Co naprawdę kryje Korea? Barwna opowieść z podróży dwojga fotografów
Co się dzieje, kiedy para ślubnych fotografów wybierze się w podróż? Oczywiście wracają z wieloma wspaniałymi zdjęciami. Marta i Maciej Stark z Very Lucky Star opatrzyli je swoją historią i zapraszają na relację z Korei Południowej. Rozmawialiśmy z nimi o ich przygodach.
Marta i Maciej Stark: Korea Południowa nie była obiektem naszych zainteresowań. Nasza wiedza o niej zaczynała się i kończyła na znajomości kilku marek koreańskich z branży motoryzacyjnej, ewentualnie elektronicznej. Wtedy Korea nie była jeszcze liderem w branży elektronicznej, ale podążała we właściwym kierunku.
Niedługo okazało się, że koreańskie smartfony, pralki, lodówki i auta stały się chodliwymi towarami na świecie, fala KPop-u (koreańskiej muzyki popularnej) dotarła nawet do Polski, a hit "Gangnam Style" PSY osiągnął wyżyny oglądalności na YouTube. Najprawdopodobniej (w swej roztropności) rząd południowokoreański rozpoczął promocję kultury ojczystej programami w języku angielskim, dostępnymi również w Polsce w sieciach telewizji kablowej.
I tak jakieś 13 lat temu przeskakując po kanałach osiedlowej kablówki, nasz wzrok przyciągnęła jakaś dynamicznie tańcząca, azjatycka piękność o nieco anorektycznej sylwetce. Spektakl był na tyle egzotyczny, a choreografia dziwaczna, lecz zaskakująco wciągająca, że zostaliśmy na tym kanale na dłużej. Fascynacja trwa do dzisiaj.
Koreańskie teledyski, taneczne ewolucje, piękne kobiety, nieco androgyniczne twarze koreańskich mężczyzn, koreańska muzyka, kuchnia i film pochłonęły nas bez reszty. O gustach się nie dyskutuje. Z koreańską estetyką i Koreą w ogóle jest tak, że kochasz albo nienawidzisz. Ja (Marta) zakochałam się w KPopie, kuchni i języku.
Co dzień wzdycham z zachwytu nad urodą koreańskich chłopaków - podziwiam cudownie symetryczne twarze Koreanek o białej, jak śnieg cerze, zawsze fikuśnych, dopracowanych kreacjach oraz fantastycznie świeżym i dziewczęcym makijażu. Podziwiamy Koreańczyków za to, że, jak nikt inny cieszą się jedzeniem, przebywaniem razem przy jednym stole i dzieleniem się posiłkiem. Pokochaliśmy też język pełen życia, wigoru, entuzjazmu, wyrazisty i wszystkie przesadzone teatralne gesty Koreańczyków.
Podziwiamy Koreańczyków, bo są niezwykle utalentowani, jeśli chodzi o taniec, śpiew, grę aktorską, grę na instrumentach. Nie dosyć, że wyglądają pięknie, to potrafią to wszystko naraz – i jest tam takich talentów na pęczki!
KPOP + KIMCZI = nasze koreańskie SUPER COMBO!
Pozostałe potrawy godne polecenia to: wołowina "Bulgogi” w aromatycznym, słodkawym sosie sojowym z przetartą gruszką i jabłkiem (ulubione danie Ireny Szewińskiej), "Dżokbal” (koreański odpowiednik polskiej golonki), kurze pazurki (pycha!), wszelkie owoce morza, które są tak dziwaczne, że czasem strach jeść (choć są pyszne), "Beondegi” larwy jedwabnika i tysiące różnych przekąsek. Jest też kaszanka na bazie ryżu: "SunDae” i tysiące wersji makaronów z bardzo pikantnym sosem na bazie ostrej papryki!
Koreańskie jedzenie bywa piekielnie ostre!
Nasza podróż nie była na pewno podróżą kulinarną. Nasza motywacja była zgoła inna i troszkę dziwna. Chcieliśmy porównać tę wirtualną Koreę, z którą jesteśmy na co dzień od 13 lat z tą rzeczywistą, namacalną, codzienną. Większość podróżników chce zwiedzać zabytki ewentualnie korzystać z uroków przyrody, odpoczywać.
