Czy na wojnie można być fotografem turystą?

Czy na wojnie można być fotografem turystą?

© Toshifumi Fujimoto / Facebook
© Toshifumi Fujimoto / Facebook
Olga Drenda
09.01.2013 19:20, aktualizacja: 26.07.2022 20:21

Japoński kierowca Toshifumi Fujimoto jest „turystą wojennym” - jeździ po ogarniętej wojną Syrii, robiąc zdjęcia do własnej kolekcji. Jego wyprawy budzą różne reakcje. Niektórzy twierdzą, że jego intencje są zasadniczo takie jak wielu reporterów wojennych, z tą różnicą, że Fujimoto nie publikuje swoich zdjęć. Czy mają rację? Raczej nie.

Toshifumi Fujimoto, z zawodu kierowca, podróżuje z aparatem fotograficznym – jak wielu innych. Tyle że Fujimoto świadomie wybiera jako cel swoich podróży miejsca konfliktu. Był w Jemenie i Egipcie, a obecnie „zwiedza” Syrię. Wszystkie wyprawy finansuje sam. Twierdzi, że nie boi się śmierci, bo nie ma nic do stracenia. Zdjęcia publikuje jedynie na swoim profilu na Facebooku (link tutaj – materiały są drastyczne).

[solr id="fotoblogia-pl-63413" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://olga.drenda.fotoblogia.pl/1879,polak-potrafi-prosty-sposob-aby-lustrzanka-robila-kwadratowe-zdjecia" _mphoto="insta-square-01-63413-16-a1c6a85.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2539[/block]

Dlaczego Japończyk bawi się w korespondenta wojennego na własny użytek? Sam przyznaje, że nudziła go monotonia codziennego życia i brakowało mu mocnych wrażeń. Nie jest w tym zbyt oryginalny. Badacze kultury już dawno opisali zjawisko „turystyki śmierci” - wypraw do miejsc konfliktu lub miejsc związanych z tragediami, katastrofami i aktami przemocy w poszukiwaniu mocnych wrażeń. Jedni odwiedzają Rwandę czy Kambodżę, inni idą prosto w oko cyklonu, tam, gdzie wojna właśnie trwa. Ktoś powiedziałby, że każdy ma prawo spędzać wakacje, tak jak mu się podoba, ale w takim podejściu kryje się budzący niesmak cynizm.

© Toshifumi Fujimoto
© Toshifumi Fujimoto

W Internecie pojawiły się komentarze sugerujące, że Fujimoto ma motywacje takie jak wielu fotoreporterów, tyle że Japończyk nie publikuje swoich zdjęć w mediach. To nie do końca prawda. Wokół zawodu korespondenta wojennego zbudowano olbrzymią mitologię, przede wszystkim dlatego, że w złotych czasach „Life'a” reporterzy cieszyli się estymą, ich nazwiska były powszechnie znane, a życie Roberta Capy czy Lee Miller przypominało gotowy scenariusz filmowy.

[solr id="fotoblogia-pl-63178" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://olga.drenda.fotoblogia.pl/1900,to-coz-ze-ze-szwecji-inspiracja" _mphoto="ewa-na-koksowni-1-63178--6812826.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2540[/block]

To przyczyniło się do powstania legendy reporterów stworzonych dla wojny, którym trudno odnaleźć się w świecie bez ciągłej groźby śmierci. Świat jednak się zmienił. Korespondent NBC, Richard Engel, twierdzi, że to mit, a oznaką profesjonalizmu reportera wojennego jest to, że nie pozwala sobie zachłysnąć się adrenaliną. Pogoń za wrażeniami jest domeną żółtodziobów, a zawodowiec – mówił Engel w wywiadzie, w którym wspominał zabitych w Syrii Tima Hetheringtona i Chrisa Hondrosa – koncentruje się na tym, że ma do wypełnienia ważne zadanie. Adrenalina to jedynie gratis.

[solr id="fotoblogia-pl-62804" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://olga.drenda.fotoblogia.pl/1917,polska-epoki-prl-w-obiektywie-kanadyjskiego-fotografa" _mphoto="panorama-62804-270x135-4e08f3d74.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2541[/block]

Nie oznacza to jednak, że zdjęcia Fujimoto nie mogą kiedyś odegrać ważnej roli, nawet jeżeli autor nie miał takich intencji. Jedne z najbardziej poruszających obrazów II wojny światowej zawdzięczamy Tony'emu Vaccaro, który nie był jeszcze wówczas zawodowym fotografem, tylko zwykłym żołnierzem armii amerykańskiej. Fotografie Toshifumiego Fujimoto już trafiły na stronę internetową New York Timesa, a stamtąd do innych serwisów internetowych, w tym do nas. Można więc powiedzieć, że Japończyk stał się reporterem z przypadku.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)