"303 zdjęcia, które musisz znać" - recenzja albumu, którego nie ma

Tego albumu nie zobaczy szersza publiczność. Na jego stronach miały się znaleźć najważniejsze zdjęcia z ostatnich 25 lat wolnej Polski. Taka książka to wielkie wyzwanie zarówno dla twórców, jak i recenzenta.

"303 zdjęcia, które musisz znać" - recenzja albumu, którego nie ma
Źródło zdjęć: © © WG
Wojciech Gadomski

"303 zdjęcia, które musisz znać" to album wydany przez Press Sp. z.o.o we współpracy z PGNiG. Zdjęcia w tej liczącej ponad 300 stron książce pochodzą z trzech polskich agencji fotograficznych: East News, Reporter i Forum. Są też fotografie z innych źródeł, które były nagradzane w konkursach Grand Press Photo.

Album nie trafił do sprzedaży, mają go otrzymywać instytucje zajmujące się fotografią reporterską. Mnie przypadło w udziale zrecenzowanie go. Cóż, nie do końca się czuję szczęśliwym wybrańcem. Nie wiem, czy się śmiać czy płakać, bo to wydawnictwo to twardy orzech do zgryzienia.

Obraz
© © WG

Wiem to i owo o kulisach powstawania książki. Po pierwsze fotografowie i agencje, których zdjęcia opublikowano, nie otrzymali honorariów. W żadnym wypadku nie była to jednak kradzież: takie były warunki uczestnictwa w tym projekcie. Kolejna kwestia jest taka, że w tworzeniu tego albumu brały udział trzy agencje, a nie są to jedyne działające w Polsce firmy tego typu. Jest jeszcze PAP, Agencja Gazeta, Fotorzepa, Reuters i kilka mniejszych agencji.

W ich archiwach znajdują się zdjęcia, które nie miały szansy pojawić się w albumie z powodu braku porozumienia między jego twórcami a tymi instytucjami. To kompendium powstawało trzy miesiące, czyli bardzo krótko, jeśli wziąć pod uwagę skalę wyzwania. Poza tym sprawa bezpłatnego udostępniania zdjęć do książki wywołała skandalik w świecie fotografów prasowych i podzieliła ich na dwie grupy: tych, którzy popierają takie praktyki, i tych, którzy są im przeciwni. Odbiło się to niekorzystnie na jakości książki.

Obraz
© © WG

Przejdźmy jednak do pozytywów. Album jest dobrze wydany; twarda oprawa, niezłej jakości papier, świetna jakość druku zdjęć, przyzwoity projekt, nie ma powodów do wstydu. Co najmniej połowa fotografii w albumie to rzeczywiście prawdziwe perły fotografii reporterskiej i dokumentalnej. Są kadry Pańczuka, Rigamontiego, Dąbrowskiej, Szlagi, Tomaszewskiego, Iwańczuka, Marczaka, Małeckiego, Chełstowskiego, Lacha, Rozbickiego, Skawińskiego, Kowalskiego, Jeziorka, Bławickiego i wielu innych znakomitych fotografów i fotoreporterów pracujących przez te 25 lat przy najważniejszych wydarzeniach, rejestrujących codzienność, portretujących ludzi.

Niestety, nawet ktoś, kto nie pracował w prasie, zauważy, że można było zrobić to lepiej, dużo lepiej. Miałem okazję być fotoedytorem w "Gazecie Wyborczej", znam archiwa Agencji Gazeta i reszty banków zdjęć i z ręką na sercu mogę to powiedzieć po raz trzeci: można było lepiej. Nie chodzi tylko o lepsze zilustrowanie najważniejszych wydarzeń, ale też o sposób edycji. Nie wiem, czy to wina pośpiechu czy kurczowe trzymanie się jakiegoś planu.

Widać, że selekcji zdjęć dokonywał ktoś, kto myśli raczej słowami niż obrazem. Ja taką selekcję nazywam "po literkach" (mam taki i taki temat i wybieram zdjęcie najlepiej ilustrujące to, co jest w tekście - dosłownie, bez refleksji). Brakuje powietrza i polotu, zestawienia zdjęć są oczywiste i obrażają wrażliwego odbiorcę. Co więcej, sporo fotografii przycięto do formatu strony. Takie zabiegi są niedopuszczalne w tego typu publikacjach.

Obraz
© © WG

Słów kilka o języku. Zacznijmy od tytułu, który po zapoznaniu się z zawartością albumu wydaje się po prostu kuriozalny. Poza tym użycie frazy "303 zdjęcia, które musisz znać" wyciągniętej z kiepskiej reklamy z lat 90. jest smutne. W albumie znalazłem jeszcze kilka drażniących zdań:

  • "[...] wbrew powszechnemu mniemaniu prawdziwa pogłębiona fotografia polityczna odchodzi powoli do lamusa".
  • "To zresztą powoduje, że dziś trudno uprawiać pogłębioną fotografię społeczną, bo wiele odmienności, jakie same wchodzą przed obiektyw, aż kusi".
  • "Pieniądze nie lubią rozgłosu, bieda jest zawsze fotogeniczna - te twierdzenia są prawdziwe i oba odnoszą się do fotografii prasowej".
  • "Ten rozdział jest pełen znanych twarzy, które po prostu trzeba znać".
  • "Jest w tym jakaś złośliwość fotografii, że daną osobę zapamiętamy właśnie taką, jaką ją w owej chwili zobaczy autor".

Kolejnymi ciekawostkami są tytuły rozdziałów:

  • "Ta demokracja to piękny stan".
  • "Co to się działo".
  • "Kto ty jesteś? Polak nowy".
  • "Jak kapitalizm, to kapitalizm".
  • "A to Polska właśnie".
  • "Człowiek piękny jest".

Wstyd mi te tytuły cytować, jakieś nieudane, wytarte sentencje, głupawe mutacje, ohyda! Książka, szczególnie w cytowanych wyżej wstępach do rozdziałów, jest pełna niezrozumiałych zdań i dziwnych tez. Pod tymi smętnymi wypocinami jest podpisana pani Renata Gluza - redaktorka miesięcznika "Press", która chyba nie jest świeżo upieczonym dziennikarzem parzącym kawę starszym kolegom.

O fotografii powinien pisać ktoś, kto ją rozumie, czuje i kocha, a przede wszystkim ma na to czas i możliwości. Tego na pewno zabrakło. Teksty Renaty Gluzy są napisane na siłę, w dodatku w jakiś pasywno-agresywny sposób. Jedyne, co da się czytać, to podpisy pod zdjęciami; zachowują styl depeszy prasowej, w większości są to opisy, którymi kadry opatrzyli fotografowie i pracownicy agencji. Tego nie dało się spartaczyć.

Obraz
© © WG

Album jak na darmowe wydawnictwo jest do przeżycia. Domyślam się, że poza tym jest wysyłany do ludzi zajmujących się fotografią, otrzymują go w prezentach klienci i partnerzy sponsorów wydawnictwa. Czyni to z niego całkiem elegancką obwolutę na reklamy. Dzięki brakowi normalnej dystrybucji na szczęście jest albumem, którego nie było. I niech tak zostanie. Zapomnijmy o tym, że istniał. Amen.

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)