My chcieliśmy porównania i czekaliśmy na pierwsze wrażenia. Jak tylko linie lotnicze obniżyły ceny biletów do niezwykle atrakcyjnych cen – niezwłocznie wykupiliśmy przelot Poznań-Warszawa-Incheon i zabukowaliśmy hotele na 3 tygodnie.
Korea nas nie zawiodła, nie zszokowała. Była taka, jaką sobie wyobrażaliśmy i widzieliśmy w telewizji i internecie. Może przekaz medialny jest trochę bardziej "lukrowany”. Nie było szoku kulturowego, gdyż 13 lat obcowania z językiem, oglądania dram, filmów, muzyki zrobiło swoje. Czasami ten śpiewny, melodyjny język koreański był nam bliższy niż ojczysty. Pracujemy dużo przy komputerze i cały dzień słuchamy wyłącznie koreańskiej muzyki, a wieczorem oglądamy koreańskie dramy. Uczucie jakbyśmy wrócili po długim czasie do domu.
Po zjedzeniu tych specjałów grozi ci "food coma". Gdyby wpuścić tam polski Sanepid, Koreańczycy umarliby po 1 dniu z głodu. Koreańska ulica to wielka "fiesta” - impreza na okrągło, a po 22 alkohol leje się hektolitrami! I tak okrągły tydzień od rana do wieczora. Kiedy oni pracują...?
Zaskakująca Katedra rzymsko–katolicka na Mjeongdongu. Tak oddanych modlitwie, śpiewających i modlących się z żarliwością oraz radością wiernych nie widziałam nawet w naszej chrześcijańskiej (mimo wszystko) Polsce. Fantastyczna i na wskroś profesjonalna oprawa muzyczna godna Stolicy Apostolskiej. To było wzruszające zaskoczenie.
Najgorszych momentów nie było. Może "jet lag" w kierunku zachód – wschód, ale bez przesady. Podróż lekka i przyjemna, 8 godzin samolotem. Żadnych zawodów i rozczarowań. Kraj jest bardzo bezpieczny. Dla osoby nieznającej koreańskiego, problemem może być jednak komunikacja. Stosunkowo niewielu seulczyków mówi biegle lub w ogóle po angielsku.
Na szczęście infrastruktura posiada znormalizowane napisy oraz część tablic informacyjnych po angielsku. Jeśli w restauracji nie ma menu w języku angielskim, to będą z pewnością zdjęcia tego dania. Pamiętaj, w Korei nie ma tradycyjnych sztućców – używamy dużej łyżki i metalowych pałeczek – przygotuj się na to!
Wrażenie robi również sama stolica – jedna z największych metropolii na świecie. Fantastyczne widoki na miasto z okolicznych gór i wieży Namsan lub najnowocześniejszego drapacza chmur na świecie i 5 najwyższego budynku na świecie - Lotte World Tower. Mimo tego, że Seul jest jednym z najbardziej zatłoczonych miast na świecie (ponad 15 tys osób/ km kw.) – nie czuć tego w ogóle. Miasto jest przestronne, z szeroką rzeką i niezliczonymi mostami oraz świetną infrastrukturą, moim zdaniem najlepszym i najnowocześniejszym metrem oraz najszybszym internetem na świecie.
Kultura koreańska jest z pewnością bardzo odmienna od polskiej. Ale gdybyśmy mieli wybierać kraj dalekiego wschodu, który będzie nam najbliższy, najprzyjaźniejszy to wybrałabym Koreę. Nastąpiło tam wielkie otwarcie. Mimo to - czuć tu silne wpływy konfucjanizmu, który odciska mocne piętno na relacjach społecznych. Kastowość, patriarchat, silne powinności pracownika wobec szefa firmy, syna wobec ojca, żony wobec męża, młodszego brata wobec starszego, przyjaciół wobec siebie nawzajem.
