Polska pod wodą. Największe powodzie po 1989 roku
Pamiętam rok 1997. Rodzice nagle zdecydowali o powrocie z wakacji, bo nasze rodzinne miasto – Wrocław – doszczętnie zalało. Pamiętam, jak ludzie martwili się o swoje domy, a po osiedlach jeździły beczkowozy. Co roku Polskę nawiedzają powodzie – większe lub mniejsze, również teraz. Tak wyglądały te najcięższe chwile.
Rok 1997 – powódź tysiąclecia
Jak przez mgłę, ale pamiętam. Było gorąco i nagle zaczęły padać ulewne deszcze. Miałem wtedy 7 lat i byłem z rodzicami nad morzem, w Ustce. Jednego z dnia wymarzonych wakacji rodzice zdecydowali się na nagły powrót. Z czasem dowiedziałem się, że Wrocław jest zalany i nie wiadomo jeszcze, czy nasze osiedle znalazło się pod wodą.
Szczęśliwie okazało się, że nie, ale nie było wody w kranach i ciągle lało. Pamiętam, że raz na jakiś czas przyjeżdżał beczkowóz z wodą pitną, po którą chodziłem z rodzicami, a tato odkręcił rynnę przy budynku, by był dostęp nawet do deszczówki. Chociaż nas bezpośrednio nie dotknęła cała tragedia, to pobliski Kozanów ”pływał”. Mężczyźni pomagali w umacnianiu wałów przeciwpowodziowych, a kobiety dbały o dzieci i przynosiły jedzenie. Takie sytuacje naprawdę jednoczą ludzi.
W lipcu 1997 roku południowa i zachodnia Polska, Czechy, wschodnie Niemcy, północno-zachodnia Słowacja oraz wschodnia Austria znalazły się pod wodą. W wyniku wielkie wody zginęło 114 osób (56 osób w Polsce), a wszelkie szkody materialne zostały oszacowane na 4,5 miliarda dolarów.
Sytuacja była niebezpieczna. Wylało kilka naprawdę dużych rzek: górna Wisła i Łaba, Odra, Nysa Kłodzka i Łużycka, Oława, Olza, Bystrzyca, Bóbr, Mała Panew, Szprotawa, Ślęza, Widawa, Szprotawa i Skora. Woda była dosłownie wszędzie. Do dzisiaj na wielu budynkach są tablice, upamiętniające powódź tysiąclecia, a na niektórych nawet po 22 latach utrzymują się ślady poziomu wody.
Główną przyczyną powodzi tysiąclecia były dwie fale bardzo obfitych opadów (Vb), które wystąpiły tuż po sobie. Nad północnymi Włochami utworzył się niż, spowodowany napływem chłodnego powietrza z Europu Zachodniej. Przesuwał się on w kierunku Bałkanów i wywołał napływ mas gorącego powietrza. Gdy spotkał się z zimnym powietrzem znad Bałtyku pojawiły się dosłownie ściany wody. Między 4, a 8 lipca 1997 opady nad Wrocławiem, Katowicami i Brnem wynosiły powyżej 200 mm, a częściowo ponad 300 mm. Na Pradziadzie zanotowano aż 455 mm.
Mimo ogromnych opadów, nikt nie spodziewał się ogromnej fali powodziowej i zniszczeń. Po zalaniu Opola i zagrożeniu Wrocławia, rząd z premierem Włodzimierzem Cimoszewiczem podjął działania przeciwdziałania skutkom powodzi. Został uruchomiony budżet pomocy powodzianom. 18 lipca 1997 ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski ogłosił jednodniową żałobę narodową. 9 dni później została uchwalona ustawa "o stosowaniu szczególnych rozwiązań podatkowych w związku z likwidacją skutków powodzi, która miała miejsce w lipcu 1997 r.".
We Wrocławiu faktycznie miasto zaczęło działać w kierunku zapewnienia bezpieczeństwa. Powstały umocnione wały przeciwpowodziowe i poszerzone tereny zalewowe. Pamiętam, że dla mnie, jako dziecka w tamtym czasie, najbardziej uciążliwa była fala komarów, która utrzymywała się przez całe lato.
W moim domu wciąż jest kaseta VHS z długim reportażem na temat powodzi tysiąclecia, gdzie pokazane są akcje ratunkowe, dostarczanie żywności i agresywne fale.
Rok 2001 – wielka powód w dorzeczu Wisły
Ponownie mamy do czynienia z okresem letnim, znowu lipiec. W 2001 roku wystąpiły bardzo obfite opady deszczu oraz burze w południowej Polsce. Wysoki stan wód utrzymywał się przez 2-3 dni. Doszło do licznego przerwania wałów na Wiśle, a w innym miejscach były one bardzo mocno przesiąknięte.
