Cichy dramat społeczności Rohingja. Marcin Zaborowski opowiada historię muzułmanów z Birmy

Cichy dramat społeczności Rohingja. Marcin Zaborowski opowiada historię muzułmanów z Birmy

Fotograf podróżniczy i dokumentalny, Marcin Zaborowski, jest laureatem Grand Press Photo 2018 oraz zdobywcą wielu innych prestiżowych nagród, zarówno krajowych, jak i międzynarodowych. Jego prace były publikowane między innymi w "El Paris", "The Guardian" i "National Geographic Polska". Od 2013 roku pracuje nad projektem "A life of Burma’s Musilims", dotyczącym prześladowania mniejszości muzułmańskiej w południowej Azji.
Fotograf podróżniczy i dokumentalny, Marcin Zaborowski, jest laureatem Grand Press Photo 2018 oraz zdobywcą wielu innych prestiżowych nagród, zarówno krajowych, jak i międzynarodowych. Jego prace były publikowane między innymi w "El Paris", "The Guardian" i "National Geographic Polska". Od 2013 roku pracuje nad projektem "A life of Burma’s Musilims", dotyczącym prześladowania mniejszości muzułmańskiej w południowej Azji.
Źródło zdjęć: © © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Monika Homan
08.06.2018 13:03, aktualizacja: 26.07.2022 18:00

W mediach nie mówi się o tragedii, jaka spotyka tych ludzi na co dzień. Temat podjął za to dziennikarz i fotograf dokumentalny - Marcin Zaborowski. Jego zdjęcia są teraz nagradzane w konkursach fotograficznych.

