Czy warto kupować używany cyfrowy średni format? [poradnik]

Czy warto kupować używany cyfrowy średni format? [poradnik]

Czy warto kupować używany cyfrowy średni format? [poradnik]
Źródło zdjęć: © Marcin Wąsik
Michał Massa Mąsior
02.01.2014 10:26, aktualizacja: 26.07.2022 20:05

Od lat staram się być na bieżąco ze sprzętem fotograficznym. W znacznej mierze wynika to z mojej gadżeciarskiej natury. Lubię też obserwować, w jakim kierunku podążają wielkie koncerny, co niosą ze sobą nowe technologie. Bardzo często też jestem pytany o sprzęt przez moich kursantów, znajomych i rodzinę. Rzecz jasna, staram się ich nie zostawiać bez podpowiedzi. Ponad rok temu sam stanąłem przed wyzwaniem kupna odpowiedniego sprzętu dla siebie.

Zaplanowałem zakup cyfrowej lustrzanki średnioformatowej i w poszukiwaniu informacji przejrzałem chyba wszystkie możliwe strony i fora internetowe. Okazało się, że poza okrągłymi tekstami promocyjnymi niewiele jest danych na interesujący mnie temat. Mało kto taki sprzęt testuje, niewielu ma o nim szerszą wiedzę i prawie nigdzie nie otrzymywałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania o trwałość, awaryjność, serwis czy ergonomię.

Skąd pomysł na zakup średniego formatu? Przecież w każdym kolejnym teście profesjonalnych modeli lustrzanek z sensorem 24 x 36 mm mówi się o wysokiej jakości matrycy, porównuje możliwości i jakość właśnie do średniego formatu, a ergonomia sprzętów małoobrazkowych z klasy „pro” wydaje się nie mieć słabych punktów. Ceny proponowane przez producentów takich jak Hasselblad, Leica, Phase One, Leaf (aktualnie MamiyaLeaf) czy Pentax są zawrotne, a parametry wydają się czasem gorsze od tych cechujących Nikony i Canony.

Czyżby więc zakup cyfrowego średnioformatowca nie miał sensu?

Dlaczego warto mieć?

Muszę przyznać, że zgadzam się z większością argumentów z powyższego akapitu, jest jednak coś, co sprawia, że o nich zapominam. Chodzi o plastykę obrazu, mnogość szczegółów oraz ostrość kadru. Ta ostatnia wynika między innymi z tego, że większość producentów sprzętu średnioformatowego rezygnuje z użycia filtra dolnoprzepustowego (podobny trend dotyczy w ostatnim czasie także mniejszych aparatów). Ilość szczegółów i wyższą plastykę zawdzięczamy większemu rozmiarowi sensora, ale też analogowym elementom każdego sprzętu cyfrowego, czyli soczewkom, które dzięki m.in. większym średnicom podają wyższej jakości obraz. Technologia pozwala na to, by na matrycach było coraz więcej pikseli, jednak rozdzielczość większości obiektywów nie nadąża za dziesiątkami milionów punktów światłoczułych upchanych w małym obrazku. Średni format zapisuje po prostu więcej danych przychodzących z soczewek obiektywu.[photo]3916[/photo]

Dodatkowo im większy sensor, tym mniejszą głębię ostrości możemy uzyskać. Mały obrazek nigdy nie będzie mógł tak mocno i ładnie rozmyć tła jak średni format, pomimo że najjaśniejsze obiektywy osiągają jedynie f/1:2.8

Pliki RAW z aparatów średnioformatowych są bardzo bogate w dane. Czasem pozornie płaskie zdjęcie zawiera tak dużo informacji, że obróbka staje się wielką przyjemnością. To z jednej strony zasługa rozmiaru matrycy, z drugiej - żaden z producentów nie stara się iść na kompromisy, wszystko podporządkowane jest jakości zdjęcia, sensory reprezentują zwykle najwyższy dostępny poziom technologiczny.

Średni format dla każdego!?

Bez wątpienia sprzęt średnioformatowy nie jest stworzony dla każdego. Wielkość matrycy powoduje, że mechanizm lustra "klapiącego" w obudowie jest dużo większy, migawka także jest dosyć spora. Przez to szybkość działania tych stosunkowo dużych gabarytowo aparatów jest dla właścicieli Canonów 1D X czy Nikonów D4 śmieszna. Jedna klatka na sekundę to norma!

Większość producentów nie uszczelnia obudów, a ich waga to wręcz udręka, kiedy nie korzysta się ze statywu.[photo]3917[/photo]

Komu, komu?

Sprzęt średnioformatowy to urządzenie przede wszystkim dla fotografów studyjnych, portrecistów, fotografów mody. Bardzo chwalą sobie je także pejzażyści i fotografowie architektury.

