10 lat festiwalu "Burning Man" zamknięte w albumie "Dust to dawn"
"Dust to Dawn" to dokumentacja jednego z najbardziej niezwykłych festiwali na świecie, wykonana przez brytyjskiego fotografa Philipa Volkersa. Przez 10 lat uchwycił on wiele wyjątkowych kadrów, które oddają ducha "Burning Mana".
Co roku na pustyni Black Rock w stanie Nevada na tydzień powstaje tymczasowe miasteczko. A to za sprawą festiwalu Burning Man, którego punktem kulminacyjnym jest spalenie wielkiej kukły. Co roku zjeżdżają się w to miejsce tysiące ludzi, żeby uczestniczyć w różnego rodzaju widowiskach, koncertach i spektaklach teatralnych. Kilka dni temu zakończyła się tegoroczna edycja.
Monika Homan
John Law, jeden z pomysłodawców imprezy, opuścił ją, kiedy na pustynię przyjeżdżało 8 tysięcy osób. Teraz o festiwalu mówi jednocześnie z podziwem, ale też ze smutkiem. Na Burning Man zjeżdżają się miliarderzy tacy, jak Elon Musk, Sergey Brin czy Mark Zuckerberg.
- Burning Man stał się tym, od czego chciałem uciec, jadąc na pustynię. Odgórnie kontrolowanym społeczeństwem, w którym bogatym punkowcom i hipisom usługują ubodzy punkowcy i hipisi - mówi Jon Law.
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autora.