Wymarzony aparat fotograficzny - jaki być powinien?
Było wiele rankingów, było i jest wielu wyznawców poszczególnych marek. Stosunkowo krótką erę fotografii cyfrowej możemy podzielić na okresy panowania poszczególnych systemów. Czasy analogowe też były podzielone. Jaki w takim razie powinien być ten wymarzony aparat?
21.01.2016 | aktual.: 26.07.2022 19:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ponad 10 lat temu czytałem tekst o aparacie "do kieszeni". Nie pamiętam już ani nazwiska jego autora, ani miejsca, w którym został opublikowany. Dał mi jednak wiele do myślenia. Redaktor postawił w nim tezę, że tak na serio nie chodzi mu wcale o wyścig megapikselowy, ani tysiące systemów ułatwiających zrobienie zdjęcia. Bo w rzeczywistości systemy te czy ilość pikseli, nie stanowią o lepszej fotografii. Bardziej liczył się dla autora w miarę jasny, stałoogniskowy obiektyw o umiarkowanie szerokim kącie oraz możliwość pracy w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Dodatkowo poprosił wówczas producentów o przywrócenie wizjera, tak by z powrotem można było przykładać sprzęt fotograficzny do oka.
Niby tak niewiele chciał
Faktycznie, przez znaczny okres tamtej dekady fotografowie podzieleni byli na Nikoniarzy i Canonierów. Pozostali producenci proponowali lustrzanki cyfrowe zbliżone ergonomią i rozwiązaniami do Nikona, a legendarna pełna klatka zarezerwowana była dla najsilniejszych graczy. Jedni wchodzili w wyścig megapikselowy, drudzy szukali drogi pod prąd, lansując nowe, w pełni zdigitalizowane systemy. Olympus wprowadził 4/3, do którego namówił kolejne korporacje. Uśpił go na rzecz Mikro 4/3.
Fuji zaczął lansować swoje matryce Super CCD. Sigma Foveony. Potem przyszło Sony, które rozpoczęło falstartem z zacofanym systemem post-Minoltowskim, jednak sezon po sezonie wprowadzało nowe rozwiązania. Wiało nudą. Canon dzięki popularnej piątce był pewny swojej pozycji, wraz z upływem czasu zaczął ją jednak oddawać koncernowi Sony. Nikon nie pozostawał w tyle.
Do poważnej gry weszli także producenci premium, tacy jak Leica, Phase One czy Hasselblad. Ten ostatni z największymi problemami. Do dzisiaj panuje opinia, że jeśli chcesz pracować "Hasskiem", to musisz mieć dwa, bo jeden będzie leżał w serwisie. Pentax, po wielkim sukcesie ich średniego formatu, okopuje się aktualnie przed walką o rynek pełnoklatkowy i tak to sobie płynie…
Czy mnie widzicie?
Zaczęły powstawać liczne, wymyślne bezlusterkowce, zaawansowane kompakty z dużymi matrycami. Bardzo poprawił się także rynek obiektywów, który jeszcze 5,6 lat temu przeżywał okres nadmiernie słabej kontroli jakości. Można było postawić 10 obiektywów marki Tamron lub Sigma, z których jeden nadawał się do użycia. Reszta lądowała albo u początkującego fotografa, który nie miał świadomości, co kupuje, albo w koszu na śmieci. Bez winy nie byli także producenci aparatów, sam Canon miał znaczne kłopoty z utrzymaniem jakości w swoich obiektywach i to nawet tych z serii L. Nikon też nie zadziwiał jakością.
Retro szyk
Fuji ze swoimi nowoczesnymi rozwiązaniami w obudowach retro także zyskało spory rynek. Wydaje mi się, że ten mariaż nie udał się jednak Nikonowi. Model Df, którego celem był powrót do stylistyki słynnych, klasycznych konstrukcji tej marki, stał się monstrum z nieumiejętnie poukładanymi pokrętłami. Oczywiście wszystko jest kwestią gustu, ale kolejne recenzje nie pozostawiały suchej nitki na projektantach tego modelu. Nie wystarczy ładny wygląd, znaczenie ma także wygoda.
Testerzy
I tak w jednym z portali, moim zdaniem najlepiej leżący w dłoni aparat świata - Leica M - został negatywnie oceniony za brak ergonomicznego gripu. Nigdy go nie miał, bo streetowcom i dokumentalistom nie o grip chodzi.
Jaki zatem powinien być Twój/mój ulubiony aparat?
Dzisiejszy rynek to bardzo szeroki wybór, producenci starają się, byśmy kupowali cały czas. Na sprzęt, w zależności od głębokości kieszeni, można wydać niewiele lub bardzo wiele, daleko prześcigając w wydatkach nowe samochody. Gdzie jest granica? Tam, gdzie sami ją postawimy.
Aparat fotograficzny sprzed dziesięciu lat będzie sobie kiepsko radził w trudnych warunkach oświetleniowych. Może mieć też większe kłopoty np. z ustawianiem ostrości. Ale na sto beczek zjełczałego tranu, czy zawsze chodzi o to, żeby być technologicznie przed wszystkimi? Nie sądzę! Każdy nowy sprzęt to nauka. Trzeba poznać jego ergonomię, sposób rysowania obrazu, szybkość, ISO. Wszystkie zmienne będą działać odrobinę inaczej. Jedne matryce lepiej rejestrują cienie, drugie osiągają dobre parametry jasnych części zdjęcia, itd…
Jaki jest zatem mój ulubiony aparat? Ten, który lubię, który sprawia, że mam ochotę po niego często sięgać. Który mnie nie zawodzi, któremu co chwilę nie rozładowuje się bateria. Z ergonomią odpowiadającą moim przyzwyczajeniom. Wreszcie ten, który jest łatwy w obsłudze i dzięki któremu mogę nie myśleć o sprzęcie, a skupić się na zdjęciu.