Odpuść sobie

Jeśli fotografujesz sport, możesz na wstępie zapomnieć o cyfrowym średnim formacie. Dotyczy to również dokumentalistów i reporterów - to nie jest sprzęt dla Was. Jeśli chcecie być niewidoczni, szybcy i nieobładowani, pomyślcie o czymś innym.

Używany czy nowy?

Nowy średni format cyfrowy to wydatek od około 40 000 zł za samo body. Cennik sięga kwoty znacznie wyższej niż 100 000 zł, więc jeśli nie masz żyły złota, która spłaca ci kolejnymi zleceniami sprzęt, albo nie jesteś świetnie sytuowanym pasjonatem, masz dwa wyjścia. Wynajmować sprzęt na ważne sesje (wiele studiów fotograficznych wprowadziło taką ofertę) lub pomyśleć o używce. Pamiętajcie, nawet 2-3-letnie urządzenia mogą mieć takie parametry techniczne jak najnowsze małe obrazki, dając przy tym znacznie ładniejsze i doostrzone zdjęcia.(z wyłączeniem pracy na wysokich czułościach)[photo]3918[/photo]

Na co zwrócić uwagę i których producentów się wystrzegać?

Lustrzanki średnioformatowe mogą składać się z dwóch lub trzech części. Podobnie jak w tradycyjnym małym obrazku: z body i obiektywu albo jak w przypadku marki Mamiya (poza Mamiya ZD - to aparat składający się z dwóch elementów), Phase One czy Hasselblada: z body, obiektywu i ścianki cyfrowej. Tak czy inaczej element, w którym znajduje się sensor cyfrowy, to najdroższa część systemu.

Trzeba też wyjaśnić, że średnim obrazkiem pracujemy wolniej. Nie będzie już możliwości wciśnięcia spustu kilkadziesiąt razy, raz po razie. W końcu bufor pamięci się zapcha i minie dłuższa chwila, zanim z powrotem będziemy mogli robić zdjęcia.

Większość sprzętu pozwala na zrzucanie danych poprzez kabel Firewire. To w studiu daje spory komfort, ponieważ prawie na żywo można obserwować na dużym ekranie, co powstaje. To ułatwienie szczególnie dla klienta. W starszych typach przystawek wbudowany ekran bywał tak kiepski, że było widać na nim jedynie to, że zrobiliśmy zdjęcie (producenci oferowali także przystawki bez podglądu). Kable Firewire niszczą się jednak bardzo szybko. W większości studiów kilka wisi w pogotowiu. [photo]3787[/photo]

Bywa, że „spięcie” komputera z aparatem nagle przestaje funkcjonować i często nie wiadomo, jak sobie z tym poradzić. W takich sytuacjach zwykle wracamy do epoki Windowsa 95, twardy reset aparatu i komputera jest czasem jedynym rozwiązaniem. Nie wiem, czy to złośliwość przedmiotów martwych czy zwykły pech, ale zdarzało mi się to prawie za każdym razem, kiedy fotografowałem "na kablu"!

Zniechęciłem Was wystarczająco?

Phase One P40+. Modelka: Justyna Rusnak dla Gena
Phase One P40+. Modelka: Justyna Rusnak dla Gena© © Michał Mąsior

Pewnie nie, w końcu wszystko w imię wysokiej jakości obrazu. Jest jeszcze jednak kilka ważnych informacji. Mało jest osób, które kupują średni format po to, by trzymać go na komodzie. Na aukcjach można znaleźć kilkuletnie, prawie nowe Canony czy Nikony, ale znacznie trudniej wyszukać używany sprzęt o większym formacie. Dlatego zakup starszego niż 2-3 lata nie wydaje się mieć większego sensu. Ważne jest też moim zdaniem, by nie był to aparat prosto ze studia wynajmowanego na godziny. Każdy fotograf pracuje inaczej, nie każdy umie się ze sprzętem odpowiednio obchodzić, a do tego dochodzi jeszcze nasza narodowa cecha: nie moje, to nie muszę dbać.

Nie napalaj się!

Poszukiwania mogą trwać długo, ale ważne, by dopasować sprzęt do swoich potrzeb. Pomyśl też o obiektywach! W przypadku marek, które już wcześniej produkowały szkła w proponowanym aktualnie systemie, eBay jest kopalnią świetnych obiektywów w przyzwoitych cenach. Mowa tutaj o Mamiyach, które za stosunkowo niewielkie pieniądze można kupić na aukcji. MamiyaLeaf, Mamiye cyfrowe czy Phase One, wszyscy korzystają aktualnie z bagnetu Mamiya i tego samego systemu AF. Podobnie jest z Pentaxem: obiektywy średnioformatowego systemu AF z lat 90. z powodzeniem możemy stosować w aktualnie produkowanym 645D.

