Siedemnastu policjantów na jednego. Fotoreporter opowiada o swoim zatrzymaniu
21.09.2017 11:59, aktual.: 26.07.2022 18:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tydzień temu pisaliśmy o sprawie Grzegorza Celejewskiego - fotoreportera "Gazety Wyborczej" zatrzymanego na 25 godzin przez policję przed meczem piłki nożnej, w którym Ruch Chorzów grał przeciwko GKS Tychy. Fotograf został potraktowany bardzo surowo - w ciągu jednego dnia zajął się nim sąd, który jednak uniewinnił Celejewskiego od stawianych mu zarzutów. Teraz fotograf opisuje całą sytuację i opowiada, jak to wyglądało naprawdę.
Tydzień po zajściu na stadionie Ruchu Chorzów wiemy już dokładnie, co się wtedy wydarzyło. Informacje, o których pisaliśmy tuż po zajściu, były niepełne. Tak opisuje sytuację sam Grzegorz Celejewski:
Fotograf miał zwrócić uwagę ochroniarzowi, że ma w torbie bardzo drogi sprzęt (aparat, obiektywy, laptopa i inne) i potrzebuje stolika, na który będzie mógł go bezpiecznie wyłożyć lub żeby razem podeszli do bramki, gdzie będą lepsze warunki kontroli. W artykule na portalu wyborcza.pl, fotoreporter opowiada, co było dalej. Pracownicy ochrony mieli powiedzieć mu, że jeśli nie pokaże tu i teraz zawartości swojej torby to nie wpuszczą go na stadion. Jak widać, fotograf tego nie zrobił. Sam Celejewski miał też próbować kontaktować się z rzecznikiem prasowym chorzowskiego klubu, jednak ten nie odpowiadał. Chwilę później przyszli kolejni ochroniarze, a także przyjechała Policja.
Fotoreporter został wylegitymowany przez funkcjonariuszy, a następnie skuty i zawieziony na komisariat
Tam dowiedział się, że złamał przepisy ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, nie zastosował się do poleceń ochrony w czasie meczu podwyższonego ryzyka. Finalnie żądano od Celejewskiego 2 tys. zł grzywny i wydania zakazu uczestnictwa w imprezach masowych na dwa lata.
Nic do zarzucenia sobie nie ma Krzysztof Hermanowicz, który odpowiada za bezpieczeństwo na stadionie Ruchu Chorzów. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą", wyraził on ubolewanie z powodu zatrzymania Grzegorza Celejewskiego, jednak przyznał też, że ochroniarze pracowali bez zastrzeżeń.
Fotoreporter trafił przed sąd w trybie ekspresowym, jak agresywny pseudokibic
W czasie szybkiej rozprawy, sędzia odrzucił zarzuty, przyznając, że fotograf miał prawo poprosić o cywilizowane warunki do okazania wartościowego sprzętu. Celejewski został uniewinniony. Szczegółowy opis losów fotografa znajdziecie na na stronie "Gazety Wyborczej".
Co ważne podkreślenia, Grzegorz Celejewski jest od wielu lat stałym gościem chorzowskiego klubu. Fotografował nie jeden ich mecz, wiele osób go tam zna. Przez ochronę oraz później Policję został potraktowany niemal jak potencjalny terrorysta.
Swoje stanowisko w tej sprawie wydała Rada Press Clubu Polska:
Celejewski szczegółowo opisał ten pamiętny dzień i doszukuje się też winnych
Fotograf dobrze zapamiętał ten dzień i od razu spisał jego przebieg. Przez 25 godzin miał kontakt z aż 17 policjantami. Został zabrany do radiowozu i zawieziony na komisariat, spędził noc za kratami i został zabrany do sądu, który bardzo szybko go uniewinnił. Dlaczego jego sprawa przybrała taki przebieg? Czynników jest z pewnością wiele. Sam fotoreporter twierdzi natomiast, że mogła to być forma zemsty.