Rohingjowie to muzułmańska mniejszość etniczna. Zamieszkują birmański stan Arakan, położony na zachodzie kraju i graniczący z Bangladeszem. Ustępują liczebnie buddyjskim Arakańczykom, z którymi od kilku dekad pozostają we wrogich stosunkach. Marcin Zaborowski dokumentuje historie i losy prześladowanej społeczności Rohingja.
Rohingjowie to muzułmańska mniejszość etniczna. Zamieszkują birmański stan Arakan, położony na zachodzie kraju i graniczący z Bangladeszem. Ustępują liczebnie buddyjskim Arakańczykom, z którymi od kilku dekad pozostają we wrogich stosunkach. Marcin Zaborowski dokumentuje historie i losy prześladowanej społeczności Rohingja.© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Rząd birmański traktuje tę grupę jak nielegalnych imigrantów, choć żyją w Birmie od wielu pokoleń. Kluczowy moment w historii to rok 1982, kiedy według ustawy o narodowościach, rząd Birmy oficjalnie uznał Rohingjów za odrębną grupę. Teraz muszą uciekać z kraju w którym są prześladowani przez rząd i wojsko. Przenoszą się tam, gdzie mają najbliżej, czyli do Bangladeszu. Muszą uciekać, żeby ratować życie.
Rząd birmański traktuje tę grupę jak nielegalnych imigrantów, choć żyją w Birmie od wielu pokoleń. Kluczowy moment w historii to rok 1982, kiedy według ustawy o narodowościach, rząd Birmy oficjalnie uznał Rohingjów za odrębną grupę. Teraz muszą uciekać z kraju w którym są prześladowani przez rząd i wojsko. Przenoszą się tam, gdzie mają najbliżej, czyli do Bangladeszu. Muszą uciekać, żeby ratować życie.© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
5 sierpnia 2017 roku Narodowa Armia Zbawienia Rohingjów (ARSA), nie godząc się na takie traktowanie, zaatakowała w Birmie posterunki wojska i policji. Rozpoczęło to nową falę pacyfikacji. Odpowiedź ze strony wojska była brutalna. Wraz z mieszkańcami buddyjskich wiosek siły birmańskie otaczały i ostrzeliwały birmańskie wioski. Gwałty, morderstwa i okaleczanie dorosłych i dzieci stały się codziennością. Wioski stawały w ogniu, a majątki zostały zrabowane. Atak skierowany był głównie w ludność cywilną i został określony przez ONZ jako "podręcznikowy przykład czystek etnicznych".
5 sierpnia 2017 roku Narodowa Armia Zbawienia Rohingjów (ARSA), nie godząc się na takie traktowanie, zaatakowała w Birmie posterunki wojska i policji. Rozpoczęło to nową falę pacyfikacji. Odpowiedź ze strony wojska była brutalna. Wraz z mieszkańcami buddyjskich wiosek siły birmańskie otaczały i ostrzeliwały birmańskie wioski. Gwałty, morderstwa i okaleczanie dorosłych i dzieci stały się codziennością. Wioski stawały w ogniu, a majątki zostały zrabowane. Atak skierowany był głównie w ludność cywilną i został określony przez ONZ jako "podręcznikowy przykład czystek etnicznych".© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Wśród tej ludzkiej tragedii znalazł się Marcin Zaborowski. Nie spodziewał się, że przyjdzie mu oglądać dramat ludzki w takim wymiarze.
Wśród tej ludzkiej tragedii znalazł się Marcin Zaborowski. Nie spodziewał się, że przyjdzie mu oglądać dramat ludzki w takim wymiarze.© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
  • Poczułem, że jestem na właściwej ścieżce, kiedy stwierdziłem że Rohingjowie są dla mnie tak ważni w życiu, że nie musiałbym robić zdjęć, wystarczyłoby po prostu z nimi być, wysłuchać i przekazywać dalej - wyznaje.
Realizacja tego projektu nie była dla Marcina przyjemnym zadaniem. Z resztą dla kogo by była. Obcowanie z ludzkim cierpieniem nigdy nie jest łatwe, jednak Marcinowi przyświecała idea. Zawarł z Rohingjami niepisaną umowę, że pozwolą mu się fotografować, jeśli opowie światu o ich historii, więc właśnie to robi.
Realizacja tego projektu nie była dla Marcina przyjemnym zadaniem. Z resztą dla kogo by była. Obcowanie z ludzkim cierpieniem nigdy nie jest łatwe, jednak Marcinowi przyświecała idea. Zawarł z Rohingjami niepisaną umowę, że pozwolą mu się fotografować, jeśli opowie światu o ich historii, więc właśnie to robi.© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Wbrew pozorom robieniu zdjęcia nie towarzyszyły mi emocje. Pojawiały się one za to później, kiedy adrenalina przestawała działać. Wydaje mi się, że to naturalny stan, trochę obronny, inaczej nie byłbym w stanie, kompletnie rozklejony widokami, robić zdjęć - tłumaczy fotograf. - Najtrudniejszy moment był ostatniego dnia, kiedy (dosłownie) ładowano dzieci i sieroty na pakę ciężarówki. Przeważnie zajęte sobą, teraz wpadły w jakiś olbrzymi płacz i żal, wzywając głośno rodziców których z nimi nie było i niestety już nie będzie. Wiedziałem, że już nie zrobię żadnego zdjęcia i czas wracać do domu.
Wbrew pozorom robieniu zdjęcia nie towarzyszyły mi emocje. Pojawiały się one za to później, kiedy adrenalina przestawała działać. Wydaje mi się, że to naturalny stan, trochę obronny, inaczej nie byłbym w stanie, kompletnie rozklejony widokami, robić zdjęć - tłumaczy fotograf. - Najtrudniejszy moment był ostatniego dnia, kiedy (dosłownie) ładowano dzieci i sieroty na pakę ciężarówki. Przeważnie zajęte sobą, teraz wpadły w jakiś olbrzymi płacz i żal, wzywając głośno rodziców których z nimi nie było i niestety już nie będzie. Wiedziałem, że już nie zrobię żadnego zdjęcia i czas wracać do domu.© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Obraz
© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Obraz
© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Obraz
© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Obraz
© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Obraz
© © Marcin Zaborowski / [www.marcinzaborowski.com](https://www.marcinzaborowski.com/)
Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)