Wielką zaletą sprzętu średnioformatowego jest fakt, że niezależnie od tego, jakie urządzenie kupisz, masz do dyspozycji sporo bardzo wysokiej klasy szkieł. W przeciwieństwie do małego obrazka, w przypadku którego niewiele obiektywów jest wartych uwagi.

Hasselblad

Popularna skandynawska marka Hasselblad przez lata słynęła z genialnego systemu V, w którym zakochiwali się najsłynniejsi artyści świata. Wprowadzając kosmicznie wyglądający system H, znów spowodowała przyspieszenie oddechu każdego fotografa. Niestety, zgotowała sobie tym też biedę. Sprzęt wygląda pięknie, ale nie znam średnioformatowca, który nie miałby złych doświadczeń z H1, H2 czy H3. Mówi się, że najnowszy model H5 zdecydowanie podniósł jakość i zmniejszył awaryjność, ale to informacja niesprawdzona. Kiedy szukałem sprzętu dla siebie, w kilku źródłach powiedziano mi: „Optycznie są świetne, ale Hasselblady musisz kupić dwa, bo jeden zawsze będzie w serwisie”. Nie wiem, na ile ta informacja jest prawdziwa, ale skoro się powtarzała, musi w niej być odrobina prawdy, bo mnie też podczas testowania przestała działać H-dwójka.

Phase One

To chyba aktualnie najbardziej rozwijający się system. Duński koncern bazuje na body Mamiya 645 AFD, a ścianki cyfrowe proponowane przez Phase One są coraz bardziej zaawansowane. Co ważne, stosuje się w nich coraz większe sensory. Wszystko jednak bardzo dużo kosztuje. Polecam starszy, bardzo lubiany model P40+. Pomimo że na ekraniku wbudowanym prawie nic nie widać, to jakość obrazu jest świetna.

MamiyaLeaf 

Znakomita firma Mamiya zniknęła na kilka lat z rynku fotograficznego. Aktualnie połączone zostały siły producenta ścianek cyfrowych Leaf ze sprzętem Mamiya. To dość świeża sprawa, zatem trudno powiedzieć, jak ten mariaż działa. Nie da się ukryć, że Mamiya buduje świetne aparaty i obiektywy, a leafowskie ścianki uznawane są za światową czołówkę.

Leica

Kilka lat temu także Leica wprowadziła swój system średnioformatowy. "S2" i "S" mają sensor średnioformatowy, 30 x 45 mm. To format, który był standardem kilka lat temu. Aktualnie wyżej wymienieni producenci starają się powiększać matryce. Wszystko jednak sprowadza się do obiektywów. Podobnie jak w systemie M wybór tej marki podyktowany jest najwyższą jakością szkieł, których ceny właściwie nie spadają. Dość korzystnie można jednak ustrzelić body z pierwszych serii S2.

Pentax

Jedyny model w ofercie japońskiego producenta, 645d, korzysta z matrycy podobnej do Leiki (jeśli nie tej samej). Pomimo że jest już na rynku od 3 lat, wciąż imponuje jakością obrazu. Możliwości sensora porównywane są z Nikonem d800e, a większy rozmiar w stosunku do osiemsetki powoduje, że zdjęcia są ładniejsze. Jest to też jeden z najlepiej radzących sobie z wysokimi czułościami ISO średnioformatowców (dochodzi do 1600 i całkiem dobrze zdaje egzamin jak na średni format). Dzięki uszczelnionej obudowie można nim śmiało pracować w deszczu. Ogromną wadą tego aparatu jest jednak wolny zapis zdjęć i długie oczekiwanie na podgląd. Osobiście wybrałem właśnie Pentaxa i wymusił na mnie zmiany w sposobie pracy.[photo]3920[/photo]

Podsumowanie

Nie ma jednego idealnego średniego formatu. To sprzęt wyspecjalizowany. Ze względu na kiepską pracę przy wysokich czułościach, spore gabaryty i powolne działanie wielu odpuści sobie taki zakup. Innych zniechęcą wysokie koszty.

Średni format na pewno też nie może być jedynym aparatem. Jeśli komuś zależy na ergonomii i uniwersalności, niech rozważy zakup Nikona D800 czy Canona 5D Mark III. W średnim formacie wszystko podporządkowane jest jakości obrazu. Efekt, który możemy uzyskać, jest genialny. Z tego właśnie powodu część z Was powinna sięgnąć po cyfrowy średni format!

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)