Ma to swoje mocne odzwierciedlenie w języku i gratyfikacjach. Bardzo zwraca się uwagę na używanie odpowiednich honoryfikatów w powitaniach i rozmowie z drugim człowiekiem, zależnie od statusu społecznego, piastowanej funkcji, zawodu, stanu majątkowego, wieku. Zwroty grzecznościowe typu "Szanowna Pani”, "Pan” już nie wystarczą. W Korei naprawdę można pogubić się w meandrach językowych.
Patriarchat w złym wydaniu. Tak, kobieta w Korei jest na podrzędnym miejscu zarówno w pracy, jak i w domu. Pensje kobiet w Korei również wypadają dużo gorzej niż mężczyzn pomimo tożsamych kwalifikacji. Niestety w Korei często dochodzi do przemocy domowej i wykorzystywania seksualnego w miejscu pracy. Powoli zmienia się to na lepsze.
Chrześcijańskie uniwersytety oraz rozpowszechnienie chrześcijaństwa przyniosło wiele zmian w emancypacji kobiet i tym, że społeczeństwo ma być bardziej egalitarne. Również wpływ amerykańskich mediów wniósł wątki emancypacyjne i światopoglądowe oraz seksualny liberalizm.
Jest wiele ciekawostek kulturowych i zachowań dla nas dziwacznych, ale nie sposób ich tu wszystkich wymieniać. Na pewno turyści będą zszokowani ciasteczkami, nakryciami głowy, breloczkami, zabawkami, licznymi rysunkami w kształcie "kupy”.
Tak, w kulturze koreańskiej mówienie o czynnościach fizjologicznych nie jest tematem tabu. W Seulu, w dzielnicy Insadong można zwiedzić muzeum kupy. Wiem, brzmi to wulgarnie – ale tak jest! Mamy też kafejki z filiżankami w kształcie sedesów, ciasteczka z pastą z czerwonej fasoli w formie odchodów. W Korei mamy nawet pierwsze na świecie Muzeum Toalet.
Nie wiem, czy jakąś konkretną naukę wynieśliśmy z tej podróży. Może taka jedna, szczególna obserwacja, która dała nam do myślenia. Wybór konsumencki jest wyborem politycznym. Koreańczycy konsumują i promują marki własne – i chyba również na tym bazuje ich sukces finansowy i niejako narodowa duma. Chciałabym, aby polskie społeczeństwo uświadomiło sobie ten mechanizm.
Druga rzecz – samodzielne wyjazdy do Japonii czy Korei należy dobrze zaplanować – unikniemy wtedy niepotrzebnych rozczarowań.
Wszystko, co na powierzchni - symbole, gesty, etykietę, estetyzację, ale ostatecznie niemniej poważnych problemów wylewa się spod tej cudownej, uśmiechniętej, lukrowanej i liftingowanej pokrywki. Taka trochę podwójna moralność. Ponadto silna presja społeczna - odnieś sukces, pracuj w korporacji, bądź najlepszym uczniem i studentem, wyglądaj zawsze doskonale, silna rywalizacja w dziwnym połączeniu z unifikacją i kolektywizmem - sprawiają, że nie mówią o tym, co czują, są nieszczęśliwi, toną w konwenansach, a ostatecznie sięgają po samobójstwo, jako panaceum na brak akceptacji społecznej, samotność, depresję.
Wszyscy myślą, że popstrykasz fotki i jest. Taka łatwizna. Prawda jest taka, że praca ta wymaga tężyzny fizycznej, dobrej kondycji, spostrzegawczości, umiejętności znalezienia się w różnych sytuacjach, obcowania z setkami różnych typów osobowych, umiejętności zawodowego pedagoga, psychologa i negocjatora.
Musisz często rozmawiać z ludźmi w kilku językach, do tego ogarnąć mnóstwo sprzętu i zawiłości technicznych. I na koniec – ślubu się nie da powtórzyć! Spaprasz – to koniec. Oczywiście jest mnóstwo korzyści z tej pracy, ale największą są nowi przyjaciele i obserwowanie rodzin, które się kochają.
Kolejna podróż (może w 2019 roku) to Korea Południowa (Seul, Busan, Jeju) i Japonia (Kyoto), a później dla odmiany Ameryka Północna. Tak turystycznie dla odpoczynku Malta i Chorwacja.