiły się w „policjantów i złodziei” - dzisiaj prędzej zobaczymy kilkulatka z nosem wściubionym w smartfona lub tablet. Przypomnijmy sobie, jak kiedyś wyglądało życie najmłodszych i ich radość.
09.12.2017 | aktual.: 26.07.2022 18:13
Być może współczesnym dzieciakom trudno jest uwierzyć w to, że ich „starzy” nie siedzieli ze smartfonami czy tabletami, a pierwszy komputer dostali w wieku kilku-kilkunastu lat. Ale przecież tak właśnie było. Jeszcze kilka lat temu nie było tak łatwo o dostęp do najnowszych technologii, które były nie tylko trudne do zdobycia, ale również bardzo kosztowne.
Czasem, gdy spotykam się ze znajomymi, którzy mają już na swoim koncie kilka pociech, widzę, jak te siedzą z różnymi urządzeniami elektronicznymi. Ja w ich wieku, podejrzewam jak większość z Was, biegałem po podwórku, grałem w piłkę i bawiłem się z dzieciakami z sąsiedztwa.
Trafiłem na raport Influence Central pod nazwą „Kids & Tech: The Evolution of Today's Digital Narives” z 2016 roku, który jest podsumowaniem badań na grupie 500 kobiet w USA. Dane w nim zawarte traktują o dzieciach i korzystaniu przez nie z dobrodziejstw technologii. O ile „dobrodziejstwo” to dobre słowo.
W trakcie prowadzenia badań, średni wiek, w którym dzieci otrzymywały swojego pierwszego smartfona to 10,3 roku. Ja swój pierwszy telefon (urodziłem się w 1990) dostałem od rodziców mniej więcej w wieku 13-14 lat i była to Nokia 3310 – to był istny szał! Kolejnym ciekawym wynikiem jest to, że 55% dzieci podczas podróży samochodem wybiera zabawę na tablecie jako swoją ulubioną rozrywkę. Nikt już chyba nie liczy drzew, ani nie patrzy na ścigające się na szybie krople deszczu. 45% najmłodszych zamiast tabletu wybiera smartfon.
Obecnie aż 64% dzieci ma dostęp do Internetu na własnych laptopach lub tabletach, gdzie w 2012 roku takowy miało tylko 42%. Pamiętacie czas „dzieci neo”, w okolicach roku 2002? Wtedy dzieciaki wygłupiały się i wrzucały filmiki do Internetu. Podejrzewam, że teraz przeglądanie treści, które je interesują, jest na trochę innym poziomie, co możemy zaobserwować nawet w mediach społecznościowych, gdzie kilkunastoletnie dzieciaki prowadzą swoje kanały, udając życie dorosłych. Gdzie to dzieciństwo? Jeśli już przy socialu jesteśmy – 39% dzieci zakłada swoje pierwsze konta w wieku 11,4 lat, a 11% nawet przed 10 rokiem życia.
Wydaje mi się, że treści, do których mają dostęp dzieci, powinny być kontrolowane przez rodziców. W 2012 roku 85% dzieci mogło korzystać z Internetu pod nadzorem rodziców, jednak ten odsetek spadł obecnie do 76%, gdzie 24% ogółu ma dostęp do „prywatnego” Internetu ze swoich pokoi. W 2012 roku taką możliwość miało zaledwie 15% najmłodszych.
Podsumowując – wydaje mi się to trochę straszne, że rozwój technologiczny ogranicza rozwijanie rzeczywistych relacji międzyludzkich u dzieci. Interakcje, które zachodzą w młodym wieku, są z pewnością ważne dla prawidłowego rozwoju i funkcjonowania w społeczeństwie.
Myślę, że sposób, w jaki do tematu podeszła Niki Boon w swoim materiale, jest zbyt ekstremalny, aczkolwiek jest to na pewno słuszny kierunek. Nie powinniśmy odbierać dzieciom technologii, bo bez tego nie poradzą sobie we współczesnym świecie, ale ograniczać to i kontrolować. Interesującą zależność między rodzicem, a dorastającym dzieckiem pokazuje Alicja Brodowicz w swoim materiale „Nauka pływania”.