App Store wykorzystał bezprawnie zdjęcie polskiego fotografa. Jak z tym walczyć?

"Rób niesamowite zdjęcia i ich nie kradnij" - tak powinna brzmieć reklama aplikacji na iPhone. Tymczasem firma Hipstamatic wykorzystała w sklepie App Store zdjęcie polskiego fotografa Wiktora Franko. Niestety, bez wiedzy i zgody autora.

Wiktor Franko z Kielc zajmuje się fotografią portretową i mody. Znajomy podesłał mu link do strony sklepu Apple i w ten sposób dowiedział się, że jego zdjęcie dziewczyny w kombinezonie pilota myśliwca, zostało użyte do promowania nowej aplikacji Oggl od Hipstamatic.
Naturalnym stało się wyjaśnienie, w jaki sposób zdjęcie znalazło się w posiadaniu Hipstamatic oraz chęć uzyskania odszkodowania (nie wiadomo w jakiej wysokości) za użycie zdjęcia bez zgody autora. Kiedy Franko wysłał pismo do obu firm: do Hipstamatic, które opracowało aplikację i do Apple, które sprzedaje ją w swoim sklepie, jedyną reakcją było usunięcie zdjęcia ze strony Apple. Autor nie doczekał się do tej pory żadnych wyjaśnień.
W świetle polskiego prawa winne są oba podmioty. Z jednej strony oczywistą odpowiedzialność ponosi Hipstamatic jako twórca aplikacji. Z drugiej strony, Jakub Szczotka z kancelarii Lang i Wspólnicy powiedział "Gazecie Wyborczej", że "Apple Store należy traktować jak zwykły sklep, ponoszący odpowiedzialność za to, co sprzedaje". Sprawa inaczej może wyglądać w prawie amerykańskim, a tam dochodzenie tego typu roszczeń jest bardzo kosztowne. Fotograf wciąż liczy na polubowne załatwienie sprawy, w czym pomóc może nagłośnienie sprawy w mediach i serwisach społecznościowych.
To nie pierwsza tego typu historia, kiedy wielkie i znane marki wykorzystują bez wiedzy i zgody, czyjeś zdjęcia. Pisaliśmy już o Reserved, które umieściło na T-shircie zdjęcie autorstwa 19-letniej Amerykanki Rockie Nolan. Inna polska firma odzieżowa, Top Secret użyła zdjęcie amerykanki Shany Rae Rosengarten, a Zara przerobiła na swój użytek zdjęcie blogerki podpisującej się Pandora.
Zobacz również: Lightroom Mobile - test
Skąd biorą się takie przypadki? Osobiście zakładam, że nie było to umyślne działanie. Na przykład LPP, czyli właściciel marki Reserved, po aferze z Nolan, napisało w oświadczeniu, że sytuacja jest "incydentem wywołanym przez nierzetelnego współpracownika". I tu, zdaje się, jest pies pogrzebany. Wielkie firmy zlecają grafikom przygotowanie projektu, a ci szukają inspiracji, materiałów w internecie… Często nawet nie zdają sobie sprawy, że wykorzystują zdjęcia bezprawnie, a jeśli projekt się podoba, nikt nie pyta o pochodzenie zdjęcia. Sam, pracując z grafikami w kilku pismach, byłem świadkiem, kiedy "brali" sobie zdjęcie znalezione w Google. Na szczęście moja czujność nie pozwoliła na opublikowanie takich projektów. Jednak nie zawsze jest w pobliżu taka osoba. Co zatem pozostaje? Edukacja. Informowanie i uświadamianie społeczeństwa o prawach autorskich to jest też nasza, fotografów, powinność.
Ten artykuł ma 11 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze