68 tys. zł odszkodowania za zdjęcia skradzione w Sieci

Oburzona fotograf żąda odszkodowania za kradzież kilkudziesięciu swoich zdjęć.

68 tys. zł odszkodowania za zdjęcia skradzione w Sieci
Sylwia Mucha

19.03.2012 | aktual.: 19.03.2012 10:33

Wszyscy przyzwyczailiśmy się już traktować Internet jako źródło niewyczerpanych informacji i inspiracji. Czy ktoś jeszcze pamięta czasy, gdy w domach subskrybowało się encyklopedie,  a jeśli w nich zabrakło wiadomości, pozostawał księgozbiór podręczny w bibliotece, sygnaturki itd.? Dzisiaj subskrypcja jest, ale w postaci lubienia na Facebooku. Na bieżąco widać nowe realizacje ulubionej agencji fotograficznej. Te dobre od razu zyskują rzesze fanów, czyli kolejne Like’i i komentarze. Dzięki takiemu szybkiemu i nieograniczonemu dostępowi do świetnych fotografii nasza wiedza oraz ogólne wyrobienie estetyczne ciągle się rozwijają.

Dobre zdjęcie wrzucone do Sieci czasem już po chwili zaczyna żyć swoim życiem: na wspomnianym Facebooku pod niezliczoną liczbą profili, na blogach, gdzie ktoś krytykuje cudzą pracę, na serwisach fotograficznych, modowych itp. Dzieje się tak często, nawet gdy autor zdjęcia wyraźnie zaznaczył, że publikacja fotografii w jakiejkolwiek formie wymaga jego wcześniejszej zgody. Co prawda nie słyszałam jeszcze o fotografie, który miałby coś przeciwko temu, że pół Facebooka zachwyca się jego zdjęciem, a krytycy linkują jego stronę na swoich blogach, ale nikt nie chciałby, żeby jego zdjęcia bez żadnej zgody oraz honorarium były wykorzystywane przez innych np. do pozyskania nowych klientów.

Z Digartu na główną Onetu

Oczywiście trzeba pamiętać, gdzie publikuje się swoją twórczość. Jeśli na własnym blogu z adnotacją, przez kogo zdjęcia są wykonane i że jakakolwiek publikacja w innych miejscach wymaga wcześniejszej zgody, to wszystko jest oczywiste. Ale jeśli robi się to na różnych stronach skupiających fotografów, warto uważnie przeczytać regulamin, bo może się okazać, że zgodnie z nim właściciel, który często ma kilka serwisów internetowych, może bez żadnego pytania czy uprzedzenia wykorzystać fotografie w obrębie własnych portali. A dzieje się tak bardzo często.

Obraz

Przekonał się o tym ostatnio Maciek Chudy. Zdjęcia, które zrobił swojej żonie i umieścił na www.digart.pl, pewnego dnia znalazły się na głównej stronie Onetu. Onet jest właścicielem Digartu, więc zgadzając się na regulamin Digartu, użytkownik zgadza się m.in. na to, by na Onecie pojawiły się jego prace.

Maciek Chudy do nikogo nie ma pretensji:

W mojej sytuacji fotografa ślubnego to w sumie fajna sprawa. Biorąc pod uwagę, że na mój blog weszło po tej publikacji ponad 2 tys. osób, to już jest coś. Poza tym podpisałem regulamin, a nie musiałem.

Złodziejka grasująca na maxmodels

Inną, niestety całkiem częstą sytuacją jest zwykła kradzież zdjęć przez firmy i osoby prywatne. Zdjęcia wykorzystywane bez zgody autorów przez duże korporacje to już prawdziwa plaga. Po tym, jak dowiedzieliśmy się o nielegalnym wykorzystaniu zdjęć przez firmę odzieżową Reserved, kraj obiegła identyczna informacja, tym razem z Tesco w roli głównej.

A to, co się dzieje na stronach i profilach fotografów amatorów, wygląda jak jakaś nowa dyscyplina sportowa. Powoli zaczyna być towarzyską ujmą, gdy nikt nie kradnie naszych zdjęć albo chociaż zabawnego tekstu umieszczonego w zakładce „o mnie”. I zawsze wygląda to mniej więcej tak samo: ktoś chwali się na Facebooku lub blogu, że został okradziony, a złodziej łaskawie ściąga zdjęcia z własnej strony. Trochę inwektyw, użalania się, powierzchownej dyskusji o kondycji współczesnej fotografii i tyle. Właśnie dlatego złodzieje czują się tacy bezkarni.

Do czasu.

Obraz

Kiedy Gosia Stępień odkryła, że ktoś ukradł kilkadziesiąt jej zdjęć i na ich podstawie stworzył swój profil na www.maxmodels.pl, wiedziała, że ta sprawa nie skończy się tak jak zwykle.

„Byłam oburzona. Ciężko pracuję na swój wizerunek od wielu lat, a ktoś po prostu wziął moje zdjęcia i podpisał jako swoje. W dodatku nie miał prawa do wykorzystania wizerunku osób, które na nich występują.”

Właśnie minął termin wyznaczony przez pełnomocnika Gosi Stępień w wezwaniu do zapłaty 68 tys. zł z tytułu naruszenia praw autorskich do fotografii oraz odszkodowania.

Obraz
W związku z tym, że sprawca nie odpowiedział na nasze pismo, zostanie wysłane zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Chcieliśmy dochodzić odszkodowania bez pociągania do odpowiedzialności karnej, ale teraz takiej możliwości właściwie nie ma - komentuje sprawę pełnomocnik Jakub Szczotka z Kancelarii Adwokackiej Lang&Wspólnicy.

Może dzięki takim działaniom osoby przywłaszczające sobie cudze zdjęcia przestaną czuć się anonimowe i bezkarne. Bo skala zjawiska jest niewyobrażalna.

Codziennie kasujemy ponad 100 profili, ale oczywiście nie jesteśmy w stanie nakryć każdego złodzieja. Niektórzy są tak bezczelni, że wrzucają cudze zdjęcia nawet ze znakiem wodnym. Najszybciej wychwytujemy takie rzeczy na nowo zakładanych profilach - mówi moderator z Maxmodels.

Jeżeli nawet takie konto założone jest anonimowo, to zgłoszenie sprawy na policję sprawia, że ta może zażądać danych osobowych od dostawcy Internetu czy administratora portalu.

Obraz

Co zatem fotograf powinien zrobić, gdy pewnego dnia odkryje, że ktoś przywłaszczył sobie jego portfolio? Po pierwsze nie chwalić się tym od razu na Facebooku, że jest taki fajny, że kradną jego zdjęcia, tylko zrobić printscreeny strony, na której są one umieszczone. Potem powinien udać się do notariusza, żeby potwierdził, iż wydruki odzwierciedlają prawdziwą stronę, a nie są spreparowane. W tym momencie można już chwalić się na Facebooku oraz szukać prawnika, który specjalizuje się w takich sprawach. I dobrze by było, gdyby zgodził się na wynagrodzenie w postaci procentu od odszkodowania.


 

Źródło artykułu:WP Fotoblogia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)