David Drebin, czyli traktat o manekinach

David Drebin, czyli traktat o manekinach

© David Drebin
© David Drebin
Olga Drenda
07.07.2012 07:10, aktualizacja: 07.07.2012 09:10

Smutne Hollywood, melancholia jak z Hoppera w świecie wysokiego połysku.

W piosence Roxy Music, „In Every Dream Home a Heartache”, Bryan Ferry śpiewa o pustce w luksusowych willach wśród żurnalowych mebli i o uczuciu do winylowej lalki; przecież tylko takie istoty są perfekcyjne - gładkie i nieme manekiny. Ta piosenka mimowolnie pojawia się w mojej głowie za każdym razem, gdy natykam się na fotografie Davida Drebina. Drebin podgląda mieszkańców photoshopowego wszechświata, wypolerowanych i bezbłędnych, pomieszkujących we wnętrzach, których wyposażenie kosztuje tyle co małe państwo.

Podgląda, bo między bohaterami fotografii Drebina a widzem nie ma interakcji; najczęściej nie widzimy nawet ich twarzy. Wyglądają przez okna apartamentów, oddają się depresyjnym myślom na designerskich sofach. Najczęściej jednak są zawieszeni w przestrzeni, wszędzie i nigdzie, jak ludzie meble. Okoliczności rodem z Hollywood, ale życie tak samo smutne i ponure jak wszędzie indziej.

© David Drebin
© David Drebin

Kanadyjczyk znany jest jako ulubieniec kolekcjonerów i aukcyjny pewniak wśród fotografów: jedno z jego zdjęć, „Movie Star”, sprzedano w Nowym Jorku za ponad 16 tysięcy dolarów. Widnieje na nim modelka opierająca się w geście rozpaczy o pusty bar, zza którego przygląda się jej galeria celuloidowych idoli. Kobieta chowa twarz, za to eksponuje nogi przyozdobione drogimi butami – to rozwiązanie, które znamy z fotografii Guya Bourdina.

To on przecież zapełniał swoje kadry parami niezidentyfikowanych nóg, poniewierających się po pięknych wnętrzach jak kończyny manekinów (znów manekiny!). Barowa rezygnacja z kolei przywodzi na myśl psychologiczną gorycz kina noir i malarstwo Edwarda Hoppera, który jak nikt opowiadał o wielkomiejskim przygnębieniu i o tym, co czuje człowiek, który nie ma się gdzie podziać.

© David Drebin
© David Drebin

Drebin jest wnikliwym, ale i niepozbawionym sarkazmu obserwatorem. „Gdybym nie został fotografem, pewnie szukałbym pracy jako psycholog, a może jako treser w cyrku” - przyznał kiedyś w wywiadzie Drebin, który lubi nazywać się czasem „psychografem”. To prawda, że o ludzkiej menażerii potrafi opowiadać wyjątkowo dobitnie.

Czy to subtelna, telepatyczna nić porozumienia, czy wyjątkowo przewrotna ironia losu – nie wiemy do końca, jednak Drebin zajął się, koniec końców, również fotografią gwiazd. Przed jego obiektywem stawali Diane von Furstenberg, Jeff Goldblum czy Charlize Theron. Być może uznano, że ze swoją umiejętnością zaglądania pod powierzchnię Drebin nadaje się do tego lepiej niż ktokolwiek inny.

© David Drebin
© David Drebin

Albumy z pracami Davida Drebina wydaje TeNeues. Dotychczasowe projekty i sesje dla prasy obejrzycie na stronie fotografa, a tutaj – wywiad dla Fashion Television, w którym można również podejrzeć warsztat Drebina.

Fotografie z albumu "The Morning After" publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa TeNeues.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)