5 analogowych aparatów fotograficznych, które chciałbym mieć

Nie od dziś wiadomo, że to nie aparat robi zdjęcia, tylko fotograf. Bez pomysłu trudno o dobre kadry, liczy się także odpowiednie światło, pora dnia, decydujący moment, często też po prostu łut szczęścia. Takie "okrągłe" stwierdzenia mówimy sobie na kursach, czytamy o nich w książkach i przekazujemy początkującym. Ale kto z Was uwierzył w nie do końca…?

5 analogowych aparatów fotograficznych, które chciałbym mieć
Źródło zdjęć: © © Michał Mąsior
Michał Massa Mąsior

To sama prawda i tylko prawda, jednak czy jeździcie starym samochodem tylko dlatego, że liczą się umiejętności, a nie wóz? Czy mieszkamy w ziemiance i wyzbywamy się dóbr doczesnych, żeby poczuć smak prawdziwego życia? No jasne, że nie… Nie każdego stać na nowego Bentleya, nie każdy może mieszkać w Monte Carlo, ale marzeń i aspiracji zabronić nam nie można!

Pomyślałem, że podzielę się z Wami moimi bliższymi i dalszymi marzeniami dotyczącymi sprzętu fotograficznego. Tekst ma dwie części. Pierwsza, dzisiejsza traktować będzie o analogach, w kolejnej postaram się napisać o marzeniach związanych z aparatami cyfrowymi.

Co z tą magią?

Magia fotografii wiązała się dla mnie od początku z zaglądaniem do wizjera aparatu, z "chwytaniem" czegoś tajemniczego, co powstawało w środku i czego zupełnie nie rozumiałem, ale uwielbiałem oglądać tego efekty.

Aparat, który pamiętam z dzieciństwa, to Zenit mojego taty. Wydawał się duży i ciężki. Wciąż lubię go trzymać, choć nigdy nie zdarzyło mu się zrobić w pełni ostrej fotografii, o ile w ogóle doszło do wywołania filmu. Zwykle zrywał go już przy pierwszych klatkach. Obiektyw Helios był tak kiepski, że o ostrości mówiliśmy raczej w formie umownej. Takie doświadczenie spowodowało, że dzisiaj fotografując, mimo wszystko przywiązuję wagę do jakości sprzętu.

Mam spory problem z większością cyfrówek. Zauważyłem, że aktualnie prawie wszyscy producenci, chcąc obniżyć koszty, robią bardzo kiepsko wykonane aparaty. W większości podobne do siebie, plastikowe, powolne, pozbawione magii. Denerwuje mnie to. Moja stara Praktica działa do dzisiaj, Canon EOS 3, mimo że mocno wysłużony, kupiony ponad 10 lat temu z drugiej ręki, wygląda prawie jak nowy. A pierwsza cyfrówka, Nikon Coolpix 5400, już dawno padła, mimo że była uznawana za świetnie wykonaną. Sony NEX-5 ma zaledwie 3 lata i trudno już rozpoznać jego nazwę. Nie mogę wiele zarzucić 5d mkII, ale dbałem o niego jak o najcenniejszy skarb.

Irytujące jest również to, że do nowych aparatów zwykle dokładany jest kawałek szmaty podklejonej ceratą, podczas gdy pasek EOS-a 3 to kawał grubego, wygodnego materiału. Zobaczcie, jak powinien wyglądać pasek fotograficzny! [youtube]http://www.youtube.com/watch?v=BrZnR6U9k10[/youtube]

Pasek jest jak element naszego ubioru. Gdy nosimy aparat, staje się on częścią garderoby, niech więc przynajmniej będzie wygodny! Dołączam do tego efekt biżuterii :) Wiem, wiem, śmiejecie się ze mnie. Mój przyjaciel uważa, że zegarek to jedyna męska biżuteria, a ja musiałem sobie dostosować to twierdzenie do własnych potrzeb. Aparat fotograficzny też wiele mówi o jego użytkowniku lub użytkowniczce. Prawda?

Co zatem sprawia, że ciągnie mnie do klasyków? Jakość, pancerność, trwałość i ergonomia ponad wszystko, a także tzw. efekt wow - coś, co sprawia, że wyróżniają się na tle pozostałych. Ich pojawienie się na rynku zwyczajnie wniosło coś nowego i ciekawego do fotografii, a to przecież nie bez znaczenia.

Napiszę zatem kilka słów o moich pięciu ulubionych klasykach.

Asahi Pentax 6x7

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=sOvTsya2r3Q

[/youtube]

W późniejszym czasie dostał nazwę Pentax 67, do niedawna produkowany był także w wersji 67II. Bardzo ciężki sprzęt, duży, ale niezwykle piękny, szczególnie z dostępnym opcjonalnie drewnianym uchwytem. Funkcjonalność lustrzanki małoobrazkowej, ale mnóstwo opcji, wymienny pryzmat, opcjonalny „komin”. Cała moc genialnych obiektywów z centralną migawką. Przy tym wszystkim dość przystępne ceny używanego sprzętu.

Podobno inspirowany był konstrukcjami DDR-owskimi. W każdym razie stał się niezmiernie łatwy w obsłudze. Proste ładowanie filmu, w przeciwieństwie do stosunkowo skomplikowanych magazynków w konstrukcjach tzw. pionowych, jest jego ogromną zaletą. Do tego obsługuje się go podobnie jak klasyczną lustrzankę małoobrazkową.