Podczas powodzi ucierpiały budowle hydrotechniczne – została przerwana grodza budowanego zbiornika Wióry na Świślinie, co doprowadziło do zalania południowej części Ostrowca Świętokrzyskiego. Straty oszacowano na 4 miliony złotych.
W tym samym miesiącu zalało Gdańsk. Pod wodą znalazły się części miasta, położone wzdłuż Kanału Raduni oraz dzielnice położone nad potokiem Strzyża.
Rok 2010 – rozległa powódź w Europie Środkowej
Przełom maja i czerwca 2010 roku był pechowy dla Polski, Czech, Słowacji, Węgier, Ukrainy, Austrii, Niemiec i Serbii. Była to jedna z największych powodzi dla naszego kraju. Na Wiśle została zanotowana największa fala powodziowa od 160 lat, a poziom wody na tej rzece przekroczył w wielu miejscach poziom z 1997 roku.
Od 14 do 18 maja lały deszcze, poziom wody w dorzeczu górnej Wisły się podniósł. W okolicach Czechowic-Dziedzic, Chełma Śląskiego, Oświęcimia, Krakowa oraz Sandomierza zostały przerwane wały przeciwpowodziowe. Chwilę później zagrożenie pojawiło się w województwach lubelskim, podkarpackim i mazowieckim. W Małopolsce doszło do ponad 1300 osuwisk ziemi. Pierwsza fala powodziowa trwała kilka dni, a ewakuowano ponad 30 000 osób. Woda zalała ponad 550 hektarów ziemi.
Odra również w wielu miejscach się przelała lub doszło do przesiąknięcia i przerwania wałów. Na wodowskazach zostało przekroczone 14 stanów alarmowych na długości całej rzeki oraz 4 stany ostrzegawcze. Ogłoszono 10 alarmów przeciwpowodziowych. Między 19, a 20 maja zostały otwarte poldery przeciwpowodziowe: Lipko-Oława, Blizanowice-Trestno i Oławka. Wówczas Wrocław nie był zagrożony przerwaniem dostaw wody, lecz pojawiły się fałszywe informacji o takich planach. Ludzie w panice zaczęli wykupywać wodę i żywność ze sklepów. 21 maja fala powodziowa dotarła do Oławy, gdzie osiągnęła poziom z 1997 roku, czyli 766 cm.
Walka z żywiołem trwała w Oławie, Kotowicach, Siedlcach, łanach, Wrocławiu, Brzegu Dolnym i Ścinawie. Wały udało się utrzymać dzięki pracy setek strażaków oraz okolicznej ludności. 22 maja o godzinie 13:01 został zalany Kozanów, a woda przerwała tymczasowy wał przy Ślęzie oraz podtopione zostało Psie Pole i Polanowice.
2 czerwca rozpoczęła się budowa nowego wału na Kozanowie oraz umacnianie najsłabszych części w innych dzielnicach Wrocławia. Wtem doszło do drugiej fali powodziowej, która była o metr niższa. Nie stanowiła ona większego zagrożenia.
W innych województwach również nie było lekko. Około 70 proc. powierzchni małopolskiego zostało zalane lub podtopione. Ucierpiało około 12 tys. osób, a co najmniej 4000 zostały ewakuowane.
17 maja odbyła się narada premiera Donalda Tuska oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera. Od początku powodzi w województwie małopolskim zginęło 8 osób. II fala powodziowa zaczęła się 2 czerwca. Do 5 czerwca zostało zalanych wiele miejscowości, uszkodzone zostały liczne mosty oraz drogi. Ponad 70 budynków nie nadawało się do zamieszkania, a 823 zostało uszkodzonych. Łącznie straty poniosło 21 000 osób.
W czasie powodzi Polska skierowała prośbę do krajów członkowskich Unii Europejskiej. 19 maja został uruchomiony unijny mechanizm obrony cywilnej. Zbierano zamówienia i koordynowano pomoc dla państw w czasie klęski. Odezwały się Francja i Niemcy jak również Litwa, Łotwa i Estonia (w ramach programu BaltFloodCombat). Te kraje wysłały do Polski ekipy ratunkowe. Bezpośrednia pomoc dotarła też z Czech i Danii. Nasz kraj odpowiedział na pomoc ze strony niemieckiej w związku z wylewającą Odrą. Duża pomoc dotarła z Rosji – 18 pomp o dużej mocy, 34 łodzie i 5 mobilnych elektrowni.