Ten sprzęt lubiany był między innymi przez fotografów mody. Na przykładowym filmiku widzimy, jak pracuje nim Mario Testino.[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=xDk3E9RBa6I[/youtube]

Plaubel Makina 67

Na pierwszy rzut oka wygląda jak pudełko na kredki. Płaski prostopadłościan z kawałkiem szkiełka. Pod koniec lat 70., kiedy został zaprezentowany, musiał być cudem designu. Warto pokreślić, że firma słynęła z nowatorskiego systemu wyciągania miecha z obiektywem - nożycowy mechanizm wymyślony przez inżynierów Plaubela został zastosowany także w Makinie, kiedy firmę sprzedano Japończykom. Wykorzystali oni obiektywy Nikkor.

Dostępne były dwie wersje tego aparatu: z 80 2.8 oraz 67w (w połowie lat 80.) z 50. W całości dalmierzowy system jest uważany za najostrzejszy średni format ever! Cichutka migawka powoduje, że aż się prosi o taki aparat w plenerze czy nawet fotografii ulicznej. Film „Palermo Shooting” Wima Wendersa w piękny sposób pokazuje ten sprzęt w rękach Campino - wokalisty niemieckiej grupy Die Toten Hosen.

Makina 67 (Palermo shooting)

Polaroid 600SE/Mamiya Universal Press

Długo nie wiedziałem o istnieniu tego sprzętu. Zobaczyłem go w krótkich filmikach o chińskim fotografie Wangu Qingsongu. To ten pan, tutaj pokazany bez aparatu.[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=Gs-Zs-jtTvI [/youtube] Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie to, że można wykonywać polaroidowe zdjęcia w tak niesamowitej jakości. Optyka Mamiya to absolutny top, polaroidy pięknie rejestrują obrazy, co można zobaczyć w poniższym filmie. Sprzęt wygląda niesamowicie. Wciąż dostępne są wkłady; produkuje je np. Fuji.[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=5JgT_N-E1p0[/youtube][youtube]http://www.youtube.com/watch?v=hkVm5IGqzNM[/youtube]

Hasselblad Xpan

O tym sprzęcie pisało wielu. Hasselblad produkował go do niedawna. To małooborazkowy dalmierz, podobny do rozwiązań firmy Leica, jednak z jedną małą różnicą. Klatka filmu może mieć 24 x 36 mm lub 24 x 65 mm!!! Prawie dwa razy szerzej! Panoramiczny kadr tego aparatu jest wprost genialny! Wygląda świetnie i pewnie z racji jego inności doskonale ogląda się zdjęcia w szerokich proporcjach. Sam sprzęt, szczególnie w wersji II, wygląda wspaniale, obiektywy przygotowane z myślą o nim jeszcze piękniej. Aż chciałoby się mieć coś takiego na szyi, nawet zamiast wypasionego zegarka :)

Rhodri Jones, który współpracuje z agencją Panos Pictures, uwielbia właśnie takie kadry. Lubi pracować Xpanem, jednak jak sam stwierdził, te zdjęcia bardzo trudno układają się w albumach. Pokazywał mi swoje xpanowskie fotografie w publikacjach. Znacznie lepiej oglądało się te wydawnictwa, których format został dopasowany do zdjęć. Nie zmienia to faktu, że kadry z Xpana wyglądają świetnie.

[3] Hasselblad Xpan - Ishoothorizon's Cameraporn

Poniżej galeria bardzo dobrych kadrów wykonanych Xpanem:

STREET PHOTOGRAPHY (Hasselblad x pan) PARIS foto: Jernej Skrt

懐かしの写真機 CONTAX T3

Na koniec coś, czego wśród cyfrówek jeszcze brakuje. Prosty, solidnie zbudowany kompakt z umiarkowanie szerokim kątem. W analogach do wyboru mieliśmy Olympusa mju, Leicę CM, Ricoha GR, Nikona 35ti, Yashica też produkowała podobnie skonstruowane aparaty. Takich cyfrówek do niedawna nie było. Dopiero Nikon i Ricoh kilka miesięcy temu wyszły z podobną propozycją, tyle że to wciąż APS-y. Wypuszczając model RX1, Sony wprowadziło to, czego brakowało, ale cena woła o pomstę do nieba. Czy reszta nie widzi tej gigantycznej luki w rynku?

Wybrałem Contaxa T3 dlatego, że mam wielki sentyment do optyki Zeiss, ale także dlatego, że moim zdaniem jest piękny, a również o tym jest ten tekst. Co on takiego w sobie ma? Niewiele: automatykę, możliwość pracy w preselekcji przysłony. Obiektyw jest jednak bardzo ostry, poza tym to jeden z najmniejszych aparatów kompaktowych produkowanych w czasach filmów 35 mm. Kieszeń? Proszę bardzo, zmieści się. Aż łezka się kręci w oku, a na eBayu ten mały aparacik osiąga zawrotne ceny…

Podsumowanie

Tym, którzy znają te aparaty, chciałem o nich przypomnieć. Pozostałym pokazać, że jest coś więcej niż Canon/Nikon/Sony, lustrzanki przerzucające się możliwościami, szybkością i liczbą pikseli, a w gruncie rzeczy pozbawione wspomnianej magii. Nikon Df jest przykładem tego, że można przygotować sprzęt, którego wygląd (z przodu) przypomina o całkiem niedawnych czasach fotografii analogowej. Wciąż jednak brak mu tego, co odróżniało stare Nikony od aparatów pozostałych producentów: duszy. Pielęgnuje to Leica, choć i ona, chcąc utrzymać się na rynku, musiała wraz z modelem M (240) wprowadzić choćby możliwość nagrywania filmów.

Chciałbym, by poza nazwą pisaną grubymi literami na obudowie pryzmatu (w niektórych „lustrzankach” nawet z pryzmatu się rezygnuje) sprzęty dzieliło coś jeszcze. By były one inne, różniły się bardziej od siebie. Czy nie uważacie, że canonowcy i nikonowcy za jakiś czas nie będą się mieli o co spierać?

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)